Mówiłam mu, aby przestał, lecz nie zwracał na mnie uwagi. Był skupiony wyłącznie na piciu mojej krwi. W końcu i mnie uderzył metaliczny zapach czerwonej cieczy sączącej się w rance na jego nadgarstku. Mój wampirzy instynkt wziął górę. Szybkim i zdecydowanym ruchem wzięłam go za rękę przykładając ją do ust, po czym zaczęłam zachłannie pić. Krew tak mi smakowała, że nie zwracałam uwagi na delikatny, piekący ból w nadgarstku, z którego pił Lestat. To było jak trans. Nie dało się przestać. Musiałam oprzeć się o drzewo, w przeciwnym wypadku zapewne bym upadła. Moje nogi powoli zaczęły uginać się pod moim ciężarem, co zmusiło mnie do przykucnięcia. Odczołgałam się trochę dalej od drzewa (razem z Lestatem "przyzczepionym" do nadgarstga) Poczułam się słaba i bezradna, nie potrafiłam pojąć, dlaczego tak się działo. To przez jego krew? A może to on wypił mojej zbyt wiele? Próbowałam powiedzieć mu, że źle się czuje, ale wychodziły mi tylko jakieś niezrozumiałe jęki. Dużo czasu zajęło mi wydukanie paru słów.
- Lestat, źle się... - wyszeptałam. Zauważyłam, że wzeszło słońce. Był dzień. Super. Jesteśmy oddaleni od akademika. Teraz już pojęłam, dlaczego źle się poczułam. Lestat był cały ukryty pod drzewem, lecz moja głowa była narażona na promienie słoneczne.
I w tym właśnie momencie straciłam przytomność.
<Lestat? ;p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz