Zostałem brutalnie obudzony w połowie dnia przez nauczyciela sportu, do tego nie wywalił dziewczyny z męskiego akademika, ta rzucała skarpetkami, wywalając moje przez okno i rzucając dodatkowo we mnie, potem jeszcze zaczęła się bawić lusterkiem, celując światłem w moje oczy.
Powiedzieć, ze jestem zły, to mało powiedziane.
Gdybym nie był w Akademii, to właśnie byłbym w trakcie zabijania kolejnego człowieka... nie ostatniego i nie pierwszego, zważając na mój nastrój. Trzeba iść kogoś pognębić. Najlepiej w damskim bloku. Jak mnie ktoś zlapie to co może zrobić? Z akademii nie wywalą, przecież jestem tu po to, by się nauczyć panować. Gdyby mnie wywalili to wrócilibyśmy do punktu wyjścia- niebezpieczny wampir na wolności.
Jestem na wygranej pozycji, nie ma co. Generalnie nie mogą mi nic zakazać, bo nie mogą mi nic zrobić.
Chyba, ze zabić.
Ale nie da rady, jestem dość silny... może za silny.
Tylko jedno okno w żeńskim akademiku było otwarte, jak zauważyłem gdy stanąłem przed nim. Skoczyłem na parapet i zobaczyłem wylegującą się na łóżku dziewczynę.
- Nie no, znowu zmiennokształtna?- jęknąłem zrezygnowany. A miałem nadzieję, że trafi się anielica albo ktoś... byle nie zmiennokształtna.
<Argona?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz