sobota, 30 stycznia 2016

Od Haneko- C.D Saya

Naprawdę nie potrafiłam powstrzymać łez, które strumieniami lały się po moich policzkach. Czułam jak nogi uginają się pode mną. I Say chyba też to wyczuł, bo klęknął nadal mnie obejmując. Cała się trzęsłam. Tylko dlaczego? Od płaczu…? 
- Say, ale… - zaczęłam, jednak chłopak powstrzymał mnie przed dokończeniem. 
- Haneko. Naprawdę, nie skrzywdzę cię ju… - tym razem to ja mu przerwałam, wyrywając się gwałtownie. 
- Say, ty naprawdę nie rozumiesz…? - spytałam, patrząc na niego oczami pełnymi łez. Przetarłam oczy wierzchem dłoni, by widzieć wyraźniej - Nie ty jesteś zagrożeniem… Z tobą jest wszystko w porządku, nawet jak jesteś głodny. Pod warunkiem, że mnie nie ma w pobliżu… - uśmiechnęłam się krzywo. 
- Co ty gadasz, Haneko? - zapytał, łapiąc mnie za ramiona - Czy ty siebie słyszysz?
- Ale Say…
- Żadne „ale”, gatti - przytulił mnie mocno, a ja złapałam się go tak kurczowo, jak tylko potrafiłam. Czułam, że moje łzy moczą całe ramię wampira. Naprawdę nie chciałam od niego uciekać. Nigdy w życiu… 
- Panno Fumi? - usłyszeliśmy nagle i odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Popatrzyłam szeroko otwartymi oczyma na złotookiego i zaśmiałam się bezgłośnie. Szybko starłam resztkę łez z twarzy i popatrzyłam z dołu na pana Latresa. 
- Tak? - spytałam, starając się by mój głos brzmiał normalnie. 
- List do panienki - powiedział spokojnie, zmierzył nas badawczym spojrzeniem i odwrócił się ruszając z powrotem do budynku A. Say podniósł się szybko i pomógł mi wstać. Popatrzyłam na niego z lekkim uśmiechem i ruszyliśmy wspólnie za mężczyzną. Co jakiś czas silny skurcz przepony wstrząsał mną. Pozostałość po płaczu. Latres zaprowadził nas do gabinetu dyrektora. Przed drzwiami miałam wątpliwości czy to faktycznie chodzi o list jaki otrzymałam. Kiedy stanęliśmy przed magiem, przełknęłam nerwowo ślinę. Znowu nam się oberwie?
- Przyszedł do ciebie list, Haneko - dyrektor podniósł białą kopertę z blatu biurka i podał mi ją. Podeszłam bliżej i odebrałam papier zaadresowany do mnie. Od kogo to było…? Na jednej stronie widniał adres akademii, a na drugiej… Mój stary adres zamieszkania…? Czyli, że list był od… O nie. Przeczytałam szybko wiadomość, a na mojej twarzy nie zmieniło się nic. Nie drgnął nawet jeden mięsień. Kiedy złożyłam list, popatrzyłam się prosto w ogień. 
- Coś się stało panno Fumi? - zapytał dyrektor patrząc na mnie. Widziałam to kątem oka, jednak nie odpowiedziałam. 
- Gatti? Co tam pisze? - zapytał złotooki i podszedł, by wziąć kopertę. Cofnęłam się gwałtownie, chowając papier za plecami. Uśmiechnęłam się szeroko. 
- Nic takiego. To tylko od mojej prawnej opiekunki. Gratuluje mi dostania się do akademii - posłałam uśmiech dyrektorowi. Złożyłam kopertę na pół i wetknęłam ją za pasek od spódnicy. Nikt nie mógł go widzieć. Nawet Say. 
- Moglibyśmy już pójść? - spytałam uśmiechając się - Say jest wykończony. Odprowadzę go do pokoju i wrócę do swojego.
- Tak, oczywiście - mag uśmiechnął się lekko. Gdy opuściliśmy gabinet, złapałam chłopaka za rękę. 
- Chodź, musisz naprawdę w końcu wypocząć - uśmiechnęłam się, patrząc na niego i pociągnęłam go w stronę męskiego akademika. 
  
<Say?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz