Poszedłem szukać swojej torby- znowu ją gdzieś położyłem w oddaleniu- i zastanawiałem się. Artur zgodził się iść do Teatru. Jeśli tak, to musielibyśmy to zrobić w nocy.
Znajdujemy się daleko od Paryża, więc, by tam dotrzeć na następny wieczór, za najwyżej kilka godzin musielibyśmy ruszyć- i to z momentami przy użyciu mojej szybkości. Mógłbym teraz spróbować zasnąć, ale to niebezpieczne, gdy goni cię najlepsza Akademia w Idrisie. Dobrze przynajmniej, ze kilka kilometrów stąd jest granica z Francją.
Odkręciłem korek z torebki i wlałem zawartość do gardła. Utkwiłem wzrok w drugiej torebce. Miałem ich trzy, więc powinienem oszczędzać, ale...
Po jakże długim zastanawianiu się wypiłem również drugą, po czym wróciłem do Artura. Spał już, raczej twardo. Ja tam nie będę w stanie spać w noc takim snem, by byle szelest mnie nie zbudził, więc raczej mogłem sobie pozwolić na zaśnięcie. I tak nie miałem co robić, a zostawić chłopaka samego...
Oparłem się o drzewo koło Artura i zamknąłem oczy.
Żaden szelest mnie nie obudził, a przynajmniej nie zostaliśmy napadnięci. Obudziłem się z pierwszym promieniem słońca- który jak na złość poraził mnie prosto w oczy. Z sykiem podniosłem się i błyskawicznie wróciłem do cienia. Artur jeszcze spał.
Zamyśliłem się na chwilę. Był wrzesień, mieliśmy około dwunastu godzin dnia. Podejrzewałem, że Sander mimo wszystko nie chciała tropić w dzień... ale za to miała większość nocy.
Kto by mnie podejrzewał o takie planowanie?- pomyślałem nagle. Aż tak się zmieniłem? Przed zaśnięciem na sto lat byłem niezbyt odpowiedzialny i pewnie nie myślałbym tak o pogoni jak teraz... cóż, myślenie zmienia się z wiekiem i doświadczeniem.
Potrząsnąłem lekko ramieniem Artura- od razu się zbudził.
- Wstawaj. Będziemy się powoli zbierać.- odezwałem się do jeszcze-nie-do-końca przytomnego Artura. ten wstał i bez słowa wziął torbę. Raczej jeszcze nie byłby w stanie podróżować z szybkością wampira. Patrzyłem jak wyjmuje batonik i szybko go zjada.
- Aż taki śpiący nie jestem.- odezwał się zaskakująco przytomnym głosem. Spojrzałem na niego zdziwiony- Zabierz mnie swoją prędkością. Szybciej uciekniemy.
- Prawdę mówiąc, uważam, że mamy małe szanse na ucieczkę.- odparłem, uśmiechając się smutno.- Mieli całą noc, a jak anioły postanowią pomóc, to szybko się dowiedzą gdzie jesteśmy. O ile już nie wiedzą.
- To tym bardziej trzeba będzie się pospieszyć.
Westchnąłem cicho, dochodząc do wniosku, że Artur wie najlepiej ile wytrzyma.
- Skoro tak uważasz...- mruknąłem, podchodząc do niego, podczas gdy zawieszał torbę na ramię. Ja swoją wziąłem w międzyczasie, a teraz stanąłem tyłem do chłopaka.
- Wskakuj.
Wyczułem zdziwienie.
- A jak niby chcesz podróżować z moją szybkością?- spytałem, zerkając przez ramię na człowieka.
<Artur?>
Postanowiłam przerwać tego posta i dać ci wybór i powód do napisania posta. Jeśli masz lepszy pomysł na "przewiezienie" to zaproponuj xD Jeśli Artur bardzo nie chce "na barana" *bez skojarzeń z równoległą fabułą, proszę* to Lestat może zaproponować jeszcze jak pannę młodą *teraz proszę bez innych skojarzeń*
A poza tym najlepiej jak napiszesz jak to "dobiegli", ale, ładnie proszę, nie pisz co z tym Teatrem ^.^ Bardzo ładnie proszę :3 *ma plan*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz