Spojrzałem na dziewczynę. Patrzyła na mnie pytająco, a jej mina była epicka. Nie mogłem się powstrzymać i wybuchnąłem śmiechem, ale po chwili zakryłem je ręką i próbowałem się opanować.
-Przepraszam... to silniejsze ode mnie...- wydusiłem z trudem i dalej próbowałem się nie śmiać.
-Okej ale czemu nazwałeś go moim imieniem?- Fallon wyglądała jeszcze zabawniej.
Odwróciłem się do niej tyłem, odszedłem kilka kroków i znów zacząłem się śmiać. Podeszła do nas Cassie i teraz obie się na mnie patrzyły.
-Co ty mu zrobiłaś? -zapytała czarodziejkę.
-Jeszcze nic...- mruknęła.
-Okej...- podszedłem do dziewczyn w miarę opanowany- Fallon jeśli chcesz wiedzieć, pomyśl co wcześniej mówiłem.
Zmiennokształtna i czarodziejka spojrzały po sobie, a ja westchnąłem widząc, że obie nie mają pomysłu. No ale cóż ja im nie powiem.
-Wy sobie tu stójcie i myślcie, a ja idem do siebie. Nie mam już tu czego szukać- powiedziałem i poszedłem w stronę Akademiku.
Gdy już tam byłem walnąłem się na łóżko. Moich współlokatorów nie było więc miałem spokój. No ale niestety nie na długo. Po jakichś dziesięciu minutach do pokoju wpadły dwa wampiry, wydzierając się na siebie. Poszło im o krew ze schowka czy coś w ten deseń. Miałem nadzieje, że w końcu przyzwyczaję się do tego hałasu, ale oni byli zbyt wkurzający. Wstałem, posłałem im mordercze spojrzenie i czym prędzej wyszedłem. Poszedłem na stołówkę i usiadłem przy jednym ze stolików. Po kolejnych dziesięciu minutach do stołówki weszła Fallon. Zawołałem ją.
-Już wiesz czemu tak ją nazwałem?
<Fallon?>
piątek, 28 lutego 2014
środa, 26 lutego 2014
Od Fallon C.D. Artura
- OK, dobra, udam, że nic nie mówiłeś - zaśmiałam się.
Nie ukrywam, że to co powiedział, było zarówno zaskakujące, jak i miłe. Ale mam udawać, że tego nie powiedział, a ja nic nie słyszałam. O jeny, przecież on czyta mi w myślach!
Spojrzałam na niego. Właśnie głaskał śpiącego baranka. No i czytał mi w myślach! Halo! Aaaartuuur! Nie udawaj, wiem, że czytasz mi w myślach, myślisz, że o tym nie wiem??
- Wcale tak nie myślę - uśmiechnął się - Ostatnio często zdarzają ci się takie wpadki
- Jakie wpadki? - zapytałam.
- Myślisz przy mnie o czymś, o czym nie chcesz, abym się dowiedział - powiedział.
- No to jak słyszysz, że myślę o czymś, o czym nie chcę, abyś wiedział, to nie możesz jakoś wyłączyć tej swojej mocy? No nie wiem, wcisnąć jakiś guzik który to wyłącza czy coś? - zapytałam.
- Jeśli chcę, mogę po prostu ich nie słuchać. Ale to nie takie proste. Zwłaszcza jak ktoś myśli bardzo głośno, albo jak po prostu jestem zbyt ciekawski - wytłumaczył.
- A dobra, teraz rozumiem! - klasnęłam w dłonie, ale po cichu, aby nie obudzić baranka.
- Chyba trzeba ją odprowadzić do reszty - powiedział Artur spoglądając na baranka.
- O nie! Ciekawe, jak będzie wyglądać moje łóżko! - powiedziałam zasłaniając ręką oczy.
- Nie bój się, baranki nie linieją.
- Chodzi mi o sam fakt - rozszerzyłam palce dłoni, którą zasłoniłam oczy tak, aby przez szparkę między nimi móc spojrzeć mu w oczy - Baranek spał w moim łóżku! Cała pościel do prania! - powiedziałam - Mam nadzieję, że... baranki są nauczone załatwiać się na dworze... - powiedziałam krzywiąc się na samą myśl o tym, że coś załatwiło się w moim łóżku. W ogóle, w moim pokoju!
- Dobra, jeśli musisz, to się odwróć, bo zaraz go odkryję i zabiorę do reszty - powiedział. Natychmiast się odwróciłam.
Po chwili usłyszałam, jak Artur podnosi baranka. A potem chichot.
- Fallon, on zwymiotował... - powiedział.
- Co!? Gdzie!? - natychmiast się odwróciłam.
- Nie no, żartuję - powiedział.
Wprawdzie rzuciłam mu wściekłe spojrzenie, lecz po chwili sama się roześmiałam.
- Dobra, widzę, że łóżko jest całe i zdrowe. Trzeba zaprowadzić ją do reszty - powiedziałam.
Po chwili już byliśmy na stadionie. Był tam dyrektor Cross, paru nauczycieli i jacyś inni ludzie.
- Cross powiedział, że ci ludzie zabiorą je tak, skąd przyszły. Ponoć uciekły z cyrku. Nie wiadomo, jak się tu dostały - powiedziała Cassie.
- Z cyrku? Może znają jakieś sztuczki - zaśmiałam się.
Artur przykucnął przy swoim pupilku. Spojrzał na mnie znacząco.
- Rozumiem, chcesz się pożegnać - powiedziałam z uśmiechem. Oddaliłam się od nich na wystarczającą odległość. Po upływie 2 minut jak Artur już wstał, poszłam w jego kierunku.
Staliśmy teraz obok siebie i patrzeliśmy, jak ta cała ekipa wyprowadza baranki ze stadionu, a potem z terenu akademika.
- Żegnaj Fallon - powiedział cicho Artur. Że co!?
<Artur? xd >
Nie ukrywam, że to co powiedział, było zarówno zaskakujące, jak i miłe. Ale mam udawać, że tego nie powiedział, a ja nic nie słyszałam. O jeny, przecież on czyta mi w myślach!
Spojrzałam na niego. Właśnie głaskał śpiącego baranka. No i czytał mi w myślach! Halo! Aaaartuuur! Nie udawaj, wiem, że czytasz mi w myślach, myślisz, że o tym nie wiem??
- Wcale tak nie myślę - uśmiechnął się - Ostatnio często zdarzają ci się takie wpadki
- Jakie wpadki? - zapytałam.
- Myślisz przy mnie o czymś, o czym nie chcesz, abym się dowiedział - powiedział.
- No to jak słyszysz, że myślę o czymś, o czym nie chcę, abyś wiedział, to nie możesz jakoś wyłączyć tej swojej mocy? No nie wiem, wcisnąć jakiś guzik który to wyłącza czy coś? - zapytałam.
- Jeśli chcę, mogę po prostu ich nie słuchać. Ale to nie takie proste. Zwłaszcza jak ktoś myśli bardzo głośno, albo jak po prostu jestem zbyt ciekawski - wytłumaczył.
- A dobra, teraz rozumiem! - klasnęłam w dłonie, ale po cichu, aby nie obudzić baranka.
- Chyba trzeba ją odprowadzić do reszty - powiedział Artur spoglądając na baranka.
- O nie! Ciekawe, jak będzie wyglądać moje łóżko! - powiedziałam zasłaniając ręką oczy.
- Nie bój się, baranki nie linieją.
- Chodzi mi o sam fakt - rozszerzyłam palce dłoni, którą zasłoniłam oczy tak, aby przez szparkę między nimi móc spojrzeć mu w oczy - Baranek spał w moim łóżku! Cała pościel do prania! - powiedziałam - Mam nadzieję, że... baranki są nauczone załatwiać się na dworze... - powiedziałam krzywiąc się na samą myśl o tym, że coś załatwiło się w moim łóżku. W ogóle, w moim pokoju!
- Dobra, jeśli musisz, to się odwróć, bo zaraz go odkryję i zabiorę do reszty - powiedział. Natychmiast się odwróciłam.
Po chwili usłyszałam, jak Artur podnosi baranka. A potem chichot.
- Fallon, on zwymiotował... - powiedział.
- Co!? Gdzie!? - natychmiast się odwróciłam.
- Nie no, żartuję - powiedział.
Wprawdzie rzuciłam mu wściekłe spojrzenie, lecz po chwili sama się roześmiałam.
- Dobra, widzę, że łóżko jest całe i zdrowe. Trzeba zaprowadzić ją do reszty - powiedziałam.
Po chwili już byliśmy na stadionie. Był tam dyrektor Cross, paru nauczycieli i jacyś inni ludzie.
- Cross powiedział, że ci ludzie zabiorą je tak, skąd przyszły. Ponoć uciekły z cyrku. Nie wiadomo, jak się tu dostały - powiedziała Cassie.
- Z cyrku? Może znają jakieś sztuczki - zaśmiałam się.
Artur przykucnął przy swoim pupilku. Spojrzał na mnie znacząco.
- Rozumiem, chcesz się pożegnać - powiedziałam z uśmiechem. Oddaliłam się od nich na wystarczającą odległość. Po upływie 2 minut jak Artur już wstał, poszłam w jego kierunku.
Staliśmy teraz obok siebie i patrzeliśmy, jak ta cała ekipa wyprowadza baranki ze stadionu, a potem z terenu akademika.
- Żegnaj Fallon - powiedział cicho Artur. Że co!?
<Artur? xd >
Od Artura C.D. Fallon
-Eee... no wiesz... uciekł mi i pobiegł w waszym kierunku- powiedziałem drapiąc się po głowie.
-Artur... ten baranek miał sznurek na szyi, więc zauważyłybyśmy go- Cassie spojrzała na mnie jak na idiotę.
Zakląłem pod nosem. Złapałem Fallon za rękę, uśmiechnąłem się do dziewczyn i pociągnąłem czarodziejkę w stronę Akademiku, nie zwracając uwagi na krzyki zmiennokształtnych. Zatrzymałem się dopiero za drzwiami i dopiero wtedy puściłem dziewczynę.
-Wybacz. Nie mam zamiaru słuchać jej trajkotu, a co do mojej Fa...- zatrzymałem się nagle- a co do baranka biega gdzieś tutaj- dodałem wzruszając ramionami.
-Czemu nie zaprowadziłeś do do reszty?- zapytała.
-Bo nie nie chciałem żeby miała kontakt z tą wilczą wariatką, a po za tym chcę ją zatrzymać- mruknąłem i ruszyłem przed siebie.
Zaglądaliśmy do wszystkich pokoi, które mijaliśmy. W końcu wszedłem do pokoju, gdzie mieszka Fallon i akurat tak się złożyło, że różowe zwierzątko spało sobie słodko na jej łóżku.
-Fallon- zachichotałem- czy to nie jest twoje łóżko?- zapytałem powstrzymując śmiech.
Dziewczyna zerknęła i otworzyła usta ze zdumienia. Podszedłem do baranka, ukucnąłem przy łóżku i pogłaskałem go.
-Jest słodka kiedy śpi- usiadłem na łóżku.
-Ale niedługo stąd zniknie i nie będziesz miał żadnego słodkiego baranka by na niego patrzeć- zmierzyła zwierze wzrokiem.
-Masz rację... niema szans by tu została nawet jeśli tego chce, ale wiesz co? Ty jesteś słodka, więc będę się patrzył na ciebie- uśmiechnąłem się, ale po chwili odwróciłem głowę i poważnie powiedziałem- nic nie mówiłem...
<Fallon? Bez skojarzeń proszę >-< on tak tylko powiedział>
-Artur... ten baranek miał sznurek na szyi, więc zauważyłybyśmy go- Cassie spojrzała na mnie jak na idiotę.
Zakląłem pod nosem. Złapałem Fallon za rękę, uśmiechnąłem się do dziewczyn i pociągnąłem czarodziejkę w stronę Akademiku, nie zwracając uwagi na krzyki zmiennokształtnych. Zatrzymałem się dopiero za drzwiami i dopiero wtedy puściłem dziewczynę.
-Wybacz. Nie mam zamiaru słuchać jej trajkotu, a co do mojej Fa...- zatrzymałem się nagle- a co do baranka biega gdzieś tutaj- dodałem wzruszając ramionami.
-Czemu nie zaprowadziłeś do do reszty?- zapytała.
-Bo nie nie chciałem żeby miała kontakt z tą wilczą wariatką, a po za tym chcę ją zatrzymać- mruknąłem i ruszyłem przed siebie.
Zaglądaliśmy do wszystkich pokoi, które mijaliśmy. W końcu wszedłem do pokoju, gdzie mieszka Fallon i akurat tak się złożyło, że różowe zwierzątko spało sobie słodko na jej łóżku.
-Fallon- zachichotałem- czy to nie jest twoje łóżko?- zapytałem powstrzymując śmiech.
Dziewczyna zerknęła i otworzyła usta ze zdumienia. Podszedłem do baranka, ukucnąłem przy łóżku i pogłaskałem go.
-Jest słodka kiedy śpi- usiadłem na łóżku.
-Ale niedługo stąd zniknie i nie będziesz miał żadnego słodkiego baranka by na niego patrzeć- zmierzyła zwierze wzrokiem.
-Masz rację... niema szans by tu została nawet jeśli tego chce, ale wiesz co? Ty jesteś słodka, więc będę się patrzył na ciebie- uśmiechnąłem się, ale po chwili odwróciłem głowę i poważnie powiedziałem- nic nie mówiłem...
<Fallon? Bez skojarzeń proszę >-< on tak tylko powiedział>
wtorek, 25 lutego 2014
Od Lestat- C.D Ever
Przez chwile milczałem, patrząc z niedowierzaniem na topór w jej ręce... a potem wybuchnąłem śmiechem.
- A takie tworzenie cie nie męczy? Widzę, że jesteś słabsza niż byłaś.- urwałem, widząc jej minę- Owszem, jestem w stanie widzieć więcej niż inni. Urok wieku.- wyszczerzyłem zęby. Robiła się coraz bardziej rozeźlona... co ja robię?
Zacząłem wskazywać na siebie prowokującym gestem.
- Możesz spróbować.- zaśmiałem się, na wpół ironicznie- Nie uda ci się mnie zabić.
Ever mimo zmaterializowania topora stała nieruchomo, patrząc na mnie morderczym spojrzeniem. może na coś czekała...
- Możemy powalczyć, a potem wymarzę ci wspomnienie...- mruknąłem ledwie dosłyszalnie- I tobie się upieczę, a ja zaś będę tym złym!
Jakiś podejrzany humor wszedł w moje ciało.
<Ever?>
Nie pamiętam czy powiedziałam, ze cię nie będzie, czy nie... ._.
Powiadasz siekiera? xD Czy topór wojenny? :3
- A takie tworzenie cie nie męczy? Widzę, że jesteś słabsza niż byłaś.- urwałem, widząc jej minę- Owszem, jestem w stanie widzieć więcej niż inni. Urok wieku.- wyszczerzyłem zęby. Robiła się coraz bardziej rozeźlona... co ja robię?
Zacząłem wskazywać na siebie prowokującym gestem.
- Możesz spróbować.- zaśmiałem się, na wpół ironicznie- Nie uda ci się mnie zabić.
Ever mimo zmaterializowania topora stała nieruchomo, patrząc na mnie morderczym spojrzeniem. może na coś czekała...
- Możemy powalczyć, a potem wymarzę ci wspomnienie...- mruknąłem ledwie dosłyszalnie- I tobie się upieczę, a ja zaś będę tym złym!
Jakiś podejrzany humor wszedł w moje ciało.
<Ever?>
Nie pamiętam czy powiedziałam, ze cię nie będzie, czy nie... ._.
Powiadasz siekiera? xD Czy topór wojenny? :3
poniedziałek, 24 lutego 2014
Od Ever C.D. Lestata
Nie spodziewałam się takiej reakcji. Spodziewałam się ochrzanu. Szybko jednak skinęłam głową. Lestat uczynił to samo.
Po "kazaniu" opuściliśmy gabinet dyrektora. Byliśmy cicho, jednak po wyjściu na dwór oczywiście cisza się skończyła.
Szłam już w stronę Akademika, kiedy usłyszałam za plecami...
- Ever, Ever - krótka pauza - Ever - wypowiedział zdecydowanie swoim charakterystycznym, chamskim tonem. Odwróciłam się rzucając mu chłodne spojrzenie.
- Założę się, że nie wytrzymasz i wkrótce znów skosztujesz mojej krwi. Uważaj, bo jak nas znów przyłapią, czeka nas dywanik... albo cela - dodał z szatańskim uśmieszkiem.
Gdy spotykam takich ludzi (wampiry?) mam ochotę unaocznić siekierę i odrąbać im łeb.
- Hmm, nie sądzę - powiedziałam po namyśle.
- Zamknęli by nas w celach. Naprzeciwko siebie. Bez krwi. Musielibyśmy pić swoją - powiedział.
- Cele są od siebie oddalone. Po za tym mogę sobie unaocznić krew, wtedy ty byś został bez niczego.
- Oboje wiemy, że wolisz moją.
Nie mogłam dłużej wytrzymać z tym palantem. Zaczęłam myśleć. Przypomniałam sobie, gdy zwiedzałam zamek. Była tam zbrojownia, pomieszczenie, w którym trzymano rozmaite bronie.
Unaoczniłam siekierę. Starą, choć wciąż bardzo ostrą, ciężką i niebezpieczną.
- Jeszcze jedno słowo, a jej użyję. Obiecuję ci to - wysyczałam.
<Lestat? Musiałam jakoś doprowadzić do sytuacji: Lestat vs. Ever z siekierą xD >
Po "kazaniu" opuściliśmy gabinet dyrektora. Byliśmy cicho, jednak po wyjściu na dwór oczywiście cisza się skończyła.
Szłam już w stronę Akademika, kiedy usłyszałam za plecami...
- Ever, Ever - krótka pauza - Ever - wypowiedział zdecydowanie swoim charakterystycznym, chamskim tonem. Odwróciłam się rzucając mu chłodne spojrzenie.
- Założę się, że nie wytrzymasz i wkrótce znów skosztujesz mojej krwi. Uważaj, bo jak nas znów przyłapią, czeka nas dywanik... albo cela - dodał z szatańskim uśmieszkiem.
Gdy spotykam takich ludzi (wampiry?) mam ochotę unaocznić siekierę i odrąbać im łeb.
- Hmm, nie sądzę - powiedziałam po namyśle.
- Zamknęli by nas w celach. Naprzeciwko siebie. Bez krwi. Musielibyśmy pić swoją - powiedział.
- Cele są od siebie oddalone. Po za tym mogę sobie unaocznić krew, wtedy ty byś został bez niczego.
- Oboje wiemy, że wolisz moją.
Nie mogłam dłużej wytrzymać z tym palantem. Zaczęłam myśleć. Przypomniałam sobie, gdy zwiedzałam zamek. Była tam zbrojownia, pomieszczenie, w którym trzymano rozmaite bronie.
Unaoczniłam siekierę. Starą, choć wciąż bardzo ostrą, ciężką i niebezpieczną.
- Jeszcze jedno słowo, a jej użyję. Obiecuję ci to - wysyczałam.
<Lestat? Musiałam jakoś doprowadzić do sytuacji: Lestat vs. Ever z siekierą xD >
Od Fallon C.D. Artura
Szłam właśnie poinformować Artura o tym, że baranki zostały zagonione. Zauważyłam go na korytarzu, jak patrzył gdzieś przed siebie. Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, lecz nagle on odskoczył ode mnie jak oparzony, czerwieniąc się. Najwyraźniej wyrwałam go z zamyślenia. Jego mina jednak przypominała minę dziecka, które coś nabroiło.
- Już zagoniłyśmy wszystkie - powiedziałam. Ten skinął lekko głową. Nie mogłam dłużej wytrzymać, musiałam się go spytać. Westchnęłam, po czym zaczęłam mówić - Co zrobiłeś? - zapytałam poważnym tonem. Spojrzałam na telefon, który trzymał w ręku - Mogę? - wyciągnęłam dłoń w jego kierunku.
Artur niechętnie mi go podał. Po odblokowaniu go na ekranie wyświetlił się zatrzymany mniej więcej w połowie film. Włączyłam go od początku.
Filmik zapewne został nagrany jakąś chwilę temu. Przedstawiał mnie, Silettę i Cassie ganiające za barankami. Trwał kilka minut. Powoli uniosłam wzrok, zerkając na Artura, który z wyjątkowym zainteresowaniem przyglądał się podłodze.
Nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam śmiechem. Głośnym, niekontrolowanym śmiechem.
- Jeeejku, zachowywałam się jak pies pasterski! - powiedziałam śmiejąc się. Artur także się roześmiał.
- Nie jesteś zła, że was nagrywałem? - zapytał po chwili.
- Ależ skąd! - machnęłam ręką - Przeciwnie. Fajnie, że nagrywałeś, za jakiś czas będziemy mogli to ponownie obejrzeć - uśmiechnęłam się.
Powolnym krokiem doszliśmy na stadion, na który zostały zagonione baranki. Cassie i Siletta stawały na głowie, aby tylko stado się nie rozproszyło.
- Ciekawa jestem, kto potem posprząta ich yhm... odchody z trawnika - powiedziałam, powstrzymując się od użycia nieco bardziej wulgarnego słowa, a chodzi mi o (za przeproszeniem) "gówno".
- Ja na pewno nie - Artur cofnął się w geście rezygnacji.
Przyglądałam się puchatemu stadu. Po chwili zmarszczyłam brwi. Coś było nie tak.
- Hej, Artur, a gdzie twój pupilek? Chodzi mi o tego baranka, którego wziąłeś ze sobą chwile po tym, jak przyprowadziłeś Silette - powiedziałam.
Mina Artura była bezcenna.
<Artur? Przepraszam, że długo mnie nie było. Wyjechałam na ferie, miałam nadzieję, że Arleni napisze o tym w poście, bo wygląda to tak, jakbym to ja tak zaniedbała sprawę z opkami >.< Ale mam nadzieję, że powiedziała wam o tym poprzez chat :) >
- Już zagoniłyśmy wszystkie - powiedziałam. Ten skinął lekko głową. Nie mogłam dłużej wytrzymać, musiałam się go spytać. Westchnęłam, po czym zaczęłam mówić - Co zrobiłeś? - zapytałam poważnym tonem. Spojrzałam na telefon, który trzymał w ręku - Mogę? - wyciągnęłam dłoń w jego kierunku.
Artur niechętnie mi go podał. Po odblokowaniu go na ekranie wyświetlił się zatrzymany mniej więcej w połowie film. Włączyłam go od początku.
Filmik zapewne został nagrany jakąś chwilę temu. Przedstawiał mnie, Silettę i Cassie ganiające za barankami. Trwał kilka minut. Powoli uniosłam wzrok, zerkając na Artura, który z wyjątkowym zainteresowaniem przyglądał się podłodze.
Nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam śmiechem. Głośnym, niekontrolowanym śmiechem.
- Jeeejku, zachowywałam się jak pies pasterski! - powiedziałam śmiejąc się. Artur także się roześmiał.
- Nie jesteś zła, że was nagrywałem? - zapytał po chwili.
- Ależ skąd! - machnęłam ręką - Przeciwnie. Fajnie, że nagrywałeś, za jakiś czas będziemy mogli to ponownie obejrzeć - uśmiechnęłam się.
Powolnym krokiem doszliśmy na stadion, na który zostały zagonione baranki. Cassie i Siletta stawały na głowie, aby tylko stado się nie rozproszyło.
- Ciekawa jestem, kto potem posprząta ich yhm... odchody z trawnika - powiedziałam, powstrzymując się od użycia nieco bardziej wulgarnego słowa, a chodzi mi o (za przeproszeniem) "gówno".
- Ja na pewno nie - Artur cofnął się w geście rezygnacji.
Przyglądałam się puchatemu stadu. Po chwili zmarszczyłam brwi. Coś było nie tak.
- Hej, Artur, a gdzie twój pupilek? Chodzi mi o tego baranka, którego wziąłeś ze sobą chwile po tym, jak przyprowadziłeś Silette - powiedziałam.
Mina Artura była bezcenna.
<Artur? Przepraszam, że długo mnie nie było. Wyjechałam na ferie, miałam nadzieję, że Arleni napisze o tym w poście, bo wygląda to tak, jakbym to ja tak zaniedbała sprawę z opkami >.< Ale mam nadzieję, że powiedziała wam o tym poprzez chat :) >
niedziela, 23 lutego 2014
Od Cassie - C.D. Anabeth
-Po bułki? Zawsze!- wrzasnęłam i pociągnęłam ją w stronę, z której dobiegał zapach.
-Nie chodzi mi konkretnie o bułki- zaśmiała się- ogólnie chcę zwiedzić to piękne miasto.
-I mówi to osoba, która była przeciwna wejściu do tunelu. Okej, więc najpierw kupmy bułki, a potem pozwiedzamy- uśmiechnęłam się.
Podeszłyśmy do mężczyzny który sprzedawał jedzenia. Obie kupiłyśmy sobie po bułce i ruszyłyśmy w stronę budynków.
-Wiesz co...- wymruczałam, gdy kończyłam jeść swoją bułkę.
Anay spojrzała na mnie pytająco, przełykając jedzenie.
-Ja chyba kupię sobie jeszcze jedną- zaśmiałam się i podrapałam zakłopotana po głowie.
-Dopiero co zjadłaś. Nie możesz odczekać chwili?
-Dla mnie nigdy nie jest za późno, ani za wcześnie na jedzenie- zrobiłam poważną minę- po za tym lubię jeść.
Dziewczyna westchnęła i pokazała gestem ręki, bym już poszła. Pobiegłam uradowana, do czasu, aż nie zobaczyłam kolejki.
-Ona mnie zabije...- powiedziałam sama do siebie.
Po tym jak stałam 15min. w kolejne i kupieniu bułki, wróciłam do anielicy. W sumie wróciłam to złe słowo... wróciłam do miejsca, gdzie ostatnio stała, a jej samej nie było. Usiadłam przy najbliższej fontannie. Byłam wkurzona i zamiast jeść zaczęłam się rozglądać za dziewczynom. W końcu zamiast ją ujrzeć, wyczułam jej zapach. Pobiegłam w jego kierunku. W końcu stałam pod Wieżą Eiffla, na którą wchodziła Anabeth.
-Eee... Anay, aż tak się nudzisz?- zapytałam.
<Anay? Wybacz, że tak długo, ale szkoła mi się zaczęła ;-;>
-Nie chodzi mi konkretnie o bułki- zaśmiała się- ogólnie chcę zwiedzić to piękne miasto.
-I mówi to osoba, która była przeciwna wejściu do tunelu. Okej, więc najpierw kupmy bułki, a potem pozwiedzamy- uśmiechnęłam się.
Podeszłyśmy do mężczyzny który sprzedawał jedzenia. Obie kupiłyśmy sobie po bułce i ruszyłyśmy w stronę budynków.
-Wiesz co...- wymruczałam, gdy kończyłam jeść swoją bułkę.
Anay spojrzała na mnie pytająco, przełykając jedzenie.
-Ja chyba kupię sobie jeszcze jedną- zaśmiałam się i podrapałam zakłopotana po głowie.
-Dopiero co zjadłaś. Nie możesz odczekać chwili?
-Dla mnie nigdy nie jest za późno, ani za wcześnie na jedzenie- zrobiłam poważną minę- po za tym lubię jeść.
Dziewczyna westchnęła i pokazała gestem ręki, bym już poszła. Pobiegłam uradowana, do czasu, aż nie zobaczyłam kolejki.
-Ona mnie zabije...- powiedziałam sama do siebie.
Po tym jak stałam 15min. w kolejne i kupieniu bułki, wróciłam do anielicy. W sumie wróciłam to złe słowo... wróciłam do miejsca, gdzie ostatnio stała, a jej samej nie było. Usiadłam przy najbliższej fontannie. Byłam wkurzona i zamiast jeść zaczęłam się rozglądać za dziewczynom. W końcu zamiast ją ujrzeć, wyczułam jej zapach. Pobiegłam w jego kierunku. W końcu stałam pod Wieżą Eiffla, na którą wchodziła Anabeth.
-Eee... Anay, aż tak się nudzisz?- zapytałam.
<Anay? Wybacz, że tak długo, ale szkoła mi się zaczęła ;-;>
piątek, 21 lutego 2014
Od Lestata- C.D Cassie
- Plotki, ploteczki~.- zanuciłem na melodię, której nazwy nie pamiętałem- Chcesz jjakieś ciekawe plotki roznieść po szkole? Muszę cię zgasić, z Arturem nie robiłem nic nie stosownego. nawet go nie ugryzłem.
- A nadgarstek?
- Wygadał się?- zdziwiłem się.
- Cała szkoła go widziała!- syknęła Cassie- Jakbyś nie zauważył, jest nas tak mało, zę każdy wie, co komuś innemu się stało.
- Pomijając fałszywe wiadomości, połowa jedynie mogłaby być prawdą. A Artura ugryzł ktoś inny i to wtedy, gdy miał być bezpieczny. Zadbałem o to... ale cóż, są wampiry, które nie lubią słuchać innych.
<Cassie?>
O to ci chodziło, nie? Bo pewnie źle zrozumiałam pytanie ._.
- A nadgarstek?
- Wygadał się?- zdziwiłem się.
- Cała szkoła go widziała!- syknęła Cassie- Jakbyś nie zauważył, jest nas tak mało, zę każdy wie, co komuś innemu się stało.
- Pomijając fałszywe wiadomości, połowa jedynie mogłaby być prawdą. A Artura ugryzł ktoś inny i to wtedy, gdy miał być bezpieczny. Zadbałem o to... ale cóż, są wampiry, które nie lubią słuchać innych.
<Cassie?>
O to ci chodziło, nie? Bo pewnie źle zrozumiałam pytanie ._.
Od Cassie C.D Lestata
-Dobrze wiesz, że cię nie znoszę, więc prędzej bym zginęła, niż gdzieś z tobą uciekła- prychnęłam.
-A gdybyś nie miała wyboru?- zapytał z rozbawionym uśmiechem.
-Fuj. Nawet nie pisz dla mnie takich koszmarnych scenariuszy- aż się wzdrygnęłam.
Lestat zaśmiał się głośno. Dla niego to zabawne, dla mnie okropne.
-Zamknij się. Znam jeszcze jedną ciekawą informację- zachichotałam.
-No słucham. Co tym razem?- westchnął.
-Podobno lubisz sypiać też z chłopcami- zaśmiałam się- Argona, Argoną z nią by nie poszło tak łatwo, ale co się działo gdy nie było ciebie i Artura?
<Lestat? xd>
Cassie mówi, ze odpisze ci jak będzie mieć wolną dłuższą chwilkę, Anay :)
-A gdybyś nie miała wyboru?- zapytał z rozbawionym uśmiechem.
-Fuj. Nawet nie pisz dla mnie takich koszmarnych scenariuszy- aż się wzdrygnęłam.
Lestat zaśmiał się głośno. Dla niego to zabawne, dla mnie okropne.
-Zamknij się. Znam jeszcze jedną ciekawą informację- zachichotałam.
-No słucham. Co tym razem?- westchnął.
-Podobno lubisz sypiać też z chłopcami- zaśmiałam się- Argona, Argoną z nią by nie poszło tak łatwo, ale co się działo gdy nie było ciebie i Artura?
<Lestat? xd>
Cassie mówi, ze odpisze ci jak będzie mieć wolną dłuższą chwilkę, Anay :)
środa, 19 lutego 2014
Od Anabeth - C.D Cassie
- Wiesz, nie wiem czy to najlepszy pomysł... Może zawołajmy nauczyciela? - zapytałam
- Nie, chodź będzie fajnie. - powiedziała uśmiechając się do mnie zachęcająco.
- Ale tak nie przystało na anioła. A jeżeli nas wywalą? - pół pewna że pójdę.
- Raz się żyje - powiedziała
- No chyba ty - zaśmiałam się. - raz ale 10 tyś lat. Więc jak raz popsuje sobie reputacje... - zaczęłam, jednak Cassie nie słuchała i pociągnęła mnie za rękę, tak że z hukiem spadłam na ziemię, i mogłoby się zdawać,że ktoś usłyszy jak na nią wrzeszczę, jednak powstrzymałam się. A co mi szkodzi. Cassie jeszcze mi za to zapłacisz.
Otrzepałam się i poszłam za Cass, która była na przodzie.
- Gdzie tak pędzisz? - zapytałam
- Czuję coś, ale chodźmy dalej, to wyostrzy się zapach i ci powiem. - odpowiedziała
- Dobra - wyszeptałam z zimna. - Zimno się robi. I godna jestem. Masz coś do jedzenia?
- Nie, ale ja nie jestem głodna. I ja nie mam takich mocy jak ty, więc coś wyczaruj, Chyba to umiesz, w przeciwieństwie do latania ( patrz post od Argony o porwaniu).
Tak, to jest pomysł! Szybko wytworzyłam tęcze ( tak, do wszystkiego jest przydatna), która zamieniła się w watę cukrową. Nie napełni mnie to na długo, ale teraz będę miała spokój.
Potem stworzyłam chmurkę z tęczy i usiadłam na niej jak w fotelu. Kazałam jej jechać do Cassie. Ona posłusznie podjechała do niej, po czym ja zapytałam:
- Może chcesz się dosiąść?
- Nie, dzięki, ale może zrobimy zawody, nie to nie ma sensu
- To może ty będziesz chodzić swoim tempem, jak chcesz to biegaj, a ja się dostosuje. Jakby coś to daj znać czy szybciej czy wolniej, ok?
- Dobra. - powiedziała i zaczęła biec, a Arcencel, bo tak ją nazwałam od francuskiego Tęcza( z drobnymi przeróbkami ;P), płynęła jak obłok. Potem zaczęłam jakąś rozmowę z Cassie
*** Po jakiejś godzinie bardzo szybkiej drogi***
- Czujesz? - zapytała mnie
- A co?
- Słodkie bułki - powiedziała
- Już chyba wiem gdzie jesteśmy. Tam jest światło, i wszystko się wyjaśni. - stwierdziłam i przyśpieszyłam tempo. Potem dogoniła mnie Cassie, a ja zminimalizowałam Arcenciel do kolorowego notesu i schowałam do kieszeni. Weszłam po drabinie na górę. Widok jaki zobaczyłam olśnił mnie, tak że prawie krzyknęłam z zachwytu.
Znajdowałam się pod jedną z NAJsłynniejszych budowli świata. Wieżą Eiffla. Jakbym mogła robić zdjęcia oczami, już miałabym sesję tej budowli.
- Cassie! - zawołałam na dół tunelu - Spójrz!
- O, WoW! - powiedziała. - Czy to, to co ja myślę że to?
- Obawiam się że.. tak! Jesteśmy w Paryżu! Mieście miłości i najsłynniejszym mieście Francji.Stąd zapach bułek. Idziemy?
< Cassie? Idzieeemy?>
- Nie, chodź będzie fajnie. - powiedziała uśmiechając się do mnie zachęcająco.
- Ale tak nie przystało na anioła. A jeżeli nas wywalą? - pół pewna że pójdę.
- Raz się żyje - powiedziała
- No chyba ty - zaśmiałam się. - raz ale 10 tyś lat. Więc jak raz popsuje sobie reputacje... - zaczęłam, jednak Cassie nie słuchała i pociągnęła mnie za rękę, tak że z hukiem spadłam na ziemię, i mogłoby się zdawać,że ktoś usłyszy jak na nią wrzeszczę, jednak powstrzymałam się. A co mi szkodzi. Cassie jeszcze mi za to zapłacisz.
Otrzepałam się i poszłam za Cass, która była na przodzie.
- Gdzie tak pędzisz? - zapytałam
- Czuję coś, ale chodźmy dalej, to wyostrzy się zapach i ci powiem. - odpowiedziała
- Dobra - wyszeptałam z zimna. - Zimno się robi. I godna jestem. Masz coś do jedzenia?
- Nie, ale ja nie jestem głodna. I ja nie mam takich mocy jak ty, więc coś wyczaruj, Chyba to umiesz, w przeciwieństwie do latania ( patrz post od Argony o porwaniu).
Tak, to jest pomysł! Szybko wytworzyłam tęcze ( tak, do wszystkiego jest przydatna), która zamieniła się w watę cukrową. Nie napełni mnie to na długo, ale teraz będę miała spokój.
Potem stworzyłam chmurkę z tęczy i usiadłam na niej jak w fotelu. Kazałam jej jechać do Cassie. Ona posłusznie podjechała do niej, po czym ja zapytałam:
- Może chcesz się dosiąść?
- Nie, dzięki, ale może zrobimy zawody, nie to nie ma sensu
- To może ty będziesz chodzić swoim tempem, jak chcesz to biegaj, a ja się dostosuje. Jakby coś to daj znać czy szybciej czy wolniej, ok?
- Dobra. - powiedziała i zaczęła biec, a Arcencel, bo tak ją nazwałam od francuskiego Tęcza( z drobnymi przeróbkami ;P), płynęła jak obłok. Potem zaczęłam jakąś rozmowę z Cassie
*** Po jakiejś godzinie bardzo szybkiej drogi***
- Czujesz? - zapytała mnie
- A co?
- Słodkie bułki - powiedziała
- Już chyba wiem gdzie jesteśmy. Tam jest światło, i wszystko się wyjaśni. - stwierdziłam i przyśpieszyłam tempo. Potem dogoniła mnie Cassie, a ja zminimalizowałam Arcenciel do kolorowego notesu i schowałam do kieszeni. Weszłam po drabinie na górę. Widok jaki zobaczyłam olśnił mnie, tak że prawie krzyknęłam z zachwytu.
Znajdowałam się pod jedną z NAJsłynniejszych budowli świata. Wieżą Eiffla. Jakbym mogła robić zdjęcia oczami, już miałabym sesję tej budowli.
- Cassie! - zawołałam na dół tunelu - Spójrz!
- O, WoW! - powiedziała. - Czy to, to co ja myślę że to?
- Obawiam się że.. tak! Jesteśmy w Paryżu! Mieście miłości i najsłynniejszym mieście Francji.Stąd zapach bułek. Idziemy?
< Cassie? Idzieeemy?>
Od Lestata- C.D Cassie
Myśli, ze tak łatwo się poddam i jej odpowiem? Heh, dobry żart.
- Z ucieczką?- powtórzyłem zdziwiony.- Ucieczka to słowo obrazujące, gdy ktoś stara się uniknąć spotkania z kimś lub czymś...- urwałem, patrząc rozbawiony na twarz Cassie.
- Gadaj.
- Dobrze, już dobrze.- westchnąłem.- Ktoś zobaczył jak Argona i ja na powrót zamienialiśmy się ciałami, a potem o tym gadał... dotarło to do uszu Sander, która chciała mnie ukarać za niewywiązanie się z kary.- mówiłem znudzonym tonem. Ciekawe ilu osobom będę to musiał powtarzać...- Więc uciekłem z akademii.
- Dlaczego z Arturem?
- A co, jesteś zazdrosna?- spytałem, uśmiechając się złośliwie.
<Cassie?>
To bardzo urocza rozmowa ._.
- Z ucieczką?- powtórzyłem zdziwiony.- Ucieczka to słowo obrazujące, gdy ktoś stara się uniknąć spotkania z kimś lub czymś...- urwałem, patrząc rozbawiony na twarz Cassie.
- Gadaj.
- Dobrze, już dobrze.- westchnąłem.- Ktoś zobaczył jak Argona i ja na powrót zamienialiśmy się ciałami, a potem o tym gadał... dotarło to do uszu Sander, która chciała mnie ukarać za niewywiązanie się z kary.- mówiłem znudzonym tonem. Ciekawe ilu osobom będę to musiał powtarzać...- Więc uciekłem z akademii.
- Dlaczego z Arturem?
- A co, jesteś zazdrosna?- spytałem, uśmiechając się złośliwie.
<Cassie?>
To bardzo urocza rozmowa ._.
Od Cassie- C.D Lestata
Opanowałam się i spojrzałam na niego poważnie.
-Wcześniej rozmawiałam z Argoną i zeszło na twój temat. Niby jest coś między wami... przepaść, ale znasz tą dziewczynę, prędzej umrze niż się przyzna- stwierdziłam
Wampir patrzył na mnie w milczeniu. No błagam... jesteś z nią czy nie? Tak trudno odpowiedzieć...?
-Heh... myśl sobie nad tą odpowiedzią, ale wyjaśnij mi jeszcze o co chodzi z ucieczką...
<Lestat? Gome brak weny ;-;>
-Wcześniej rozmawiałam z Argoną i zeszło na twój temat. Niby jest coś między wami... przepaść, ale znasz tą dziewczynę, prędzej umrze niż się przyzna- stwierdziłam
Wampir patrzył na mnie w milczeniu. No błagam... jesteś z nią czy nie? Tak trudno odpowiedzieć...?
-Heh... myśl sobie nad tą odpowiedzią, ale wyjaśnij mi jeszcze o co chodzi z ucieczką...
<Lestat? Gome brak weny ;-;>
Od Cassie - C.D Anabeth
-Nie będę ganiać patyków- prychnęłam
-Cassie łap- krzyknęła Anay Spojrzałam na dziewczynę, która rzuciła patyk w stronę krzaków. Nim pomyślałam, poleciałam za patykiem. Szlag by to... Anay jeszcze mi za to zapłacisz. Zaczęłam szukać kawałka drewna, który leżał na wprost mnie. Rzuciłam się po niego, lecz zanim się zorientowałam wylądowałam w jakiejś dziurze i się potłukłam. Podniosłam się. Stałam przed jakimś wejściem do tunelu... -Anabeth! Chodź tuta!- zawołałam anielicę -Coś się stało?- zapytała zaglądając do dziury -Nie... tylko wylądowałam w dziurze i potłukłam se tyłek... nie ważne. Tu jest jakiś tunel- powiedziałam podekscytowana -No nie wiem...- powiedziała niepewnie -Proszęęę. Chodź ze mną- zaczęłam prosić <Anabeth? Wchodzimy do tunelu? ^^> |
|
wtorek, 18 lutego 2014
Od Lestata- C.D Cassie
Zakrztusiłem się zaskoczony i o mały włos nie wyplułbym krwi na Cassie- na szczęście dla niej zdążyłem zasłonić usta dłonią i jeszcze bardziej się zakrztusić. Nawet nie miałem czasu zastanawiać się jakim cudem wampir się zakrztusił, błyskawicznie znalazłem się w kuchni i zanim ktoś zdążył mnie powstrzymać, wyplułem ja do zlewu i opłukałem go i szybko wróciłem do Cassie.
- Między mną i Argoną?- odezwałem się, patrząc na nią zdumiony i rozbawiony. Jej powaga trochę zniknęła, bo teraz próbowała powstrzymać uśmiech wpływający na usta z powodu mojego zakrztuszenia się. Mógłbym wykorzystać jej niewiedzę i czyjeś plotki na swoja korzyść...
- Coś jest, to wszyscy w szkole wiedzą, o ile się nie mylę.- odparłem powoli, obserwując zmiennokształtną.- Ale co? Rozumiem, ze chciałaś się dowiedzieć z wiarygodnych źródeł, czyli ofiar plotek. Ale zanim ci spróbuję odpowiedzieć, pozwól, że sam spytam. Po co ci to wiedzieć?
<Cassie?>
Przepraszam, że tak długo ;_;
- Między mną i Argoną?- odezwałem się, patrząc na nią zdumiony i rozbawiony. Jej powaga trochę zniknęła, bo teraz próbowała powstrzymać uśmiech wpływający na usta z powodu mojego zakrztuszenia się. Mógłbym wykorzystać jej niewiedzę i czyjeś plotki na swoja korzyść...
- Coś jest, to wszyscy w szkole wiedzą, o ile się nie mylę.- odparłem powoli, obserwując zmiennokształtną.- Ale co? Rozumiem, ze chciałaś się dowiedzieć z wiarygodnych źródeł, czyli ofiar plotek. Ale zanim ci spróbuję odpowiedzieć, pozwól, że sam spytam. Po co ci to wiedzieć?
<Cassie?>
Przepraszam, że tak długo ;_;
Od Argony - C.D Anabeth
- Wiesz co, to chyba nie jest dobre miejsce... - mruknęłam patrząc na drzwi, za którymi zniknęli ochroniarze - Mój kuzyn...
- Kuzyn? - zdziwiła się Anabeth - Ta małpa była twoim kuzynem??
- Oh, nie ważne... Jak tu weszłaś?
- Przez okno... - dziewczyna wskazała na gładki kawałek ściany...
- To jest jak Dom Snerów - mruknęłam idąc w stronę w windy w miejscu, gdzie przed chwilą była doniczka z kwiatkiem
- Co masz na myśli? - Anabeth ruszyła za mną ze zdziwieniem patrząc na zmienione elementy
- Pojawiając się tu musiałaś uruchomić jakiś system ochronny... To ich specjalność...
- Ale kogo?
Weszłyśmy do windy. Było tam co najmniej 300 guzików, z których niektóre zostały oznaczone kolorowymi literkami, a inne nie były prawdziwymi guzikami tylko namalowanymi symbolami. Wdusiłam przycisk z numerem -13
- Potrafiłabyś nas przenieść z dachu na zewnątrz budynku?
- Nie umiem latać...
- Jesteś aniołem i nie umiesz latać?? - warknęłam wściekle
Spotkanie z Kotaro wcale nie było przyjemne. Jego widok odświeżył w mojej głowie wspomnienie śmierci ojca. Wściekłości na stryja za tamto wydarzenie jeszcze się wzmogła, gdy zaczął się chełpić swoim zwycięstwem.
- Półaniołem - poprawiła - Półanioły nie latają!
Winda ruszyła w dół z cichym gongiem.
- Więc trzeba będzie znaleźć inną drogę... - oparłam się o ścianę - Nie będzie lekko... Jesteśmy w samym sercu legowiska najlepszych zabójców naszych czasów.
- To wyjaśnisz mi o co chodzi? - zapytała zniecierpliwiona Anabeth
Spojrzałam na nią poirytowana, ale postanowiłam odpowiedzieć.
- Dobra, więc od początku... Znajdujemy się w biurowcu SilverNekron, nie wiem gdzie. Jest to główna siedziba rodziny skrytobójców: Kikuta, moich krewnych od strony ojca. W sumie jest 5 rodzin skrytobójców ogólnie zwanych zazwyczaj Plemie; są to Kikuta (świetni zabójcy), Muto (doskonali szpiedzy), Imai, Kuroda i Kudo. Rodziną Kikuta dowodzi Mistrz Kotaro... Ogólnie do Plemienia nie można się "zapisać". Trzeba się urodzić w którejś z rodzin. Ważne są dla nich wszystkie dzieci, nawet te pół-krwi, jak ja. Często wydzierają je normalnym rodziną i szkolą według swoich zasad. Dla Plemienia najważniejsza jest wierność swojej rodzinie. Jeżeli jesteś Kikutą, to masz wypełniać rozkazy i nie gadać. Każą ci szpiegować prezydenta USA-szpiegujesz go, każą ci zabić twojego ojca-zabijasz, każą popełnić samobójstwo-robisz to... - zamilkłam na chwilę - Nie podobało mi się to, więc uciekłam. Dla nich odejście od Plemienia jest równoznaczne z wyrokiem śmierci. Od tamtego czasu mnie ścigają. Myślałam, że w Akademii jestem bezpieczna, ale i tam się przedarli... A właściwie jeden z nich!
Tu spojrzałam ostro w oczy półanielicy.
- Kotaro. Tylko ON się przedostał. Jeśli go zabiję Akademia będzie znów bezpieczna - w moich oczach pojawił się błysk obłędu
"A ja się zemszczę"
Winda cicho piknęła i zatrzymałyśmy się na poziomie -13. Poziomie apartamentów Kotaro...
(Anabeth? Żyjesz? Nie zanudziłam cię na śmierć?)
- Kuzyn? - zdziwiła się Anabeth - Ta małpa była twoim kuzynem??
- Oh, nie ważne... Jak tu weszłaś?
- Przez okno... - dziewczyna wskazała na gładki kawałek ściany...
- To jest jak Dom Snerów - mruknęłam idąc w stronę w windy w miejscu, gdzie przed chwilą była doniczka z kwiatkiem
- Co masz na myśli? - Anabeth ruszyła za mną ze zdziwieniem patrząc na zmienione elementy
- Pojawiając się tu musiałaś uruchomić jakiś system ochronny... To ich specjalność...
- Ale kogo?
Weszłyśmy do windy. Było tam co najmniej 300 guzików, z których niektóre zostały oznaczone kolorowymi literkami, a inne nie były prawdziwymi guzikami tylko namalowanymi symbolami. Wdusiłam przycisk z numerem -13
- Potrafiłabyś nas przenieść z dachu na zewnątrz budynku?
- Nie umiem latać...
- Jesteś aniołem i nie umiesz latać?? - warknęłam wściekle
Spotkanie z Kotaro wcale nie było przyjemne. Jego widok odświeżył w mojej głowie wspomnienie śmierci ojca. Wściekłości na stryja za tamto wydarzenie jeszcze się wzmogła, gdy zaczął się chełpić swoim zwycięstwem.
- Półaniołem - poprawiła - Półanioły nie latają!
Winda ruszyła w dół z cichym gongiem.
- Więc trzeba będzie znaleźć inną drogę... - oparłam się o ścianę - Nie będzie lekko... Jesteśmy w samym sercu legowiska najlepszych zabójców naszych czasów.
- To wyjaśnisz mi o co chodzi? - zapytała zniecierpliwiona Anabeth
Spojrzałam na nią poirytowana, ale postanowiłam odpowiedzieć.
- Dobra, więc od początku... Znajdujemy się w biurowcu SilverNekron, nie wiem gdzie. Jest to główna siedziba rodziny skrytobójców: Kikuta, moich krewnych od strony ojca. W sumie jest 5 rodzin skrytobójców ogólnie zwanych zazwyczaj Plemie; są to Kikuta (świetni zabójcy), Muto (doskonali szpiedzy), Imai, Kuroda i Kudo. Rodziną Kikuta dowodzi Mistrz Kotaro... Ogólnie do Plemienia nie można się "zapisać". Trzeba się urodzić w którejś z rodzin. Ważne są dla nich wszystkie dzieci, nawet te pół-krwi, jak ja. Często wydzierają je normalnym rodziną i szkolą według swoich zasad. Dla Plemienia najważniejsza jest wierność swojej rodzinie. Jeżeli jesteś Kikutą, to masz wypełniać rozkazy i nie gadać. Każą ci szpiegować prezydenta USA-szpiegujesz go, każą ci zabić twojego ojca-zabijasz, każą popełnić samobójstwo-robisz to... - zamilkłam na chwilę - Nie podobało mi się to, więc uciekłam. Dla nich odejście od Plemienia jest równoznaczne z wyrokiem śmierci. Od tamtego czasu mnie ścigają. Myślałam, że w Akademii jestem bezpieczna, ale i tam się przedarli... A właściwie jeden z nich!
Tu spojrzałam ostro w oczy półanielicy.
- Kotaro. Tylko ON się przedostał. Jeśli go zabiję Akademia będzie znów bezpieczna - w moich oczach pojawił się błysk obłędu
"A ja się zemszczę"
Winda cicho piknęła i zatrzymałyśmy się na poziomie -13. Poziomie apartamentów Kotaro...
(Anabeth? Żyjesz? Nie zanudziłam cię na śmierć?)
poniedziałek, 17 lutego 2014
Od Anabeth - C.D Cassie
- Czy ty coś sugerujesz? - zapytałam z zapewne dziwną miną
- Nie, skądże znowu, czemu tak myślisz?
- Dobra, nic. Chodźmy - powiedziałam i szarpnęłam Cass za bluzę. Poszłyśmy na dwór. Za nami przyszli inni zmiennokształtni. Zaczęliśmy rozgrzewkę, na której oczywiście byłam najwolniejsza. Na początku zostawałam w tyle i zrobiłam jakieś 7 kółek, gdy cała reszta około 20. Potem Cassie podbiegła do mnie.
- Ale super co nie? - zapytała
- Taak, ale już chyba nigdy więcej nie pójdę na WF dla zmiennokształtnych.
** Po rozgrzewce**
- Anabeth, zadanie bojowe - powiedział do mnie Jack
- Uf.. puff.. co ? - zapytałam wyczerpana.
- Pasz tu patyki. Będziesz biegać i rzucać nimi, lub czym popadnie. Okej?
- Jasne, o niczym innym nie marzę. - powiedziałam ironicznie.
- To jazda! - powiedział - Gotowi, Start!
< Cass? Coś się stało może?>
- Nie, skądże znowu, czemu tak myślisz?
- Dobra, nic. Chodźmy - powiedziałam i szarpnęłam Cass za bluzę. Poszłyśmy na dwór. Za nami przyszli inni zmiennokształtni. Zaczęliśmy rozgrzewkę, na której oczywiście byłam najwolniejsza. Na początku zostawałam w tyle i zrobiłam jakieś 7 kółek, gdy cała reszta około 20. Potem Cassie podbiegła do mnie.
- Ale super co nie? - zapytała
- Taak, ale już chyba nigdy więcej nie pójdę na WF dla zmiennokształtnych.
** Po rozgrzewce**
- Anabeth, zadanie bojowe - powiedział do mnie Jack
- Uf.. puff.. co ? - zapytałam wyczerpana.
- Pasz tu patyki. Będziesz biegać i rzucać nimi, lub czym popadnie. Okej?
- Jasne, o niczym innym nie marzę. - powiedziałam ironicznie.
- To jazda! - powiedział - Gotowi, Start!
< Cass? Coś się stało może?>
Od Cassie - C.D. Anabeth
-Po prostu nienawidzę w-fu- mruknęłam- to najgorsze co może być. W kółko
wykonujesz te same nudne ćwiczenia i niema w tym żadnej frajdy. Jeszcze
rozumiem gdybyśmy mieli gdzieś biegać... ale nie on woli jakieś
ćwiczenia rozciągające, by pogapić się na dziewczyny- prychnęłam
-Myślę, że trochę przesadzasz- powiedziała nieco zakłopotana
-Może- wzruszyłam ramionami- lepiej już chodź do tego zboczeńca- powiedziałam wychodząc z szatni
Po tym jak anielica wyszła z pomieszczenia, zamknęłam je na klucz, i poszłyśmy na salę gimnastyczną. Rzuciłam Jackowi klucz, który ten zręcznie złapał.
-No dziewczyny. Z faktu, że jest ciepło pójdziemy dziś sobie na dwór- oznajmił mężczyzna z uśmiechem
Zaczęłam skakać wokół dziewczyny jak głupia.
-Czy ty wiesz co to znacz?- zapytałam uradowana
-Niezbyt...- mruknęła
-Idziemy biegać- zaśmiałam się
-I co w tym fajnego?- spojrzała na mnie nieco zdumiona
-Jestem wilkiem. Kocham biegać, a zwłaszcza za czymś- spojrzałam na blondynkę z tajemniczym uśmieszkiem
<Anay? ^^>
-Myślę, że trochę przesadzasz- powiedziała nieco zakłopotana
-Może- wzruszyłam ramionami- lepiej już chodź do tego zboczeńca- powiedziałam wychodząc z szatni
Po tym jak anielica wyszła z pomieszczenia, zamknęłam je na klucz, i poszłyśmy na salę gimnastyczną. Rzuciłam Jackowi klucz, który ten zręcznie złapał.
-No dziewczyny. Z faktu, że jest ciepło pójdziemy dziś sobie na dwór- oznajmił mężczyzna z uśmiechem
Zaczęłam skakać wokół dziewczyny jak głupia.
-Czy ty wiesz co to znacz?- zapytałam uradowana
-Niezbyt...- mruknęła
-Idziemy biegać- zaśmiałam się
-I co w tym fajnego?- spojrzała na mnie nieco zdumiona
-Jestem wilkiem. Kocham biegać, a zwłaszcza za czymś- spojrzałam na blondynkę z tajemniczym uśmieszkiem
<Anay? ^^>
Od Anabeth
Siedziałam na lekcji wróżek. Niestety nie było jeszcze nauczycielki aniołów, i musiałam się uczyć rzeczy, zupełnie mi nie potrzebnych. Powinnam się uczyć, jak wykorzystywać skrzydła, uczyć się anielskiej księgi, która umiałam. Pani Lisa popatrzyła na mnie, z chęcią zapytania mnie, jednak ne miała czego. Chodziłam na lekcję, ale nie byłam klasyfikowana, jednak zanim się obejrzałam, mierzyła już inną
osobę.
- Chodź Coraline, spróbuj ty. Weź te materiały i spróbuj za pomocy siły rąk uszyć coś dla.. siebie może na początek - powiedziała. Coraline próbowała, a po niej kilka innych osób. Potem Lisa rozdała atlasy i pokazała jak to poprawnie wykonać.
Ja wyjęłam z mojej torby blok rysunkowy. Wzięłam zestaw ołówków i zaczęłam rysować konia. Zanim się obejrzałam zadzwonił dzwonek. Na szczęście skończyłam już rysować.
Obraz nie wyszedł mi idealnie, ale najgorzej też nie. Konie to była 1/4 mojego życia. Kochałam je nad życie, i zawsze pragnęłam mieć własnego.
Wyszłam na korytarz gdzie spotkałam Cassie.
- Hej - powiedziałam. - Co teraz macie?
- W(łe)F - powiedziała
- To z wami pójdę. - powiedziałam. Jako anioł miałam możliwość wyboru lekcji z którą grupą zechcę. Poszłam do mojej, zawsze pustej szatni. Były tylko dwie anielice. Ja i Emili, której nie miałam jeszcze okazji poznać, i nie wiem czy chcę to zrobić. Przebrałam się w krótkie spodenki i bluzę z dresów i poszłam na dwór, gdzie czekałpan Jack.
- Hej Anabeth. Będziesz miała ze mną lekcję? - zapytał
- Tak. Akurat na WF muszę chodzić, przynajmniej raz dziennie. Widział pan Cassie? - zapytałam
Jack zaczął się obracać i rozglądać.
- Co robisz..? - spytałam zdziwiona, jego zachowaniem.
- Gdzie tu jest jakiś pan? Nikogo nie widzę. - powiedział
- Hehe, dobre - powiedziałam - widziałeś ją?
- Zobacz w szatni. I zaraz przyjdź - powiedział, a ja pobiegłam szukać Cassie, kiedy ją znalazłam zapytałam udając wyrzuty
- Co tak długo?
<Cassie?>
- Chodź Coraline, spróbuj ty. Weź te materiały i spróbuj za pomocy siły rąk uszyć coś dla.. siebie może na początek - powiedziała. Coraline próbowała, a po niej kilka innych osób. Potem Lisa rozdała atlasy i pokazała jak to poprawnie wykonać.
Ja wyjęłam z mojej torby blok rysunkowy. Wzięłam zestaw ołówków i zaczęłam rysować konia. Zanim się obejrzałam zadzwonił dzwonek. Na szczęście skończyłam już rysować.
Obraz nie wyszedł mi idealnie, ale najgorzej też nie. Konie to była 1/4 mojego życia. Kochałam je nad życie, i zawsze pragnęłam mieć własnego.
Wyszłam na korytarz gdzie spotkałam Cassie.
- Hej - powiedziałam. - Co teraz macie?
- W(łe)F - powiedziała
- To z wami pójdę. - powiedziałam. Jako anioł miałam możliwość wyboru lekcji z którą grupą zechcę. Poszłam do mojej, zawsze pustej szatni. Były tylko dwie anielice. Ja i Emili, której nie miałam jeszcze okazji poznać, i nie wiem czy chcę to zrobić. Przebrałam się w krótkie spodenki i bluzę z dresów i poszłam na dwór, gdzie czekał
- Hej Anabeth. Będziesz miała ze mną lekcję? - zapytał
- Tak. Akurat na WF muszę chodzić, przynajmniej raz dziennie. Widział pan Cassie? - zapytałam
Jack zaczął się obracać i rozglądać.
- Co robisz..? - spytałam zdziwiona, jego zachowaniem.
- Gdzie tu jest jakiś pan? Nikogo nie widzę. - powiedział
- Hehe, dobre - powiedziałam - widziałeś ją?
- Zobacz w szatni. I zaraz przyjdź - powiedział, a ja pobiegłam szukać Cassie, kiedy ją znalazłam zapytałam udając wyrzuty
- Co tak długo?
<Cassie?>
Od Cassie
Położyłam się z powrotem na łóżku. Według
mnie jest między nimi coś więcej. I to coś jest bardzo poważne. Ale jak
oni... on i ona...? Oni do siebie nie pasują w żadnym wypadku. Więc
czemu?
-Nie umiem myśleć na głodniaka...- westchnęłam i poderwałam się z łóżka
W ogóle czemu uciekł i ją tu zostawił...? Mógł zabrać ją zamiast Artura. No ale zapytam jej się o wszystko kiedy wróci. Poszłam na stołówkę i wzięłam sobie kremowe ciacho. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam Lestata. Bez chwili zastanowienia się dosiadłam się do niego.
-Więc już wróciłeś. Jaka szkoda- powiedziałam zawiedziona
-Też się ciesze, że cię widzą- mruknął i wrócił do czytania książki którą mu przerwałam
-Słuchaj... to prawda, że między tobą i Argoną coś jest?- zapytałam z uśmiechem
<Lestat?>
-Nie umiem myśleć na głodniaka...- westchnęłam i poderwałam się z łóżka
W ogóle czemu uciekł i ją tu zostawił...? Mógł zabrać ją zamiast Artura. No ale zapytam jej się o wszystko kiedy wróci. Poszłam na stołówkę i wzięłam sobie kremowe ciacho. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam Lestata. Bez chwili zastanowienia się dosiadłam się do niego.
-Więc już wróciłeś. Jaka szkoda- powiedziałam zawiedziona
-Też się ciesze, że cię widzą- mruknął i wrócił do czytania książki którą mu przerwałam
-Słuchaj... to prawda, że między tobą i Argoną coś jest?- zapytałam z uśmiechem
<Lestat?>
Od Anabeth - C.D Argony
- Argona - powiedział Max - Gdzie jest Argona?
- Może wagary? - zaśmiał się Lestat.
- Czy ktoś wie gdzie jest Argona? - zapytał ponownie
- Nie - powiedziałam, aby mój nie brzmiał zdenerwowanie.
- Dobrze. Jak na noc nie zjawi się w pokoju, powiadomcie mnie. Dobrze? - zapytał nauczyciel
- Okej - powiedziały dziewczyny z pokoju Argony chórem.
****
Po lekcji poszłam do Cassie
- Wiesz gdzie jest Argona? - zapytałam jej
- O to samo chciałam zapytać. - powiedziała, a ja pośpiesznym ruchem wyszłam na dwór. Było dość ciepło, widać było słońce. Zamknęłam oczy i skupiłam się na deszczu. Kiedy mi się udało lał on obficie. Jednak nie to było moim celem. Po deszczu na niebie pojawiła się tęcza ( klik ^^). Weszłam na nią powoli i pojechałam po niej ( bo trzeba wiedzieć jak wykorzystywać moce :D). Na samym szczycie rozejrzałam się. Wyczuwałam gdzieś w pobliżu budynek otoczony polem niewidzialności. Sama więc stałam się niewidzialna. Zobaczyłam wszystkie niewidzialne rzeczy. Jednak nigdzie nie widziałam budynku, który wciąż wyczuwałam. Postanowiłam więc zeskoczyć i rozejrzeć się na dole. Jednak zanim dotarłam na ziemię, zatrzymałam się na czymś.
Budynek! - pomyślałam uradowana. - Może tam jest Argona? Trza sprawdzić. Weszłam od okna, zwinnie. Nie żeby coś, ale inteligencję, to ja mam na poziomie, więc umiałam wymyślić, aby się gdzieś schować. weszłam szybko do szafy - klasyka. Miała ona dwa podłużne otwory. Idealnie ułożone na wysokości moich oczu. Do pokoju weszło dwóch ochroniarzy, potem jakaś dziewczyna z zawiązaną twarzą, a za nimi.. co? Ja się chyba przewidziałam.
Małpa? Jak w tych wszystkich filmach. Jak to możliwe? Zaczęła przemawiać ludzkim głosem.
- Chyba wiesz po co tu jesteś? - zapytała
- Nie - z trudem i złością powiedziała, dość pewnie.. Argona. Najchętniej to bym ją zawołała. Ale się powstrzymałam.
- Masz 15 minut na przemyślenie - powiedziała małpa do Argony. - A my panowie - zwrócił się do ochroniarzy - Idziemy na nektar bananowy. - i wyszli
- Argona, Argona! - zawołałam cicho,ale żeby mnie usyszła
- Anay? - zapytała i odwracała się w stronę szafy z której dochodził głos.
- Tak. Zaraz cię rozwiąże, i mi wszystko wytłumaczysz, ok?
- Ok
Wyszłam cicho, z ( na szczęście) nie skrzypiącej szafy. Owiązałam buzie ręce i nogi Argony.
- Więc? - zapytałam
< Argona? Czekam na wyjaśnienia>
niedziela, 16 lutego 2014
Od Anabeth - C.D Questa 1 - Tajemnica
Pani Lisa zawołała mnie
- Po co tu przyszłaś? - zapytała mnie
- Po nic proszę pai- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Idź się przebrać w piżamę i do łóżka. Jak chcesz to idź do dziewczyn obok, ale nie siedźcie za długo, bo pani Sander ma zły dzień. Pa - powiedziała, a ja powoli odeszłam.
Pobiegłam ile sił w nogach do góry. Otworzyłam drzwi do pokoju, ale nikogo w nim nie było. Kiedy próbowałam otworzyć drzwi do łazienki były zamknięte
To Sander - powiedziałam cicho.
- Nie, to magia. Jakbyś chodziła na lekcje, to byś zrozumiała. - usłyszałam głos. Gwałtownie się odwróciłam. Na balkonie stała Fallon - Nie bój się. Nic ci nie zrobię. Ale miałaś minę - powiedziała ze śmiechem.
- No wypraszam sobie - powiedziałam, z lekkim udawanym oburzeniem.
- Chodź, dziewczyny robią małą imprezę - powiedziała.
- Nie dziękuje. Muszę coś zrobić - powiedziałam
- Pomóc ci?
- Nie. Dziękuje. Idę się myć. - powiedziałam.
- Daj, otworze drzwi. - powiedziała i pstryknęła palcami. Zamek w drzwiach przesunął się, a drzwi powoli się otworzyły. Nie powstrzymałam podziwu
- Łał - powiedziałam
- Nic takiego. - powiedziała Fallon i zaczerwieniła się - idę do dziewczyn, pa. Jakby coś, to idź do dwójki, wszystkie tam jesteśmy
- Okej. Pa
Fallon poszła
<C.D.N>
- Po co tu przyszłaś? - zapytała mnie
- Po nic proszę pai- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Idź się przebrać w piżamę i do łóżka. Jak chcesz to idź do dziewczyn obok, ale nie siedźcie za długo, bo pani Sander ma zły dzień. Pa - powiedziała, a ja powoli odeszłam.
Pobiegłam ile sił w nogach do góry. Otworzyłam drzwi do pokoju, ale nikogo w nim nie było. Kiedy próbowałam otworzyć drzwi do łazienki były zamknięte
To Sander - powiedziałam cicho.
- Nie, to magia. Jakbyś chodziła na lekcje, to byś zrozumiała. - usłyszałam głos. Gwałtownie się odwróciłam. Na balkonie stała Fallon - Nie bój się. Nic ci nie zrobię. Ale miałaś minę - powiedziała ze śmiechem.
- No wypraszam sobie - powiedziałam, z lekkim udawanym oburzeniem.
- Chodź, dziewczyny robią małą imprezę - powiedziała.
- Nie dziękuje. Muszę coś zrobić - powiedziałam
- Pomóc ci?
- Nie. Dziękuje. Idę się myć. - powiedziałam.
- Daj, otworze drzwi. - powiedziała i pstryknęła palcami. Zamek w drzwiach przesunął się, a drzwi powoli się otworzyły. Nie powstrzymałam podziwu
- Łał - powiedziałam
- Nic takiego. - powiedziała Fallon i zaczerwieniła się - idę do dziewczyn, pa. Jakby coś, to idź do dwójki, wszystkie tam jesteśmy
- Okej. Pa
Fallon poszła
<C.D.N>
Od Lestata- C.D Artura
- Dobsz, dobsz.- mruknąłem, przewracając się na brzuch i chowając twarz w kołdrę. Nic mi się nie chciało, chociaż byłem zadowolony z kilku faktów, między innymi, ze Arturowi się nie dostało i że się pogodziłem z Sander... byleby tylko cała ta maskarada w związku z nią trzymała się długo...
- Idę spać...- wymamrotałem.
- Jest popołudnie.- zauważył Artur.
- Trudno. Obudź mnie jak będziesz szedł spać.- odparłem, a po chwili, gdy stwierdziłem, ze może tego nie zrobić, dodałem- Proszę.
I zasnąłem, nie czekając na odpowiedź.
<Nie zapytam, bo to koniec fabuły... nie ma pomysłu na akcję...>
- Idę spać...- wymamrotałem.
- Jest popołudnie.- zauważył Artur.
- Trudno. Obudź mnie jak będziesz szedł spać.- odparłem, a po chwili, gdy stwierdziłem, ze może tego nie zrobić, dodałem- Proszę.
I zasnąłem, nie czekając na odpowiedź.
<Nie zapytam, bo to koniec fabuły... nie ma pomysłu na akcję...>
Od Artura- C.D Lestata
Odwróciłem wzrok. Po co on to wywleka... to było kiedyś i już mi prawie przeszło...
-Może i tak było... ale kare bym przyjął... czuje się źle z faktem, że tylko tobie się oberwało- szepnąłem
-I tak już jest po sprawie. Kara została wymierzona... i nawet pogodziłem się z Sander- powiedział z ulgą
Spojrzałem na niego zszokowany. Jak...? Jak...? Z tą Sander? On chce mi rozwalić psychikę... Westchnąłem.
-Dobra... nie wiem jak ty, ale ja chcę o tym wszystkim zapomnieć, więc nie wywlekaj już tamtych zdarzeń. A co najważniejsze... nikomu nie mów o te akcji w lesie- syknąłem
<Lestat? Myślałam nad zakończeniem akcji i pomyśleniem nad nową, chyba że masz pomysł>
-Może i tak było... ale kare bym przyjął... czuje się źle z faktem, że tylko tobie się oberwało- szepnąłem
-I tak już jest po sprawie. Kara została wymierzona... i nawet pogodziłem się z Sander- powiedział z ulgą
Spojrzałem na niego zszokowany. Jak...? Jak...? Z tą Sander? On chce mi rozwalić psychikę... Westchnąłem.
-Dobra... nie wiem jak ty, ale ja chcę o tym wszystkim zapomnieć, więc nie wywlekaj już tamtych zdarzeń. A co najważniejsze... nikomu nie mów o te akcji w lesie- syknąłem
<Lestat? Myślałam nad zakończeniem akcji i pomyśleniem nad nową, chyba że masz pomysł>
Kolejna ankieta! ^^
Nie zniechęcam was do pisania, żeby nie było! D:
Mamy z Anay rozterkę, jaki szablon wybrać...
Mówiąc "rozterkę" mam na mysli Anay powtarzającą, że ma zostać ten neutralny szablon, który zrobiła Almette, i mnie powtarzającą, że do takiej akademii (istoty cienia, półanioły, czarodzieje etc) nie pasuje radosny szablon (tak mi się kojarzy kolorystyka aktualnego). No więc już wcześniej ten szablon był przez jakąś... godzinę. jeszcze w styczniu. teraz was proszę o opinię w ankiecie.
Szablon Almette macie już pokazany na akademii, to natomiast jest moja propozycja:
Próbny Dark
Do możliwości wyboru dołożę jeszcze coś takiego jak "mroczny szablon Almette", który jeszcze nie istnieje... bo dasz się namówić na zrobienie go, jeśli przegłosują na niego, Almette, prawda? xD Nie obraź się za ta ankietę, jeśli miałabyś taki zamiar czy coś ;_;
Mamy z Anay rozterkę, jaki szablon wybrać...
Mówiąc "rozterkę" mam na mysli Anay powtarzającą, że ma zostać ten neutralny szablon, który zrobiła Almette, i mnie powtarzającą, że do takiej akademii (istoty cienia, półanioły, czarodzieje etc) nie pasuje radosny szablon (tak mi się kojarzy kolorystyka aktualnego). No więc już wcześniej ten szablon był przez jakąś... godzinę. jeszcze w styczniu. teraz was proszę o opinię w ankiecie.
Szablon Almette macie już pokazany na akademii, to natomiast jest moja propozycja:
Próbny Dark
Do możliwości wyboru dołożę jeszcze coś takiego jak "mroczny szablon Almette", który jeszcze nie istnieje... bo dasz się namówić na zrobienie go, jeśli przegłosują na niego, Almette, prawda? xD Nie obraź się za ta ankietę, jeśli miałabyś taki zamiar czy coś ;_;
Od Lestata- C.D Artura
Sukienkach...? Jakich sukienkach...?- przyp. autor.
Cóż, ugryzienia nie wyglądały źle, ponieważ po części zdążyły się już zagoić. Na szyi już nie w ogóle nie było... ale jeśli Artur uważa, że była to lekka kara, bo tak wyglądało jego zdziwione spojrzenie, to się bardzo mylił. Już to kiedyś mówiłem, gryzienie przez wampira to albo wielki ból albo przyjemność...
- Nie myślę tak. Ale za dużo przeżyłeś, by do twoich uczynków dorzucać ucieczkę z akademii. Jak na mnie to, co wydarzyło się w Theatre des Vampyres było dostateczna karą.
Nie odpowiedział.
- Jak ty wtedy wyglądałeś...- mruknąłem, przypominając sobie patrzącego przed siebie Artura w garderobie- Wyglądałeś jak ktoś, kto przeżył piekło. I pewnie dla ciebie tak było...- dodałem.
<Artur?>
Nie wiem jaka byłaby reakcja Artura, więc nic nie napisałam więcej...
Cóż, ugryzienia nie wyglądały źle, ponieważ po części zdążyły się już zagoić. Na szyi już nie w ogóle nie było... ale jeśli Artur uważa, że była to lekka kara, bo tak wyglądało jego zdziwione spojrzenie, to się bardzo mylił. Już to kiedyś mówiłem, gryzienie przez wampira to albo wielki ból albo przyjemność...
- Nie myślę tak. Ale za dużo przeżyłeś, by do twoich uczynków dorzucać ucieczkę z akademii. Jak na mnie to, co wydarzyło się w Theatre des Vampyres było dostateczna karą.
Nie odpowiedział.
- Jak ty wtedy wyglądałeś...- mruknąłem, przypominając sobie patrzącego przed siebie Artura w garderobie- Wyglądałeś jak ktoś, kto przeżył piekło. I pewnie dla ciebie tak było...- dodałem.
<Artur?>
Nie wiem jaka byłaby reakcja Artura, więc nic nie napisałam więcej...
Ankieta zakończona!
Ankietę na najlepszą "fabułę" wygrali...
Dobra, wszyscy widzieli wyniki, co tu ukrywać:
Lestat i Artur! XD
Wygrali z 47% głosów, dostają 10 PU do rozdzielenia. Proszę o napisanie mi na howrse (mówię o Arturze, ja tam sobie je dam...) gdzie i ile chcesz dostać ^^
Dobra, wszyscy widzieli wyniki, co tu ukrywać:
Lestat i Artur! XD
Wygrali z 47% głosów, dostają 10 PU do rozdzielenia. Proszę o napisanie mi na howrse (mówię o Arturze, ja tam sobie je dam...) gdzie i ile chcesz dostać ^^
sobota, 15 lutego 2014
Od Artura- C.D Lestata
Poszedłem do Crossa żeby odpowiedział mi
na moje pytanie, ale nie było go u siebie. Gdzie on mógł pójść w takiej
chwili?! Poszedłem zrezygnowany do Fallon, ale jej też nie było. Gdzie
wszyscy wybyli?! Musiałem pogadać z kimś zaufanym o tej sprawie, a jej
nie ma... Jeszcze bardziej zdołowany wróciłem do pokoju. Co tam
zobaczyłem zszokowało mnie. Lestat jakby nigdy nic leżał na łóżku.
Usiadł na łóżku i spojrzał na mnie nico zdziwiony. Patrzyliśmy na siebie
w milczeniu. W końcu zacisnąłem ręce w pięści.
-Jesteś debilem- wysyczałem przez zęby Usiadłem na swoim łóżku i patrzyłem się na chłopaka. Martwiłem się o niego, a on tu sobie spokojnie siedział. Nie wyglądał jakoś inaczej więc ciekaw byłem co mu zrobili. Ale w każdym razie byłem szczęśliwy, że jeszcze żyje. -Dawno się tu przyprowadzili?- zapytałem obojętnym tonem -Jakiś czas temu- odpowiedział Znów patrzyliśmy na siebie w ciszy. Po chwili wstałem i usiadłem obok niego. -Co ci zrobiła?- zapytałem zatroskany Chłopak podwinął rękaw i pokazał mi ślady po ugryzieniach. Na tym nie mogło się skończyć... Spuściłem głowę i spojrzałem na podłogę. Czułem się za to w jakimś stopniu odpowiedzialny... -Naprawdę jesteś debilem...- powiedziałem cicho- nie rozumiem dlaczego wziąłeś całą winne na siebie... myślisz, że jak jestem człowiekiem nie umiem odpowiadać za swoje czyny? - spojrzałem na niego współczującym, a zarazem zdenerwowanym wzrokiem <Lestat? Argona dała mi pomysł, by dać jeszcze coś o sukienkach ale sytuacja nie pozwala ;-;> |
||
Od Argony- C.D Cassie
Spojrzałam na czarnowłosą dziewczynę z ledwo hamowaną wściekłością, jednak szybko opanowałam się i krzyknęłam z pogardą:
- Owszem jest!
Zobaczyłam jak źrenice zmiennokształtnej rozgrzeszają się
- Jest miedzy nami olbrzymia przepaść, przez którą żadne z nas nigdy nie zdoła przeskoczyć, by zostać przyjacielem drugiego.
Nie widziałam reakcji dziewczyny. Szłam już przez las w ciszy i spokoju. Płynnie przemieniłam się w wilka. W samotności potrafiłam kontrolować go doskonale. Tylko wśród ludzi miałam problemy. Oni wszyscy strasznie działali mi na nerwach. Tak samo nauczyciele. Nie dało się wytrzymać w tej dusznej atmosferze Akademii, mimo że do samego budynku miałam niezmierny szacunek. Właściwie nie opuściłam jej jeszcze tylko z powodu czyhających na zewnątrz kuzynów ninja.
Biegłam truchtem pomiędzy drzewami. Właściwie nie wiedziałam po co. Może mimo wszystko chciałam się stąd wydostać? Granica terenów Akademii była już niedaleko... Wtem zobaczyłam kogoś... Miał na sobie czarny strój, bez żadnych znaków. W ręku ściskał nóż. Stał jakieś 3 metry ode mnie. Na terenie Akademii.
Stałam się dziewczyną i szybko ukryłam się za drzewem. Dobyłam katany. Mężczyzna musiał to usłyszeć, bo zesztywniał i spojrzał w kierunku mojej kryjówki. Zobaczyłam jego oczy. Jego zimne, błękitne oczy... Nie miałam wątpliwości co do jego tożsamości. To był Kikuta Kotaro. Mistrz rodziny Kikuta i najzdolniejszy zabójca, jakiego kiedykolwiek spotkałam. To właśnie on uczył mnie tego niebezpiecznego fachu, zanim uciekłam.
W tej sytuacji pozostawało tylko jedno wyjście... Szybkim ruchem schowałam katanę i przemieniłam się w wilka. Skoczyłam w kierunku Akademii. Usłyszałam świst noża w powietrzu tuż nad moim uchem i cichy oddech podążającego za mną zabójcy. Biegliśmy szybko, pozostawiając za sobą granicę.
"Skąd on się tu wziął??" Myślałam intensywnie "Przecież do Akademii nie może wejść nikt, kto nie otrzymał zaproszenia...!"
Widziałam już skraj lasu, gdy poczułam przeraźliwy ból w barku. Obejrzałam się na bolące miejsce i ujrzałam mały nożyk tkwiący po rękojeść w ciele. Poczułam, że słabnę. Nóż musiał być zatruty. Zostało mi jeszcze dziesięć metrów do końca lasu. Za chwilę miałam wybiec na otwartą przestrzeń. Może ktoś mógłby mnie zauważyć? Przed moimi oczami zaczęły latać czarne plamy. Jeszcze tylko pięć metrów, cztery, trzy, dwa, jeden...! Upadłam. Spróbowałam się podczołgać jeszcze ten jeden, ostatni metr, ale poczułam mocne uderzenie w tył karku. Straciłam przytomność jednocześnie powracając do ludzkiej postaci...
***
Obudziłam się w ciasnym pomieszczeniu. Słyszałam jednostajny szum silnika i podskakiwałam na wybojach. Jakieś głosy rozmawiały o czymś, jakby za ścianą. Spróbowałam się poruszyć, ale moje ręce i nogi były zakute w ciężkie srebrne kajdany. Straszliwy ból, jaki sprawiał mi kontakt ze srebrem, uświadomiłam sobie dopiero chwilę później, jak również to, że jestem w bagażniku jakiegoś samochodu. I że jeśli szybko się nie wydostanę to dostanę nieobecność na lekcjach... (tag, moim największym zmartwieniem jest nieobecność na zajęciach )
Musiałam chyba przysnąć, bo gdy otworzyłam oczy ktoś otworzył klapę bagażnika. Zostałam brutalnie wyciągnięta z wnętrza i postawiona na chodniku. Ktoś zawiązał mi oczy, ktoś inny pchnął do przodu i rozkazał:
- Ido, uragirimono! (Ruszaj, zdrajco!)
Popychana przez niewidzialne dla mnie dłonie ruszyłam w stronę... właściwie nie wiem jaką, bo nic nie widziałam. Potknęłam się o stopień i szliśmy po schodach. Było ich dokładnie 17. Potem słyszałam świst sprężanego powierza i uderzył we mnie zapach świeżo umytych podłóg oraz strumień klimatyzacji. Zapewne właśnie weszłam przez rozsuwane drzwi do wnętrza jakiegoś biurowca. Następnie przystanęliśmy na chwilę i rozległ się cichy dźwięk gongu i znów szelest sprężanego powietrza. Wsiedliśmy do windy jechaliśmy dobrą minutę, czyli średnio... 100 pięter...
Wreszcie zatrzymaliśmy się i wyszliśmy z metalowej puszki. Rozwiązano mi oczy i wepchnięto do jednej z trzech identycznych, opancerzonych celi.
Zostałam sama w ciemności...
(Ktoś ogarnie, że zniknęłam :P)
- Owszem jest!
Zobaczyłam jak źrenice zmiennokształtnej rozgrzeszają się
- Jest miedzy nami olbrzymia przepaść, przez którą żadne z nas nigdy nie zdoła przeskoczyć, by zostać przyjacielem drugiego.
Nie widziałam reakcji dziewczyny. Szłam już przez las w ciszy i spokoju. Płynnie przemieniłam się w wilka. W samotności potrafiłam kontrolować go doskonale. Tylko wśród ludzi miałam problemy. Oni wszyscy strasznie działali mi na nerwach. Tak samo nauczyciele. Nie dało się wytrzymać w tej dusznej atmosferze Akademii, mimo że do samego budynku miałam niezmierny szacunek. Właściwie nie opuściłam jej jeszcze tylko z powodu czyhających na zewnątrz kuzynów ninja.
Biegłam truchtem pomiędzy drzewami. Właściwie nie wiedziałam po co. Może mimo wszystko chciałam się stąd wydostać? Granica terenów Akademii była już niedaleko... Wtem zobaczyłam kogoś... Miał na sobie czarny strój, bez żadnych znaków. W ręku ściskał nóż. Stał jakieś 3 metry ode mnie. Na terenie Akademii.
Stałam się dziewczyną i szybko ukryłam się za drzewem. Dobyłam katany. Mężczyzna musiał to usłyszeć, bo zesztywniał i spojrzał w kierunku mojej kryjówki. Zobaczyłam jego oczy. Jego zimne, błękitne oczy... Nie miałam wątpliwości co do jego tożsamości. To był Kikuta Kotaro. Mistrz rodziny Kikuta i najzdolniejszy zabójca, jakiego kiedykolwiek spotkałam. To właśnie on uczył mnie tego niebezpiecznego fachu, zanim uciekłam.
W tej sytuacji pozostawało tylko jedno wyjście... Szybkim ruchem schowałam katanę i przemieniłam się w wilka. Skoczyłam w kierunku Akademii. Usłyszałam świst noża w powietrzu tuż nad moim uchem i cichy oddech podążającego za mną zabójcy. Biegliśmy szybko, pozostawiając za sobą granicę.
"Skąd on się tu wziął??" Myślałam intensywnie "Przecież do Akademii nie może wejść nikt, kto nie otrzymał zaproszenia...!"
Widziałam już skraj lasu, gdy poczułam przeraźliwy ból w barku. Obejrzałam się na bolące miejsce i ujrzałam mały nożyk tkwiący po rękojeść w ciele. Poczułam, że słabnę. Nóż musiał być zatruty. Zostało mi jeszcze dziesięć metrów do końca lasu. Za chwilę miałam wybiec na otwartą przestrzeń. Może ktoś mógłby mnie zauważyć? Przed moimi oczami zaczęły latać czarne plamy. Jeszcze tylko pięć metrów, cztery, trzy, dwa, jeden...! Upadłam. Spróbowałam się podczołgać jeszcze ten jeden, ostatni metr, ale poczułam mocne uderzenie w tył karku. Straciłam przytomność jednocześnie powracając do ludzkiej postaci...
***
Obudziłam się w ciasnym pomieszczeniu. Słyszałam jednostajny szum silnika i podskakiwałam na wybojach. Jakieś głosy rozmawiały o czymś, jakby za ścianą. Spróbowałam się poruszyć, ale moje ręce i nogi były zakute w ciężkie srebrne kajdany. Straszliwy ból, jaki sprawiał mi kontakt ze srebrem, uświadomiłam sobie dopiero chwilę później, jak również to, że jestem w bagażniku jakiegoś samochodu. I że jeśli szybko się nie wydostanę to dostanę nieobecność na lekcjach... (tag, moim największym zmartwieniem jest nieobecność na zajęciach )
Musiałam chyba przysnąć, bo gdy otworzyłam oczy ktoś otworzył klapę bagażnika. Zostałam brutalnie wyciągnięta z wnętrza i postawiona na chodniku. Ktoś zawiązał mi oczy, ktoś inny pchnął do przodu i rozkazał:
- Ido, uragirimono! (Ruszaj, zdrajco!)
Popychana przez niewidzialne dla mnie dłonie ruszyłam w stronę... właściwie nie wiem jaką, bo nic nie widziałam. Potknęłam się o stopień i szliśmy po schodach. Było ich dokładnie 17. Potem słyszałam świst sprężanego powierza i uderzył we mnie zapach świeżo umytych podłóg oraz strumień klimatyzacji. Zapewne właśnie weszłam przez rozsuwane drzwi do wnętrza jakiegoś biurowca. Następnie przystanęliśmy na chwilę i rozległ się cichy dźwięk gongu i znów szelest sprężanego powietrza. Wsiedliśmy do windy jechaliśmy dobrą minutę, czyli średnio... 100 pięter...
Wreszcie zatrzymaliśmy się i wyszliśmy z metalowej puszki. Rozwiązano mi oczy i wepchnięto do jednej z trzech identycznych, opancerzonych celi.
Zostałam sama w ciemności...
(Ktoś ogarnie, że zniknęłam :P)
Od Lestata- C.D Coraline
- Saltzman.- odparłem. Zdziwiło mnie jego przyjście, do tego zmartwienie, gdy wypytywał o mój stan...
Ale oznaczało to, ze Sander już nie rozmawiała i pewnie przebywała w swoim pokoju. Musiałem do niej iść.
- Ty coś planujesz.- stwierdziła ostrożnie Coraline, widząc jak się zamyśliłem.
- Masz rację.- odpowiedziałem wolno- I muszę stad iść. Nie siedź tu długo, to męski przecież.
Zniknąłem, biegnąc w stronę zejścia do podziemi. Słyszałem, jak Coraline mnie zawołała, a potem coś mruknęła, czego nie dosłyszałem.
Stanąłem przed drzwiami, zza których wyczuwałem obecnosć Sander, i zapukałem.
- Wejdź.
Gdy przekroczyłem próg od razu domyśliłem się, ze to jej pokój, w którym mnie karała. Siedziała na łózku, oparta o ścianę, trzymając w ręce jakieś dokumenty. Wydawała się zdziwiona moją osobą.
- Lestat.
- Jesteś usatysfakcjonowana wymierzoną karą?- spytałem, patrząc zdecydowanie w jej ciemne oczy. Przyszedłem tu, więc już nie mogę zawrócić...
- Była sprawiedliwa.- przytaknęła, obserwując mnie uważnie.
- W takim razie jesteśmy kwita?- nie będę się kłócić nad jej sprawiedliwością...
- Owszem.- znowu potwierdziła.- Ale widzę przecież, ze nie przyszedłeś tu tylko żeby spytać. Więc czego chcesz, ze przyszedłeś do mnie?
- Masz rację.- zawahałem się. Co ja w ogóle wyprawiam?!- Chciałem prosić...
Na twarzy Sander pojawiło się zdziwienie.
- ... o zaczęcie wszystkiego od nowa.- dokończyłem.- Żeby były to relacje nauczyciel-uczeń, bez domieszki nienawiści, choć doskonale zdaję sobie sprawę, ze nie łatwo pozbyć się takiego uczucia. Czy byłabyś w stanie zacząć nasza relacje od początku?
(Skończyłabym na tym post i zaczęła nowy, ale fabuła to fabuła...)
- Nie wiem. Zapewne zdajesz sobie, ze to, co zrobiłeś było niedopuszczalne, prawda?
- Doskonale.
- W każdej plotce czy legendzie o tobie spotykałam się z tą samą opinią "nieodpowiedzialny, zawsze chce adrenaliny"- czy czegoś, co było nią u wampira.
- Ta część jest prawdą.- przytaknąłem.- Więc jak?
Jeśli Sander upajała sie moją prośba jak zwycięstwem to nie okazywała tego.
- Masz rację, to będzie trudne. Ale spróbować można. Moja, i zapewne twoja nienawiść również, nie zniknie ot tak. Zrobiłęś coś niewybaczalnego. Juz nie mówiąc o zasadach akademii, złamałeś zasady Piekła.
- Piekło nie istnieje.
- Tak nazywają wampirzy świat inne rasy. Powoli to się przyjmuje do nas...- mruknęła. Wydawała się teraz taka spokojna i może nawet zmęczona, zupełnie nie jak Sander którą znałem. Kobieta jakby usłyszała co myślę, machnęła ręką w stronę drzwi, przywracając twarzy surowy wyraz.
- Idź już. I nie łam kolejnych zasad.
- To mimo wszystko będzie trudne.- odparłem, uśmiechając się lekko. Nie otrzymałem odpowiedzi, a po zamknięciu drzwi jej pokoju pobiegłem do pokoju.
Opadłem na łóżko z ciężkim westchnięciem.
<Artur?> Z tobą się tak fajnie pisze~! Jeśli nie ty, to zleć c.d komuś innemu xD
Ale oznaczało to, ze Sander już nie rozmawiała i pewnie przebywała w swoim pokoju. Musiałem do niej iść.
- Ty coś planujesz.- stwierdziła ostrożnie Coraline, widząc jak się zamyśliłem.
- Masz rację.- odpowiedziałem wolno- I muszę stad iść. Nie siedź tu długo, to męski przecież.
Zniknąłem, biegnąc w stronę zejścia do podziemi. Słyszałem, jak Coraline mnie zawołała, a potem coś mruknęła, czego nie dosłyszałem.
Stanąłem przed drzwiami, zza których wyczuwałem obecnosć Sander, i zapukałem.
- Wejdź.
Gdy przekroczyłem próg od razu domyśliłem się, ze to jej pokój, w którym mnie karała. Siedziała na łózku, oparta o ścianę, trzymając w ręce jakieś dokumenty. Wydawała się zdziwiona moją osobą.
- Lestat.
- Jesteś usatysfakcjonowana wymierzoną karą?- spytałem, patrząc zdecydowanie w jej ciemne oczy. Przyszedłem tu, więc już nie mogę zawrócić...
- Była sprawiedliwa.- przytaknęła, obserwując mnie uważnie.
- W takim razie jesteśmy kwita?- nie będę się kłócić nad jej sprawiedliwością...
- Owszem.- znowu potwierdziła.- Ale widzę przecież, ze nie przyszedłeś tu tylko żeby spytać. Więc czego chcesz, ze przyszedłeś do mnie?
- Masz rację.- zawahałem się. Co ja w ogóle wyprawiam?!- Chciałem prosić...
Na twarzy Sander pojawiło się zdziwienie.
- ... o zaczęcie wszystkiego od nowa.- dokończyłem.- Żeby były to relacje nauczyciel-uczeń, bez domieszki nienawiści, choć doskonale zdaję sobie sprawę, ze nie łatwo pozbyć się takiego uczucia. Czy byłabyś w stanie zacząć nasza relacje od początku?
(Skończyłabym na tym post i zaczęła nowy, ale fabuła to fabuła...)
- Nie wiem. Zapewne zdajesz sobie, ze to, co zrobiłeś było niedopuszczalne, prawda?
- Doskonale.
- W każdej plotce czy legendzie o tobie spotykałam się z tą samą opinią "nieodpowiedzialny, zawsze chce adrenaliny"- czy czegoś, co było nią u wampira.
- Ta część jest prawdą.- przytaknąłem.- Więc jak?
Jeśli Sander upajała sie moją prośba jak zwycięstwem to nie okazywała tego.
- Masz rację, to będzie trudne. Ale spróbować można. Moja, i zapewne twoja nienawiść również, nie zniknie ot tak. Zrobiłęś coś niewybaczalnego. Juz nie mówiąc o zasadach akademii, złamałeś zasady Piekła.
- Piekło nie istnieje.
- Tak nazywają wampirzy świat inne rasy. Powoli to się przyjmuje do nas...- mruknęła. Wydawała się teraz taka spokojna i może nawet zmęczona, zupełnie nie jak Sander którą znałem. Kobieta jakby usłyszała co myślę, machnęła ręką w stronę drzwi, przywracając twarzy surowy wyraz.
- Idź już. I nie łam kolejnych zasad.
- To mimo wszystko będzie trudne.- odparłem, uśmiechając się lekko. Nie otrzymałem odpowiedzi, a po zamknięciu drzwi jej pokoju pobiegłem do pokoju.
Opadłem na łóżko z ciężkim westchnięciem.
<Artur?> Z tobą się tak fajnie pisze~! Jeśli nie ty, to zleć c.d komuś innemu xD
Od Coraline- C.D Lestata
- Raczej nie spędzam z innymi dużo czasu.
Mimo wszystko parę osób mówiło że go porwałeś jeszcze inni że sam z
tobą poszedł. Nic szczególnego. Nie mówią o tym często.- odparłam.
Usłyszeliśmy czyjeś kroki. Przestraszyłam się nie na żarty. Bo jeśli to
Sander?
- Musisz się schować.-powiedział szybko Lestat. Otworzyłam okno i skoczyłam. W połowie drogi uniosłam się do góry i zawisłam niedaleko okna. Lestat z kimś rozmawiał. W swoim położeniu miałam to szczęście że nikt mnie nie zauważył. Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Lestat wychylił się przez okno i zamarł zdziwiony patrząc na mnie unoszącą się w powietrzu. Odsunął się od okna a ja weszłam przez nie do pokoju. - Kto to był ? -zapytałam. < Lestat ? > |
||
Od Lestata- C.D Coraline
- Lepiej.- odparłem, siadając- Ale energia z kuli nie jest w stanie zastąpić krwi.- mruknąłem i skierowałem się w stronę skrytki na krew..
- Więc mimo wszystko jesteś głodny?- spytała. Usłyszałem w jej głosie strach...?
- Nie martw się. Nie ugryzę cię...- wyszeptałem, otwierając drzwi i wchodząc do łazienki.- Damienie, pozwól że wezmę trochę twojej krwi.- odezwałem się cicho i odsunąłem lustro, ukazując skrytkę...
Tyle, że były tam trzy torebki z krwi z karteczką "Lestat" na wierzchu. Nie rozpoznawałem pisma... zresztą nie znałem niczyjego. Na jedno wyjdzie. Ktokolwiek to tu przyniósł, podziękowałem mu w duchu i szybko opróżniłem zawartość wszystkich trzech. Wtedy to dopiero poczułem się lepiej. Czarodziejskie kule energii niezbyt są w stanie pomóc istotom cienia...
Gdy wyszedłem z łazienki Coraline siedziała na moim łóżku, patrząc za okno. Mimowolnie zobaczyłem jak jej krew pulsuje w tętnicy na szyi. Szybko odwróciłem wzrok i rozejrzałem się po pokoju. Nic się nie zmieniło. Zresztą minął zaledwie tydzień...
Podszedłem do okna, stanąłem obok i zerknąłem przez szparę między zasłoną a oknem na dziedziniec. Było koło południa, śmiałem podejrzewać, że weekend, bo wszyscy uczniowie, a nawet nauczyciele przechadzali się. Widziałem Saltzmana rozmawiającego w cieniu z Sander...
Patrzyła na mnie.
Gwałtownie odsunąłem się od okna i oklapłem na łóżko. Chciałbym się zemścić, ale na dobrą sprawę... mścić się za zemstę? To by było bez sensu...
Najprościej byłoby zacząć wszystko od początku, cofnąć czas do przybycia do Akademii albo chociaż walki z Argoną...
- Moment.- odezwałem się nagle, patrząc ostro na Coraline.- Mam kilka pytań.
Spojrzała na mnie z wyczekiwaniem.
- Jakie plotki rozniosły się po akademii w związku ze sprawą Argony, ucieczką z Arturem i karą?
<Coraline?>
Lestat ma przemyślenia wewnęrzne... ;3
- Więc mimo wszystko jesteś głodny?- spytała. Usłyszałem w jej głosie strach...?
- Nie martw się. Nie ugryzę cię...- wyszeptałem, otwierając drzwi i wchodząc do łazienki.- Damienie, pozwól że wezmę trochę twojej krwi.- odezwałem się cicho i odsunąłem lustro, ukazując skrytkę...
Tyle, że były tam trzy torebki z krwi z karteczką "Lestat" na wierzchu. Nie rozpoznawałem pisma... zresztą nie znałem niczyjego. Na jedno wyjdzie. Ktokolwiek to tu przyniósł, podziękowałem mu w duchu i szybko opróżniłem zawartość wszystkich trzech. Wtedy to dopiero poczułem się lepiej. Czarodziejskie kule energii niezbyt są w stanie pomóc istotom cienia...
Gdy wyszedłem z łazienki Coraline siedziała na moim łóżku, patrząc za okno. Mimowolnie zobaczyłem jak jej krew pulsuje w tętnicy na szyi. Szybko odwróciłem wzrok i rozejrzałem się po pokoju. Nic się nie zmieniło. Zresztą minął zaledwie tydzień...
Podszedłem do okna, stanąłem obok i zerknąłem przez szparę między zasłoną a oknem na dziedziniec. Było koło południa, śmiałem podejrzewać, że weekend, bo wszyscy uczniowie, a nawet nauczyciele przechadzali się. Widziałem Saltzmana rozmawiającego w cieniu z Sander...
Patrzyła na mnie.
Gwałtownie odsunąłem się od okna i oklapłem na łóżko. Chciałbym się zemścić, ale na dobrą sprawę... mścić się za zemstę? To by było bez sensu...
Najprościej byłoby zacząć wszystko od początku, cofnąć czas do przybycia do Akademii albo chociaż walki z Argoną...
- Moment.- odezwałem się nagle, patrząc ostro na Coraline.- Mam kilka pytań.
Spojrzała na mnie z wyczekiwaniem.
- Jakie plotki rozniosły się po akademii w związku ze sprawą Argony, ucieczką z Arturem i karą?
<Coraline?>
Lestat ma przemyślenia wewnęrzne... ;3
Od Coraline- C.D Lestata
Potrząsnęłam trupiobladym Lestatem. Jęknął i otworzył oczy. Przyglądał mi się uważnie.
- Co ty tu robisz?-zapytał zmęczony. - Byłam na dworze i zobaczyłam jak Sander cię gryzie. Potem rzuciła cię na łóżko i odeszła. Postanowiłam sprawdzić czy wszystko dobrze. - Obydwa Akademiki są pilnowane non stop a ty się przemknęłaś. Jak...? - Nie weszłam przez drzwi. Damiem gdzieś poszedł. Co do Artura nie mam pojęcia gdzie jest.-odparłam. Wampir usiadł na łóżku. -Dobrze się czujesz? - Nie. Po karze Sander nikt nie czuje się dobrze a jak znam życie to zabrała krew medyczną.- mruknął. Wyjęłam z kieszeni trzy spore świecące się kule. - weź je jeśli chcesz. Może trochę pomoże.-odparłam. Wziął jedną do ręki i podrzucił. - Nie umiem tego wchłonąć tak jak ty.- odparł. Wzięłam kule do ręki. Drugą dłoń położyłam na jego ramieniu. Ciągłym strumieniem mocy przelewałam ją do jego ciała. Kiedy wszystkie trzy kule znikły odsunęłam się trochę. - Lepiej? - Lepiej.-odparł wstając. < Lestat ? > |
||
Od Lestata- C.D Artura
Wydaje mi się, że gdy szedłem za Sander, trzymającą mnie za rękę, podszedł do nas Cross i coś szepnął nauczycielce na ucho. Wydaje mi się; teraz nie umiem sobie przypomnieć. W każdym razie wampirzyca zawlekła mnie do podziemi, jak mi się zdawało do jej pokoju. Było tam łóżko, szafa... więc to nie mogła być cela.
- Jaka jest kara?- spytałem po raz wtóry i tym razem nie uzyskałem wymijającej odpowiedzi.
- Pogryzę cię kilka razy, to cię trochę utemperuje.
W chwili gdy skończyła mówić popchnęła mnie na ścianę i przycisnęła do niej, wbijając kły w szyję. Zacisnąłem zęby, nie chcąc dać jej satysfakcji bólem. Jednak syknąłem, gdy, przy mocniejszym zassaniu, jej kły rozorały kolejne kilkadziesiąt tkanek. Chwyciłem jej koszulkę, próbując nie upaść, ale wciąż, choć wolniej, osuwałem się po ścianie. Powinienem próbować się bronić... legendarny Lestat pokonany?
Jednak nie da się odepchnąć wampira gdy prawie się mdleje z braku krwi.
Gdy się obudziłem obok mnie leżały dwie torebki krwi. Natychmiast drżącymi rękami wziąłem je i wypiłem całą zawartość. Chwilę później Sander mnie ugryzła.
Mógłbym nie pić tej krwi, która leżała koło mnie przy drugim i trzecim obudzeniu. Opróżniałem je jednak, by przeżyć. Mimo całej tej sytuacji w której się znalazłem, nie miałem zamiaru umierać.
- Chciałeś ocalić Artura przed karą za ucieczkę.- za trzecim razem Sander kucnęła obok mnie- Ale on sam się przyznał, że poszedł z tobą z własnej woli.
- Ze zgrozą świata Okropne dzieje przyniósł nam czas:- wymamrotałem w odpowiedzi- Syn zabił matkę, brat zabił brata, Mnóstwo Kainów jest pośród nas. Ależ, o Panie! - mówiłem coraz głośniej, mimo bólu gardła, który powodowało takie odzywanie się- Oni niewinni, Choć naszą przeszłość cofnęli wstecz, Inni szatani byli tam czynni.
- Cytować Polaków? Bezczelny.- syknęła nauczycielka- Sugerujesz, że to ty jesteś tym szatanem, a Artur niewinny, nawet gdy się przyznał?
- Tak.- potwierdziłem, próbując się podnieść, jednak Sander przydusiła mnie do podłogi. Instynktownie zacisnąłem palce na jej ręce, jakby to cokolwiek mogło pomóc.- Jest w szoku...
- Mimo beznadziejności całej twojej sytuacji ty teraz będziesz bronił Artura? Niesamowite, Lestacie!- słyszałem w głosie kpinę, jeśli faktycznie uznała to za niesamowite, to tego nie okazała.
Nie odpowiedziałem, a potem poczułem, że puszcza moją szyję i znów potworny ból ogarnął moje ciało, gdy zatopiła kły w moim nadgarstku.
- Nie wystarczyło ci to, co zrobiłaś do tej pory?!- warknąłem słabo, ale, oczywiście, nawet nie próbowałem się wyrwać.
O dziwo, obudziłem się na łóżku i to chyba swoim. Czyżby kara dobiegła końca? Byłem cały obolały. Moment. Nie obudziłem się sam. Ktoś mną chwilę potrząsał i teraz ten ktoś kucał obok, obserwując mnie uważnie.
<Ktoś?>
Generalnie myślałam o Arturze, skoro są w swoim pokoju, a Damien "nie bardzo" pisuje...
Cassie, podobał się post? Sadystyczna Arleni powróciła!~
Od Cassie- C.D Argony
-Zemścić?- spojrzałam na nią zdziwiona-
to nie tak. Nie chcę się mścić, nie mam ku temu powodów. Sedno tego leży
w tym, że po prostu go nie toleruję. Nie zrobiłam tego umyślnie, ale
jak już mówiłam jest mi to na rękę. Co się stało to się nieodstanie-
podłożyłam ręce pod głowę
-Co on ci niby takiego zrobił?- zapytała wściekła
-Co mi zrobił pytasz... hm... nic!- uśmiechnęłam się do niej- widzisz... można powiedzieć, że dzielę ludzi na trzy kategorie. Warci czegoś, neutralni oraz bezwartościowi, a on zalicza się do tej ostatniej
Dziewczyna tylko prychnęła i wyszła z pokoju. Zastanawiało mnie czemu przejmuje się tym wampirem... a może?! Nie... on i ona? Lepiej się jej zapytam. Podbiegłam szybko do okna i otworzyłem je z nadzieją, że dziewczyny nie ma za daleko. Akurat wychodziła z akademika jak miło.
-Argona!- zawołałam ją
Zmiennokształtna odwróciła się i spojrzała na mnie.
-Czy między tobą i Lestatem czegoś nie ma?- próbowałam zapytać poważnym tonem
<Argona? xd>
-Co on ci niby takiego zrobił?- zapytała wściekła
-Co mi zrobił pytasz... hm... nic!- uśmiechnęłam się do niej- widzisz... można powiedzieć, że dzielę ludzi na trzy kategorie. Warci czegoś, neutralni oraz bezwartościowi, a on zalicza się do tej ostatniej
Dziewczyna tylko prychnęła i wyszła z pokoju. Zastanawiało mnie czemu przejmuje się tym wampirem... a może?! Nie... on i ona? Lepiej się jej zapytam. Podbiegłam szybko do okna i otworzyłem je z nadzieją, że dziewczyny nie ma za daleko. Akurat wychodziła z akademika jak miło.
-Argona!- zawołałam ją
Zmiennokształtna odwróciła się i spojrzała na mnie.
-Czy między tobą i Lestatem czegoś nie ma?- próbowałam zapytać poważnym tonem
<Argona? xd>
Hahahah! *spadła z krzesła ze śmiechu*- przyp. Lestat
Od Artura- C.D Lestata
Powoli wstałem z dywanu. Cross wyszedł z
pokoju, a ja za nim. Oboje nic nie mówiliśmy. Mężczyzna widział, że nie
mam najmniejszego zamiaru się odzywać, ale jednak spróbował.
-Chcesz coś powiedzieć w sprawie Lestata?- zapytał
Spojrzałem na niego, ale milczałem. Mój wzrok był zupełnie bez uczuć. Mężczyzna westchnął i szedł dalej w ciszy. Zastanawiało mnie czemu pomyśleli, że on mnie porwał... przypomniałem sobie tą sytuację. No dobra zgodzę się... trochę tak to wyglądało, ale żeby od razu porywać?! Mogli rozważyć jeszcze inne możliwości. Weszliśmy do pokoju. Od razu usiadłem na łóżku i objąłem nogi rękami. Cross spojrzał na Damiena który przyglądał się nam.
-Teraz masz ostatnią szansę by coś powiedzieć- zwrócił się do mnie
Siedziałem cicho nie patrząc na mężczyznę. Ten podszedł do drzwi. Nie chciałem żeby mu się oberwało.
-...sam chciałem z nim iść...- powiedziałem cicho
Dyrektor usiadł na łóżku obok mnie i położył rękę na moim kolanie.
-Ja sam z nim poszedłem... to nie jego winna...- wymamrotałem
-Dlaczego chciałeś iść z nim? - zapytał spokojnie
Wzruszyłem ramionami. Tak naprawdę sam nie wiedziałem. Cross spojrzał na mój nadgarstek.
-A to?
-To nie on...- spojrzałem na niego
-Dobrze. Wezmę to pod uwagę- powiedział i wstał
-Co z nim będzie?- zapytałem zdenerwowany
Spojrzał na mnie i wyszedł z pomieszczenia.
<Lestat?>
-Chcesz coś powiedzieć w sprawie Lestata?- zapytał
Spojrzałem na niego, ale milczałem. Mój wzrok był zupełnie bez uczuć. Mężczyzna westchnął i szedł dalej w ciszy. Zastanawiało mnie czemu pomyśleli, że on mnie porwał... przypomniałem sobie tą sytuację. No dobra zgodzę się... trochę tak to wyglądało, ale żeby od razu porywać?! Mogli rozważyć jeszcze inne możliwości. Weszliśmy do pokoju. Od razu usiadłem na łóżku i objąłem nogi rękami. Cross spojrzał na Damiena który przyglądał się nam.
-Teraz masz ostatnią szansę by coś powiedzieć- zwrócił się do mnie
Siedziałem cicho nie patrząc na mężczyznę. Ten podszedł do drzwi. Nie chciałem żeby mu się oberwało.
-...sam chciałem z nim iść...- powiedziałem cicho
Dyrektor usiadł na łóżku obok mnie i położył rękę na moim kolanie.
-Ja sam z nim poszedłem... to nie jego winna...- wymamrotałem
-Dlaczego chciałeś iść z nim? - zapytał spokojnie
Wzruszyłem ramionami. Tak naprawdę sam nie wiedziałem. Cross spojrzał na mój nadgarstek.
-A to?
-To nie on...- spojrzałem na niego
-Dobrze. Wezmę to pod uwagę- powiedział i wstał
-Co z nim będzie?- zapytałem zdenerwowany
Spojrzał na mnie i wyszedł z pomieszczenia.
<Lestat?>
piątek, 14 lutego 2014
Od Argony- C.D Cassie
CASSIE TO ZMIENNOKSZTAŁTNA, NIE CZARODZIEJKA, ARGONO XD- przyp. Arleni i Cassie
Usiadłam w pozycji lotosu na kołdrze i zamknęłam oczy.
Lestat znów wpadnie. Przeze mnie... To wkurzające!! Jak mogłam być taka nieostrożna?? Nie powinnam przybywać do Akademii. Sprawiam tu tylko same kłopoty... Teraz ta... Konfidentka, Cassie, spokojnie leży sobie w łóżku, a ja nic nie mogę zrobić by to się zmieniło. Lepiej na razie nie podpadać znowu nauczycielom. Marvin mnie nienawidzi, Sander zdecydowanie nie darzy mnie sympatią (a ja jej nienawidzę), dyrektor mnie ignoruje, wychowawca nie wie, że chodzę do niego do klasy (właściwie jeszcze mnie nie poznał...), a pozostałych nauczycieli jeszcze nawet nie widziałam!
Podniosłam powieki. Cassie leżała na łóżku z otwartymi oczyma. Wstałam i podeszłam do drzwi, ale nim dotknęłam klamki rozmyśliłam się i spojrzałam na odpoczywającą zmiennokształtną beznamiętnym wzrokiem.
- Czemu chcesz się zemścić na Lestacie?
<Cassie?>
Usiadłam w pozycji lotosu na kołdrze i zamknęłam oczy.
Lestat znów wpadnie. Przeze mnie... To wkurzające!! Jak mogłam być taka nieostrożna?? Nie powinnam przybywać do Akademii. Sprawiam tu tylko same kłopoty... Teraz ta... Konfidentka, Cassie, spokojnie leży sobie w łóżku, a ja nic nie mogę zrobić by to się zmieniło. Lepiej na razie nie podpadać znowu nauczycielom. Marvin mnie nienawidzi, Sander zdecydowanie nie darzy mnie sympatią (a ja jej nienawidzę), dyrektor mnie ignoruje, wychowawca nie wie, że chodzę do niego do klasy (właściwie jeszcze mnie nie poznał...), a pozostałych nauczycieli jeszcze nawet nie widziałam!
Podniosłam powieki. Cassie leżała na łóżku z otwartymi oczyma. Wstałam i podeszłam do drzwi, ale nim dotknęłam klamki rozmyśliłam się i spojrzałam na odpoczywającą zmiennokształtną beznamiętnym wzrokiem.
- Czemu chcesz się zemścić na Lestacie?
<Cassie?>
Od Cassie- C.D Argony
-Ty nie masz się o co martwić- zaśmiałam
się- wie tylko, że Lestata nie było w celi. Uczniowie wiedzą, że ty tam
byłaś, ale nie nauczyciele
-Niby skąd wy to wiecie?- warknęła -Plotki szybko się rozchodzą- uśmiechałam się- tylko nie wiem kto to zaczął Dziewczyna patrzyła na mnie morderczym wzrokiem. -Oj nie wkurzaj się. Chodź do pokoju, nie mam zamiaru tu rozmawiać- kierowałam się w stronę akademika Szłyśmy w ciszy i po jakimś czasie weszłyśmy do pustego pokoju. Od razu położyłam się na łóżku? <Argona> |
||
Od Lestata- C.D Artura
Z trudem podniosłem się i usiadłem, patrząc na dyrektora.
- To było niedopuszczalne.- odezwał się cicho. Nie był to głos osoby wściekłej, raczej zawiedzionej.- Zdajesz sobie sprawę jak bardzo naraziłęś Artura?
Teraz zrozumiałem. Oni naprawdę przyjęli wersję, że go porwałem. Po prostu świetnie. A najgorsze było to, ze nie byłem w stanie się odezwać i tłumaczyć. Cross to zauważył. przez chwilę mnie obserwował, a potem skinął na Sander. Usłyszałem wściekłe westchnięcie i chwilę później w moje ręce wciśnięto torebkę krwi medycznej.
- Pij.- rozkazała wampirzyca. Błyskawicznie wypiłem całą zawartość i spojrzałem na dyrektora trochę przytomniej.
- Tłumacz się.
Nie będę wpakowywać Artura w kłopoty...
- Pewna osoba mnie uratowała z tej celi. Ktoś był tam zamiast mnie.- zacząłem.
- Kto?- spytał dyrektor.
- Pozwól, że nie będę wydawać przyjaciół.- odparłem.- Nie zrobiła tego dla mnie, ten przyjaciel zrobił to dla zachowania własnego honoru. Ale nie chce mi się nawet wracać do tego...- dokończyłem mruknięciem. Cały czas był to bezbarwny ton i nie obchodziło mnie czy uznają to za prawdę czy nie.
- Obecna tu Sander dowiedziała się o podmianie i chciała mnie złapać... chcąc mnie ukarać należycie. Co tu dużo mówić? Byłem przestraszony jej wściekłością i po prostu uciekłem z Akademii.
- Z Arturem.- syknęła wampirzyca.
- Tak.
Podejrzewam, ze gdyby Artur dalej nie był w szoku to coś by dodał... ale nie był w stanie. Wzięło mnie współczucie, ze go nie zdradzam...? Niech i tak będzie.
- Jak mnie ukarzecie?- spytałem odważnie, próbując się podnieść. Ustałem, ale potem Sander podcięła mnie nogi i znów padłem na plecy.
- Sander cię ukarze.- odezwał się Cross.- Arturze, zaprowadze cię do pokoju. pewnie dużo przeżyłeś.
Zanim zdążyłem zobaczyć reakcję chłopaka Sander mnie wyprowadziła z pomieszczenia mocnym szarpnięciem.
- Jaką dla mnie karę szykujesz?- spytałem słabo. Taaa... byłem już zrezygnowany. Miałem dość tego wszystkiego...
- Na pewno nie podziemie. Coś gorszego. Dużo gorszego.- widziałem na jej twarzy satysfakcję. ta kobieta naprawde mnie nienawidzi. Z całego serca!
<Artur?>
Ja już mam pomysł na jego karę... więc napisz jak tam zostałes zabrany do pokoju i daj mi go w następnym poście pognębić... xD
- To było niedopuszczalne.- odezwał się cicho. Nie był to głos osoby wściekłej, raczej zawiedzionej.- Zdajesz sobie sprawę jak bardzo naraziłęś Artura?
Teraz zrozumiałem. Oni naprawdę przyjęli wersję, że go porwałem. Po prostu świetnie. A najgorsze było to, ze nie byłem w stanie się odezwać i tłumaczyć. Cross to zauważył. przez chwilę mnie obserwował, a potem skinął na Sander. Usłyszałem wściekłe westchnięcie i chwilę później w moje ręce wciśnięto torebkę krwi medycznej.
- Pij.- rozkazała wampirzyca. Błyskawicznie wypiłem całą zawartość i spojrzałem na dyrektora trochę przytomniej.
- Tłumacz się.
Nie będę wpakowywać Artura w kłopoty...
- Pewna osoba mnie uratowała z tej celi. Ktoś był tam zamiast mnie.- zacząłem.
- Kto?- spytał dyrektor.
- Pozwól, że nie będę wydawać przyjaciół.- odparłem.- Nie zrobiła tego dla mnie, ten przyjaciel zrobił to dla zachowania własnego honoru. Ale nie chce mi się nawet wracać do tego...- dokończyłem mruknięciem. Cały czas był to bezbarwny ton i nie obchodziło mnie czy uznają to za prawdę czy nie.
- Obecna tu Sander dowiedziała się o podmianie i chciała mnie złapać... chcąc mnie ukarać należycie. Co tu dużo mówić? Byłem przestraszony jej wściekłością i po prostu uciekłem z Akademii.
- Z Arturem.- syknęła wampirzyca.
- Tak.
Podejrzewam, ze gdyby Artur dalej nie był w szoku to coś by dodał... ale nie był w stanie. Wzięło mnie współczucie, ze go nie zdradzam...? Niech i tak będzie.
- Jak mnie ukarzecie?- spytałem odważnie, próbując się podnieść. Ustałem, ale potem Sander podcięła mnie nogi i znów padłem na plecy.
- Sander cię ukarze.- odezwał się Cross.- Arturze, zaprowadze cię do pokoju. pewnie dużo przeżyłeś.
Zanim zdążyłem zobaczyć reakcję chłopaka Sander mnie wyprowadziła z pomieszczenia mocnym szarpnięciem.
- Jaką dla mnie karę szykujesz?- spytałem słabo. Taaa... byłem już zrezygnowany. Miałem dość tego wszystkiego...
- Na pewno nie podziemie. Coś gorszego. Dużo gorszego.- widziałem na jej twarzy satysfakcję. ta kobieta naprawde mnie nienawidzi. Z całego serca!
<Artur?>
Ja już mam pomysł na jego karę... więc napisz jak tam zostałes zabrany do pokoju i daj mi go w następnym poście pognębić... xD
Od Artura- C.D Lestata
Lestat powinien szybko się z tym wyrobić.
Usiadłem pod drzewem i patrzyłem przed siebie. Po jakimś czasie
usłyszałem kroki, więc wstałem myśląc, że to Lestat. Odwróciłem się w
stroną kroków i zamiast Lestata zobaczyłem Sander. Stanąłem jak wryty.
Kobieta rozejrzała się dokoła z nadzieją, że gdzieś w pobliżu jest
blondyn. Szybko doszła do wniosku, że musiał iść do pokoju
-Pójdziesz sam czy mam cię zaciągnąć do dyrektora?- warknęła
Patrzyłem na nią przerażony, ale w końcu pokiwałem głową. Kobieta ruszyła w stronę budynków, a ja tuż za nią. Niedługo potem byliśmy w budynku i szliśmy w stronę gabinety dyrektora. Spodziewałem się, że Lestat już tam będzie ale się myliłem. Wszedłem do środka, a Sander pobiegła po wampira. Dyrektor Cross kazał mi usiąść gestem ręki. Usiadłem na dywanie i objąłem nogi rękami. Miałem nadzieje, że Lestata już dawno nie ma w pokoju. W sumie Sander go i tak znajdzie... zginiemy obaj, a on jeszcze w męczarniach... w głowie krążyły mi już najgorsze myśli, gdy do biura wpadła wampirzyca i rzuciła Lestata na dywan. Spojrzałem na niego jeszcze bardziej przerażony. Nie miał nawet siły się podnieść. Bałem się go nawet dotknąć. On też był przestraszony. Sander stanęła przy drzwiach i skrzyżowała ręce na piersi. Cross wyszedł zza biurka i podszedł do nas.
<Lestat? Nienawidzę takich NPC >-<>
-Pójdziesz sam czy mam cię zaciągnąć do dyrektora?- warknęła
Patrzyłem na nią przerażony, ale w końcu pokiwałem głową. Kobieta ruszyła w stronę budynków, a ja tuż za nią. Niedługo potem byliśmy w budynku i szliśmy w stronę gabinety dyrektora. Spodziewałem się, że Lestat już tam będzie ale się myliłem. Wszedłem do środka, a Sander pobiegła po wampira. Dyrektor Cross kazał mi usiąść gestem ręki. Usiadłem na dywanie i objąłem nogi rękami. Miałem nadzieje, że Lestata już dawno nie ma w pokoju. W sumie Sander go i tak znajdzie... zginiemy obaj, a on jeszcze w męczarniach... w głowie krążyły mi już najgorsze myśli, gdy do biura wpadła wampirzyca i rzuciła Lestata na dywan. Spojrzałem na niego jeszcze bardziej przerażony. Nie miał nawet siły się podnieść. Bałem się go nawet dotknąć. On też był przestraszony. Sander stanęła przy drzwiach i skrzyżowała ręce na piersi. Cross wyszedł zza biurka i podszedł do nas.
<Lestat? Nienawidzę takich NPC >-<>
czwartek, 13 lutego 2014
Od Argony- C.D Cassie
- Kssa - syknęłam patrząc na plecy oddalającej się czarodziejki - I ja mieszkam z nią w jednym pokoju!
Położyłam prawą dłoń na rękojeści katany. Miałam ochotę zabić ją. Teraz. Bez ostrzeżenia przebić mieczem na wylot, a potem... właśnie, co potem? Uciec z Akademii? Pozostać tu? I jedno i drugie nie wydawało się zbyt kuszące. Zdjęłam rękę z broni. Cassie, nieświadoma tego, że przed chwilą mogła zginąć, spokojnie szła w stronę budynku. - Cassie! - krzyknęłam do niej - Tak? - odwróciła się z kpiącym uśmiechem - Co dokładnie usłyszała Sander? <Cassie?> |
||
Od Lestata- C.D Artura
Oooo, teraz to się zacznie zemsta Sander xD
Zostawiłem Artura i pobiegłem do Akademii. Minąłem kilku uczniów, nawet nie zdążyli mnie zauważyć, a potem wskoczyłem na parapet i otworzyłem do końca uchylone okno. Był już ranek... szybko ten czas mija.
Damien właśnie ścielił łóżku. Znieruchomiał, gdy mnie zobaczył.
- Zajmij się sobą, ja tylko na chwilę. - mruknąłem, kucając przy swoim łóżku. Było tak pościelone, czyli nijak, jak je opuściłem.
Współlokator milczał, a po chwili wyszedł. Wysunąłem spod łóżka sztywny futerał i otwarłem go. Odetchnąłem, gdy zobaczyłem, że skrzypce dalej tam są. Przejechałem ręką po strunach...
... I zostałem przygwożdżony do ściany. Zanim się zorientowałem co się dzieje, poczułem straszny ból w szyi. Zakląłem, próbując się wyrwać, ale Sander- bo to oczywiście była ona- zacisnęła szczęki mocniej, doprowadzając mnie do głośnego syku.
- Zostaw mnie!- warknąłem. Nie zareagowała, a ja poczułem się słabiej.
Sander mnie ugryzła i piła teraz moja krew. Gdybym to ja został przez innego wampira potraktowany jak ona przeze mnie to też bym pragnął zemsty. Ta właśnie ją spełniała. Znieruchomiałem, dochodząc do wniosku, że teraz jej już się nie wyrwę; miałem szansę, gdy mnie zaatakowała, ale nie gdy byłem taki słaby.
Wbrew woli ugięły się pode mną kolana i bezwiednie, nie chcąc upaść, chwyciłem się jej bluzki.
- Rozumiem cię.- zmusiłem zmęczone gardło do wydania z siebie głosu- I pozwalam ci. Już tak.
Sander oderwała się ode mnie i pozwoliła osunąć po ścianie. Byłem tak słaby, że nie umiałem wstać, nawet gdy nauczycielka kazała mi się podnieść. Gdy spojrzałem na nią zmęczonym wzrokiem westchnęła zrezygnowana i sama mnie pociągnęła.
- Nie zaplam dywanów.- warknęła, ciągnąc mnie. W trakcie tego transportu raz udało mi się przejść kilka kroków, ale potem zwaliło mnie słońce, gdy wyszliśmy z akademika.
- Wyglądasz żałośnie.- odezwała się Sander bezbarwnym tonem.- Nie próbuj mi nawet wmawiać, że nie spodziewałeś się, że kadra będzie pilnować terenu akademii. A twojego pokoju szczególnie.- prychnęła. fakt, spodziewałem się. Wiedziałem, ze wykryją moja obecność i moim błędem było, ze przez te kilka sekund podziwiania skrzypiec.
Wampirzyca gwałtownie wpadła do pokoju dyrektora i rzuciła mną. Wylądowałem na ziemi z cichym jękiem...
... tuż obok przestraszonego Artura, siedzącego na dywanie.
<Artur?>
Teraz możesz się pochwialić przeżyciami gdy zobaczył Lestata w takim stanie :3
Zostawiłem Artura i pobiegłem do Akademii. Minąłem kilku uczniów, nawet nie zdążyli mnie zauważyć, a potem wskoczyłem na parapet i otworzyłem do końca uchylone okno. Był już ranek... szybko ten czas mija.
Damien właśnie ścielił łóżku. Znieruchomiał, gdy mnie zobaczył.
- Zajmij się sobą, ja tylko na chwilę. - mruknąłem, kucając przy swoim łóżku. Było tak pościelone, czyli nijak, jak je opuściłem.
Współlokator milczał, a po chwili wyszedł. Wysunąłem spod łóżka sztywny futerał i otwarłem go. Odetchnąłem, gdy zobaczyłem, że skrzypce dalej tam są. Przejechałem ręką po strunach...
... I zostałem przygwożdżony do ściany. Zanim się zorientowałem co się dzieje, poczułem straszny ból w szyi. Zakląłem, próbując się wyrwać, ale Sander- bo to oczywiście była ona- zacisnęła szczęki mocniej, doprowadzając mnie do głośnego syku.
- Zostaw mnie!- warknąłem. Nie zareagowała, a ja poczułem się słabiej.
Sander mnie ugryzła i piła teraz moja krew. Gdybym to ja został przez innego wampira potraktowany jak ona przeze mnie to też bym pragnął zemsty. Ta właśnie ją spełniała. Znieruchomiałem, dochodząc do wniosku, że teraz jej już się nie wyrwę; miałem szansę, gdy mnie zaatakowała, ale nie gdy byłem taki słaby.
Wbrew woli ugięły się pode mną kolana i bezwiednie, nie chcąc upaść, chwyciłem się jej bluzki.
- Rozumiem cię.- zmusiłem zmęczone gardło do wydania z siebie głosu- I pozwalam ci. Już tak.
Sander oderwała się ode mnie i pozwoliła osunąć po ścianie. Byłem tak słaby, że nie umiałem wstać, nawet gdy nauczycielka kazała mi się podnieść. Gdy spojrzałem na nią zmęczonym wzrokiem westchnęła zrezygnowana i sama mnie pociągnęła.
- Nie zaplam dywanów.- warknęła, ciągnąc mnie. W trakcie tego transportu raz udało mi się przejść kilka kroków, ale potem zwaliło mnie słońce, gdy wyszliśmy z akademika.
- Wyglądasz żałośnie.- odezwała się Sander bezbarwnym tonem.- Nie próbuj mi nawet wmawiać, że nie spodziewałeś się, że kadra będzie pilnować terenu akademii. A twojego pokoju szczególnie.- prychnęła. fakt, spodziewałem się. Wiedziałem, ze wykryją moja obecność i moim błędem było, ze przez te kilka sekund podziwiania skrzypiec.
Wampirzyca gwałtownie wpadła do pokoju dyrektora i rzuciła mną. Wylądowałem na ziemi z cichym jękiem...
... tuż obok przestraszonego Artura, siedzącego na dywanie.
<Artur?>
Teraz możesz się pochwialić przeżyciami gdy zobaczył Lestata w takim stanie :3
Od Artura- C.D Lestata
Pokiwałem głową i wstałem. W życiu nie zostałbym tu dłużej. Wyszedłem z
pokoju wymijając wampira. Poczekałem na Lestata przed drzwiami. Po
chwili wyszedł i wróciliśmy do drzwi którymi weszliśmy do Teatru.
Porozmawiał jeszcze z wampirami i wyszliśmy z Teatru.
-Wybacz, ale musimy się śpieszyć...- powiedział i podszedł do mnie
Staliśmy chwilę patrząc się na siebie. W końcu chłopak wziął mnie na ręce... ta... już trzeci raz. Powoli zaczynam się przyzwyczajać. Lestat biegł tą samą drogą którą tu dotarliśmy. Gdy byliśmy niedaleko miejsca gdzie nocowaliśmy postawił mnie na ziemi. Szliśmy kawałek, a gdy byliśmy przy Akademii zatrzymał się.
-Zostań tu. Postaram się szybko wrócić- powiedział i zniknął
Usiadłem pod drzewem i spoglądałem na Akademię.
<Lestat? Nareszcie ._. nie wiem co zbytnio pisać poza Akademię>
-Wybacz, ale musimy się śpieszyć...- powiedział i podszedł do mnie
Staliśmy chwilę patrząc się na siebie. W końcu chłopak wziął mnie na ręce... ta... już trzeci raz. Powoli zaczynam się przyzwyczajać. Lestat biegł tą samą drogą którą tu dotarliśmy. Gdy byliśmy niedaleko miejsca gdzie nocowaliśmy postawił mnie na ziemi. Szliśmy kawałek, a gdy byliśmy przy Akademii zatrzymał się.
-Zostań tu. Postaram się szybko wrócić- powiedział i zniknął
Usiadłem pod drzewem i spoglądałem na Akademię.
<Lestat? Nareszcie ._. nie wiem co zbytnio pisać poza Akademię>
Od Lestata- C.D Artura
A brak weny u ciebie to po prostu skutek braku wiedzy co się dzieje xD
Westchnąłem. Widziałem, że mnie słyszał i wyszedł już z stanu szoku w jaki wpadł.
- Za niedługo stąd pójdziemy.- obiecałem, widząc, jak wizyta w Theatre des Vampyres na niego wpłynęła.
Usłyszałem pukanie i spojrzałem na uchylone drzwi, którymi tu weszliśmy. Pojawił się w nich Armand.
- Już jest dobrze.- odezwał się, patrząc na Artura.- Santiago nie było, gdy Louis mówił o nietykalności chłopaka, więc nie mógł wiedzieć.
Spojrzałem na niego wściekły.
- A gdzie był?- spytałem zimno.
- Spał. Santiago długo śpi.
Milczałem.tak na marginesie.
- Uciekłeś z tej akademii, nie dziwię się. Nie zabrałeś niczego, bo nie miałeś czasu, zgoda. Ale zastanawiam się... co ze skrzypcami Nickolasa.
Zamarłem. Przed oczami zobaczyłem swoje akademickie łóżko, a pod nim futerał ze Stradivariusem.
- Merde!- zakląłem, wstając błyskawicznie.- Zostawiłem je tam!- syknąłem, zły na siebie, w stronę Armanda.
- I własnie postanowiłeś, ze po nie wrócisz, prawda?- spytał Armand. Zna mnie na wylot.
- Mam iść sam, czy idziesz ze mną, Artur?- z powrotem kucnąłem przy chłopaku.
<Artur?>
Westchnąłem. Widziałem, że mnie słyszał i wyszedł już z stanu szoku w jaki wpadł.
- Za niedługo stąd pójdziemy.- obiecałem, widząc, jak wizyta w Theatre des Vampyres na niego wpłynęła.
Usłyszałem pukanie i spojrzałem na uchylone drzwi, którymi tu weszliśmy. Pojawił się w nich Armand.
- Już jest dobrze.- odezwał się, patrząc na Artura.- Santiago nie było, gdy Louis mówił o nietykalności chłopaka, więc nie mógł wiedzieć.
Spojrzałem na niego wściekły.
- A gdzie był?- spytałem zimno.
- Spał. Santiago długo śpi.
Milczałem.tak na marginesie.
- Uciekłeś z tej akademii, nie dziwię się. Nie zabrałeś niczego, bo nie miałeś czasu, zgoda. Ale zastanawiam się... co ze skrzypcami Nickolasa.
Zamarłem. Przed oczami zobaczyłem swoje akademickie łóżko, a pod nim futerał ze Stradivariusem.
- Merde!- zakląłem, wstając błyskawicznie.- Zostawiłem je tam!- syknąłem, zły na siebie, w stronę Armanda.
- I własnie postanowiłeś, ze po nie wrócisz, prawda?- spytał Armand. Zna mnie na wylot.
- Mam iść sam, czy idziesz ze mną, Artur?- z powrotem kucnąłem przy chłopaku.
<Artur?>
Od Artura- C.D Lestata
Odwróciłem głowę, by na niego nie
patrzeć. Bolał mnie nadgarstek, bolało mnie... no właśnie co? Głównie
duma. Lestat próbował nawiązać ze mną kontakt. Słuchałem go. Po prostu
byłem zbyt przerażony by coś powiedzieć. Chłopak odwrócił moją twarz
tak, że czy chciałem czy nie patrzyłem na niego.
-Wiem, że się boisz i jesteś w szoku, ale mógłbyś coś powiedzieć- jego ton był nadzwyczaj spokojny
Siedziałem bez słowa patrząc na niego obojętnie. Obwiniałem go o to wszystko. Ale teraz zdałem sobie sprawę, że bezpodstawnie. Wiedziałem na co się piszę idąc z nim. Przynajmniej częściowo.
-Przepraszam . Nie powinienem cię tu przyprowadzać- powiedział puszczając mnie
Pokręciłem przecząco głową. Wampir się zdziwił widząc reakcję z mojej strony, ale chyba poczuł ulgę.
-Przynajmniej kontaktujesz normalnie... tylko coś powiedz- spojrzał na mnie
Nadal siedziałem cicho.
<Lestat? Taki brak weny ;;>
-Wiem, że się boisz i jesteś w szoku, ale mógłbyś coś powiedzieć- jego ton był nadzwyczaj spokojny
Siedziałem bez słowa patrząc na niego obojętnie. Obwiniałem go o to wszystko. Ale teraz zdałem sobie sprawę, że bezpodstawnie. Wiedziałem na co się piszę idąc z nim. Przynajmniej częściowo.
-Przepraszam . Nie powinienem cię tu przyprowadzać- powiedział puszczając mnie
Pokręciłem przecząco głową. Wampir się zdziwił widząc reakcję z mojej strony, ale chyba poczuł ulgę.
-Przynajmniej kontaktujesz normalnie... tylko coś powiedz- spojrzał na mnie
Nadal siedziałem cicho.
<Lestat? Taki brak weny ;;>
Od Lestata- C.D Artura
Santiago. Osoba z tej grupy, która dokładnie pilnowała, by przestępcy byli karani. Jedna z tych najważniejszych ludzi, która skazała Klaudię na śmierć. Pod stołem zacisnąłem dłonie w pięści... ale po chwili je rozluźniłem.
To przecież moje słowa tak naprawdę dokończyły proces.
Mimo wszystko, jak widziałem, Louis wybaczył mu ten "grzech", a to on miał większe prawo do nienawiści.
- Co mówiłeś?- odezwał się twardo wampir w drzwiach.- Nic nie wiem o człowieku ot tak chodzącym sobie po Teatrze. A bynajmniej nie wydaje mi się...
Nagle spojrzał na mnie, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z mojej obecności. Zignorowałem jego zdziwione spojrzenie i błyskawicznie wstałem i podszedłem do Artura- wciąż oszołomionego. Ścisnąłem jego nadgarstek, tamując krwawienie.
Armand spojrzał na mnie. Zrozumiałem o co mu chodzi.
- Chodź.- szepnąłem chłopakowi na ucho, a gdy nie odpowiedział, wyprowadziłem go z pomieszczenia, uważnie obserwując Santiago. Dalej patrzył na mnie zdziwiony, a teraz było trzeba dołożyć fakt... że musiał pierwszy raz widzieć u mnie takie łagodne zachowanie wobec człowieka. Też pierwszy raz je widziałem. Czy czułem.
Artur zachowywał się jakby był marionetką: szedł ze mną w odpowiednim tempie, ale patrzył pustym wzrokiem przed siebie i się nie odzywał. Znalazłem apteczkę- wyposażenie obowiązkowe mimo nienormalności aktorów- w przebieralni w szafie. Szybko puściłem nadgarstek chłopaka i opatrzyłem go bandażami i gazą, które wygrzebałem ze skrzynki.
- Artur?- podniosłem palcami jego brodę, starając się, by skupił na mnie wzrok. Zero reakcji.- Artur!
<Artur?>
Pasują wydarzenia? Możesz napisać jak to Lestat przeprasza (Bosz, on przeprasza!) Artura za ten "incydent" i że Santiago już taki jest :)
To przecież moje słowa tak naprawdę dokończyły proces.
Mimo wszystko, jak widziałem, Louis wybaczył mu ten "grzech", a to on miał większe prawo do nienawiści.
- Co mówiłeś?- odezwał się twardo wampir w drzwiach.- Nic nie wiem o człowieku ot tak chodzącym sobie po Teatrze. A bynajmniej nie wydaje mi się...
Nagle spojrzał na mnie, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z mojej obecności. Zignorowałem jego zdziwione spojrzenie i błyskawicznie wstałem i podszedłem do Artura- wciąż oszołomionego. Ścisnąłem jego nadgarstek, tamując krwawienie.
Armand spojrzał na mnie. Zrozumiałem o co mu chodzi.
- Chodź.- szepnąłem chłopakowi na ucho, a gdy nie odpowiedział, wyprowadziłem go z pomieszczenia, uważnie obserwując Santiago. Dalej patrzył na mnie zdziwiony, a teraz było trzeba dołożyć fakt... że musiał pierwszy raz widzieć u mnie takie łagodne zachowanie wobec człowieka. Też pierwszy raz je widziałem. Czy czułem.
Artur zachowywał się jakby był marionetką: szedł ze mną w odpowiednim tempie, ale patrzył pustym wzrokiem przed siebie i się nie odzywał. Znalazłem apteczkę- wyposażenie obowiązkowe mimo nienormalności aktorów- w przebieralni w szafie. Szybko puściłem nadgarstek chłopaka i opatrzyłem go bandażami i gazą, które wygrzebałem ze skrzynki.
- Artur?- podniosłem palcami jego brodę, starając się, by skupił na mnie wzrok. Zero reakcji.- Artur!
<Artur?>
Pasują wydarzenia? Możesz napisać jak to Lestat przeprasza (Bosz, on przeprasza!) Artura za ten "incydent" i że Santiago już taki jest :)
Od Artura C.D. Fallon
-To jest ten problem- powiedziałem do dziewczyn wskazując na zwierzęta- to co, pomożecie?
Argona i Siletta patrzyły z niedowierzaniem na czarodziejkę i zmiennokształtną zaganiające baranki na stadion. Ta... i to mnie kazały się leczyć. Siletta spojrzała na mnie. Po chwili zmieniła się w kojota i pobiegła zaganiać stworzonka. Spojrzałem pytająco na pozostałą dziewczynę.
-Nie ma mowy- powiedziała stanowczo
-Nawet nie mam zamiaru się prosić- prychnąłem
Odeszła bez słowa, a ja podszedłem do trzech dziewczyn. Chwilę się im przyglądałem, ale w końcu nie wytrzymałem i wyciągnąłem telefon z kieszeni. Odczekałem chwilę, aż będą skupione na zaganianiu i zacząłem je nagrywać. Miałem już kilka minut filmu, gdy obok mnie zaczęło coś kicać. Schowałem szybko telefon myślą, że to jedna ze zmiennokształtnych. Okazało się, że to ten sam baranek, który wystraszył Fallon. A no tak... zgubiłem go jakąś chwilę temu...
-Zawołajcie mnie jak skończycie- krzyknąłem chwytając za sznurek przy szyi zwierzęcia
Wszedłem z barankiem do budynku i usiadłem przy drzwiach.
-Lepiej żeby cię tu nie było, bo Cassie może cię zjeść- powiedziałem ściągając sznurek z szyi zwierzaka
Argona i Siletta chyba miały rację... mówię do zwierzęcia powinienem się leczyć... ale to potem. Obejrzałem filmik nakręcony chwilę temu. Trzy dziewczyny ganiające za zwierzętami. Bezcenny widok. Baranek stanął koło mnie i zaczął beczeć. Sam nie wiem czemu miałem ochotę nazwać go Fallon... Gdy to pomyślałem Fallon w zwierzęcej wersji zaczęła biec przez korytarz. Wstałem i patrzyłem jak odbiega. Aż tak jej się imię nie spodobało? Czas zobaczyć czy dziewczyny zagoniły wszystkie baranki na stadion. Odwróciłem się i odskoczyłem jak oparzony. Naprzeciw mnie stała Fallon... prawdziwa... zaczerwieniłem się. Zrobiło mi się głupio.
<Fallon? Kusiło mnie by nazwać tak baranka *O* + mam pomysł na akcję z facebookiem dx>
Akcja? Z facebookiem? O Boże, Artur zamierza wstawić filmik z zaganianiem na face'a? xD
~Almette
Argona i Siletta patrzyły z niedowierzaniem na czarodziejkę i zmiennokształtną zaganiające baranki na stadion. Ta... i to mnie kazały się leczyć. Siletta spojrzała na mnie. Po chwili zmieniła się w kojota i pobiegła zaganiać stworzonka. Spojrzałem pytająco na pozostałą dziewczynę.
-Nie ma mowy- powiedziała stanowczo
-Nawet nie mam zamiaru się prosić- prychnąłem
Odeszła bez słowa, a ja podszedłem do trzech dziewczyn. Chwilę się im przyglądałem, ale w końcu nie wytrzymałem i wyciągnąłem telefon z kieszeni. Odczekałem chwilę, aż będą skupione na zaganianiu i zacząłem je nagrywać. Miałem już kilka minut filmu, gdy obok mnie zaczęło coś kicać. Schowałem szybko telefon myślą, że to jedna ze zmiennokształtnych. Okazało się, że to ten sam baranek, który wystraszył Fallon. A no tak... zgubiłem go jakąś chwilę temu...
-Zawołajcie mnie jak skończycie- krzyknąłem chwytając za sznurek przy szyi zwierzęcia
Wszedłem z barankiem do budynku i usiadłem przy drzwiach.
-Lepiej żeby cię tu nie było, bo Cassie może cię zjeść- powiedziałem ściągając sznurek z szyi zwierzaka
Argona i Siletta chyba miały rację... mówię do zwierzęcia powinienem się leczyć... ale to potem. Obejrzałem filmik nakręcony chwilę temu. Trzy dziewczyny ganiające za zwierzętami. Bezcenny widok. Baranek stanął koło mnie i zaczął beczeć. Sam nie wiem czemu miałem ochotę nazwać go Fallon... Gdy to pomyślałem Fallon w zwierzęcej wersji zaczęła biec przez korytarz. Wstałem i patrzyłem jak odbiega. Aż tak jej się imię nie spodobało? Czas zobaczyć czy dziewczyny zagoniły wszystkie baranki na stadion. Odwróciłem się i odskoczyłem jak oparzony. Naprzeciw mnie stała Fallon... prawdziwa... zaczerwieniłem się. Zrobiło mi się głupio.
<Fallon? Kusiło mnie by nazwać tak baranka *O* + mam pomysł na akcję z facebookiem dx>
Akcja? Z facebookiem? O Boże, Artur zamierza wstawić filmik z zaganianiem na face'a? xD
~Almette
Od Artura- C.D Lestata
Opierałem się o tą ścianę i gapiłem się
przed siebie. Wszystko jego wina... gdyby nie odwalił tej akcji z
Argoną... z moich własnych rozmyślań wyrwały mnie cudze myśli. Ta...
jakiś głodny wampir szedł w tym kierunku. Wampiry... powoli zaczynam
mieć ich dość... zza zakrętu wyszedł mężczyzna. Spojrzał na mnie
zdziwiony. Powoli podszedł i uśmiechnął się. Starałem się nie słuchać
jego myśli.
-Proszę, proszę. Co człowiek robi w Teatrze o tej porze? Do pierwszego przedstawienia jeszcze godzina.- odezwał z uśmiechem
Zignorowałem go. Widać było, że to mu się nie spodobało.
-No ale to to dobrze. Przynajmniej nie muszę martwić się o krew- oblizał usta
-Możesz pomarzyć- mruknąłem i zacząłem iść w kierunku gzie był Lestat
Przynajmniej przy nim mogę czuć się w miarę bezpiecznie. Wampir zaśmiał się. Ta... kolejny psychol... nim się spostrzegłem byłem przyciśnięty do ściany. Serce zaczęło mi bić szybciej. Wampir szybko podniósł moją rękę, podwinął rękaw i wbił kły w mój nadgarstek. Zacisnąłem zęby. Bolało jak ostatnio... mężczyzna oderwał się na chwilę ode mnie. Wyrwałem mu się i zacząłem biec w kierunku gdzie słyszałem Lestata. Tylko o nim teraz myślałem... nie wiem jak, ale jak go dorwę to zabiję... już tylko zakręt... co...? Gdzie polazł ten debil?! Starałem się szybko wychwycić jego myśli. W końcu nikt nie ma ich tak głośnych jak on. Po chwili udało mi się wychwycić jego myśli. Pobiegłem w tamtą stronę. Wbiegłem do jakiejś sali. Po głowie krążyła mi tylko myśl by dopaść tego idiotę. Gdy zobaczyłem dwa pozostałe wampiry z jednej myśli powstały dziesiątki. Byłem zbyt wystraszony by zrozumieć co mówią.
<Lestat? Stwierdzam, że to jedno z moich najgorszych opowiadań ;w;>
-Proszę, proszę. Co człowiek robi w Teatrze o tej porze? Do pierwszego przedstawienia jeszcze godzina.- odezwał z uśmiechem
Zignorowałem go. Widać było, że to mu się nie spodobało.
-No ale to to dobrze. Przynajmniej nie muszę martwić się o krew- oblizał usta
-Możesz pomarzyć- mruknąłem i zacząłem iść w kierunku gzie był Lestat
Przynajmniej przy nim mogę czuć się w miarę bezpiecznie. Wampir zaśmiał się. Ta... kolejny psychol... nim się spostrzegłem byłem przyciśnięty do ściany. Serce zaczęło mi bić szybciej. Wampir szybko podniósł moją rękę, podwinął rękaw i wbił kły w mój nadgarstek. Zacisnąłem zęby. Bolało jak ostatnio... mężczyzna oderwał się na chwilę ode mnie. Wyrwałem mu się i zacząłem biec w kierunku gdzie słyszałem Lestata. Tylko o nim teraz myślałem... nie wiem jak, ale jak go dorwę to zabiję... już tylko zakręt... co...? Gdzie polazł ten debil?! Starałem się szybko wychwycić jego myśli. W końcu nikt nie ma ich tak głośnych jak on. Po chwili udało mi się wychwycić jego myśli. Pobiegłem w tamtą stronę. Wbiegłem do jakiejś sali. Po głowie krążyła mi tylko myśl by dopaść tego idiotę. Gdy zobaczyłem dwa pozostałe wampiry z jednej myśli powstały dziesiątki. Byłem zbyt wystraszony by zrozumieć co mówią.
<Lestat? Stwierdzam, że to jedno z moich najgorszych opowiadań ;w;>
środa, 12 lutego 2014
Od Lestata- C.D Camille
Zna go. Zna Louisa. Zrozumiałbym, gdyby znał go któryś z obecnych tu istot cienia, ale nie człowieka. Louis się zmienił. jeśli go poznała to powinna już nie żyć. Zabijał szybko. Camille nie mogła poznać jego imienia jeśli była jego ofiarą. a jednak znała; dodatkowo jak widać Louis opowiadał jej coś o mnie.
Czy ona mnie... podziwiała? A może nienawidziła?
Jedno było pewne. Wiedziała kim jestem i zastanawiała się jakim cudem znalazłem się w tej akademii.
Błyskawicznie kucnąłem obok niej, a ta, dalej oszołomiona i zakłopotana, zareagowała lekkim drgnięciem.
- Nie okey. Bardzo nie okey.- odezwałem się, mówiąc szybciej od napięcia i pytań. pierwszy raz odkąd pamiętam ktoś mnie doprowadził do stanu, w którym plątałem się we własnych przypuszczeniach i pytaniach.- Mów. Proszę.
I nawet zmusiła mnie do poproszenia. Cud.
<Camille?>
Sorry za długość, ale wyszłyby za długie przemyślenia wewnętrzne, a nie mogłam napisać twojej odpowiedzi :)
Czy ona mnie... podziwiała? A może nienawidziła?
Jedno było pewne. Wiedziała kim jestem i zastanawiała się jakim cudem znalazłem się w tej akademii.
Błyskawicznie kucnąłem obok niej, a ta, dalej oszołomiona i zakłopotana, zareagowała lekkim drgnięciem.
- Nie okey. Bardzo nie okey.- odezwałem się, mówiąc szybciej od napięcia i pytań. pierwszy raz odkąd pamiętam ktoś mnie doprowadził do stanu, w którym plątałem się we własnych przypuszczeniach i pytaniach.- Mów. Proszę.
I nawet zmusiła mnie do poproszenia. Cud.
<Camille?>
Sorry za długość, ale wyszłyby za długie przemyślenia wewnętrzne, a nie mogłam napisać twojej odpowiedzi :)
Od Camille- C.D Lestata
Nie mogłam uwierzyć, że to TEN Lestat z opowieści. Uśmiechnęłam się, oblewając się lekkim rumieńcem.
- Ej, o co Ci chodzi? - Lestat spojrzał na mnie, jak na idiotkę.
- A, nic, nic. - rumieniec szybko zszedł mi z twarzy.
Trzeba się hamować. To przecież wampir.
- A kto to Sander? - zapytałam zdziwionego wampira.
- A, to nikt taki. to tylko ta, która by Cię zabiła, gdyby nie ja. - Lestat uśmiechnął się szeroko, odsłaniając kły.
- Gdybym Cię zostawiła, Sander zastałaby Cię nieprzytomnego. - uśmiechnęłam się. - Myślę, że nie miałaby czasu ani chęci na twoje tłumaczenia. Mogę tak cały dzień...
Blondyn przewrócił oczami.
- Czemu się tak na mnie dziwnie patrzyłaś? - spytał.
- Yyy.. E... No bo...
- Nie próbuj kłamać. Wyczuwam kłamstwo. - Lestat uprzedził mnie.
- Ech... No bo Louis.
- Znasz Louisa?! Co?! Gdzie i kiedy?! - wampir '' ożył''.
- To długa historia... - próbowałam się wywinąć.
- Mam czas. - mężczyzna był uparty.
- Może kiedy indziej. - uśmiechnęłam się. - Ogólnie mówiąc, Louis opowiadał mi o tobie i nie mogę uwierzyć, że Lestat to ty. Okey?
- Ej, o co Ci chodzi? - Lestat spojrzał na mnie, jak na idiotkę.
- A, nic, nic. - rumieniec szybko zszedł mi z twarzy.
Trzeba się hamować. To przecież wampir.
- A kto to Sander? - zapytałam zdziwionego wampira.
- A, to nikt taki. to tylko ta, która by Cię zabiła, gdyby nie ja. - Lestat uśmiechnął się szeroko, odsłaniając kły.
- Gdybym Cię zostawiła, Sander zastałaby Cię nieprzytomnego. - uśmiechnęłam się. - Myślę, że nie miałaby czasu ani chęci na twoje tłumaczenia. Mogę tak cały dzień...
Blondyn przewrócił oczami.
- Czemu się tak na mnie dziwnie patrzyłaś? - spytał.
- Yyy.. E... No bo...
- Nie próbuj kłamać. Wyczuwam kłamstwo. - Lestat uprzedził mnie.
- Ech... No bo Louis.
- Znasz Louisa?! Co?! Gdzie i kiedy?! - wampir '' ożył''.
- To długa historia... - próbowałam się wywinąć.
- Mam czas. - mężczyzna był uparty.
- Może kiedy indziej. - uśmiechnęłam się. - Ogólnie mówiąc, Louis opowiadał mi o tobie i nie mogę uwierzyć, że Lestat to ty. Okey?
< Lestat, ty mój idolu z opowieści? >
Pamiętaj o szurniętym planie na Sander
Pamiętaj o szurniętym planie na Sander
Od Lestata- C.D Ever
No pięknie. Kazanie.
- To, do czego się dopuściliście jest straszne. Chyba, ze darzycie się jakimś szczególnym uczuciem.- dodał po sekundzie przerwy, patrząc na nas znacząco. Oboje zgodnie zaprzeczyliśmy, kręcąc głowami.
- To była walka?
- Z początku tak.- odezwał się Ever.- Lestat wpadł nagle na mnie...- opowiedziała w skrócie naszą "walkę", kończąc na niekontrolowanej wymianie krwi. Dyrektor patrzył to na mnie to na nią.
- Ty juz tu często lądowałeś. Masz coś na swoją obronę?
- Obronę? Podobno pozwalacie nam walczyć!- zaprotestowałem.
- Nie w czasie ciszy nocnej.- zauważył Cross.
- Chciałbyś nam coś jeszcze przekazać, panie dyrektorze?- spytałem, trochę zniecierpliwiony i- szczerze- zmęczony tym wszystkim.
- Tak, ale musicie to zachować dla siebie.- przerwał, patrząc czy słuchamy uważnie. Ja natychmiast się ożywiłem, słysząc, że powie coś, o czym nie powinniśmy wiedzieć.- Nie przeszkadza mi picie krwi wampir-wampir ani wampir- inny nieczłowiek dopóki nie jest to wbrew woli tego. Chyba, ze to walka. Nie przeszkadza mi, możecie to robić. Nawet bez związku z darzonymi uczuciami- dodał- Ale postarajcie się nie wylądować ponownie na tym dywaniku gdy ktoś was przyłapie, dobrze?
Patrzyłem na niego oniemiały. Nie spodziewałem się tego.
<Ever?>
Dokończ to, jesli chcesz to dalej kontynuuj fabułę, jak nie to rozstań się z Lestatem i zostaw mi, napiszę jeszcze jednego, co sobie myślał, bo teraz czasu brak ;_;
- To, do czego się dopuściliście jest straszne. Chyba, ze darzycie się jakimś szczególnym uczuciem.- dodał po sekundzie przerwy, patrząc na nas znacząco. Oboje zgodnie zaprzeczyliśmy, kręcąc głowami.
- To była walka?
- Z początku tak.- odezwał się Ever.- Lestat wpadł nagle na mnie...- opowiedziała w skrócie naszą "walkę", kończąc na niekontrolowanej wymianie krwi. Dyrektor patrzył to na mnie to na nią.
- Ty juz tu często lądowałeś. Masz coś na swoją obronę?
- Obronę? Podobno pozwalacie nam walczyć!- zaprotestowałem.
- Nie w czasie ciszy nocnej.- zauważył Cross.
- Chciałbyś nam coś jeszcze przekazać, panie dyrektorze?- spytałem, trochę zniecierpliwiony i- szczerze- zmęczony tym wszystkim.
- Tak, ale musicie to zachować dla siebie.- przerwał, patrząc czy słuchamy uważnie. Ja natychmiast się ożywiłem, słysząc, że powie coś, o czym nie powinniśmy wiedzieć.- Nie przeszkadza mi picie krwi wampir-wampir ani wampir- inny nieczłowiek dopóki nie jest to wbrew woli tego. Chyba, ze to walka. Nie przeszkadza mi, możecie to robić. Nawet bez związku z darzonymi uczuciami- dodał- Ale postarajcie się nie wylądować ponownie na tym dywaniku gdy ktoś was przyłapie, dobrze?
Patrzyłem na niego oniemiały. Nie spodziewałem się tego.
<Ever?>
Dokończ to, jesli chcesz to dalej kontynuuj fabułę, jak nie to rozstań się z Lestatem i zostaw mi, napiszę jeszcze jednego, co sobie myślał, bo teraz czasu brak ;_;
Od Lestata- C.D Camille
- Przegięłaś.- powiedziałem na głos, patrząc zimno na Camille. Potem zwróciłem się do nauczycielki.- Droga Sander, nie możesz zwalić na nikogo winy... właśnie wybierałem się do wioski by zdobyć krew... a po drodze straciłem świadomość... bo byłem bardzo głodny.- tłumaczyłem się.
- W twojej historyjce jest wiele niezgodności co wskazywało by na kłamstwo.- oświadczyła po chwili nauczycielka, obserwując mnie- Akurat w pobliżu był człowiek? Sam się przykryłeś gałęziami? I nie zauważyłeś może, ale zbliża się cisza nocna.
- Podejrzewam, ze gdy jakiś zmiennokształtny czy inny wampir robił sobie spacerek to zrzucił na niego gałęzie, zupełnie przez przypadek.- pospieszyła nagle Camille.
- A że Camille była w pobliżu to zupełny przypadek.- dodałem zmęczonym tonem.
- Nie wierzę ci.- odparła Sander.- Ale nie chce mi się nawet szukać dowodów na twoje kłamstwo. Kiedyś sam wpadniesz, Lestat. I wydaje mi się, że to już nie długo.
Po tych słowach znikła.
- Pierwszy raz po spotkaniu Sander upiekło mi się bez...- urwałem gdy zobaczyłem minę Camille.- Co to za spojrzenie?- spytałem zdziwiony.
<Camille?>
Wiesz, gadaliśmy o tym Louisie i podziwianiu... musiałam to zrobić ._.
- W twojej historyjce jest wiele niezgodności co wskazywało by na kłamstwo.- oświadczyła po chwili nauczycielka, obserwując mnie- Akurat w pobliżu był człowiek? Sam się przykryłeś gałęziami? I nie zauważyłeś może, ale zbliża się cisza nocna.
- Podejrzewam, ze gdy jakiś zmiennokształtny czy inny wampir robił sobie spacerek to zrzucił na niego gałęzie, zupełnie przez przypadek.- pospieszyła nagle Camille.
- A że Camille była w pobliżu to zupełny przypadek.- dodałem zmęczonym tonem.
- Nie wierzę ci.- odparła Sander.- Ale nie chce mi się nawet szukać dowodów na twoje kłamstwo. Kiedyś sam wpadniesz, Lestat. I wydaje mi się, że to już nie długo.
Po tych słowach znikła.
- Pierwszy raz po spotkaniu Sander upiekło mi się bez...- urwałem gdy zobaczyłem minę Camille.- Co to za spojrzenie?- spytałem zdziwiony.
<Camille?>
Wiesz, gadaliśmy o tym Louisie i podziwianiu... musiałam to zrobić ._.
Od Lestata- C.D Artura
- Nie może mu się nic stać.- odezwałem się, patrząc jak Artur znika za zakrętem.
- Oczywiście.- Louis przytaknął i zniknął na chwilę. Po kilku sekundach wrócił.- Załatwione. Jest nietykalny. Armand się tym zajął.
- Armand?!- powtórzyłem sparaliżowany.- Jest tu?!
- Jest.- usłyszałem nowy głos i spojrzałem za siebie; przed drzwiami stał trzeci wampir.
Drugi nowy gościu xD
- Cóż za zbieg okoliczności, że oboje tu jesteście akurat, gdy ja tu przybyłem.- odparłem sucho. Nie mam pojęcia, i nie miałem od naszego pierwszego spotkania, jakimi uczuciami się darzyliśmy. Nienawiść albo przyjaźń. Nienawiść, ale ukryta pod płaszczem arogancji i tolerancji? Czy może jeszcze ukryta pod tym wszystkim przyjaźń?
- Zbieg, to prawda.- przytaknął spokojnie Armand- Pozwól ze mną, będziesz mógł nam wszystko wyjaśnić. Jaka Akademia i jakim cudem ten człowiek jeszcze żyje?
Były to pytania- póki co- retoryczne, bo Amand wyminął mnie i Louisa, ruszył korytarzem, a potem skręcił w przeciwną stronę niż Artur.
Podążyłem za nim, słysząc jak za mną kroczy cicho Louis.
Znaleźliśmy się w jakimś pomieszczeniu który mógłby przypominać jadalnię; w końcu zawierał podłużny stół ze świecznikiem i po kilka krzeseł wzdłuż i na końcach. Armand usiadł przy rogu i to samo nakazał nam- ruchem ręki.
- Mów.- odezwał się.
- W wielkim skrócie, bo zależy mi na czasie.- zacząłem, patrząc na Louisa siedzącego naprzeciwko mnie. Jego postawa wydawała się jeszcze chłodniejsza niż podczas tego ostatniego spotkania w domu... tuż przed moim zaśnięciem. A był takim dobrym towarzyszem... czemu żałuję, ze nie ma dawnego, ludzkiego Louisa? Sam chciałem sprowadzić go na ścieżkę zabijania, więc czemu teraz myślę o dawnym nim?!
- Gdy obudziłem się po stu latach i znowu zacząłem zwracać uwagę świata wampirów- i ludzi zresztą też, Akademia postanowiła mnie zabrać do siebie.- urwałem i zaśmiałem się gorzko.- Chcieli mnie "ujarzmić". A najgorsze jest to, ze byłem w tak złej formie, że udało im się złapać mnie i tam zawieźć... Przebywam tam od miesiąca, połowa uczniów mnie nienawidzi, druga połowa mnie nie spotkała osobiście... a poza tym jest taka nauczycielka-wampirzyca, która mnie nienawidzi z całego serca. Nie będę tego tłumaczyć, bo nie ma sensu, ale to właśnie przez nią uciekłem z Akademii.
- Pomijając fakt, że nie wyjaśniłeś czym jest ta Akademia, czemu ten Artur jest z tobą?- od razu gdy skończyłem mówić odezwał się Louis.
- Nie mam pojęcia czemu chciał ze mną uciec.- wzruszyłem ramionami- Zanim zdążyłem go ostrzec jak to będzie wyglądać, Sander zmusiła mnie do błyskawicznej "ewakuacji" z terenu szkoły. Akademia Crossa to miejsce, w którym czarodzieje, zmiennokształtni, Parapsychicy, wampiry i półanioły uczą się panować nad sobą. Wydaje mi się, ze nie jestem jedynym, którego zmuszono do tej "nauki", ale to inna sprawa.
Oboje milczeli.
- Masz niezłego pecha.- odezwał się w końcu Louis. Armand od rozpoczęcia przeze mnie opowieści nie powiedział ani słowa, a teraz poderwał sie nagle, patrząc na drzwi.
Chwile później wpadł do środka Artur... z zakrwawionym nadgarstkiem.
A chwile po nim szpakowaty starszy wampir o aroganckim wyrazie twarzy, który zatrzymał się w progu, podczas gdy chłopak zrobił kilka kroków w moją stronę, po czym zatrzymał się niepewnie, widząc- chyba- wściekłego- Armanda.
- Santiago, co ja mówiłem o tym człowieku?- jego głos był cichy i zimny, ale wszyscy słyszeli go doskonale w ciszy jaka zapadła, łącznie z Arturem.
<Artur?>
Przepraszam, musiałam wprowadzić trochę akcji, dialogi mnie męczą. Wszystko wynikło ot tak xD
Santiago to taki jakby zastępca w teatrze... z Louisem i Armandem jest trzecim najważniejszym wampirem.
Nie mogę ukrywać (za dużo obrazków!), ze postać Santago naprawdę wystąpiła i był on niezbyt dobrze nastawionym wampirem wobec głównego bohatera powieści, ale co tam:
Trzecia osoba z Wywiadu z Wampirem. Tak bardzo obsesja ;-;
Od Camille- C.D Lestata
Super! W jednym dniu dorwały mnie dwa wampiry, z czego jeden próbuje mnie zabić. Moje włosy przybrały brązowego koloru.
- Wyczuwam strach. - ta... Ta kobieta spojrzała mnie.
- No co ty nie powiesz? W takim momencie czuje się wręcz bajecznie! - dlaczego nigdy nie umiem się zamknąć?!
Nauczycielka tylko powiększyła uścisk. Uśmiechnęłam się lekko.
- Jak.. Tak... - mamrotałam, przez brak powietrza. - Opowiem...
Wampirzyca uśmiechnęła się i poluzowała uścisk. Wampir też się uśmiechnął. Dotknęłam swojego gardła chrząknęłam.
- Opowiem, jeśli po drodze mnie nie zabijesz - spojrzałam na wampirzycę, potem dodałam spoglądając na wampira. - Nie zabijecie...
Wampiry przewróciły tylko oczami, a Sander wysłała mi tylko spojrzenie '' Zabiję, uwierz mi, zabiję.''
Wzięłam dech.
- Yyyy... Czasem mam takie dni, w których... - przełknęłam ślinę. - Eee... Zamieniam się w jakąś losową postać, którą widzę raz w życiu..
- A jak się znalazł Lestat w tych krzakach?! - zapytała zniecierpliwiona nauczycielka.
- On ma dziwne fobie... - powiedziałam wymijająco.
Lestat? On ma na imię Lestat?...
Wampir rzucił mi spojrzenie, które mówiło '' Ej, tym razem to przegięłaś''.
< Lestat? ;D >
- Wyczuwam strach. - ta... Ta kobieta spojrzała mnie.
- No co ty nie powiesz? W takim momencie czuje się wręcz bajecznie! - dlaczego nigdy nie umiem się zamknąć?!
Nauczycielka tylko powiększyła uścisk. Uśmiechnęłam się lekko.
- Jak.. Tak... - mamrotałam, przez brak powietrza. - Opowiem...
Wampirzyca uśmiechnęła się i poluzowała uścisk. Wampir też się uśmiechnął. Dotknęłam swojego gardła chrząknęłam.
- Opowiem, jeśli po drodze mnie nie zabijesz - spojrzałam na wampirzycę, potem dodałam spoglądając na wampira. - Nie zabijecie...
Wampiry przewróciły tylko oczami, a Sander wysłała mi tylko spojrzenie '' Zabiję, uwierz mi, zabiję.''
Wzięłam dech.
- Yyyy... Czasem mam takie dni, w których... - przełknęłam ślinę. - Eee... Zamieniam się w jakąś losową postać, którą widzę raz w życiu..
- A jak się znalazł Lestat w tych krzakach?! - zapytała zniecierpliwiona nauczycielka.
- On ma dziwne fobie... - powiedziałam wymijająco.
Lestat? On ma na imię Lestat?...
Wampir rzucił mi spojrzenie, które mówiło '' Ej, tym razem to przegięłaś''.
< Lestat? ;D >
Od Fallon C.D. Artura
Obserwowałam go przez tą krótką chwilę, gdy się uśmiechał, bo w końcu u niego to rzadkość.
- Dobra, koniec żartów. Trzeba coś z nimi zrobić, nie znalazły się tu przypadkiem - powiedziałam.
- Jakim cudem w ogóle się tu znalazły? Przecież zwyczajni ludzie nie mogą się tu dostać
- Ale to nie ludzie, lecz zwierzęta. A dokładniej różowe baranki - powiedziałam. Artur zamyślił się.
- Cassie! - zaczął nawoływać. Po chwili podbiegła do niego zdyszana zmiennokształtna.
- Tak? - spytała.
- Czy nie byłabyś w stanie gdzieś... zagonić te baranki w jedno miejsce? - zapytał chłopak, dokładnie dobierając słowa.
- Jasne - powiedziała.
- Zagoń je na stadion. Gdy wszystkie będą w jednym miejscu pomyślimy, co dalej. - Cassie szybko przybrała postać wilka, po czym ruszyła w pogoń za zwierzątkami.
Mieliśmy z Arturem nadzieję, że sobie poradzi, lecz baranków było zbyt wiele. Nie dawała rady.
- A może wykorzystasz jakoś swoją moc? - Artur spojrzał na mnie.
- Mam je sfajczyć!? - zapytałam nie dowierzając.
- Nie! - Artur szybko zaprzeczył - Zwierzęta boją się ognia. Więc jeśli nie wiem, jakoś... zaczniesz się palić, one będą się bały i zaczną uciekać, przy czym będziesz je zaganiać - powiedział - A ja pójdę po zmiennokształtne.
- OK - odpowiedziałam krótko.
Jak tylko Artur poszedł, "uruchomiłam" swoją moc. Powoli temperatura mojego ciała zaczęła wzrastać, aż w końcu cała stanęłam w ogniu (starając się niczego nie podpalić). Zwierzęta szybko zaczęły uciekać w przeciwnym kierunku.
Zagoniłyśmy już z Cassie połowę baranków, w tym właśnie momencie pojawił się Artur razem z Argoną i Silettą.
<Artur?>
- Dobra, koniec żartów. Trzeba coś z nimi zrobić, nie znalazły się tu przypadkiem - powiedziałam.
- Jakim cudem w ogóle się tu znalazły? Przecież zwyczajni ludzie nie mogą się tu dostać
- Ale to nie ludzie, lecz zwierzęta. A dokładniej różowe baranki - powiedziałam. Artur zamyślił się.
- Cassie! - zaczął nawoływać. Po chwili podbiegła do niego zdyszana zmiennokształtna.
- Tak? - spytała.
- Czy nie byłabyś w stanie gdzieś... zagonić te baranki w jedno miejsce? - zapytał chłopak, dokładnie dobierając słowa.
- Jasne - powiedziała.
- Zagoń je na stadion. Gdy wszystkie będą w jednym miejscu pomyślimy, co dalej. - Cassie szybko przybrała postać wilka, po czym ruszyła w pogoń za zwierzątkami.
Mieliśmy z Arturem nadzieję, że sobie poradzi, lecz baranków było zbyt wiele. Nie dawała rady.
- A może wykorzystasz jakoś swoją moc? - Artur spojrzał na mnie.
- Mam je sfajczyć!? - zapytałam nie dowierzając.
- Nie! - Artur szybko zaprzeczył - Zwierzęta boją się ognia. Więc jeśli nie wiem, jakoś... zaczniesz się palić, one będą się bały i zaczną uciekać, przy czym będziesz je zaganiać - powiedział - A ja pójdę po zmiennokształtne.
- OK - odpowiedziałam krótko.
Jak tylko Artur poszedł, "uruchomiłam" swoją moc. Powoli temperatura mojego ciała zaczęła wzrastać, aż w końcu cała stanęłam w ogniu (starając się niczego nie podpalić). Zwierzęta szybko zaczęły uciekać w przeciwnym kierunku.
Zagoniłyśmy już z Cassie połowę baranków, w tym właśnie momencie pojawił się Artur razem z Argoną i Silettą.
<Artur?>
Od Lestata- C.D Camille
Otworzyłem oczy i od razu je zamknąłem, gdy wpadły do nich listki. Z francuskimi przekleństwami zrzuciłem z siebie gałęzie i wstałem. Zdawałem sobie sprawę, że zasnąłem, a do tego czułem się bardzo źle... jakby cała moja energia, którą zdobyłem przez wypicie krwi wyparowała. czyli w skrócie- byłem bardzo spragniony i słaby.
A do dezorientacji można było dołączyć stojącego obok... mnie?!
Prawie bez zastanowienia skoczyłem na tę osobę- którą na pewno nie byłem. Gdyby to był prawdziwy wampir, może już nie ja, obronił by się... ale ten spojrzał tylko za siebie, przestraszony (?!) nagłym szelestem jaki spowodowałem. Uderzyłem w niego, zwalając z nóg.
A chwilę potem ktoś zrobił dokładnie to samo ze mną.
Znieruchomiałem,gdy zobaczyłem znienawidzoną nauczycielkę siedzącą teraz na mnie.
- Szukałam cię... a znalazłąm nawet dwóch!- syknęła,błyskawicznie schodząc ze mnie i przyduszając drugiego Lestata do drzewa. Próbował się wyrwać, ale wyglądało na to, że Sander była silniejsza od niego.
- Nie wiem co się dzieje...- wymamrotałem, podnosząc się chwiejnie- Ale zostaw drugiego mnie. Jestem tym prawdziwym.
- Domyśliłam się po zapachu.- prychnęła, przewracając oczami i puszczając "drugiego mnie"- jak go nazwałem- Nie wyczułeś? Ten tutaj- wskazała na osobę, któa właśnie osunęła się, kaszląc lekko.- to człowiek.
Spojrzałem dalej trochę zdezorientowany na "Lestata"- w tej samej chwili "jego" włosy zaczęły się wydłużać i po chwili oparta o drzewo siedziała Camille.
- Camille.- odezwałem się twardo, wręcz ignorując Sander- Dlaczego straciłem świadomość, a gdy się obudziłem miałaś w planie mnie udawać? I to jeszcze przy wampirzycy, która wykryje czy jest się człowiekiem czy wampirem?- spytałem. Sander widać też oczekiwała odpowiedzi, bo nawet się nie zezłościła, ze ją zignorowałem.
<Camille?>
Wreszcie mogłam dokończyć tego posta xD
A do dezorientacji można było dołączyć stojącego obok... mnie?!
Prawie bez zastanowienia skoczyłem na tę osobę- którą na pewno nie byłem. Gdyby to był prawdziwy wampir, może już nie ja, obronił by się... ale ten spojrzał tylko za siebie, przestraszony (?!) nagłym szelestem jaki spowodowałem. Uderzyłem w niego, zwalając z nóg.
A chwilę potem ktoś zrobił dokładnie to samo ze mną.
Znieruchomiałem,gdy zobaczyłem znienawidzoną nauczycielkę siedzącą teraz na mnie.
- Szukałam cię... a znalazłąm nawet dwóch!- syknęła,błyskawicznie schodząc ze mnie i przyduszając drugiego Lestata do drzewa. Próbował się wyrwać, ale wyglądało na to, że Sander była silniejsza od niego.
- Nie wiem co się dzieje...- wymamrotałem, podnosząc się chwiejnie- Ale zostaw drugiego mnie. Jestem tym prawdziwym.
- Domyśliłam się po zapachu.- prychnęła, przewracając oczami i puszczając "drugiego mnie"- jak go nazwałem- Nie wyczułeś? Ten tutaj- wskazała na osobę, któa właśnie osunęła się, kaszląc lekko.- to człowiek.
Spojrzałem dalej trochę zdezorientowany na "Lestata"- w tej samej chwili "jego" włosy zaczęły się wydłużać i po chwili oparta o drzewo siedziała Camille.
- Camille.- odezwałem się twardo, wręcz ignorując Sander- Dlaczego straciłem świadomość, a gdy się obudziłem miałaś w planie mnie udawać? I to jeszcze przy wampirzycy, która wykryje czy jest się człowiekiem czy wampirem?- spytałem. Sander widać też oczekiwała odpowiedzi, bo nawet się nie zezłościła, ze ją zignorowałem.
<Camille?>
Wreszcie mogłam dokończyć tego posta xD
Od Ever C.D. Lestata
- Chodźcie - powiedział Cross.
Próbowałam wstać, natychmiast jednak zakończyło się to niepowodzeniem. No tak, przecież skręciłam tą cholerną kostkę!
Szybko unaoczniłam sobie jakąś podpórkę, po czym z trudem wstałam. Lestat ewidentnie tłumił śmiech. W końcu z tą laską wyglądałam jak staruszka. Posłałam mu wściekłe spojrzenie i zaczęłam iść dalej.
Choć droga była krótka, miałam wrażenie, ze idziemy od dobrych paru godzin.
Gdy doszliśmy na miejsce, dyrektor zaprosił nas do swojego gabinetu. Stamtąd zaprowadził nas do pomieszczenia, w którym był... dywanik!?
- Usiądźcie - Cross wskazał na dywan. To ma być jakiś żart? Dywaniki to są w przedszkolu, a nie w takiej akademii, no hello? Nie chciałam mieć jednak kłopotów, zatem usiadłam we wskazanym przez dyrektora miejscu. Lestat zrobił podobnie.
Dyrektor wyszedł gdzieś na chwilę, po czym wrócił, dając nam po szklance krwi, po czym usiadł na przeciwko nas.
- Musimy porozmawiać - zaczął.
Super, pora na kazanie.
<Lestat? Brak weny :/ >
Próbowałam wstać, natychmiast jednak zakończyło się to niepowodzeniem. No tak, przecież skręciłam tą cholerną kostkę!
Szybko unaoczniłam sobie jakąś podpórkę, po czym z trudem wstałam. Lestat ewidentnie tłumił śmiech. W końcu z tą laską wyglądałam jak staruszka. Posłałam mu wściekłe spojrzenie i zaczęłam iść dalej.
Choć droga była krótka, miałam wrażenie, ze idziemy od dobrych paru godzin.
Gdy doszliśmy na miejsce, dyrektor zaprosił nas do swojego gabinetu. Stamtąd zaprowadził nas do pomieszczenia, w którym był... dywanik!?
- Usiądźcie - Cross wskazał na dywan. To ma być jakiś żart? Dywaniki to są w przedszkolu, a nie w takiej akademii, no hello? Nie chciałam mieć jednak kłopotów, zatem usiadłam we wskazanym przez dyrektora miejscu. Lestat zrobił podobnie.
Dyrektor wyszedł gdzieś na chwilę, po czym wrócił, dając nam po szklance krwi, po czym usiadł na przeciwko nas.
- Musimy porozmawiać - zaczął.
Super, pora na kazanie.
<Lestat? Brak weny :/ >
Od Fallon C.D. Camille
- Nie szkodzi - powiedziałam szybko. - Może pokazać ci... akademik? - zapytałam.
- Okej - przytaknęła dziewczyna.
Poszłyśmy na stołówkę.
- Tam zazwyczaj siadam - wskazałam stolik znajdujący się najbliżej okna. Dziewczyna skinęła głową.
Po kolei pokazałam jej całą Akademie. Po chwili ponownie znalazłyśmy się w jej pokoju. Blondynka przyglądała się niezaścielonym łóżkom.
- Czy mam jakieś współlokatorki? - zapytała.
- Tak. Wampirzycę Ever i pół-anielicę Emili - zerknęłam na towarzyszkę.
- Jesteś czarodziejką, tak? - zapytała.
- No tak
- Jaką masz moc? - spytała Camille przyglądając mi się.
- Władam ogniem. Mogę zrobić z nim co zechcę, po prostu wszystko. Jestem także odporna na żar. - odchrząknęłam - Chętnie bym ci coś zaprezentowała, ale obawiam się, iż spalę akademik...
- Możemy wyjść na zewnątrz - zaproponowała.
<Camille? Przepraszam, że długo nie odpisywałam, a wszystkich przepraszam za to, że długo byłam nieaktywna. Nauczyciele dają wycisk przed feriami >.<
- Okej - przytaknęła dziewczyna.
Poszłyśmy na stołówkę.
- Tam zazwyczaj siadam - wskazałam stolik znajdujący się najbliżej okna. Dziewczyna skinęła głową.
Po kolei pokazałam jej całą Akademie. Po chwili ponownie znalazłyśmy się w jej pokoju. Blondynka przyglądała się niezaścielonym łóżkom.
- Czy mam jakieś współlokatorki? - zapytała.
- Tak. Wampirzycę Ever i pół-anielicę Emili - zerknęłam na towarzyszkę.
- Jesteś czarodziejką, tak? - zapytała.
- No tak
- Jaką masz moc? - spytała Camille przyglądając mi się.
- Władam ogniem. Mogę zrobić z nim co zechcę, po prostu wszystko. Jestem także odporna na żar. - odchrząknęłam - Chętnie bym ci coś zaprezentowała, ale obawiam się, iż spalę akademik...
- Możemy wyjść na zewnątrz - zaproponowała.
<Camille? Przepraszam, że długo nie odpisywałam, a wszystkich przepraszam za to, że długo byłam nieaktywna. Nauczyciele dają wycisk przed feriami >.<
Od Camille- C.D Lestata
Ech... Kiedy oni się wreszcie nauczą? Nie chciałam się wyrwać wampirowi,
ponieważ wiedziałam, że on i tak zemdleje. Udawałam przerażoną i
protestowałam. Chwila... Ale tylko ludzie mdleli, a wampiry?!
Przestraszona, zmieniłam kolor włosów na brązowe. Mdlejąc, puścił uścisk.
Szybko do niego podbiegłam i sprawdziłam oddech.
Nie oddychał.
- Nie będę Ci robić usta-usta - pokręciłam głową.
Na szczęście, w tym momencie wampir zaczął oddychać. Muszę go odłożyć do pokoju, zanim ktoś się skapnie. Jeśli ktoś mnie zobaczy z nim, i nie sprawdzi mu oddechu... Będę znana jako morderczyni kogoś, kto nie żyje. Bo wampiry chyba nie żyją, nie?
Przechyliłam głowę. Mężczyzna był biały jak papier. Zresztą, zawsze taki był.
Moje włosy stawały się coraz jaśniejsze.
- Teraz, albo nigdy. - szepnęłam.
Wzięłam głęboki wdech i dotknęłam jego zimnych nadgarstków. Przechyliłam się ciężarem do tyłu, ale jego ciało sprawiało opór. Trochę przeszedł, a jego buty robiły ślad na trawie.
- Człowieku, ile ty ważysz? - stęknęłam, a po chwili dodałam - Poprawka. Wampirze, ile ty ważysz?!
Po chwili usłyszałam wołanie.
- Lestat? Lestaaat? - wołał jakiś dziewczęcy głos.
Moje włosy przybrały brązowego koloru. W panice wyrwałam krzaki i postawiłam je na jego ciele.
Zmieniłam się w Lestata. W tym momencie prawdziwy Lestat się obudził, jednak ja o tym nie wiedziałam.
< Lestat? ;D >
No, i już są kłopoty ;3
Nie oddychał.
- Nie będę Ci robić usta-usta - pokręciłam głową.
Na szczęście, w tym momencie wampir zaczął oddychać. Muszę go odłożyć do pokoju, zanim ktoś się skapnie. Jeśli ktoś mnie zobaczy z nim, i nie sprawdzi mu oddechu... Będę znana jako morderczyni kogoś, kto nie żyje. Bo wampiry chyba nie żyją, nie?
Przechyliłam głowę. Mężczyzna był biały jak papier. Zresztą, zawsze taki był.
Moje włosy stawały się coraz jaśniejsze.
- Teraz, albo nigdy. - szepnęłam.
Wzięłam głęboki wdech i dotknęłam jego zimnych nadgarstków. Przechyliłam się ciężarem do tyłu, ale jego ciało sprawiało opór. Trochę przeszedł, a jego buty robiły ślad na trawie.
- Człowieku, ile ty ważysz? - stęknęłam, a po chwili dodałam - Poprawka. Wampirze, ile ty ważysz?!
Po chwili usłyszałam wołanie.
- Lestat? Lestaaat? - wołał jakiś dziewczęcy głos.
Moje włosy przybrały brązowego koloru. W panice wyrwałam krzaki i postawiłam je na jego ciele.
Zmieniłam się w Lestata. W tym momencie prawdziwy Lestat się obudził, jednak ja o tym nie wiedziałam.
< Lestat? ;D >
No, i już są kłopoty ;3
Od Lestata- C.D Camille
Żartowałem? Z takich rzeczy nie żartuję!
Znów się uśmiechnąłem lekko.
- Co to za zeszyt?- wskazałem ruchem głowy na czerwoną okładkę.
- A taki sobie.- odparła, przyciskając go do siebie.- Nie do czytania.- dodała, gdy wciąż patrzyłem na zeszyt. Wydawał mi się podejrzany...
Błyskawicznie go zabrałem, a gdy dziewczyna zaprotestowała, przycisnąłem mocno, ale delikatnie, jej ramie do oparcia ławki, tak, że nie mogła dosięgnąć "przedmiotu sporu"
- Zobaczmy...- mruknąłem, majstrując, by otworzyć notes jedną ręką. Na okładce nic nie pisało. Ot, zwykła sztuczna skóra.
Strona, na którą trafiłem, ignorując protesty Camille.
Spojrzałem na ładne pismo... i od razu wzrok mi się rozmazał. Spróbowałem go skupić i dojrzałem jedynie kilka słów.
- Zaczęło się strasznie...- zacząłem czytać cicho, ale na głos, a potem nagle się zachwiałem. No dajcie spokój, nawet nie ma dnia, a nie mogę być słaby z głodu!- pomyślałem.
Ale jednak naprawdę robiło mi się słabo.
Zrobiłem kilka kroków w tył, upuszczając zeszyt i uwalniając Camille. Ta jednak, zamiast podnieść szybko swoja własność, zmieniła kolor włosów na brązowy.
- Czyli to ten mój...- usłyszałem szept... a potem upadłem na trawę, tracąc świadomość.
<Camille?>
Pasuje? xD Nie, nie będziemy śledzić sprzątaczki. To nie przystoi pięćset letniemu wampirowi i Parapsychiczce xD
Znów się uśmiechnąłem lekko.
- Co to za zeszyt?- wskazałem ruchem głowy na czerwoną okładkę.
- A taki sobie.- odparła, przyciskając go do siebie.- Nie do czytania.- dodała, gdy wciąż patrzyłem na zeszyt. Wydawał mi się podejrzany...
Błyskawicznie go zabrałem, a gdy dziewczyna zaprotestowała, przycisnąłem mocno, ale delikatnie, jej ramie do oparcia ławki, tak, że nie mogła dosięgnąć "przedmiotu sporu"
- Zobaczmy...- mruknąłem, majstrując, by otworzyć notes jedną ręką. Na okładce nic nie pisało. Ot, zwykła sztuczna skóra.
Strona, na którą trafiłem, ignorując protesty Camille.
Spojrzałem na ładne pismo... i od razu wzrok mi się rozmazał. Spróbowałem go skupić i dojrzałem jedynie kilka słów.
- Zaczęło się strasznie...- zacząłem czytać cicho, ale na głos, a potem nagle się zachwiałem. No dajcie spokój, nawet nie ma dnia, a nie mogę być słaby z głodu!- pomyślałem.
Ale jednak naprawdę robiło mi się słabo.
Zrobiłem kilka kroków w tył, upuszczając zeszyt i uwalniając Camille. Ta jednak, zamiast podnieść szybko swoja własność, zmieniła kolor włosów na brązowy.
- Czyli to ten mój...- usłyszałem szept... a potem upadłem na trawę, tracąc świadomość.
<Camille?>
Pasuje? xD Nie, nie będziemy śledzić sprzątaczki. To nie przystoi pięćset letniemu wampirowi i Parapsychiczce xD
Od Camille- C.D Lestata
( To opo będę pisać od początku, jak się obudziłam itp, a potem będzie
kontynuacją twojego. No cóż, mam pomysł na fabułę, a to musiało się
dziać wcześniej. ^ w ^ )
Leniwie otworzyłam powieki. Mamrotałam coś pod nosem, jednak nie wiedziałam co. Opierałam głowę o coś niewygodnego. Wytężyłam wzrok. Książki, tylko książki. Kiedy się już dostatecznie zbudziłam, zauważyłam, że przysnęłam na krześle, przy biurku. Prawdopodobnie się uczyłam
Spojrzałam na słońce. Była 17:43. Nie lubię tej szkoły. Wolałabym mieszkać pod mostem ( bo tam na serio było lepiej. ) No nic. Westchnęłam cicho i wzięłam do ręki mój zeszyt. Był oprawiony w sztuczną, czerwoną skórę. Na okładce, czarnymi literami jest napisane " Pamiętnik. Ciąży na nim klątwa. Jeśli go przeczytasz, zginiesz. ". Na dole mniejszy napis " Poważnie. Moja ciocia jest czarownicą. Łapy precz! "Jak wspomniałam wcześniej, wzięłam go i wyszłam z mojego pokoju. Korytarz pokryty był wieloma, małymi lustrami. Gdy spojrzałam w jedno z nich, pacnęłam się w czoło. Natychmiast przybrałam moją czerwonowłosą postać. To zaszczyt mnie widzieć jako blondi, poza tym niewiadomo kogo dziś spotkam. To przecież szkoła dla potworów, odmieńców i tym podobne. Odwróciłam się od luster i poszłam dalej. Na moje szczęście, wpadłam na jakąś sprzątaczkę. Miała identyczny zeszyt, a obydwu nam wypadły z rąk. W pośpiechu podniosłam go. Pełna obaw udałam się dalej, do końca korytarza. Za oknem ujrzałam przytulną ławkę. Postanowiłam pójść tam i pouzupełniać zeszyt. Dokładnie w tym momencie, w którym usiadłam, jak z pod ziemi pojawił się jakiś blondyn. Coś do mnie mówił, ja jednak nie słuchałam. Odpowiedzią było tylko niemrawe '' Tak''. Za bardzo martwiłam się o zeszyt. A co, jeśli wzięłam nie ten co trzeba? A co jeśli ta sprzątaczka go przeczyta? A najważniejsze - Mam ten sam zeszyt jak jakaś stara babcia!? Spojrzałam na chłopaka, próbując odgonić myśli.
W tym momencie pokazał kły. Lekko się przestraszył, że je zobaczyłam... No dobra, ja też się wystraszyłam. Po moich włosach przebiegła brązowa '' farba''. Potem znowu czerwona. Dla takich chwil zmieniam wygląd... Uśmiechnęłam się lekko.
- Jestem Camille. Zmieniam wygląd. - podałam wampirowi rękę. - Mam nadzieje, że nie wypijesz mi krwi.
- Nie tym razem... - mężczyzna uśmiechnął się, pokazując kły.
- Heh. Liczę, że to nie było na serio...
Szczerze mówiąc, nie wiem po co zmieniam się w czerwonowłosą. On i tak rozpozna mnie po zapachu. Bez namysłu zmieniłam się w blondynkę.
< Lestat? ;3 >
Mam pomysł na rozwinięcie fabuły wokół tego zeszytu.
Co o tym myślisz? ;D
Szczerze do końca nie zrozumiałam co z tym zeszytem- może to i dobrze- ale jeśli Lestat nie nabroi za bardzo (nie czytałaś poprzednich fabuł, ale on naprawdę za dużo nabroił!) to okej xD
Przepraszam, że komentuję od razu w czyichś postach, jeśli to bardzo przeszkadza, to powiedzcie- przestanę ._. - przyp. Arleni
Leniwie otworzyłam powieki. Mamrotałam coś pod nosem, jednak nie wiedziałam co. Opierałam głowę o coś niewygodnego. Wytężyłam wzrok. Książki, tylko książki. Kiedy się już dostatecznie zbudziłam, zauważyłam, że przysnęłam na krześle, przy biurku. Prawdopodobnie się uczyłam
Spojrzałam na słońce. Była 17:43. Nie lubię tej szkoły. Wolałabym mieszkać pod mostem ( bo tam na serio było lepiej. ) No nic. Westchnęłam cicho i wzięłam do ręki mój zeszyt. Był oprawiony w sztuczną, czerwoną skórę. Na okładce, czarnymi literami jest napisane " Pamiętnik. Ciąży na nim klątwa. Jeśli go przeczytasz, zginiesz. ". Na dole mniejszy napis " Poważnie. Moja ciocia jest czarownicą. Łapy precz! "Jak wspomniałam wcześniej, wzięłam go i wyszłam z mojego pokoju. Korytarz pokryty był wieloma, małymi lustrami. Gdy spojrzałam w jedno z nich, pacnęłam się w czoło. Natychmiast przybrałam moją czerwonowłosą postać. To zaszczyt mnie widzieć jako blondi, poza tym niewiadomo kogo dziś spotkam. To przecież szkoła dla potworów, odmieńców i tym podobne. Odwróciłam się od luster i poszłam dalej. Na moje szczęście, wpadłam na jakąś sprzątaczkę. Miała identyczny zeszyt, a obydwu nam wypadły z rąk. W pośpiechu podniosłam go. Pełna obaw udałam się dalej, do końca korytarza. Za oknem ujrzałam przytulną ławkę. Postanowiłam pójść tam i pouzupełniać zeszyt. Dokładnie w tym momencie, w którym usiadłam, jak z pod ziemi pojawił się jakiś blondyn. Coś do mnie mówił, ja jednak nie słuchałam. Odpowiedzią było tylko niemrawe '' Tak''. Za bardzo martwiłam się o zeszyt. A co, jeśli wzięłam nie ten co trzeba? A co jeśli ta sprzątaczka go przeczyta? A najważniejsze - Mam ten sam zeszyt jak jakaś stara babcia!? Spojrzałam na chłopaka, próbując odgonić myśli.
W tym momencie pokazał kły. Lekko się przestraszył, że je zobaczyłam... No dobra, ja też się wystraszyłam. Po moich włosach przebiegła brązowa '' farba''. Potem znowu czerwona. Dla takich chwil zmieniam wygląd... Uśmiechnęłam się lekko.
- Jestem Camille. Zmieniam wygląd. - podałam wampirowi rękę. - Mam nadzieje, że nie wypijesz mi krwi.
- Nie tym razem... - mężczyzna uśmiechnął się, pokazując kły.
- Heh. Liczę, że to nie było na serio...
Szczerze mówiąc, nie wiem po co zmieniam się w czerwonowłosą. On i tak rozpozna mnie po zapachu. Bez namysłu zmieniłam się w blondynkę.
< Lestat? ;3 >
Mam pomysł na rozwinięcie fabuły wokół tego zeszytu.
Co o tym myślisz? ;D
Szczerze do końca nie zrozumiałam co z tym zeszytem- może to i dobrze- ale jeśli Lestat nie nabroi za bardzo (nie czytałaś poprzednich fabuł, ale on naprawdę za dużo nabroił!) to okej xD
Przepraszam, że komentuję od razu w czyichś postach, jeśli to bardzo przeszkadza, to powiedzcie- przestanę ._. - przyp. Arleni
Subskrybuj:
Posty (Atom)