środa, 27 stycznia 2016

Od Gabrieli- C.D Saya


Byłam w wielkim szoku, kiedy usłyszałam to co mi powiedział tatulek. W sumie Say też.  Jednak szybko się opamiętałam i mój szok został zastąpiony gniewem. Od razu uśmiechnęłam się w stronę ojczulka chytrze.
Tym czasem kontem oka, widziałam jak złotooki stał obok mnie i był gotowy zareagować w razie czego.
- Masz rację, Say. Nauczyciel nie powinien podnosić ręki na ucznia, więc, tatulku, nic mi nie możesz zrobić ... ciekawa jestem, jakim cudem przyjęli cię na posadę nauczyciela! – powiedziałam z triumfalnym uśmiechem. Widziałam, jaką miał minę, kiedy mu to powiedział. Chodź intuicja mi podpowiadała, że to bardzo złudne.
- Mam swoje sposoby. Wiesz mi- wysyczał przez zęby, a mnie zrzedła mina. Dopiero teraz sobie przypomniałam, o jego “sposobach”. Pewnie miał kontakty i przekupił kogo trzeba. Nic a nic się nie zmienił…
- Z resztą! Od kiedy ja cię kurna obchodzę!? - powiedziałam z pretensją. Jedynie co pamiętam z tych trzystu lat po śmierci mamy i mojego brata, to jego, jak sprowadzał coraz to nowsze panienki na jedną noc.
- A obchodzisz mnie. Gabrielo. Jestem twoim ojcem – powiedział twardo, chodź mnie w tej chwili zachciało mi się śmiać, ale potem naszła mnie ochota na krzyki. Tak się we mnie gotowało, że nie wiem.
- OJCEM! OJCEM!- wrzasnęłam- A GDZIE TY BYŁEŚ KIEDY CIĘ NAJBARDZIEJ POTRZEBOWAŁAM HĘ!!? NO TAK! ZAJMOWAŁEŚ SIĘ PRZYGODNYMI PANIENKAMI I ZANURZAŁEŚ SIĘ W ROZPUŚCIE, KTÓRE NONSTOP SPROWADZAŁEŚ DO DOMU, A MNIE MIAŁEŚ KOMPLETNIE GDZIEŚ! – wymachiwałam mieczem na oślep. Dopiero gdy stał zatrzymała się przed nosem Saya, zobaczyłam jego zszokowanie. Pewnie nie takiego sobie wyobrażał legendarnego Vlada Tepesa.
- Teraz, Say, już wiesz, dlaczego nawiałam z domu. A co ważniejsze... jaki on na prawdę jest - odparłam trochę cichszym głosem. Kiedy odwróciłam się w stronę ojca, moja twarz nabrała groźnego wyrazu. Rękę z mieczem opuściłam, lecz dalej trzymałam w dłoni.
- Ty nic nie rozumiesz, moje dziecko – powiedział poważnym tonem ojczulek.
- A wiesz co mnie najbardziej zastanawia? Czy rżnąc te dziewczyny... myślałeś o rodzinie? Mamie? Synu? Ludziach, których kochałeś? - zadałam pytanie z nienawiścią i w spojrzeniu i w głosie. Kompletnie straciłam do niego szacunek jakieś wieki temu. Teraz czułam jedynie pogardę.
- Czekaj no! Nigdy minie powiedziałaś, że masz brata! - krzyknął mój zszokowany kumpel, który stanął przede mną. Cóż... z nim to była trochę pogmatwana sprawa.
- Po co miałam wspominać o kimś, kto od dawna nie żyje!
- Myślałem, że wasza rodzina to wampiry...
- To akurat jest bardzo pogmatwane. A teraz odsuń się... mam ważniejsze rzeczy do “omówienia” - oznajmiłam z władczą stanowczością i delikatnie ramieniem odsunęłam Aruccio na bok. Nie chciałam, aby z powodu naszej sprzeczki on ucierpiał. Po chwili znów obdarzyłam starego gniewnym spojrzeniem - Więc jak... co na ten temat masz do powiedzenia? - po chwili warknęłam nienawistnie. Jednak to, co zobaczyłam, kompletnie mnie zdziwiło. Nawet bardzo.
- Gabi, ja... przepraszam cię za to – powiedział nagle cicho, a jego twarz nabrała smutnego wyrazu. Co? Największy postrach i cassanova w dziejach, posiada jakieś uczucia?! Czy może chce mnie omamić i wywołać u mnie wyrzuty sumienia? Nie dam się. O nie.
- Na przeprosiny jest za późno o jakieś pięćset lat. Dawno straciłam do ciebie szacunek – powiedziałam stanowczo i już odwróciłam się ze skrzyżowanymi rękoma na piersiach.
Nagle usłyszałam czyiś cichy szloch. Zdziwiona spojrzałam najpierw na Saya. Jednak to nie on płakał. Gapił się na mojego ojca. Powoli się odwróciłam do tyłu i zobaczyłam coś szokującego. Zobaczyłam Vlada Tepesa, klęczącego na ziemi i skulonego. Twarz miał schowaną w dłoniach, a z pomiędzy palców spływały... łzy? A to nowość! Najniebezpieczniejszy wampir na świecie, klęczał i płakał jak małe dziecko!?
Większego absurdu nie widziałam. Wtedy obudziło się we mnie coś na rodzaj smutku i współczucia. Powolutku do niego podeszłam, gdyż nie za bardzo mu ufałam. Mógł coś kombinować, więc wolałam być ostrożna. Nigdy nie wiadomo co mógł planować.
- Tato? - spytałam trochę zaniepokojona, a on spojrzał się na mnie swymi w tej chwili zakrwawionymi oczami. Kiedy płakał, wyglądał bardzo ludzko... tak jak z przed przemiany.
- Ty płaczesz? - spytałam, a raczej stwierdziłam. Momentalnie tato objął mnie swymi ramionami, ale nie przestawał dalej płakać. Teraz czułam się trochę dziwnie z tym, a świadomość tego, że byliśmy obserwowani przez Saya... myślałam, że zapadnę się w pod ziemię. Jednak staruszek się nie krępował i ściskał mnie mocno. Jakbym była najukochańszym skarbem na świecie.
- Przepraszam cię. Po prostu tęskniłem za Mireną i Ingerasem. Myślałem że uda mi się zapełnić tę pustkę w mym czarnym sercu. Niestety nic nie było wstanie dać tego, co dała mi ona – powiedział trochę przyduszony.
- Czego? - dopytałam zdziwiona.
- Szczęścia i miłości. Kochałem ją nad życie. Tak samo jak Ingerasa i ciebie. Kiedy dowiedziałem się o twojej ucieczce, od razu za tobą ruszyłem. Chciałem cię za wszystko przeprosić.
- Naprawdę?
- Tak.., więc jak. Wybaczysz staremu głupcowi jak ja? - spytał z miną zbitego psa. Teraz widząc go zrobiłam jedno. Odwzajemniłam jego uścisk i mocno się w niego wtuliłam. Oboje tęskniliśmy za tym, co dawno utraciliśmy. Każdy na swój sposób, chodź sposób ojca był... desperacki.
- Wybaczam ci – powiedziałam cicho, a ojciec jeszcze bardzie ścisnął swoje ramiona. Ojciec już nie płakał, a mur dzielący nas, rozsypał się w drobny mak. Choć wiedziałam, że nad naszymi relacjami musieliśmy popracować i to solidnie. Po czym spojrzeliśmy na siebie, ale już bardziej uśmiechnięci.
- Ekhem. Nie chciałbym przeszkadzać w waszej rodzinnej “pogawędce” ale musze uprzedzić, że przed wieczorem musimy być w swoich pokojach – oznajmił przez śmiech Say, chodź wyglądał na trochę spiętego i nerwowego. W sumie miał rację. Wieczór zbliżał sie nie ubłaganie, a zasady, to zasady.
- No tak... faktycznie – przytaknęliśmy jednocześnie i stając, oderwaliśmy się od siebie i podeszliśmy do chłopaka. Ojciec wykazywał nim zainteresowanie, gdyż się od razu na niego spojrzał.
- Mam nadzieje, że nie specjalnie cię przestraszyłem? - spytał się uśmiechając się jak do kumpla, a na twarzy złotookiego widziałam wyraz ekscytacji. Jakby wygrał milion w totka.

<Say?>

Wybacz, że się rozpisałam Sayu. Musiałam opisać jakie były relacje Gabrieli z ojcem. Niestety przez to zepchnęłam cię na dalszy plan. Mam nadzieje, że się nie gniewasz? – Ivy
A co miał Say zrobić? :I Nie gniewam się XD- Aruccio- Spróbuję dzisiaj odpisać :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz