wtorek, 19 stycznia 2016

Od Gabrieli- C.D Saya

Byłam Sayowi wdzięczna za pomoc... a nawet bardzo. Nikt do tej pory nie udzielał mi takiej pomocy. Myślałam, że jeszcze trochę i zejdę. Z początku się zakrztusiłam, kiedy poczułam ciecz w ustach. Na szczęście zapach uświadomił mi, że to była krew, nawet dobra i piłam małymi łyczkami. Nie chciałam się znów zadławić. Biorąc pod uwagę to, iż leżałam na jakiejś miękkości… pewnie na kanapie w restauracji.
Im więcej wypijałam krwi, tym szybkiej odzyskałam wzrok i widziałam jak złotooki wampir trzymał litrowy kubek, w której tkwiła słomka. To w ten sposób mi podawał. Kiedy spojrzałam na towarzysza, ujrzałam zmartwione spojrzenie.
- Wszystko w porządku? - spytał cicho.
- Tak... tak, w porządku - odpowiedziałam ociężale i próbowałam się podnieść do pozycji siadu. Oczywiście z pomocą Saya. Normalnie bym go odepchnęła, gdyż nie chciałam, aby ktoś mi pomagał. Jednak sytuacja była wyjątkowa, więc pozwoliłam mu.
- Jezu, dziewczyno! Kiedy ostatnio piłaś!? – dopytał, pod rozbawieniem ukrywając zmartwienie, a ja zabrałam od niego kubek i piłam dalej.
- Dwa dni temu. Ja posilam się jedną/dwoma torebkami dziennie. Zawsze o tej samej porze- jak z tabletkami antykoncepcyjnymi- dodałam w myślach, połykając kolejne porcje i zrobiłam umartwione spojrzenie. Przypomniałam sobie moment z Budapesztu. Po chwili uśmiechnęłam się życzliwie i wyjęłam z kubka słomkę. Chciałam jednym haustem wypić zawartość kubka. Po czym krzyknęłam głośno - Jeszcze jednego!
- Łał! widzę że masz apetycik - zaśmiał się radośnie mój kumpel.
- Jak widać. A ty? Jak się posilasz? Masz swój harmonogram posiłków? - spytałam zaciekawiona. Ja mu powiedziałam, więc teraz... jego kolej.
<Say?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz