Krok za krokiem, zbliżałem się do budynku szkolnego. Ani trochę nie chciałem tu być.
Z czerwonego land rovera wyjrzał mój tata i krzyknął:
- Trzymaj wilka na smyczy! Powodzenia - po czym zamknął szybkę machając mi. Wiedząc, że ojciec mnie widzi gwizdnąłem, na co dwa czarny pocisk przybiegły do mnie i usiadł dysząc z podniecenia.
Przypiąłem do oczka od obroży wilka ciężką, smycz wykonaną z czarnej skóry.
Wyginałem ją w palcach, kiedy ze swoją niewielką walizką wspinałem się po schodach.
Ze środka wyjrzał jakiś chłopak. Niechcący, nadepnąłem jego na palce swoim ciężkim glanem ze śrubami w podeszwie.
Syknął i za nim zdążył coś powiedzieć, machnąłem ręką.
- Strasznie mi przykro. Czy wybaczysz mi ten okropny incydent? - Spytałem poirytowanym i znudzonym tonem, nawet na niego nie patrząc.
Gwizdnąłem na wilka, który z groźnym warczeniem potruchtał za mną wgłąb korytarza. Machnąłem ręką na znak, żeby poszedł. Postawił uszy i z lekkim trudem poszedł.
< Artururku?c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz