- OK, dobra, udam, że nic nie mówiłeś - zaśmiałam się.
Nie ukrywam, że to co powiedział, było zarówno zaskakujące, jak i miłe. Ale mam udawać, że tego nie powiedział, a ja nic nie słyszałam. O jeny, przecież on czyta mi w myślach!
Spojrzałam na niego. Właśnie głaskał śpiącego baranka. No i czytał mi w myślach! Halo! Aaaartuuur! Nie udawaj, wiem, że czytasz mi w myślach, myślisz, że o tym nie wiem??
- Wcale tak nie myślę - uśmiechnął się - Ostatnio często zdarzają ci się takie wpadki
- Jakie wpadki? - zapytałam.
- Myślisz przy mnie o czymś, o czym nie chcesz, abym się dowiedział - powiedział.
- No to jak słyszysz, że myślę o czymś, o czym nie chcę, abyś wiedział, to nie możesz jakoś wyłączyć tej swojej mocy? No nie wiem, wcisnąć jakiś guzik który to wyłącza czy coś? - zapytałam.
- Jeśli chcę, mogę po prostu ich nie słuchać. Ale to nie takie proste. Zwłaszcza jak ktoś myśli bardzo głośno, albo jak po prostu jestem zbyt ciekawski - wytłumaczył.
- A dobra, teraz rozumiem! - klasnęłam w dłonie, ale po cichu, aby nie obudzić baranka.
- Chyba trzeba ją odprowadzić do reszty - powiedział Artur spoglądając na baranka.
- O nie! Ciekawe, jak będzie wyglądać moje łóżko! - powiedziałam zasłaniając ręką oczy.
- Nie bój się, baranki nie linieją.
- Chodzi mi o sam fakt - rozszerzyłam palce dłoni, którą zasłoniłam oczy tak, aby przez szparkę między nimi móc spojrzeć mu w oczy - Baranek spał w moim łóżku! Cała pościel do prania! - powiedziałam - Mam nadzieję, że... baranki są nauczone załatwiać się na dworze... - powiedziałam krzywiąc się na samą myśl o tym, że coś załatwiło się w moim łóżku. W ogóle, w moim pokoju!
- Dobra, jeśli musisz, to się odwróć, bo zaraz go odkryję i zabiorę do reszty - powiedział. Natychmiast się odwróciłam.
Po chwili usłyszałam, jak Artur podnosi baranka. A potem chichot.
- Fallon, on zwymiotował... - powiedział.
- Co!? Gdzie!? - natychmiast się odwróciłam.
- Nie no, żartuję - powiedział.
Wprawdzie rzuciłam mu wściekłe spojrzenie, lecz po chwili sama się roześmiałam.
- Dobra, widzę, że łóżko jest całe i zdrowe. Trzeba zaprowadzić ją do reszty - powiedziałam.
Po chwili już byliśmy na stadionie. Był tam dyrektor Cross, paru nauczycieli i jacyś inni ludzie.
- Cross powiedział, że ci ludzie zabiorą je tak, skąd przyszły. Ponoć uciekły z cyrku. Nie wiadomo, jak się tu dostały - powiedziała Cassie.
- Z cyrku? Może znają jakieś sztuczki - zaśmiałam się.
Artur przykucnął przy swoim pupilku. Spojrzał na mnie znacząco.
- Rozumiem, chcesz się pożegnać - powiedziałam z uśmiechem. Oddaliłam się od nich na wystarczającą odległość. Po upływie 2 minut jak Artur już wstał, poszłam w jego kierunku.
Staliśmy teraz obok siebie i patrzeliśmy, jak ta cała ekipa wyprowadza baranki ze stadionu, a potem z terenu akademika.
- Żegnaj Fallon - powiedział cicho Artur. Że co!?
<Artur? xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz