- Nie! - zawołałam , odsuwając się o krok - Nigdzie nie idę - powiedziałam i skrzyżowałam ramiona, przyjmując obrażoną postawę. Naprawdę nie miałam ochoty iść z tym do dyrektora. Zawracać mu głowę takimi głupotami.
- Dyrektor powinien się o tym dowiedzieć. On zdziała więcej niż ja - popatrzył na mnie z góry. Posłałam mu ponure spojrzenie, a następnie przeniosłam wzrok na jasnowłosego chłopaka… Mężczyznę? Yhhh... Weź tu mów o wampirach jak o pięćsetletnich chłopcach. W pierwszej chwili odniosłam wrażenie, że Say zna tego mężczyznę. Chłopaka. Nosz…!
- Nie idę do dyrektora - mruknęłam i odwróciłam się z teatralnym tupnięciem. Zrobiłam krok przed siebie… Chociaż trafniejszym stwierdzeniem byłoby pół kroku, ponieważ złotooki złapał mnie za dłoń, przez co tak jakby zawisłam w powietrzu jedną nogą.
- Idziesz, idziesz - powiedział i zaczął mnie ciągnąć w stronę budynku akademii. Machałam rękami przed sobą, próbując się czegoś złapać. Jednak jedyna rzecz, a raczej osoba, którą miałam pod ręką, był Ticho. Złapałam jasnowłosego mężczyznę za nadgarstek i przyciągnęłam mocno do siebie. Poczułam, że Say rozluźnił uścisk, przyglądając się nam. Popatrzyłam z dołu na zielonookiego smutnymi kocimi oczkami i poprosiłam słodkim głosikiem.
- Zostań moim pachołkiem - zrobiłam smutną minkę, a w myślach dokończyłam: którego będę mogła się uczepić, żeby nie iść do dyrektora.
<Say/Ticho?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz