Przechadzałem się
Ruszyłem w stronę wejścia do bloku... ale po chwili zmieniłem zdanie. Była noc, więc chyba powinienem zacząć spać, ale nie umiałem. Tym bardziej, ze wychwyciłem odległą woń wampira... o wilku mowa, bo nie była to woń Damiena, którą już rozpoznawałem.
Podążyłem za śladem w stronę damskiego akademiku, a potem do lasu. Zapach stawał się intensywniejszy...
Aż w końcu z szerokim uśmiechem wpadłem na wysoką blondynkę. Akurat miałem ochotę na porządną walkę, oczywiście niestety nie na śmierć i życie, z kimś na -powiedzmy- równym poziomie.
Wampirzyca instynktownie zaczęła się bronić. Odepchnęła mnie z wściekłym sykiem, a gdy znów do niej przyskoczyłe uderzyła mnie w brzuch. Było to mocne uderzenie, ale wampiry nie są w stanie stracić oddechu- choć kobieta trafiła w przeponę.
Zgiąłem się lekko, a po chwili uderzyła jeszcze raz, u mało nie podcinając mi nóg- zdążyłem je przeskoczyć, rzucając się na nią. Zacisnąłem palce na jej szyi, a ta -ku mojemu zaskoczeniu- zrobiła to samo.
Przez kilka sekund zmagaliśmy się, kto ma silniejszy uścisk, a potem wyrwałem się i z uśmiechem spojrzałem na blondynkę.
- Nie jesteś taka słaba. To dobrze.
<Ever?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz