niedziela, 2 lutego 2014

Od Argony - lekcja z Panem W. Marvin'em


Już po chwili stałam pod drzwiami oznaczonymi: "Klasa W. Marvin'a". Pchnęłam je i weszłam do kasy.
W pomieszczeniu pachniało stęchlizną, jakby dawno go nie wietrzono. Na ścianach widoczne były ślady pazurów, wgnieceń, spalenizny, jakiś kwasów, czy nawet dziury wyglądające jak ślady po kulach. ławki ustawiono w podkówkę. Z przodu klasy było biurko nauczyciela, za którym siedział nasz profesor. Pozostali uczniowie siedzieli już na swoich miejscach.
- Prze... praszam za spó...źni...enie... - wydukałam i usiadłam z boku, koło ściany
Zimne oczy nauczyciela wpatrzyły się we mnie, ale wytrzymałam spojrzenia. Nauczyciel powiedział coś do mnie.
- I'm sorry, but I can't speak Polish - powiedziałam do niego
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Powiedział coś gniewnie i podszedł do szafki z tyłu. Pozostałe zmiennokształtne spojrzały na niego z zaciekawieniem.
Nauczyciel chwilę szperał po szafce, wreszcie wyjął z niej... małe urządzenie, podszedł do mnie i położył na ławce. Wskazał na ucho i powiedział:
- Sign up
Wzięłam nieufnie słuchawkę i włożyłam na ucha.
- Teraz lepiej? - zapytał
- Tak - odpowiedziałam, nareszcie rozumiejąc co mówi - Domo Arigato
- Możesz jej używać, póki nie nauczysz się polskiego.
Uśmiechnął się chłodno i wrócił na środek klasy.
- Jak zacząłem, zanim wpadła wasza nieznająca polskiego koleżanka, nazywam się W. Marvin
Swoje imię zapisał na tablicy, po czym stanął w środku podkówki i mówiąc zaczął gestykulować.
- I będę was uczył panowanie nad przemianami oraz... - tu zawiesił głos - Przemian w inne stworzenia. Później dojdą również podstawowe rodzaje wiedzy o "sterownikach", czyli czynnikach oddziałujących na zachowanie zmiennokształtnych i gatunkach zmiennokształtnych.
Dwie pozostałe dziewczyny zaczęły do siebie szeptać cicho. Pan Marvin podszedł do nich i uderzył dłonią w ławkę.
- Proszę o ciszę! - jego zimne oczy wpatrywały się w oczy koleżanek - Nie jesteście u Maxa Saltzmana. Ja NIE BĘDĘ tolerował rozmów na moich lekcjach.
Dziewczyny zamilkły, a nauczyciel spojrzał na zegarek.
- To tyle na dziś. Życzę miłego dnia.
Koleżanki szybko opuściły salę. Zamierzałam zrobić to samo, ale Pan Marvain chwycił mnie za ramię.
- Stój! - warknął
Zatrzymałam się tuż przed drzwiami. Odwróciłam się powoli w stronę nauczyciela. Nie patrzyłam w jego oczy, patrzyłam w ziemię.
- Czy to prawda... prawda, że to ty zabiłaś Ermirda? - zapytał z trudem
Milczałam. Wspomnienia powróciły. Niewielka polana. Leżący mężczyzna. Katana w dłoni. Słowa. "Nie rób tego". Chwiejny krok. "Pomogę ci". Błysk stali. Krew...
- Tak...
Uchwyt zelżał.
- Nie mam więcej pytań... - powiedział zimno, obojętnie - Możesz iść...
Wyszłam bez słowa. Ruszyłam w stronę mojego pokoju. Położyłam się na łóżku i zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz