Uśmiechnęłam się szeroko podnosząc się na wyprostowane nogi.
- Dziękuję - mruknęłam, przysuwając się nieznacznie do
chłopaka. Podskoczyłam w miejscu i cmoknęłam go w policzek. Nie było szans, bym
zrobiła to stojąc na ziemi. Nieco zaskoczony chłopak popatrzył na mnie w
momencie, gdy ja odwróciłam się na pięcie i spojrzałam przed siebie wypatrując
czegoś między drzewami.
- To co teraz robimy? – zapytał, stając obok mnie. Wzruszyłam
ramionami.
- Sama nie wiem. Nie opłaca się nam zbytnio oddalać od
akademii… - westchnęłam. Nagle w mojej głowie pojawiła się dziwna myśl - Say, pamiętasz
swoją rodzinę, prawda?
- No tak - opowiedział ostrożnie i jakby z nutką smutku w
głosie - Dlaczego pytasz?
- Bo ja swojej nie - uśmiechnęłam się blado, czując na sobie
zdziwione spojrzenie złotookiego – Właściwie to nawet nie wiem, skąd jestem. I
ile dokładnie mam lat… Mogłabym wymieniać jeszcze długo – zaśmiałam się patrząc
na bruneta – Chciałabym czasem wiedzieć, skąd pochodzę, kim jestem… I dlaczego
jestem taka, jaka jestem. Ciebie ktoś zamienił, a ja taka się urodziłam. Tak
przynajmniej sądzę…
- Nie wydaje mi się, żeby było inne wyjście – zaśmiał się,
poklepując delikatnie mnie po ramieniu.
Popatrzyłam na niego rozbawiona.
- Nawet nie mam pojęcia, czym są camini – przechyliłam głowę
w prawo – Poza tym, że jestem jedną z nich. Jest tutaj biblioteka, prawda?
- Powinna być, choć nie jestem pewien. Jeszcze nie
sprawdziłam– zaśmiał się, odwracając i ruszając w stronę budynku. Odwzajemniłam
uśmiech i ruszyłam w ślad za wampirem. Bez problemu weszliśmy do akademii, w
której dosłownie wiało pustką. Rozglądałam się czujnie w poszukiwaniu tego
całego Latresa, jednak nigdzie go nie widziałam. Miałam dziwne przeczucie, że
ów mężczyzna będzie nas obserwował i że jeszcze się spotkamy. Zastrzygłam
uszami, kiedy idąc przez pusty korytarz, usłyszeliśmy jakiś chrzęst. Nagle zza
rogu, daleko przed nami, wyszła jakaś dziewczyna. Szatynka ubrana była w
kraciastą koszule, zwykłe jasne jeansy i zielone trampki. Wokół szyi obwiązaną
miała ciemnozieloną bandankę, natomiast zza pleców wystawał jej miecz.
Popatrzyłam na nią zdziwiona, podczas gdy na ustach chłopaka pojawił się
szeroki uśmiech.
- Hej, Gabrielo - zawołał radośnie. Zerknęłam na
uśmiechniętego wampira. Czyli znał dziewczynę. Dlaczego mnie to nie dziwiło?
Dziewczyna popatrzyła najpierw na niego, a następnie na mnie mierząc uważnie
wzrokiem - Wiesz może gdzie znajdziemy bibliotekę?
- Na drugim piętrze - odpowiedziała spokojnie. Przyjrzałam
się z ciekawością jej brązowym oczom. Była wampirem, tak samo jak Say, poznałam
to po zapachu.
- Dzięki - powiedział, kiedy dziewczyna wyminęła nas i
ruszyła w tylko jej znanym kierunku. Razem ze złotooki udaliśmy się na drugie
piętro, gdzie duże, drewniane drzwi powitały nas przed biblioteką.
- Jesteś pewna, że chcesz to wiedzieć? Czasem niewiedza jest
lepsza… - ostrzegł chłopak. Miał rację, jednak mimo wszystko chciałam się
dowiedzieć czegoś o sobie i swojej rodzinie. Zastanawiało mnie czy istniała
możliwość, zęby jedno z moich rodziców było zwykłym człowiekiem.
- Jestem pewna - opowiedziałam i pchnęłam drzwi, które
otworzyły się z cichym skrzypieniem. Dlaczego takie drzwi zawsze musiały
skrzypieć? Zawsze miałam wrażenie, że drzwi, które skrzypią są ostrzeżeniem.
Weszliśmy powoli do wielkiego pomieszczenia, które było zastawione pułkami po
sufit. Na każdej spokojnie leżały książki, ułożone w równym rządku, w
kolejności alfabetycznej, jak się domyślałam. Rozejrzałam się, strzygąc uszami.
Nie słyszałam niczego. Czyżby nikogo tu nie było? Żadnej żywej duszy?
Bibliotekarza, bibliotekarki lub kogoś podobnego?
- Czym mogę służyć? - chropowaty głos zwrócił się do nas z
prawej strony. Oboje podskoczyliśmy jak na zawołanie i popatrzyliśmy na
starszego, garbiącego się mężczyznę. Nie wyglądał jakoś specjalnie, strój miał
zwyczajny. Zwykła szara koszula, na to wełniany bezrękawnik w kratkę, grube
okulary na spiczastym nosie i jasno brązowe spodnie zawinięte kilka razy na
końcach. Poczułam lekkie szturchnięcie w plecy.
- Umm… Chciałabym poczytać coś o caminich - powiedziałam
powoli. Szare oczy zmierzyły nas uważnie. Mimo, że kryły się za grubymi szkłami,
widać było w nich bystrość.
- W takim razie polecam rząd E, szukać na ostatniej półce od
ściany - uśmiechnął się lekko. Popatrzyłam nieco zdziwiona na Saya. Nie
wiedziałam, że tak numerowane są regały w bibliotekach. Otworzyłam usta i
spojrzałam na mężczyznę… A raczej miejsce, gdzie wcześniej stał, ponieważ
staruszek zniknął. Poczułam jak przeszły mnie silne ciarki. Dlaczego ten
człowiek nie wydawał żadnych odgłosów?! Powoli ruszyłam między rzędy półek w
poszukiwaniu rzędu E. Znalezienie go zajęło nam kilkanaście dobrych minut.
Przeciśnięcie się pod samą ścianę nie było wcale takie łatwe, ponieważ półki
były zadziwiająco blisko siebie. Szłam tuż przed wampirem i byłam prawie pewna,
że gdyby oddychał, czułabym jego oddech na swoim karku.
<Say?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz