- Dlaczego właściwie sama tego nie zszyjesz? - spytał patrząc na mnie z dołu. Miałam wrażenie, że spadł na mnie wielki głaz, pod którym się załamałam. Momentalnie spuściłam wzrok.
- Nie umiem szyć… - mruknęłam cicho. Starałam się mówić wyraźnie, choć nie byłam pewna czy mi wyszło - Poza tym to było zszywane tak, że nie było widać miejsca zszycia. To był specjalny szew..
- No dobrze, pokaż mi to - zabrał ode mnie wstążkę i złoty dzwoneczek i zaczął się temu uważnie przyglądać - A dlaczego ta wstążeczka i jakiś dzwoneczek są dla ciebie tak bardzo ważne?
Popatrzyłam na czarodzieja szeroko otwartym okiem. Jakiś dzwoneczek…? Jak on śmie tak mówić?
- To nie jest jakiś dzwoneczek i byle wstążeczka! - zawołałam wkurzona, mocno gestykulując rękami - To jest moja pamiątka! Jedyna rzecz, która przypomina mi o przeszłości i jest częścią mnie..! - urwałam, słysząc rozbawiony śmiech dyrektora i parsknięcie Saya. Popatrzyłam zdezorientowana najpierw na maga, a potem na wampira. Znowu popatrzyłam na mężczyznę w czerwonej szacie i zauważyłam uśmiech, który najwyraźniej towarzyszył mu, również przy zadawaniu pytania. Zawstydzona spuściłam głowę, a wzrok wbiłam w podłogę. Uszy zupełnie mi oklapły. Gdybym tylko mogła, naciągnęłabym je na całą siebie. Ale niestety nie mogłam.
- Przepraszam… - powiedziałam cicho, owijając sobie ogon wokół prawej ręki. Dyrektor zaśmiał się głośniej.
- Nie szkodzi. To moja wina, nie powinienem był cię podpuszczać - uśmiechnął się, a jakaś dziwna siła zmusiła mnie do spojrzenia na jego twarz - Mam nadzieję, że mi to wybaczysz. Zawsze lubiłem drażnić się z camini, jednak z uwagi na waszą rzadkość nie często mam do tego okazję. A trzeba przyznać, że ta rasa słodko się irytuje, czy nie przyznasz mi racji, Say? - czarodziej spojrzał na złotookiego stojącego obok kominka. Ten uśmiechnął się tylko, zerkając na mnie. Camini… Po raz kolejny słyszałam tą nazwę, a nie wiedziałam o niej nic. Podobnie jak o sobie i swoim pochodzeniu. Chyba powinnam odwiedzić bibliotekę…
- Podejdź tutaj, Haneko – głos dyrektora przerwał moje rozmyślania. Powoli zbliżyłam się do czarodzieja, który zaczął mówić pod nosem jakieś zaklęcie. Po dłuższej chwili wstążka była cała i wraz z dzwoneczkiem, dzwoniła na mojej szyi. Zrobiłam szybki obrót wokół własnej osi. Towarzyszyło temu dzwonienie złotej błyskotki na niebieskim pasku. Popatrzyłam uradowana na Saya, a następnie skłoniłam się dyrektorowi w podziękowaniu.
- Nie ma za co, młoda damo – uśmiechnął się delikatnie – Wstążka jest teraz elastyczna, więc zawsze możesz ją ściągnąć, gdyby o coś zahaczyła – mrugnął do mnie rozbawiony. Czy on wiedział o tym co zaszło w pociągu? – Gdybyście mieli jeszcze jakieś problemy, służę pomocą. A teraz bardzo was przepraszam, ale mam kilka spraw na głowie.
Szybko opuściliśmy pomieszczenie. Miałam ochotę krzyczeć i skakać z radości. Już dawno nie byłam taka szczęśliwa. Niby błaha sprawa, ale nie potrafiłam opisać jak bardzo cieszyłam się, że moja pamiątka jest już cała. Obroża była częścią mnie i nie czułam się bez niej w pełni sobą. Kiedy tylko wampir zamknął drzwi do gabinetu dyrektora i odwrócił się w moją stronę rzuciłam mu się na szyję.
- Tak strasznie ci dziękuję! – zawołałam, przytulając go mocno.
<Say?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz