Przez dłuższą chwilę patrzyłam na niego w kompletnym szoku, nie widząc, co zrobić. Chciałam do niego podejść, ale miałam wewnętrzną blokadę. Czułam się, jakby niewidzialne liny zawiązane na moich rękach i nogach ciągnęły mnie do tyłu, nie pozwalając poruszyć się w przód. Widziałam dokładnie, że Say naprawdę tego chciał… Spuściłam powoli wzrok. Nie byłam pewna, czy dam radę. Pokonać tą barierę strachu… Jednak, złotooki powiedział, że mu pomogę… Chyba to pchnęło mnie do przodu o krok. Pomału zbliżyłam się jeszcze jeden krok. Dzieliło nas już tylko pół metra i gdyby tylko wampir chciał, mógłby przyciągnąć mnie do siebie. Jednak tego nie zrobił, co dało mi cień pewności, że jestem bezpieczna. Chociaż… Czy ja już wcześniej nie czułam się przy nim bezpieczna…? Nie czas na takie rozmyślania. Wyciągnęłam powoli dłoń przed siebie i zrobiłam jeszcze jeden mały krok. Mimo, że byłam tak blisko szatyna, nadal był między nami dystans, którego złamanie było moim zadaniem. Delikatnie oparłam palce o klatkę piersiową Saya. Po chwili, która ciągnęła się w nieskończoność, zrobiłam to samo z drugą ręką. Przez koszulę wyraźnie czułam jego ciało… Spuściłam wzrok i przyłożyłam czoło do jego klatki. Nie miałam odwagi nawet nabrać powietrza, wiec przez jakiś czas stałam tak bez oddechu. Nagle nabrałam powietrza w płuca jednocześnie, zaciskając dłonie w pięści na koszuli chłopaka. Wtuliłam się w niego mocno, czując jak do oczu znowu napływają mi łzy.
<Say?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz