- Moja historia nie jest aż tak ciekawa. Urodziłam się w rodzie van der Woodsenów. Moja matka chciała ze mnie zrobić idealną damę dworu, choć ja tak nie chciałam. Pewnego dnia spotkałam przy ulicy starego żebraka. Dałam mu pieniądze, a on w ramach wdzięczności zamienił mnie w czarodziejkę. Po tym, jak zauważono, że się wolno starzeję, żyłam blisko domu, ale w ukryciu. Gdy dowiedziałam się, że matka umarła udałam się na tułaczkę po świecie, a potem trafiłam tu - powiedziałam krótko, nie zwracając uwagi, na stojącego nieopodal nas chłopaka, prawdopodobnie wampira. Dopiero po zakończeniu mojej krótkiej opowieści zwróciłam się do niego.
- Kim jesteś? - zapytałam, rzucając mu przenikliwe spojrzenie.
- Damien Venga - powiedział beznamiętnie.
- Jesteś nowy? - wypytywałam.
- Tak - powiedział
- Anabeth, pokażesz mu Akademik? - zapytałam, uśmiechając się do niej.
- Pewnie - odwzajemniła uśmiech i poszła gdzieś z Damienem. Dziwnie się zachowałam, ale to dlatego, że nagle rozbolała mnie głowa. Szłam do pokoju po tabletki. Po długim czasie grzebania w szafce nocnej znalazłam biało-niebieskie pudełeczko, z małymi, białymi tabletkami. Szybko połknęłam dwie tabletki i od razu poczułam ulgę. Głowa przestawała boleć. Wyszłam na dwór i usiadłam na ławce, z przyjemnością wciągając nosem chłodne, zimowe powietrze. Myślałam naprawdę o wszystkim. Nawet o kicających barankach. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk skrzypienia śniegu pod czyimiś nogami. Szybko spojrzałam w tamtym kierunku.
<Artur? Czy to zbieg okoliczności że myślała o kicających barankach xD ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz