Jaaaasne, wy wszyscy myślicie, że tak szybko ujarzmicie moją demoniczną naturę? Już dawno wyrzekłem się swojej ludzkiej części. Prócz muzyki. Ludzki rock jest świetny.
A wracając do miejsca, w którym się znalazłem: chcą mnie uwięzić w tej szkole, w której jeszcze nawet nie ma zbyt duzo uczniów? Dobre żarty.
Zgłodniałem. Ostatnio często głodnieje. To pewnie źle dla tych ludzi- i nie tylko, którzy będą się tu uczyć. Naprawdę źle. To nie tak, że nie umiem się opanować... Nie zabijam swoich ofiar oczywiście, zostawiam im tyle krwi, by przeżyli, ale moje ugryzienia w większości przypadków są brutalne... niezbyt dbam o to, jakie nerwy przy okazji uszkodzę.
Nie poskromią mnie. Nie mają najmniejszych szans. W ciągu tych czterystu lat stałem się jednym z najsilniejszych wampirów, nie licząc tych, którzy postradali zmysły przez wszystkie wynalazki ludzi. Przynajmniej takie dochodzą mnie słuchy. Wampirzyca Sander, nauczycielka, którą zdążyłem poznać w okolicznościach przywiezienia mnie tu, na pewno była silniejsza ode mnie... albo ja od dłuższego czasu nie piłem.
Naprawdę, teraz jestem głodny.
Skręciłem w stronę "miasta", by zdobyć krew. Cóż, póki co, nie ma tu ludzi, a więc i chętnych, by oddać wampirowi krew. Zdecydowanie wolałem taką w temperaturze ludzkiego ciała, jednak krew to mimo wszystko coś, czego potrzebuję najbardziej na świecie... o jakiejkolwiek temperaturze.
Szybko znalazłem się przy odpowiednim budynku. Powitał mnie młody- z wieku- wampir. Na ludzki wiek, to można by go szacować na jakieś osiemnaście lat. Widac było, że nie czuł się dobrze w formie wampira, miał nerwowe ruchy.
- Witaj, jesteś uczniem?- w jego głosie pobrzmiewało zdziwienie- pewnie tym, ze wyglądam na za starego na szkołę- oraz niepewność.
- Gdybym nie musiał tu być, to juz dawno byście mnie stracili z radaru.- odparłem chłodno.- Daj coś na ząb... na kieł.- poprawiłem się. Potrzebowałem sobie poprawić humor, nawet jeśli to miałby być takie żarciki.- Jeśli masz, to najlepiej BRh- .
- Hmm...- wampir zniknął, poszedł na zaplecze. Po kilku sekundach wrócił z dwoma litrowymi torebkami krwi medycznej. - Została mi taka jedna, drugą masz ABRh-. Może być?
- Niech będzie.- wzruszyłem ramionami, biorąc posiłek.
- Teren Akademii, posiłki za darmo.
- Świetnie. Pożegnam cie już, śpieszę się... urwałem- Albo nie. Nie ma gdzie iść.
Odłożyłem krew na blat i błyskawicznie pojawiłem się za nim, kładąc dłoń na jego ramieniu. Podskoczył jak oparzony, czując ją. Obrócił się gwałtownie, patrząc lekko przestraszony.
- Nie nudzi się to stanie tutaj i nic nie robienia?- spytałem, utkwiwszy szare spojrzenie w jego oczach.
- N-nie.- wyjąkał.
- Weź się w garść!- szybko uderzyłem z liścia w jego policzek. Jak ja nienawidziłem takich wampirów! Bojących się własnej natury, nie korzystających z wampirzych umiejętności!
- Jesteś wampirem!- krzyknąłem, wwiercając spojrzenie w oszołomionego mężczyznę.- Korzystaj z tego!
Otrząsnął się, jego oczy pociemniały. Z zadowoleniem zauważyłem, że jego demoniczna natura bierze górę. Zaatakował mnie, próbując dosięgnąć mojej szyi kłami. Usunąłem mu się z drogi, chwytając go za nadgarstek i zataczając koło. Puściłem, a wampir uderzył w drzwi, znów zdezorientowany. Podeszłem szybko do niego.
- Jeśli chcesz się mierzyć ze starszymi od siebie, to musisz zaakceptować wampirza naturę i pić jak najwięcej krwi.- Widzę po tobie, że pożywiasz się krwią zwierzęcą, od dobrych kilku lat nie piłeś ludzkiej. To źle.
- Nie będę pił ludzkiej krwi.- mężczyzna próbował się podnieść, ale przydusiłem go do drzwi.
- Mogę dać ci coś więcej, o ile ty mi również dasz.- uśmiechnąlem się lekko.
-C-co?- wydusił, usiłując oderwać moją rękę. Był teraz taki bezbronny, taki słaby. Z łatwością bym go zabił... ale rok szkolny nawet się nie zaczął, a ja już mam na pieńku z nauczycielami.- Co dać?
- Krew.- oznajmiłem cicho. Zobaczyłem i poczułem, że wampir nieruchomieje.- Krew z torebek jest gorsza niż z ciała, ale krew nieludzka jest jeszcze lepsza. Najlepisza, jak podejrzewam jest od anioła... ale anioła nie ma w pobliżu, jak zdążyłeś zauważyć.Oczywiście jeśli ja dam ci wypić troche swojej krwi, ty również mi dasz swoją.
Mężczyzna nie umiał wyjąkać ani słowa. Nie spieszyło mi się, ale nie należałem do najcierpliwszych. W tym wypadku wykazałem się największa cierpliwością- przez prawie minutę oczekiwałem odpowiedzi, ale w końcu się zirytowałem.
- Zdecyduj wreszcie, albo zdecyduje za ciebie!- warknąłem, puszczając go i podwijając lewy rękaw. Zatopiłem kły w swoim ciele i zbliżyłem do ust wampira. Gdy ten, kontrolowany przez głód, spróbował złapać moją rękę i się napić, odsunąłem się.
- Oj, nie, nie.- pokręciłem głową- Daj swoją. Wymiana to wymiana.
teraz, opanowany pragnieniem, nie zwracał uwagi na to, co robi. Bez wahania podsunął mi swój nadgarstek, drugą ręką domagając się mojej krwi. Uśmiechnąłem się z politowaniem. Bezpiecznie dla uczniów dawać takiego niekontrolującego się wampira jako sklepikarza? Z drugiej strony, wampirza krew jest trochę bardziej kusząca.
Pozwoliłem mężczyźnie wpić się w moje ciało, a sam wziąłem do ust jego nadgarstek.
Tak, wampirza krew była o wiele lepsza od ludzkiej z torebki.
<Cassie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz