- Chodźcie - powiedział Cross.
Próbowałam wstać, natychmiast jednak zakończyło się to niepowodzeniem. No tak, przecież skręciłam tą cholerną kostkę!
Szybko unaoczniłam sobie jakąś podpórkę, po czym z trudem wstałam. Lestat ewidentnie tłumił śmiech. W końcu z tą laską wyglądałam jak staruszka. Posłałam mu wściekłe spojrzenie i zaczęłam iść dalej.
Choć droga była krótka, miałam wrażenie, ze idziemy od dobrych paru godzin.
Gdy doszliśmy na miejsce, dyrektor zaprosił nas do swojego gabinetu. Stamtąd zaprowadził nas do pomieszczenia, w którym był... dywanik!?
- Usiądźcie - Cross wskazał na dywan. To ma być jakiś żart? Dywaniki to są w przedszkolu, a nie w takiej akademii, no hello? Nie chciałam mieć jednak kłopotów, zatem usiadłam we wskazanym przez dyrektora miejscu. Lestat zrobił podobnie.
Dyrektor wyszedł gdzieś na chwilę, po czym wrócił, dając nam po szklance krwi, po czym usiadł na przeciwko nas.
- Musimy porozmawiać - zaczął.
Super, pora na kazanie.
<Lestat? Brak weny :/ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz