niedziela, 24 stycznia 2016

Od Haneko- C.D Saya

Uśmiechnęłam się szeroko podnosząc się na wyprostowane nogi.
- Dziękuję - mruknęłam, przysuwając się nieznacznie do chłopaka. Podskoczyłam w miejscu i cmoknęłam go w policzek. Nie było szans, bym zrobiła to stojąc na ziemi. Nieco zaskoczony chłopak popatrzył na mnie w momencie, gdy ja odwróciłam się na pięcie i spojrzałam przed siebie wypatrując czegoś między drzewami.
- To co teraz robimy? – zapytał, stając obok mnie. Wzruszyłam ramionami.
- Sama nie wiem. Nie opłaca się nam zbytnio oddalać od akademii… - westchnęłam. Nagle w mojej głowie pojawiła się dziwna myśl - Say, pamiętasz swoją rodzinę, prawda?
- No tak - opowiedział ostrożnie i jakby z nutką smutku w głosie - Dlaczego pytasz?
- Bo ja swojej nie - uśmiechnęłam się blado, czując na sobie zdziwione spojrzenie złotookiego – Właściwie to nawet nie wiem, skąd jestem. I ile dokładnie mam lat… Mogłabym wymieniać jeszcze długo – zaśmiałam się patrząc na bruneta – Chciałabym czasem wiedzieć, skąd pochodzę, kim jestem… I dlaczego jestem taka, jaka jestem. Ciebie ktoś zamienił, a ja taka się urodziłam. Tak przynajmniej sądzę…
- Nie wydaje mi się, żeby było inne wyjście – zaśmiał się, poklepując delikatnie  mnie po ramieniu. Popatrzyłam na niego rozbawiona.
- Nawet nie mam pojęcia, czym są camini – przechyliłam głowę w prawo – Poza tym, że jestem jedną z nich. Jest tutaj biblioteka, prawda?
- Powinna być, choć nie jestem pewien. Jeszcze nie sprawdziłam– zaśmiał się, odwracając i ruszając w stronę budynku. Odwzajemniłam uśmiech i ruszyłam w ślad za wampirem. Bez problemu weszliśmy do akademii, w której dosłownie wiało pustką. Rozglądałam się czujnie w poszukiwaniu tego całego Latresa, jednak nigdzie go nie widziałam. Miałam dziwne przeczucie, że ów mężczyzna będzie nas obserwował i że jeszcze się spotkamy. Zastrzygłam uszami, kiedy idąc przez pusty korytarz, usłyszeliśmy jakiś chrzęst. Nagle zza rogu, daleko przed nami, wyszła jakaś dziewczyna. Szatynka ubrana była w kraciastą koszule, zwykłe jasne jeansy i zielone trampki. Wokół szyi obwiązaną miała ciemnozieloną bandankę, natomiast zza pleców wystawał jej miecz. Popatrzyłam na nią zdziwiona, podczas gdy na ustach chłopaka pojawił się szeroki uśmiech.
- Hej, Gabrielo - zawołał radośnie. Zerknęłam na uśmiechniętego wampira. Czyli znał dziewczynę. Dlaczego mnie to nie dziwiło? Dziewczyna popatrzyła najpierw na niego, a następnie na mnie mierząc uważnie wzrokiem - Wiesz może gdzie znajdziemy bibliotekę?
- Na drugim piętrze - odpowiedziała spokojnie. Przyjrzałam się z ciekawością jej brązowym oczom. Była wampirem, tak samo jak Say, poznałam to po zapachu.
- Dzięki - powiedział, kiedy dziewczyna wyminęła nas i ruszyła w tylko jej znanym kierunku. Razem ze złotooki udaliśmy się na drugie piętro, gdzie duże, drewniane drzwi powitały nas przed biblioteką.
- Jesteś pewna, że chcesz to wiedzieć? Czasem niewiedza jest lepsza… - ostrzegł chłopak. Miał rację, jednak mimo wszystko chciałam się dowiedzieć czegoś o sobie i swojej rodzinie. Zastanawiało mnie czy istniała możliwość, zęby jedno z moich rodziców było zwykłym człowiekiem.
- Jestem pewna - opowiedziałam i pchnęłam drzwi, które otworzyły się z cichym skrzypieniem. Dlaczego takie drzwi zawsze musiały skrzypieć? Zawsze miałam wrażenie, że drzwi, które skrzypią są ostrzeżeniem. Weszliśmy powoli do wielkiego pomieszczenia, które było zastawione pułkami po sufit. Na każdej spokojnie leżały książki, ułożone w równym rządku, w kolejności alfabetycznej, jak się domyślałam. Rozejrzałam się, strzygąc uszami. Nie słyszałam niczego. Czyżby nikogo tu nie było? Żadnej żywej duszy? Bibliotekarza, bibliotekarki lub kogoś podobnego?
- Czym mogę służyć? - chropowaty głos zwrócił się do nas z prawej strony. Oboje podskoczyliśmy jak na zawołanie i popatrzyliśmy na starszego, garbiącego się mężczyznę. Nie wyglądał jakoś specjalnie, strój miał zwyczajny. Zwykła szara koszula, na to wełniany bezrękawnik w kratkę, grube okulary na spiczastym nosie i jasno brązowe spodnie zawinięte kilka razy na końcach. Poczułam lekkie szturchnięcie w plecy.
- Umm… Chciałabym poczytać coś o caminich - powiedziałam powoli. Szare oczy zmierzyły nas uważnie. Mimo, że kryły się za grubymi szkłami, widać było w nich bystrość.
- W takim razie polecam rząd E, szukać na ostatniej półce od ściany - uśmiechnął się lekko. Popatrzyłam nieco zdziwiona na Saya. Nie wiedziałam, że tak numerowane są regały w bibliotekach. Otworzyłam usta i spojrzałam na mężczyznę… A raczej miejsce, gdzie wcześniej stał, ponieważ staruszek zniknął. Poczułam jak przeszły mnie silne ciarki. Dlaczego ten człowiek nie wydawał żadnych odgłosów?! Powoli ruszyłam między rzędy półek w poszukiwaniu rzędu E. Znalezienie go zajęło nam kilkanaście dobrych minut. Przeciśnięcie się pod samą ścianę nie było wcale takie łatwe, ponieważ półki były zadziwiająco blisko siebie. Szłam tuż przed wampirem i byłam prawie pewna, że gdyby oddychał, czułabym jego oddech na swoim karku.

<Say?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz