Żartowałem? Z takich rzeczy nie żartuję!
Znów się uśmiechnąłem lekko.
- Co to za zeszyt?- wskazałem ruchem głowy na czerwoną okładkę.
- A taki sobie.- odparła, przyciskając go do siebie.- Nie do czytania.- dodała, gdy wciąż patrzyłem na zeszyt. Wydawał mi się podejrzany...
Błyskawicznie go zabrałem, a gdy dziewczyna zaprotestowała, przycisnąłem mocno, ale delikatnie, jej ramie do oparcia ławki, tak, że nie mogła dosięgnąć "przedmiotu sporu"
- Zobaczmy...- mruknąłem, majstrując, by otworzyć notes jedną ręką. Na okładce nic nie pisało. Ot, zwykła sztuczna skóra.
Strona, na którą trafiłem, ignorując protesty Camille.
Spojrzałem na ładne pismo... i od razu wzrok mi się rozmazał. Spróbowałem go skupić i dojrzałem jedynie kilka słów.
- Zaczęło się strasznie...- zacząłem czytać cicho, ale na głos, a potem nagle się zachwiałem. No dajcie spokój, nawet nie ma dnia, a nie mogę być słaby z głodu!- pomyślałem.
Ale jednak naprawdę robiło mi się słabo.
Zrobiłem kilka kroków w tył, upuszczając zeszyt i uwalniając Camille. Ta jednak, zamiast podnieść szybko swoja własność, zmieniła kolor włosów na brązowy.
- Czyli to ten mój...- usłyszałem szept... a potem upadłem na trawę, tracąc świadomość.
<Camille?>
Pasuje? xD Nie, nie będziemy śledzić sprzątaczki. To nie przystoi pięćset letniemu wampirowi i Parapsychiczce xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz