- Czego chcesz? - zmierzyłam wampira wzrokiem, wciąż gotowa do obrony. Gdy doszłam do wniosku, że raczej mnie nie zaatakuje, unaoczniłam lusterko i zaczęłam poprawiać włosy. Zapewne miał mnie teraz za paniusię dbającą wyłącznie o wygląd, ale nie obchodziło mnie to. Przez tą walkę miałam szopę na głowie. Uniosłam jedną brew - Nie odpowiedziałeś na pytanie - odparłam rzucając lusterko w pobliskie krzaki.
- Nudziło mi się - powiedział. Już wiedziałam, że ten koleś będzie mnie wkurzać.
- Tu chodzisz do tego Akademika, no nie? - zapytałam. Mężczyzna skinął głową. - Nie mogłeś znaleźć sobie innego zajęcia? Po jakiego... po co mnie atakowałeś? Żeby zniszczyć mi fryzurę? - zapytałam wkurzona.
- Miałem ochotę powalczyć - uśmiechnął się. Chamskim uśmieszkiem. Westchnęłam, bo nie chciało mi się o tym dłużej dyskutować.
- Jak się nazywasz?
- Lestat de Lioncourt- wyrecytował. I tak pewnie nie zapamiętam nazwiska.
- Ever Bloom - rzuciłam. Powoli szliśmy leśną ścieżką. W milczeniu. Do momentu, w którym przypomniało mi się coś, co powiedział wcześniej. - Czy mówiąc, że nie jestem taka słaba zasugerowałeś, że wyglądam na słabą? - spojrzałam mu w oczy.
<Lestat?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz