piątek, 29 stycznia 2016

Od Haneko- Teoret. C.D Saya


Zamrugałam kilka razy wpatrując się w czarne niebo. Mimo, że Latres użył swojej telekinezy i złapał mnie nad ziemią, byłam nieco oszołomiona. Spadek z dachu trzypiętrowego budynku to nie jest kaszka z mleczkiem. W dodatku znowu widziałam na oczy. A nie na oko, tak jak przez ostatnie kilka lat. Uniosłam się na łokciu i popatrzyłam za oddalającymi się postaciami. Zastrzygłam uszami i podniosłam się do siadu. Nie miałam dobrych przeczuć co do tego wszystkiego. Zamachałam ogonem i spojrzałam w stronę parku, który o tej porze wydawał się wejściem do świata cieni lub czegoś podobnego. Zdjęłam sobie buty i rzuciłam je pod najbliższe drzewo, stając na wyprostowanych nogach. Już miałam zrobić krok przed siebie, kiedy w mojej głowie odbiły się jak echem słowa Saya o pójściu spać. Strzeliłam nerwowo ogonem jak batem i weszłam między drzewa. Chciałam sobie wszystko przemyśleć, a duszny pokój nie był do tego najlepszym miejscem.
***
Otworzyłam oczy i ziewnęłam, przeciągając się. Przez jasne zasłonki widziałam, że słońce jest już w zenicie. Do pokoju wróciłam dopiero koło czwartej nad ranem, więc nie dziwne było, że spałam aż do południa. Rozejrzałam się po pokoju. Pusto. Westchnęłam cicho i walnęłam głową w poduszkę. Zastanawiałam się, co robić. Właściwie powinnam wziąć się w końcu za te wypożyczone książki, ale nie było mowy, żebym przeczytała je całe w ciągu jednego dnia. Wygrzebałam się z łóżka i poszłam się umyć.
Niecałą godzinę później byłam już przed biblioteką. Pchnęłam ciężkie, drewniane drzwi i weszłam powoli do pomieszczenia wypełnionego książkami. Rozejrzałam się w poszukiwaniu bibliotekarza, jednak nigdzie go nie było. Nie było nawet biurka, za którym mógłby siedzieć. Odwróciłam się, by wyjść z bibliotek, jednak odskoczyłam, widząc przed sobą staruszka. Skąd on się tu wziął?!
- Dzień dobry, panienko Fumi - uśmiechnął się lekko, a oczy błysnęły mi za grubymi szkłami.
- Oh... Dzień dobry. Wystraszył mnie pan - zaśmiałam się trochę nerwowo. Mężczyzna skłonił się na tyle, na ile pozwalały mu schorowane kości.
- Panienka wybaczy, nie miałem najmniejszego zamiaru panienki, wystraszyć. Czegoś potrzebujesz? - uśmiechnął się lekko. Skinęłam głową.
- W zasadzie to chciałam tylko zapytać, czy mogłabym jeszcze potrzymać książki w pokoju. Te, które wczoraj wypożyczyłam - machałam rękami, próbując jakoś wytłumaczyć to gestami. Dlaczego właściwie to robiłam, skoro mężczyzna nie był głuchy?
- Tak, tak. Przypominam sobie. Nie ma najmniejszego problemu, by panienka je potrzymała. Tylko niech panienka Fumi, uważa z jabłkami przy tych książkach - mrugnął porozumiewawczo i zaśmiał się przyjaźnie. Skinęłam głową, nieco zdziwiona.
- W takim razie, chyba powinnam się zabrać za ich czytanie - uśmiechnęłam się i dygnęłam w ramach podziękowania. Kiedy chciałam otworzyć drzwi, usłyszałam jeszcze słowa bibliotekarza.
- Dyrektor chciał się z panienką widzieć.
Odwróciłam się, jednak nikogo nie zobaczyłam. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i opuściłam szybko bibliotekę. To miejsce przerażało mnie przez tego faceta… Potrząsnęłam głową i ruszyłam do gabinetu dyrektora. Ciekawa byłam jak długo musiał czekać, aż wstanę i wygramolę się z pokoju. Zapukałam w drzwi, a kiedy usłyszałam stłumione „wejść”, weszłam do środka. Mag podniósł spojrzenie znad jakichś papierów i przyjrzał mi się uważnie.

- Ah, Haneko, siadaj proszę - gestem ręki wskazał na fotel po przeciwnej stornie biurka. Posłusznie usiadłam na wygodnym siedzeniu i czekałam aż zacznie mówić. Po kilku minutach ciszy, w końcu spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.
- Wiesz może kto tłukł się dzisiaj o czwartej nad ranem w waszym budynku?
- Wcale się nie tłukłam - powiedziałam, kładąc uszy po sobie. Dyrektor zaśmiał się i pokręcił głową.
- A byłem prawie pewien, że skłamiesz tak jak z tym ugryzieniem - zaśmiał się głośniej i przyglądnął się mojej zszokowanej minie.
- Say… powiedział…? - spytałam, nie wierząc, ze o to pytam.
- Powiedział. Choć muszę się przyznać, że go podpuściłem - uśmiechnął się. Przekrzywiłam głowę w prawo i spytałam cicho.
- I co teraz z nim…?
- Teraz najprawdopodobniej śpi - mężczyzna wzruszył ramionami. Zastrzygłam uszami zdziwiona.
- No a potem…?
- Potem będzie pod czujnym okiem pana Tepesa.
- Aha… - mruknęłam zwieszając głowę. Tepesa? Powinnam się o niego martwić czy najzwyczajniej w świecie bać…? - No, a jeśli coś mu się stanie…?
- Panienko Fumi, może i Vlad Tepes jest ostrym nauczycielem, ale nie pozwoli, by Sayowi Aruccio cokolwiek się stało. Jestem tego pewien - uśmiechnął się pokrzepiająco - Myślę, że powinnaś porobić coś, co oderwałoby cię od myśli o tym, gdzie teraz znajduje się wampir.
Popatrzyłam na dyrektora w zamyśleniu i skinęłam głową.
- Gdybyś jeszcze czegoś potrzebowała, zawsze możesz tutaj przyjść - uśmiechnął się, kiedy wychodziłam. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o ścianę obok. Niby czym mam się zająć? Zrezygnowana brakiem pomysłów, wróciłam do pokoju. Nie miałam ochoty w nim siedzieć, zwłaszcza, że na dworze świeciło słońce. A moja kocia część wręcz ubóstwiała wygrzewać się w jego promieniach. Postanowiłam wziąć jedną z ksiąg i udać się z nią nad jezioro, żeby tam, ułożona na trawie po prostu zacząć ją czytać. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Siedziałam tam późnego popołudnia, na zmianę czytając, śpiewając i jedząc jabłka. Kiedy zostało jakieś piętnaście minut do rozpoczęcia lekcji, zebrałam się i wróciłam szybko do szkoły.
***
Soł macz lekcje, nie chce mi się opisywać i tak jest długie xd- Neko
***
Koło pierwszej wychodziłam z biblioteki ze stosem książek na rękach. Nauczyciela historii nie było, a Pan Vanagas nie sprawdzał się w jego roli. Jako, że nie wiedział, czego może nas uczyć, nakazał nam przeczytanie „kilku cienkich książeczek”. Książeczki, hę? Było ich z 12, każda po sześćset, osiemset stron, oprawiona w grubą okładkę ze skóry z metalowymi ornamentami. Przecież to ważyło z tonę!


- W tym momencie zazdroszczę Sayowi… - mruknęłam do siebie schodząc po schodach - Cholera, nic nie wi… - nawet nie dokończyłam. Noga osunęła mi się z najwyższego stopnia. Pisnęłam krótko i runęłam ze schodów razem z książkami z biblioteki. Ostatnie co pamiętałam to szybko zbliżająca się podłoga akademickiego korytarza. A potem przyszła ciemność i okryła mnie swoimi skrzydłami.


Stworzyłam coś, co nazwałam teorytycznym C.D. Nie pytajcie :I - Aruccio

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz