- Jeszcze samoobrona... - zaczęłam, wystawiając dwa palce do przodu. - I zajęcia rasowe.
- A może włoski? - zasugerował chłopak.
- Nie chodzę - wzruszyłam ramionami. - To bym zapamiętała.
- A może po prostu sprawdzicie na planie lekcji, wywieszonym wa hallu? - powiedział ktoś za naszymi plecami pięknym, głębokim głosem.
Odwróciliśmy się do niego twarzami. Oboje byliśmy chyba nieco zaskoczeni, że żadne z nas nie zauważyło, jak się zbliża. A była to osobistość, którą raczej trudno przeoczyć. Był wysoki i barczysty, odziany dość staromodnie i przywodzący na myśl liczne zwycięskie bitwy oraz nabite na pale głowy wrogów. Spojrzenie jego czerwonych oczów zdawało się przewiercać nas na wylot i dokładnie pokazywać stosunek mężczyzny do sprzeciwiania się jego poleceniom.
- Plan lekcji? - zdziwił się Say. Jak widać podobnie do mnie nie słyszał jeszcze o tym jakże niesamowitym wynalazku, sprowadzającym możliwości targające wszechświatem do jednego tylko świstka papieru.
- To dobry pomysł - mruknęłam, zapadając się w siebie i stając jeszcze niższa, niż jestem na prawdę. - Choć wampirze.
Chwyciłam chłopaka za rękę. W tym miejscu było zdecydowanie za dużo krwiopijców. Gdzie ja wogle trafiłam? Do stowarzyszenia Honorowych Biorców Krwi?
(Say?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz