niedziela, 31 stycznia 2016

Od Gabrieli- C.D Saya

Było już późno po północy, kiedy przestałam płakać. Wiedziałam o tym, ponieważ usłyszałam dzwony bijące tę godzinę. Moja poduszka była już przesiąknięta mymi łzami, a ja wykończona. Zatem postanowiłam skierować się do łazienki, gdzie była szafeczka na krew. O dziwo, była pełna. Znalazły się trzy torebki krwi medycznej, na których widok odczułam chcicę. Od razu wzięłam jedną i opróżniłam worek. Po zjedzeniu obiadu myślałam, co by tu zrobić. Na lekcje już nie pójdę, bo nie wiem czy się skończyły. Na miasto też nie wyjdę. Chyba się położę do łóżka i pójdę spać. Modląc się przy okazji, że już nie wstanę. Już chciałam sięgnąć do plecaka po piżamę, kiedy usłyszałam pukanie dochodzące z okna. Z początku myślałam, że mi się zdawało i zignorowałam to. Jednak, nie dało rady, ponieważ pukanie stało się natarczywe. Więc postanowiłam sprawdzić, kto był na tyle bezczelny, żeby mi przeszkadzać. Podeszłam do okna i je otworzyłam. Ku memu zdumieniu, zobaczyłam Saya. No tak zapomniałam... przecież przy oknie rosło drzewo, na które można było się wspinać.
- Czego tu chcesz? Czyżby ci się akademiki nie pomyliły? - powiedziałam z jawnym sarkazmem i spojrzałam na niego lodowatym spojrzeniem.
- Gabi, wpuść mnie. Chciałem cię przeprosić – powiedział, patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. Słysząc to tak się wściekłam, że wzięłam powietrze i ze świstem wypuściłam, aby rozładować emocje.
- UNO*. Zdrobniale to mogą mi mówić tylko przyjaciele. Do których ty już nie należysz – warknęłam nienawistnie, ale w miarę cicho.
- Ale ja chcę być twoim przyjacielem. Z szczerego serca cię na prawdę przepraszam – oznajmił mocno przejęty.
- DOS*. Chyba ci jasno dałam do zrozumienia, że nie chcę twojej przyjaźni! - powiedziałam już trochę podniesionym tonem. - Tres*. Co ty sobie do cholery myślałeś, żeby mnie ciągać do ojca! - teraz już krzyknęłam.
- Chciałem ci tylko pomóc – powiedział z miną zbitego psa, po czym dodał smutno – teraz wiem, że nie powinienem był tego robić. Więc przepraszam cię i daj mi jeszcze jedną szansę... proszę.
- Na przeprosiny już za późno – oznajmiłam chłodno i posłałam mu lodowe spojrzenie. Wtem podniosłam ręce, które zaczęły mi świecić jasnoczerwoną aurą. Przyznam, że ten widok mocno zaskoczył wampira. Nagle zobaczył jak gałąź na którym siedział też emanowała tą samą aurą.
- Co się dzieje Gabriela!? - spytał stanowczym tonem. Myślałam, że wie, co to telekineza! Przecież wampiry posiadają taką zdolność! A jednak lekcje ojca się na coś przydały.
Jednym gestem ręki sprawiłam, że gałąź pod nim się złamała i usłyszałam wrzask, a potem huk przy uderzeniu. Od razu spojrzałam w dół. Widziałam jak złotooki wampirek masował sobie obolałe części ciała. Musiałam przyznać, że trochę było wredne, lecz takie miało być. W moim zamierzeniu oczywiście. Zawsze robiłam przykrości tym, którzy zaszli mi bardzo za skórę.
- Jeśli jeszcze raz się do mnie zbliżysz, to na tym się to nie skończy! - zagroziłam mu, po czym z trzaskiem zamknęłam okno.
Od razu włożyłam zatyczki do uszu, aby niczego nie słyszeć. Położyłam się do łóżka i przykrywając kołdrą, przewróciłam się na bok. Jednak czułam jak z mych oczu spływały łzy. Tak to jest kiedy ktoś, komu zaufałaś zdradził cię i cisnął ci nóż w plecy. Jednak nie miałam pojęcia, że od tego momentu wszystko mi się zacznie walić.
***
Skrót półtora miesiąca:
Od tamtego dnia, nie odzywałam się do Saya. Nawet unikałam go jak ognia. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Olałam szkołę i częściej wychodziłam na miasto. Nawet zaczęłam sprawiać problemy wychowawcze. Czyli palenie papierosów, naginanie szkolnego regulaminy, te sprawy. Normalnie na tym by się skończyło, gdyby nie pewien brukowiec. Na pierwszej stronie pojawił się artykuł o prowadzonym śledztwie w sprawie tej masakry w Budapeszcie i co gorsza... na pierwszej stronie było zdjęcie z monitoringu, a na niej moja twarz. W tym artykule dali mi łatkę podejrzanej o morderstwo i wystawili list gończy. Od tamtej pory moje życie stało się istnym piekłem. Większość uczniów okrzyknęła mnie mordercą i uwzięła się na mnie. Co dziwniejsze za każdym razem w mojej obronie stawał złotooki. Z tego co pamiętam, zaczął kręcić z tą całą Fumi, więc czemu się przejmował mną? Choć nie zdziwię się, jeśli to tatulek mu kazał. Niestety nie przewidziałam jednego. Z początku wytrzymywałam to całe piekło, lecz powoli mi psychika zaczęła siadać. Traciłam radość życia, zaczęłam chodzić na czarno niczym got, ostry makijaż, myśli samobójcze, przez to zaczęłam pić. Nie wino. Nie piwo... od razu zaczęłam od wódki i whisky. W końcu jestem wampirzycą i mój organizm jakoś dłużej znosił te alkoholowe tortury. Innymi słowy zaczęłam przepijać smutki i wracałam do szkoły pijana. Myślałam, że gorzej nie będzie, ale wykrakałam. Pewnego razu jakiś dupek, wywiesił plakaty z moim zdjęciem, na których były obraźliwe napisy, a kilku uczniów podburzało resztę krzykami, że nie chcą mieć w swoim otoczeniu kryminalistki/morderczyni/psychopatki (A wierzcie mi, że obelg było więcej...) i że powinnam zdechnąć. Jak mówiłam, to przelało czarę goryczy. Postanowiłam zatem zapić się na śmierć i uwolnić się od problemów. Tak, to chyba dobry pomysł. Zapić się, mając na świadomości fakt, że nikt ci nie pomoże.
***
W chwili obecnej wracałam do szkoły, po tym jak zostałam wyrzucona przez właściciela Sanguinem. Facet argumentował to tym, że odstraszam klientów i opróżniam zapasy wódki ruskiej i whisky dla pozostałych klientów. Szczerze mówiąc miałam to gdzieś, ale jak mnie wyrzucił, to co zrobić? Nic.
Kontynuując... człapałam całą drogę i krzyczałam na to, jakie moje życie było niczego, tym swoim pijackim żargonem. W głowie mi się kręciło, ledwo utrzymywałam się na nogach, miałam nie po kolei... innymi słowy, mamy przykład pijaczki, która wypiła zdecydowanie za dużo. Za dużo, bo chciałam się zapić na śmierć. Przez pijacką plątaninę, potknęłam się o kamień i wyrżnęłam twarzą do asfaltu. Przez upadek zaczęłam płakać.
- Kulwa... moe zycie jest do diuply! - powiedziałam do siebie po pijaku i próbowałam wstać. Niestety nie udało mi się - Jestiem zalosna... ne zasluguje na tio by zyc. Bose miloscierny, slituj se nae mno i po pliostu mne zapppij – załkałam nadal pijackim bełkotem i przewróćiłam się na brzuch. Widziałam jak nade mną wisiał księżyż, którego blask spadał na mnie.
- Pragniesz śmierci? - usłyszałam czyiś męski głos. Głos, który chyba nie należał do znanej mi osoby, choć instynkt podpowiadał mi, że skądś go kojarzę. Nagle nade mną pojawił się jakiś człowiek. Jednakże widziałam tylko ciemną plamę o zarysie człowieka.
- Ttttak – jąknęłam pijackim głosem.
- A to dlaczego? Powiedz mi, moje dziecko... - zadał mi kolejne pytanie. Wyglądał na bardzo spokojnego.
- Po cio mam zyc, skolio nie mam jus nic? - skontrowałam jego pytanie swoim.
- Nie masz już po co? A to ciekawe... a jak bardzo chcesz śmierci? - powiedział nieznajomy bardzo tajemniczo. Widziałam, jak jeszcze bardziej się pochylał nade mną.
- Balco, balco chce... - odpowiedziałam i chciałam wstać, lecz już nie potrafiłam. Po chwili poczułam ucisk w okolicy ramienia i to jak ktoś mnie podnosi. Gdy spojrzenia moje i nieznajomego się skrzyżowały, dostałam szoku na jego widok. Z początku myślałam, że to moje pijackie halucynacje. Widziałam kogoś, o kim myślałam że nie żyje od pięciuset lat.
- Co tak zdziwiona? Poznajesz mnie, córko Vlada? - spytał ponownie, a gdy powiedział kim jestem, poczułam jak zaczął roztaczać mroczną aurę. Mag.
- Meh...med – wydukałam, kiedy poczułam jak coś zimnego i metalowego i bardzo gorącego przecieło mi skórę w na szyj.
Bardzo głęboko. Po czym upadłam na kolana i krztusiłam się krwią i poczułam na swych ubraniach wilgoć. Dopiero w tej pozycji ujrzałam, iż w swej lewej dłoni trzymał zakrwawiony nóż, z którego się dymiło. Zgaduje, że musiał być srebrny. W tym momencie przypomniałam sobie. Widziałam go w Budapeszcie. Wtedy cały zakrwawiony uciekał z miejsca zbrodni
- A więc jednak pamiętasz, Gabrielo. Cóż... pozdrów ode mnie matkę i braciszka – powiedział z szyderczym uśmieszkiem i zaczął iść przed siebie. Ja zaś odwróciłam się, lecz straciłam równowagę i znów leżałam na ziemi. Mokrej od mojej krwi.
Jedynie co zrobiłam, to wyciągnęłam rękę. Jakbym się łudziła, że sięgnę drania. Czułam jak powoli ucieka ze mnie życie i powoli traciłam kontakt ze światem. Chodź za późno, to odzyskałam chęci do życia i obiecałam sobie jedno. Drań zapłaci mi za to, co się stało... przysięgłam sobie, chodź na próżno, to odzyskałam chęci do życia i obiecałam sobie jedno. Drań zapłaci mi za to, co się stało... przysięgłam sobie, chodź na próżno. Po woli traciłam wszystkie zmysły, najpierw straciłam słuch, gdy poczułam jak ktoś mnie obejmował, a kiedy straciłam czucie, powieki zaczęły mi się same zamykać, aż w końcu nie czułam już nic.
<Say? Lub ktokolwiek?>
W końcu uznałam, że trzeba poruszyć temat Budapesztu. Mam nadzieje, że spodoba ci się taki motyw. "Powrót starego znajomego"? - Ivy

3 komentarze:

  1. "Zaczął kręcić z tą całą Fumi" ;_; mam się bać czy jak?! XD Ja tu wyczuwam oskarżycielski ton lub coś podobnego, znowu mi słowa brakuje... *uderza głową w ścianę*
    ~Neko

    OdpowiedzUsuń
  2. Sorki. Po prostu Gabriela wkurzyla się na Saya za to że ją oszukał. Fumi nie ma z tym nic wspólnego. Nie martw się.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no, spoko, nie martwie się ^ ^ po prostu mnie to rozbawiło :3
    ~Neko

    OdpowiedzUsuń