Spojrzałam na chłopaka z piorunem w oczach, po czym szybko zeskoczyłam tuż przed nim na ziemię. Nie wahając się ani chwili, wycelowałam pięść w jego brzuch, jednak ku mojemu zdumieniu zdołał uniknąć ciosu. Zasymulowałam utratę równowagi, po czym, gdy próbował ją wykorzystać do efektownego podtrzymania mnie w pasie i powiedzenia "Trzymam cię mała", wykonałam kopnięcie w górę, trafiając w szczękę. Ruszyłam biegiem w kierunku lasu. Nie ubiegłam za daleko. Na samej granicy poczułam słaby impuls elektryczny. Kawałek dalej był już mocniejszy. Zatrzymałam się i podniosłam dłoń do szyi. Kilka milimetrów pod skórą wykryłam niewielkie, elastyczne zgrubienie. Przez chwilę stałam bez ruchu, zmysłami będąc wokół mojej szyi, badając każdy jej fragment, każde załamanie. Areszt akademicki.
Obróciłam się w kierunku, w którym zostawiłam chłopaka. Nie było go tam, co zapewne oznaczało, że próbuje się podkraść od tyłu czy coś w tym rodzaju. Spojrzałam przez świat wszystkimi zmysłami, by spróbować go wyczuć, jednocześnie nie dając nic po sobie poznać.
Faktycznie. Wyczułam. Smród... najpaskudniejszy z paskudnych - smród wampira.
<Say?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz