środa, 20 stycznia 2016

Od Haneko

Siedziałam w przedziale pociągu wciśnięta w kąt. Spod przymrużonych powiek obserwowałam krajobraz za oknem w holu, który łączył przedziały. Drzewa, drzewa i cały czas tylko drzewa. Chociaż nie. Były jeszcze wzgórza, pagórki i niezbyt wysokie góry. Zastrzygłam uszami, spodziewając się usłyszeć jakieś stłumione rozmowy lub coś podobnego, jednak wszystko co słyszałam to tylko stukot kół pociągu. Wydałam z siebie pomruk poirytowania i wydostałam się ze swojego kąta. Odsunęłam delikatnie drzwi przedziału i wystawiłam głowę na hol, w którym panował lekki przeciąg z powodu otwartego okna. Czyżby naprawdę nikogo tu nie było poza mną i maszynistą? Znaczy.. Mam nadzieje, że maszynista też tutaj jest. Rozejrzałam się nieco spanikowana na tę myśl, jednak szybko skarciłam się.
- Przecież skoro pociąg jedzie, to maszynista chyba musi tu być- mruknęłam sama do siebie nieco ponuro, a po chwili spytałam jeszcze ciszej - Prawda…?
Potrząsnęłam głową, próbując się uspokoić. Najwyraźniej na razie ta zmiana miejsca nie wychodzi mi na dobre. Nerwowo zamachałam ogonem. Im bliżej miejsca docelowego byłam tym bardziej ogarniał mnie stres i panika. Stres był zrozumiały nawet dla kogoś „normalnego”, ale panika dotyczyła tylko mnie. Przynajmniej tak na początku myślałam. Bałam się, że nie zaakceptują mnie takiej, jaką jestem. Po chwili oberwałam w głowę od samej siebie. Westchnęłam cicho.
- Muszę się uspoko… - urwałam nagle, słysząc ćwierkanie za oknem. Oczy automatycznie mi się zwęziły, a kocia natura pchnęła mocno w kierunku otwartego okna. Szybko wystawiłam głowę przez otwór i rozejrzałam się. Włosy związane w kucyk natychmiast zaczęły bić mnie po twarzy, targane wiatrem. Było to dość bolesne przeżycie, dlatego też szybko schowałam się z powrotem do przedziału. Na moje nieszczęście dzwoneczek od mojej pseudo-obroży zaczepił się o okno i nie mogłam się od niego odsunąć. Przez około minutę szarpałam się z tym, ponieważ nie chciałam zerwać wstążki, która była specjalnie szyta. W końcu, nieco wkurzona szarpnęłam się mocniej, a obroża puściła. Poleciałam do tyłu uderzając w drzwi do przedziału, odbiłam się od nich i runęłam do przodu na kolana. Przytrzymałam się na rękach, by nie upaść jeszcze bardziej. Lekko oszołomiona patrzyłam szeroko otwartym okiem prosto na podłogę wyłożoną czerwoną wykładziną. Po chwili z góry spadł złoty dzwoneczek, lądując obok mojej dłoni. Przeniosłam na niego zdziwione spojrzenie. W tej samej chwili z mojej szyi ześlizgnęła się obroża i delikatnie ułożyła na ziemi.
- Niemożliwe… - szepnęłam ledwo słyszalnie. W ułamku sekundy moje oczy stały się na powrót normalne, a pazury zniknęły. Usiadłam i pomału podniosłam obie rzeczy. Obchodziłam się z nimi tak delikatnie, jakby były najcenniejszymi klejnotami, jakie kiedykolwiek trzymałam w rękach. No cóż, dla mnie były to bardzo cenne rzeczy. Które zepsułam przez własną głupotę i nieokiełznane instynkty. Usłyszałam, że ktoś zbliża się do mojego wagonu, więc schowałam to co miałam w dłoniach do kieszeni spodni i natychmiast się podniosłam. Nie myliłam się. Wysoki ciemnowłosy mężczyzna oznajmił, że zbliżamy się do naszego celu.
***
Z myśli wyrwał mnie dopiero trzask zamykanych drzwi. Dopiero teraz zorientowałam się, że siedziałam w jakimś fotelu, a naprzeciwko po drugiej stronie biurka siedział brodaty mężczyzna o łagodnym wyrazie twarzy. Na głowie miał spiczastą czapkę w czerwonym kolorze ze złotym napisem „Wizzard” i szatę takiego samego koloru. Przynajmniej tak mi się wydawało, nie widziałam jej w pełni. Przekrzywiłam głowę w prawo, a lewe ucho oklapło mi nieco, kiedy przyglądałam się uważnie twarzy mężczyzny. Zastanawiało mnie kim był, ponieważ pachniał inaczej niż ludzie, z którymi miałam do tej pory styczność.
- Miło cię tutaj gościć, Haneko - uśmiechnął się delikatnie i, jakby mnie przedrzeźniając, przechylił głowę w lewo. Zamrugałam parę razy zdziwiona, prostując się - Mam nadzieję, że nie będzie to dla ciebie kłopot, ponieważ nie mamy w akademii zbyt wielu osób takich jak ty. Mam tutaj na myśli camini. Chyba wiesz o tym, że nie jesteś pospolita?
Skinęłam powoli głową, nie za bardzo wiedząc o czym mówi. Wizzard natychmiast dostrzegł moje zmieszanie, które starałam się ukryć i zaśmiał się życzliwie.
- No tak, zapomniałem, że nie miałaś w ogóle styczności z osobami takimi jak ty, więc nawet nie wiesz jak nazywa się twoja rasa - uśmiechnął się miło - Wydaję mi się, że będzie znacznie lepiej, jeśli sama spróbujesz się czegoś o tym dowiedzieć. Jak uważasz, Haneko? - spytał z uśmiechem, patrząc na mnie znacząco. Zawahałam się przez moment, a potem spytałam cicho.
- Czy mogłabym dostać jedno ciasteczko…?- zerknęłam w kierunku miski ukrytej za stertą papierów. Wizzard zaśmiał się głośno, podsuwając mi miskę prawie pod nos.
- Poczęstuj się. Tak coś czułem, że je wyniuchasz- uśmiechnął się- To już właściwie wszystko, co od ciebie chciałem. Przynajmniej jak na razie. Mam nadzieje, że nie będziesz miała problemów z dostaniem się do swojego pokoju. A teraz wybacz mi, mam spotkanie z jednym z nauczycieli.
Kiwnęłam głową, zwinęłam jedno ciasteczko z miski i wyszłam na korytarz, dziękując dyrektorowi. Rozejrzałam się po pustym korytarzu, zjadając ciasteczko, i ruszyłam w prawo. Nie miałam bladego pojęcia, dokąd idę, ale jednego byłam pewna. Nie chciałam na razie siedzieć w pokoju.
Postanowiłam pójść do parku. Wdrapałam się na najniższą gałąź jednego z drzew i usiadłam na niej, wyciągając z kieszeni zerwaną wstążkę i dzwoneczek. Podrzuciłam go w dłoni. Naprawdę nie miałam pomysłu, jak to naprawić. Odkąd pamiętam było to całe i jeszcze nigdy nie przydarzyło mi się coś takiego. Przybicie do tego miejsca nie rozpoczęło się zbyt radośnie, więc nie miałam powodu, by sądzić, iż dalszy pobyt przyniesie jakieś zmiany.
- Hej! – zawołał ktoś z dołu, a ja brutalnie wyrwana z myśli, po raz kolejny dzisiejszego dnia, zawisłam na gałęzi do góry nogami. Zacisnęłam nogi na gałęzi i przyjrzałam się żółtym oczom jakiegoś chłopaka. Po chwili uśmiechnęłam się szeroko pokazując mu swoje kiełki.

- Hej.
<Say?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz