Nie spodziewałam się takiej reakcji. Spodziewałam się ochrzanu. Szybko jednak skinęłam głową. Lestat uczynił to samo.
Po "kazaniu" opuściliśmy gabinet dyrektora. Byliśmy cicho, jednak po wyjściu na dwór oczywiście cisza się skończyła.
Szłam już w stronę Akademika, kiedy usłyszałam za plecami...
- Ever, Ever - krótka pauza - Ever - wypowiedział zdecydowanie swoim charakterystycznym, chamskim tonem. Odwróciłam się rzucając mu chłodne spojrzenie.
- Założę się, że nie wytrzymasz i wkrótce znów skosztujesz mojej krwi. Uważaj, bo jak nas znów przyłapią, czeka nas dywanik... albo cela - dodał z szatańskim uśmieszkiem.
Gdy spotykam takich ludzi (wampiry?) mam ochotę unaocznić siekierę i odrąbać im łeb.
- Hmm, nie sądzę - powiedziałam po namyśle.
- Zamknęli by nas w celach. Naprzeciwko siebie. Bez krwi. Musielibyśmy pić swoją - powiedział.
- Cele są od siebie oddalone. Po za tym mogę sobie unaocznić krew, wtedy ty byś został bez niczego.
- Oboje wiemy, że wolisz moją.
Nie mogłam dłużej wytrzymać z tym palantem. Zaczęłam myśleć. Przypomniałam sobie, gdy zwiedzałam zamek. Była tam zbrojownia, pomieszczenie, w którym trzymano rozmaite bronie.
Unaoczniłam siekierę. Starą, choć wciąż bardzo ostrą, ciężką i niebezpieczną.
- Jeszcze jedno słowo, a jej użyję. Obiecuję ci to - wysyczałam.
<Lestat? Musiałam jakoś doprowadzić do sytuacji: Lestat vs. Ever z siekierą xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz