Szliśmy teraz w stronę jeziora. Nie ukrywam, że jestem dość zmęczona, w końcu wcześniej spałam.
Całą drogę ani jedno z nas się nie odezwało. Zaczęłam mówić dopiero, gdy usiedliśmy na ławce.
- Po co przyszedłeś? - zapytałam. Mówiłam już poważnym, beznamiętnym tonem, a nie tak, jak zazwyczaj. Śmiejąc się i uśmiechając. Nie wiem sama, po co go pytałam, skoro sama domyślałam się odpowiedzi.
- Chciałem przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie - powiedział, po czym westchnął. Miałam powiedzieć "Jasne, przeprosiny przyjęte" po czym zapomnieć o całej sprawie, nie poruszać więcej tamtego tematu, robić wszystko po staremu. Właśnie miałam tak powiedzieć, lecz w ostatniej chwili zmieniłam zdanie. Duma... właściwie nie tylko duma, ale i rozsądek wzięły górę.
- Nie powinieneś nazywać takich spraw jak ta, o której jakiś czas temu rozmawialiśmy nieistotnymi. Doskonale wiesz, że wszystko to, co ci mówię jest prawdą, lecz ty wmawiasz sobie, że jest inaczej. Zakończyłeś rozmowę w chamski, moim zdaniem sposób. Ta rozmowa jest niedokończona. Wkrótce Coraline i inni twoi znajomi także będą chcieli o tym rozmawiać gdy zauważą, co się dzieje. A ty, zachowując się w stosunku do innych tak jak wcześniej do mnie, nie dążysz do niczego dobrego. Dążysz do tego, aby stracić przyjaciół. Odkładając tą rozmowę coraz bardziej zamykasz się w sobie i oddalasz się od innych. Na chwilę obecną ci wybaczam ale wiedz, że nie wszyscy są tak cierpliwi jak ja, więc masz wybór. Zmienić nastawienie na lepsze i mieć bliskich u boku, czy zamknąć się w sobie, być pesymistą i stracić przyjaciół - powiedziałam. Zastanawiałam się chwilę, czy faktycznie nie powinnam powiedzieć po prostu "Wybaczam ci", ale i tak już nie cofnę czasu. Powiedziałam to, co myślałam.
<Artur? Ale rozprawę z tego zrobiłam xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz