Byłam w wielkim szoku, kiedy usłyszałam
to co mi powiedział tatulek. W sumie Say też.
Jednak szybko się opamiętałam i mój szok został zastąpiony gniewem. Od
razu uśmiechnęłam się w stronę ojczulka chytrze.
Tym czasem kontem oka, widziałam jak
złotooki stał obok mnie i był gotowy zareagować w razie czego.
- Masz rację, Say.
Nauczyciel nie powinien podnosić ręki na ucznia, więc, tatulku, nic mi nie
możesz zrobić ... ciekawa jestem, jakim cudem przyjęli cię na posadę
nauczyciela! – powiedziałam z triumfalnym uśmiechem. Widziałam, jaką miał minę,
kiedy mu to powiedział. Chodź intuicja mi podpowiadała, że to bardzo złudne.
- Mam swoje
sposoby. Wiesz mi- wysyczał przez zęby, a mnie zrzedła mina. Dopiero teraz
sobie przypomniałam, o jego “sposobach”. Pewnie miał kontakty i przekupił kogo
trzeba. Nic a nic się nie zmienił…
- Z resztą! Od
kiedy ja cię kurna obchodzę!? - powiedziałam z pretensją. Jedynie co pamiętam z
tych trzystu lat po śmierci mamy i mojego brata, to jego, jak sprowadzał coraz
to nowsze panienki na jedną noc.
- A obchodzisz
mnie. Gabrielo. Jestem twoim ojcem – powiedział twardo, chodź mnie w tej chwili
zachciało mi się śmiać, ale potem naszła mnie ochota na krzyki. Tak się we mnie
gotowało, że nie wiem.
- OJCEM! OJCEM!-
wrzasnęłam- A GDZIE TY BYŁEŚ KIEDY CIĘ NAJBARDZIEJ POTRZEBOWAŁAM HĘ!!? NO TAK!
ZAJMOWAŁEŚ SIĘ PRZYGODNYMI PANIENKAMI I ZANURZAŁEŚ SIĘ W ROZPUŚCIE, KTÓRE
NONSTOP SPROWADZAŁEŚ DO DOMU, A MNIE MIAŁEŚ KOMPLETNIE GDZIEŚ! – wymachiwałam mieczem
na oślep. Dopiero gdy stał zatrzymała się przed nosem Saya, zobaczyłam jego
zszokowanie. Pewnie nie takiego sobie wyobrażał legendarnego Vlada Tepesa.
- Teraz, Say, już
wiesz, dlaczego nawiałam z domu. A co ważniejsze... jaki on na prawdę jest -
odparłam trochę cichszym głosem. Kiedy odwróciłam się w stronę ojca, moja twarz
nabrała groźnego wyrazu. Rękę z mieczem opuściłam, lecz dalej trzymałam w
dłoni.
- Ty nic nie
rozumiesz, moje dziecko – powiedział poważnym tonem ojczulek.
- A wiesz co mnie
najbardziej zastanawia? Czy rżnąc te dziewczyny... myślałeś o rodzinie? Mamie?
Synu? Ludziach, których kochałeś? - zadałam pytanie z nienawiścią i w
spojrzeniu i w głosie. Kompletnie straciłam do niego szacunek jakieś wieki
temu. Teraz czułam jedynie pogardę.
- Czekaj no! Nigdy
minie powiedziałaś, że masz brata! - krzyknął mój zszokowany kumpel, który
stanął przede mną. Cóż... z nim to była trochę pogmatwana sprawa.
- Po co miałam
wspominać o kimś, kto od dawna nie żyje!
- Myślałem, że
wasza rodzina to wampiry...
- To akurat jest bardzo
pogmatwane. A teraz odsuń się... mam ważniejsze rzeczy do “omówienia” -
oznajmiłam z władczą stanowczością i delikatnie ramieniem odsunęłam Aruccio na
bok. Nie chciałam, aby z powodu naszej sprzeczki on ucierpiał. Po chwili znów
obdarzyłam starego gniewnym spojrzeniem - Więc jak... co na ten temat masz do
powiedzenia? - po chwili warknęłam nienawistnie. Jednak to, co zobaczyłam,
kompletnie mnie zdziwiło. Nawet bardzo.
- Gabi, ja...
przepraszam cię za to – powiedział nagle cicho, a jego twarz nabrała smutnego
wyrazu. Co? Największy postrach i cassanova w dziejach, posiada jakieś uczucia?!
Czy może chce mnie omamić i wywołać u mnie wyrzuty sumienia? Nie dam się. O
nie.
- Na przeprosiny
jest za późno o jakieś pięćset lat. Dawno straciłam do ciebie szacunek –
powiedziałam stanowczo i już odwróciłam się ze skrzyżowanymi rękoma na
piersiach.
Nagle usłyszałam czyiś cichy szloch.
Zdziwiona spojrzałam najpierw na Saya. Jednak to nie on płakał. Gapił się na
mojego ojca. Powoli się odwróciłam do tyłu i zobaczyłam coś szokującego.
Zobaczyłam Vlada Tepesa, klęczącego na ziemi i skulonego. Twarz miał schowaną w
dłoniach, a z pomiędzy palców spływały... łzy? A to nowość!
Najniebezpieczniejszy wampir na świecie, klęczał i płakał jak małe dziecko!?
Większego absurdu nie widziałam. Wtedy
obudziło się we mnie coś na rodzaj smutku i współczucia. Powolutku do niego
podeszłam, gdyż nie za bardzo mu ufałam. Mógł coś kombinować, więc wolałam być
ostrożna. Nigdy nie wiadomo co mógł planować.
- Tato? - spytałam
trochę zaniepokojona, a on spojrzał się na mnie swymi w tej chwili
zakrwawionymi oczami. Kiedy płakał, wyglądał bardzo ludzko... tak jak z przed
przemiany.
- Ty płaczesz? -
spytałam, a raczej stwierdziłam. Momentalnie tato objął mnie swymi ramionami,
ale nie przestawał dalej płakać. Teraz czułam się trochę dziwnie z tym, a
świadomość tego, że byliśmy obserwowani przez Saya... myślałam, że zapadnę się
w pod ziemię. Jednak staruszek się nie krępował i ściskał mnie mocno. Jakbym
była najukochańszym skarbem na świecie.
- Przepraszam cię.
Po prostu tęskniłem za Mireną i Ingerasem. Myślałem że uda mi się zapełnić tę
pustkę w mym czarnym sercu. Niestety nic nie było wstanie dać tego, co dała mi
ona – powiedział trochę przyduszony.
- Czego? - dopytałam
zdziwiona.
- Szczęścia i
miłości. Kochałem ją nad życie. Tak samo jak Ingerasa i ciebie. Kiedy
dowiedziałem się o twojej ucieczce, od razu za tobą ruszyłem. Chciałem cię za
wszystko przeprosić.
- Naprawdę?
- Tak.., więc jak.
Wybaczysz staremu głupcowi jak ja? - spytał z miną zbitego psa. Teraz widząc go
zrobiłam jedno. Odwzajemniłam jego uścisk i mocno się w niego wtuliłam. Oboje
tęskniliśmy za tym, co dawno utraciliśmy. Każdy na swój sposób, chodź sposób
ojca był... desperacki.
- Wybaczam ci –
powiedziałam cicho, a ojciec jeszcze bardzie ścisnął swoje ramiona. Ojciec już
nie płakał, a mur dzielący nas, rozsypał się w drobny mak. Choć wiedziałam, że
nad naszymi relacjami musieliśmy popracować i to solidnie. Po czym spojrzeliśmy
na siebie, ale już bardziej uśmiechnięci.
- Ekhem. Nie
chciałbym przeszkadzać w waszej rodzinnej “pogawędce” ale musze uprzedzić, że
przed wieczorem musimy być w swoich pokojach – oznajmił przez śmiech Say, chodź
wyglądał na trochę spiętego i nerwowego. W sumie miał rację. Wieczór zbliżał
sie nie ubłaganie, a zasady, to zasady.
- No tak...
faktycznie – przytaknęliśmy jednocześnie i stając, oderwaliśmy się od siebie i
podeszliśmy do chłopaka. Ojciec wykazywał nim zainteresowanie, gdyż się od razu
na niego spojrzał.
- Mam nadzieje, że
nie specjalnie cię przestraszyłem? - spytał się uśmiechając się jak do kumpla,
a na twarzy złotookiego widziałam wyraz ekscytacji. Jakby wygrał milion w
totka.
<Say?>
Wybacz, że się rozpisałam Sayu. Musiałam
opisać jakie były relacje Gabrieli z ojcem. Niestety przez to zepchnęłam cię na
dalszy plan. Mam nadzieje, że się nie gniewasz? – Ivy
A co miał Say zrobić? :I Nie gniewam się XD-
Aruccio- Spróbuję dzisiaj odpisać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz