Kiedy wpadliśmy do wody, a konkretniej mówiąc, kiedy Say do
niej wbiegł, dosłownie wskoczyłam mu na ramiona, próbując uniknąć przemoczenia.
Złotooki zaśmiał się, kiedy wbiłam paznokcie w jego ramiona.
- Myślisz, że unikniesz kontaktu z wodą?
- Na to liczę - powiedziałam i w tym samym momencie wampir
przesunął się szybko w przód. Zaskoczona puściłam go i runęłam na plecy prosto
pod wodę. Spadając swobodnie na dno, obserwowałam jak koperta wysuwa się zza
paska i płynie ku powierzchni. Wydrukowane litery rozmazywały się na mokrym
papierze. Nie było już szans by cokolwiek z tego przeczytać. Nie było szans, by
cofnąć czas… Nagle Say złapał mnie za ramiona i wyciągnął ponad taflę wody.
- Wszystko w porządku? - zapytał. W miodowych oczach widać
było zmartwienie. Popatrzyłam w stronę rozmokniętej kartki papieru, a następnie
przeniosłam wzrok na chłopaka. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Jasne. Fajnie niebo wygląda od strony podwodnej -
zaśmiałam się, machając wesoło ogonem. Wampir przyjrzał mi się uważnie, po czym
odstawił na dno - Możemy wrócić na brzeg? Jestem trochę głodna i mam ochotę na
jabłko… - pokazałam złotookiemu wszystkie zęby w uśmiechu.
- Czy ty w ogóle jesz coś innego niż jabłka? - zaśmiał się,
ciągnąc mnie za rękę w stronę brzegu. Pomyślałam nad tym przez chwilę i
pokiwałam głową.
- Oczywiście! Jem jabłka… i jabłka… i owoce jabłoni… -
wymieniałam na palcach jednej ręki - No i czasem jem jeszcze ciastka.
- Bardzo restrykcyjna dieta - zaśmiał się i podszedł do
najbliższej jabłoni. Skrzyżowałam ręce na piersi i popatrzyłam na Saya spod
byka.
- I mówi to ktoś, kto żyje o samej krwi - powiedziałam z przekąsem,
łapiąc owoc do rąk.
- Z tego żyję - zaśmiał się i usiadł pod drzewem.
Popatrzyłam na niego z lekkim uśmiechem. Już miałam otworzyć usta, żeby
powiedzieć mu, że ja za to żyję z jabłek, jednak nie zdążyłam. Nagle przed
oczami pojawił mi się szary, pusty pokój. Tak jakbym znalazła się gdzie
indziej. Zastrzygłam uszami, jednak słysząc jakiś oszałamiający kobiecy krzyk,
położyłam je po sobie. Zacisnęłam powieki, a kiedy je otworzyłam, jedynym, co
zobaczyłam, było ostrze noża lecące prosto na mnie. Krzyknęłam wystraszona i
poleciałam do tyłu, kiedy czubek ostrza zetknął się z moją klatką piersiową.
- Haneko! - usłyszałam znajomy głos, jednak nie potrafiłam
go do nikogo przypasować. Miodowe oczy wpatrywały się we mnie z przerażeniem.
Co… To do cholery było…? Podniosłam się szybko do siadu i wbiłam zdziwione
spojrzenie w wampira.
- Co… się stało…?
<Say?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz