Kiedy wypytywał mnie o ojca, myślałam że jeszcze trochę i
szlag mnie trafi. Ojciec... to jest jeden z tematów, o którym najmniej
chciałabym porozmawiać. Dlatego szybko urwałam temat, zbywając go lekceważąco
ręką. Pewnie myślał, że spacerek po kampusie trochę mi poprawi humor i stanę
się dla niego bardziej otwarta. Trochę się pomylił. W prawdzie było mi trochę
weselej, ale nie aż tak. Całe szczęście uszanował moją niewerbalną prośbę i
ustąpił. W końcu zapytał mnie, co ja tu w ogóle robię, a na to mogłam mu
powiedzieć. Od razu moja mina nabrała spokojniejszego, aczkolwiek trochę
zmieszanego wyrazu.
- Cóż... to trochę długa i pokręcona historia, Może od razu
przejdę do sedna – powiedziałam na jednym wydechu i zaczerpnęłam świeżego
powietrza i kontynuowałam- Znalazłam się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej
porze. Powiedzmy, że ktoś mnie wrobił w morderstwo i przez to uważają mnie za
zagrożenie dla społeczeństwa. Dopóki śledztwo trwa i nie złapią prawdziwego
sprawcy, to będzie moje więzienie- wywróciłam oczami i westchnęłam ciężko.
Ciężko mi było o tym mówić, ale co poradzić. Teraz mój kompan będzie mnie
uważać za kryminalistkę, chodź niczego nie zrobiłam. Kurde, ale wdepnęłam w
niezłe bagno. Nie ma co.
<Say?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz