W ostatniej chwili uniknęłam upadku, przytrzymując się ściany. Zazwyczaj się tak nie zachowuję, no ale...
Spotykanie różowych baranków nie należy do codzienności, no nie?
- Nie, nie należy - powiedział Artur jak zwykle czytając mi w myślach. Chłopak podszedł do zwierzęcia.
- Jakim cudem trafił do Idris? - zapytałam przyglądając się zwierzątku.
- Nie wiem - Artur wzruszył ramionami. Wziął baranka na ręce - Trzeba zanieść go do Crossa i spytać, co z tym zrobić - powiedział stanowczo.
Nie ukrywam, że gdy szliśmy to po kryjomu "cykałam" Arturowi fotki z tym barankiem. Wiadomo, przecież taka okazja więcej się nie powtórzy, a widok jest bezcenny.
Zerknęłam na Artura. Nie ma co tu nic przed nim ukrywać, w końcu umie czytać w myślach. Tylko czemu nie stawiał oporów?
- Bo skoro cię to tak cieszy... - zaczął Artur - Ale nie mam pojęcia co w tym takiego fajnego - powiedział Artur.
- Wiesz co? Chyba ty i baranki jesteście sobie przeznaczeni - ułożyłam ręce w kształt serca. Artur tylko westchnął. Gdy wyszliśmy z męskiego akademika...
Szok. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę.
Widok był przerażający.
A było ich jeszcze więcej
<Artur xD ? Proponuję wykorzystać Cassie jako psa pasterskiego xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz