Miałem tak wielką ochotę
ją ugryźć i nie miało to nic do głodu. A jeśli chciałem ugryźć kogoś nie przez
głód, to było coś nie tak. Albo ze mną, albo z nią. To przez to, że jest
camini? Camini, czyli właściwie ma część zwierzęcia w sobie? Dlaczego krew
istoty, która powinna być podobna do zmiennokształtnego, tak mnie kusi?
Zacisnąłem zęby. Nie mogę jej ugryźć bez jej zgody. Kiedy
ostatnio piłem? Może to jednak głód? Kroczyłem za nią, a ta rozglądała się za
odpowiednim działem. Jakikolwiek był tego powód, jej serce biło szybciej niż
powinno.
- Tu- zauważyłem literkę „E”, którą Neko prawie minęła. Zatrzymałem
się nagle, zamykając oczy. Muszę stąd iść. Jak najszybciej. Co się ze mną
dzieje? Dziewczyna dopiero po chwili zauważyła, że nie idę za nią. Wróciła się.
- Co ci jest?- spytała zaniepokojona. Otworzyłem oczy i
spojrzałem na nią z upiornym uśmiechem. Za
późno. Za późno. Pragnienie wygrało. Pragnienie czego?
- Nic takiego- odparłem, zbliżając się. Cofnęła się z
przestrachem. Miała powód. Kiedy zdarzały mi się takie napady, mogłem być
groźny. Szczególnie dla mojej ofiary- Nie uciekaj, gatti- powiedziałem do niej
miękko, pokazując kły w uśmiechu- Nic ci się nie stanie.
Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, okręciłem nią, obracając
tyłem do siebie. Zasłoniłem usta, obawiając się krzyku. Spróbowała się wyrwać,
ale nie miała szans z siłą wampira. Zaśmiałem się.
- Naprawdę. Nic ci nie będzie. A twój strach potęguje moje…
pragnienie.
Wyczuwałem jej przerażenie i… niedowierzanie. Nie
przedłużałem.
Po prostu zatopiłem kły w jej szyi. Mimo wszystko nie
chciałem jej skrzywdzić, więc ominąłem tętnicę. Krew wlała się do mojego
gardła. Przepraszam, gatti. Jest
pyszna. Jej krew jest pyszniejsza od najlepszej krwi ludzkiej. Dlaczego? Co
takiego jest w krwi camini?
Opamiętałem się w chwili, gdy zwiotczała w moich ramionach.
Cholera! Opadłem z nią na ziemię przerażony. Co ja zrobiłem?!
- Gatti!- wydusiłem. Krew z ran nie płynęła. Po ugryzieniu
nigdy nie płynęła, nawet, jak się wypiło łyka. Więc nie umrze przez
wykrwawienie. Odetchnąłem z ulgą. Jest dobrze. Nie wypiłem na tyle dużo, by ją
to zabiło. Rozejrzałem się. Gdzie ten bibliotekarz? Nie mógł tego widzieć. Nie
można gryźć innych uczniów bez ich zgody.
Nagle dziewczyna zatrzepotała powiekami. Gdy udało jej się skupić
na mnie wzrok…otworzyła usta, by krzyknąć. Błyskawicznie je zasłoniłem.
- Cicho. Proszę. I przepraszam. Wszystko spróbuję ci
wyjaśnić- wyszeptałem gorączkowo, z paniką w oczach- Tylko błagam, nie zdradź
mnie. Źle się to dla mnie skończy, jeśli ktoś się o tym dowie.
<Haneko?>
I nagle Say ma drugą
osobowość. Nie pytaj, bo nie wiem, o co z nią jeszcze chodzi. Samo tak wyszło…-
Aruccio
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz