niedziela, 24 stycznia 2016

Od Haneko- C.D Saya

Przez dłuższą chwilę uważnie przyglądałam się chłopakowi. Co prawda znałam go dopiero parę godzin, ale po tej krótkiej wymianie słów z Sandrą, oczywistą rzeczą było, że nie okazuje złości, lecz chowa ją pod uśmiechem. I mimo, że niewiele rzeczy potrafiło wywołać u mnie nieprzyjemne uczucie strachu czy niepokoju, to wampirowi się to udało. Przeszły mnie ciarki, kiedy odpowiadał Sandrze. Gdy w końcu wampirzyca zniknęła za drzwiami do gabinetu, Say zapytał mnie czy mam jakiś pomysł. Popatrzyłam na niego z dołu i bez słowa złapałam za rękę, ciągnąc w stronę wyjścia z budynku. Odezwałam się dopiero po opuszczeniu akademii.
- Po pierwsze trzeba wrócić po twoją koszulę i moje jabłuszka - popatrzyłam na złotookiego poważnie - A potem się pomyśli. Poza tym… - spojrzałam na niego kątem oka, uśmiechając się lekko - Mógłbyś chociaż raz dać mi wygrać.
- Nie ma mowy - uśmiechnął się przyjaźnie. To był inny uśmiech niż ten przed gabinetem Dyrektora. Ten był prawdziwy, byłam tego pewna.
- Jeszcze zobaczymy - pokazałam mu swoje kły w uśmiechu, uderzyłam go kilka razy ogonem po policzkach i biegiem ruszyłam nad jezioro. Miałam tylko jeden problem, a mianowicie taki, że w jedną i drugą stronę Say niósł mnie na rękach i nie do końca wiedziałam, w którym kierunku biec. Na nieszczęście lub może bardziej szczęście, po chwili obok mnie pojawił się złotooki.
- Naprawdę myślałaś, że mnie tym spowolnisz? - zaśmiał się utrzymując takie tempo, bym mogła za nim nadążyć. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, pokazując wszystkie zęby.
- Nadzieję zawsze warto mieć, a teraz powiedz mi w którym kierunku, bo nie wiem - zaśmiałam się jeszcze bardziej, przez co potknęłam się o jakiś kamień. Krzyknęłam, kiedy byłam tuż nad ziemią, jednak wampir po raz kolejny wziął mnie na ręce, ratując tym samym przed zaryciem w ziemię. Popatrzyłam na niego nieco zdziwiona.
- Aż tak lubisz jak nosi się ciebie na rękach? - zaśmiał się i przyspieszył. Odruchowo zacisnęłam oczy, a kiedy je otworzyłam byliśmy znowu nad jeziorem. Rozejrzałam się, szukając wzrokiem koszuli z jabłkami, pozostawionej tutaj przed jakimiś trzydziestoma minutami.
- Umm... Mógłbyś mnie puścić? - spytałam, na co chłopak natychmiast postawił mnie na ziemi. Podziękowałam mu skinieniem głowy, po czym podeszłam do drzewa, pod którym nadal leżał stos jabłek schowanych po części w koszuli Saya. Wampir również zbliżył się i wziął jedno jabłko ze sterty.
- Panie Szybki, proszę to zostawić, te jabłuszka są moją własnością – powiedziałam, krzyżując ręce na piersiach. Zdziwiony brunet popatrzył na mnie, a po chwili uśmiechnął się szeroko.
- „Panie Szybki”? - zaśmiał się.
- Nazywasz mnie „gatti”, więc ja też będę cię jakoś nazywać - wzruszyłam ramionami - Kiedyś to dopracuję, na chwilę obecną nie przychodzi mi do głowy żaden ciekawy pomysł.
- No dobra - zaśmiał się i rzucił mi do rąk jabłko, które podniósł z ziemi. Zamachałam ochoczo ogonem i zbiłam zęby w soczysty owoc. Przez dłuższą chwilę panowała cisza, którą przerywało tylko ćwierkanie ptaków.
- Niedawno Hush przywiózł mi gitarę, chcesz posłuchać jak gram? - spytał nagle. Popatrzyłam na niego nieco zdziwiona, jednak skinęłam głową z uśmiechem.
- Tylko zabiorę parę… - Say nie pozwolił mi nawet dokończyć. W trybie natychmiastowym zabrał swoją koszulę i mnie z powrotem do akademii. Zatrzymał się przed wejściem do bloku C. Odstawił mnie na ziemię i zawahał się przez chwilę.
- Poczekaj tutaj, zaraz wrócę z gitarą - już miał wejść do budynku, jednak zatrzymałam go, łapiąc za rękę i ciągnąc w tył. Wampir spojrzał na mnie zaskoczony.
- Po prostu idź do pokoju i otwórz okno na oścież. To wystarczy – uśmiechnęłam się lekko, puszczając chłopaka i idąc w kierunku drzewa, na którym mogłam się schować, w razie gdyby ktoś mnie zauważył. Niedługo czekałam aż jedno z okien się otworzy. Spojrzałam w górę, okno było dość wysoko, ale to nie był problem. W końcu gdzieś we mnie siedziała ta kocia część. Wskoczyłam na parapet pierwszego z dołu okna, a potem na ten wyżej. Starałam się nie robić za wiele hałasu, chociaż pogodzenie tego z szybką wspinaczką i nie spadnięciem, nie było proste. W końcu usiadłam w otwartym oknie i posłałam uśmiech, wampirowi siedzącemu na łóżku z gitarą.

<Say?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz