wtorek, 28 stycznia 2014

100 postów!

Tak jest, moi drodzy. Oto doszliśmy do tej trzycyfrowej liczby jaką jest...


A w związku z tą nowiną mam parę spraw ;)

1. Właśnie dowiedziałam się, że blog został nominowany do LBA. Wyjawię wam tylko tyle. Reszty dowiedziecie po powrocie adminek :)

2. Jakiś specjal z okazji 100 postów także zapewne pojawi się po powrocie Anay i Arleni.

3. W ramach małego specjalu ode mnie przygotowałam... bannery!


Podstawowy:





Dla półaniołów:




Dla czarodziei:







Dla ludzi:







Dla wampirów:





Dla zmiennokształtnych:






Od Cassie C.D. Emili

-Spokojnie. Bez pośpiechu. Ja osobiście nie mam nic zbędnego, ale któryś z uczniów na pewno coś. Wiesz...ostatnio u chłopaków walało się pełno skarpet. Może nie są im potrzebne- przypomniałam sobie widok skarpet na dziedzińcu
-Wolałaby żeby to było coś innego...- stwierdziła
-Wybacz. Prócz skarpet nie widziałam nic tego typu. Zawsze można się kogoś zapytać. W Akademiku dziewczyny powinny coś mieć. Wiesz jak to jest. Kosmetyki, ciuchy itp.- zaśmiałam się
Dziewczyna nie była skora do żartów, ale ostatecznie zgodziła się iść popytać. Niedługo potem stałyśmy na korytarzu.
-To gdzie wpierw?- zapytałam

<Emili?>

Od Fallon C.D. Artura

Artur gdzieś poszedł. Postanowiłam w tym czasie dokończyć artykuł. Poszło mi bardzo szybko, bo jedynie pół godziny. Siedziałam tam jeszcze 20 minut i wyszłam. Gdy weszłam do pokoju nikogo tam nie było. Zmęczona położyłam się na chwile. Mimo wielu prób zasnęłam po co najmniej 30-stu minutach. Nic mi się nie śniło. Nie miałam pojęcia ile czasu spałam. Obudziły mnie jakieś podejrzane dźwięki. Zaspana przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Musiałam nasłuchiwać dobrą chwilę. Po pięciu minutach nasłuchiwania znów coś usłyszałam. Dobiegało z okna. Jako, że pokój mieścił się na pierwszym piętrze, prawie każdy mógł się tu dostać. Przez okno. Powoli zaczęłam podchodzić do źródła dziwnych stuków i skrzypów. Po chwili wahania gwałtownym ruchem rozsunęłam zasłonę. Zauważyłam chłopaka, lecz nie byłam w stanie go rozpoznać. Szybko jednak odgadłam, kto to. Pociągnęłam za klamkę, a okno otworzyło się z lekkim skrzypem.
- Artur? - zapytałam chłopaka.

<Artur?>

Od Coraline

Stałam na dworze z zadartą głową obserwując lot sokoła. Przyjechał tu ze mną. Oswojony ale nie wiem czy można je trzymać. Wyciągnęłam rękę a majestatyczny ptak wylądował na niej. Pogładziłam jego pióra. Miałam dobry kontakt ze zwierzętami. Szczególnie tymi latającymi. Usiadłam pod drzewem trzymając sokoła na ręce. Dotknęłam jego skrzydeł.
- No co tam u ciebie Flame?- zapytałam go nie licząc na odpowiedź. Zaskrzeczał cicho. Zza drzewa rozległ się warkot. Poderwałam się na równe nogi. Flame wystrzelił w niebo gotowy do pokazania ostrości pazurów i dzioba. Czarny wilk zaczął się do mnie zbliżać. Cofnęłam się. Wezwałam wiatr który z niesłychaną siłą dął między mną a wilkiem nie pozwalając się mu zbliżyć. Dzięki wiatrowi umiałam różne rzeczy. Od zgruchotanych kości do wyrwania z płuc powietrza ale to wymagało sporo energii. Sokół nagle spadł ku wilkowi i próbował capnąć go szponami. Skończyło się na draśnięciu nosa. Szybko wzleciał ku górze umykając szczęką zwierzęcia. Przyszedł jakiś chłopak. Chyba nowy. Zagwizdał cicho a wilk popędził ku niemu z radością machając ogonem. Wiatr przestał wiać. Nawet najmniejszy podmuch nie zakłócał ciszy. Wydawało się że wstrzymał oddech. Flame wylądował mi na ręce i zaskrzeczał wrogo do wilka.
- Em... Kim jesteś?-zaczęłam rozmowę.
- Mam na imię Perwoll.
- Aha... Ja jestem Coraline- powiedziałam. Podeszłam do chłopaka.
- Jesteś nowy tak?
- Owszem. Chyba mój przyjaciel nie powitał cię zbyt przyjaźnie...?
- Nie zna mnie. Miał prawo tak zareagować.
- Wyrozumiała jesteś. - uśmiechnął się. - Jak ma na imię sokół?
- To Flame- powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech - A twój wilk jak się nazywa?

<Perwoll ?>

Od Fallon C.D. Emili

Dziewczyna rzuciła do mnie skarpetami, które złapałam po czym wyszła. Wrzuciłam je do szuflady i zaczęłam rozmyślać. "Zostawiłaś u mnie skarpetki. Nie jestem taka wredna, że niby mi się pobrudziły i masz wyprać czy coś". Mnie samej nie przyszłoby do głowy, aby ktoś przyszedł i poprosił, abym mu wyprała ciuchy. Byłam zaskoczona, że przyszła. Przez krótką chwilę myślałam, że zmieniła zdanie, ale szybko się rozmyśliłam, gdy rzuciła mi skarpety. Skarpety... przecież nie zostawiałam u niej żadnych skarpet! Byłam tylko pomóc jej się rozpakować, żadnych skarpet nie wnosiłam. Lestat ostatnio gubi skarpetki... nie wiedząc co zrobić zostawiłam pod jej drzwiami skarpety z karteczką z napisem "To nie moje skarpety". Po powrocie usiadłam przy biurku i zaczęłam rysować.

<Emili? Poszukasz właściciela "tajemniczych skarpet" ? xD >

Od Artura C.D. Perwoll'a

Nowy chłopak. Zmierzyłem go wzrokiem. Nie mam pojęcie do jakiej rasy może należeć. I jeszcze ten wilk... zmiennokształtny? Nie, to zwykły wilk. Spojrzałem na jego twarz. Wygląda jakby był wszystkim znudzony.
-To jak będzie?- zapytał tym samym bezbarwnym tonem
Jak to dla mnie typowe, patrzyłem na niego w milczeniu. On sam też na mnie spojrzał bez słowa. Atmosfera musiała wydawać się grobowa, bo wilk zaczął warczeć. Chłopak musiał uciszyć go gestem dłoni by przestał.
-Jakiś problem chłopcy?- zapytał Dyrektor podchodząc do nas
Ignorując mężczyznę kontynuowaliśmy naszą "rozmowę".

<Perwoll? Wybacz, że krótko ale nie mam głowy do prania>

Nowa wampirka!

Miałam z tym czekać do powrotu adminek, ale jednak mi się nie chce czekać (zwłaszcza, że wy tworzycie Perwoll'a) Oto Ever!

Imię: Ever
Nazwisko: Bloom

Od Emili C.D. Cassie

Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. ''wilk''? Co to jest? Jakiś bóg, demon czy co? Ehm...
Ukrywałam to, chodź ujawniłam się spojrzeniem '' na wariatkę''. Nie wiedziałam dlaczego jej wszystko powiedziałam. Coś źle na mnie wpływa, ta Cassie.
- Okey. - powiedziałam zaspana.
Zapadła niezręczna cisza. Cassie schowała ręce do kieszeni, a ja słyszałam odgłos.. pękanego balona? Już miała trwać wieki, na szczęście przerwałam ją.
- No więc, macie takie przedmioty, czy nie? Nie chcę marnować czasu, energia mi spada... - zrobiłam mały grymas, udający uśmiech.
Jak już jej tyle powiedziałam, nie było sensu się skrywać.

< Cassie?>

Od Perwolla

Krok za krokiem, zbliżałem się do budynku szkolnego. Ani trochę nie chciałem tu być.
Z czerwonego land rovera wyjrzał mój tata i krzyknął:
- Trzymaj wilka na smyczy! Powodzenia - po czym zamknął szybkę machając mi. Wiedząc, że ojciec mnie widzi gwizdnąłem, na co dwa czarny pocisk przybiegły do mnie i usiadł dysząc z podniecenia.
Przypiąłem do oczka od obroży wilka ciężką, smycz wykonaną z czarnej skóry.
Wyginałem ją w palcach, kiedy ze swoją niewielką walizką wspinałem się po schodach.
Ze środka wyjrzał jakiś chłopak. Niechcący, nadepnąłem jego na palce swoim ciężkim glanem ze śrubami w podeszwie.
Syknął i za nim zdążył coś powiedzieć, machnąłem ręką.
- Strasznie mi przykro. Czy wybaczysz mi ten okropny incydent? - Spytałem poirytowanym i znudzonym tonem, nawet na niego nie patrząc.
Gwizdnąłem na wilka, który z groźnym warczeniem potruchtał za mną wgłąb korytarza. Machnąłem ręką na znak, żeby poszedł. Postawił uszy i z lekkim trudem poszedł.

< Artururku?c:>

Od Emili C.D. Fallon

Stałam przed drzwiami Fallon i ostrożnie zapukałam. Gdy otworzyła miała nadzieje, że zmieniłam chyba zdanie.
- Skarpetki. - powiedziałam tylko i rzuciłam jej.
Fallon nie zrozumiała, o co chodzi.
- Zostawiłaś u mnie skarpetki. - powiedziałam powoli i spokojnie. - Nie jestem taka wredna, że niby mi się pobrudziły i masz wyprać czy coś.

< Fallon? Brak weny... -_->

Nowy czarodziej!

Powitajmy pierwszego przedstawiciela płci męskiej tej rasy w Akademiku! Oto Perwoll (więc jednak nie żartowałaś :P) Muszę przyznać, że wygląd ma uroczy ;* I ta koszulka! Wyprana w Perwollu? xD
















Imię: Perwoll
Nazwisko: Wanish

Od Artura C.D. Fallon

-Nie mam zamiaru kontynuować tej rozmowy...- powiedziałem po chwili- miałaś pisać, a zaczęliśmy rozmawiać o czymś nieistotnym...
-Jak chcesz. Ja tam wiem swoje- powiedziała i zaczęła myśleć nad kolejną notką
-Ty wiesz swoje, ja swoje...- wymamrotałem
Dziewczyna tylko na mnie spojrzała i po chwili wróciła do pisania.
-Wrócę za jakieś półgodziny... powinnaś skończyć- powiedziałem wstając
-Jak chcesz- odpowiedziała bezbarwnie, nadal pisząc
Chyba jest na mnie zła...

<Fallon?>

Od Cassie C.D. Emili

-Rzeczy? Po co ci one? Sprzedajesz na Allegro?- zapytałam zdziwiona
-Allegro...?- powtórzyła zdezorientowanym tonem
-No wiesz... kupujesz, sprzedajesz różne rzeczy- wytłumaczyłam- Jestem Cassie
-Emili. Nie, nie sprzedaję ich. Wysysam energię- wyjaśniła
-Wysysasz energię... nie słyszałam o uczniu co tak robi. Zgaduje, że jesteś nowa- uśmiechnęłam się
-Tak. Nie mogli zdecydować gdzie mnie umieścić, więc trafiłam tu- powiedziała
-Ja tu jestem bo nie wiem co ze sobą zrobić- powiedziałam, siadając koło niej- jesteś pół-aniołem?
-Tak. Ty jesteś...?
-Zmiennokształtną. Zmieniam się w wilka
Dziewczyna spojrzała na mnie jak na wariatkę.

<Emili?>

Od Emili

Szybko otworzyłam oczy. Rozejrzałam się dookoła. Nie byłam w swoim pokoju. Znaczy byłam, tylko że w nowy. Wprowadziłam tu parę zmian, według mnie na lepsze. Cały pokój był czarno-biały. Tylko moja pościel zachowała dawne kolory. Była w wzorze wielkiej flagi Wielkiej Brytanii. Leniwym krokiem podeszłam do (tak jak wspomniałam wcześniej) czarnej szafy ustawionej w rogu. Moja bluzka nocna zwisała smętnie, podobnie jak i spodnie w kratkę. Otworzyłam na oścież szafę. Wyciągnęłam swoje ubrania ( nie będę wymieniać, bo was zanudzę, wspomnę tylko o krótkich dżinsowych spodenkach i czarnych kolorach). Gdy już się przebrałam, opuściłam pokój. Byłam głodna. Wzięłam więc kilka mandarynek ze stołówki w ramach śniadania i wszystkie pożarłam ( nie zjadłam, to różnica ;D ). Mimo tego, żołądek nadal się buntował o jedzenie czy coś innego.
Czyli bałam głodna energii. Miałam jej za mało, no tak... Niestety, nie opanowałam tego jeszcze na istotach żyjących, więc muszę się zadowalać Energią życiową przedmiotów. Mają jej bardzo mało, ale no cóż...
Z rozmyśleń mnie wyrwała jakaś dziewczyna.
- Macie jakieś niepotrzebne rzeczy? - zapytałam bez zbędnego uśmiechu - byłam dziś nie w humorze, szczególnie dlatego, że Energia życiowa u mnie spadła.

< Cassie?;D>

Od Fallon C.D. Artura

Teraz to ja uciekałam przed jego spojrzeniem. Swoją wypowiedzią zupełnie zbił mnie z tropu. Jednak nie na długo.
- I znowu to robisz - wymówiłam półgłosem.
- Co? - zapytał.
Parę minut zajęło mi odpowiednie ułożenie tej wypowiedzi.
- Nie wierzysz w siebie. - odpowiedziałam
Nic nie mówił, więc kontynuowałam.
- To, co ci powiedziałam wcześniej było najczystszą prawdą. Lecz ty wciąż wmawiasz sobie, że jest inaczej, że jest gorzej. I właśnie tego nie potrafię, nie potrafiłam i chyba nigdy nie pojmę  - odpowiedziałam. Zebrałam się na odwagę i spojrzałam na niego.
Milczał.

<Artur?>


Od Artura C.D. Fallon

-Przyjaciele?- zapytałem zdziwiony- jedynie dwie osoby mogę nazwać przyjaciółmi. Reszta jest mi obojętna. Lestatowi nie jest to obojętne, tak długo jak ma pod dostatkiem krwi. Za wiarę w siebie też podziękuję... jest tylko niepotrzebnym przekonaniem, że możesz coś zrobić, nawet jeśli jest to niemożliwe- nie chciałem dopuścić do siebie jej słów
-To nie zmienia faktu, że inni cię lubią, nawet jeśli ty sam ich olewasz- mówiła dalej
-Połowa z nich mnie nie zna... Z tego co zauważyłem są zafascynowani po prostu człowiekiem. Bonusem jest, że wyglądam i zachowuje się jak "emo", to jeszcze lepsze. Eh... po co ja to gadam... dlatego nie mówię innym co mnie martwi. Próbują na siłę pomóc i narzucić swoje przekonania. Nawet ja mam swoje granice i będę miał tego dość...- odwróciłem głowę
-Wątpię, że mógłbyś się poważnie zdenerwować... jesteś jak baranek- zaśmiała się
-Spokojna chmura może stać się nagle chmurą burzową...- spojrzałem jej w oczy

<Fallon?>

Od Argony C.D. Ahtrururka/Coraline

W tym momencie do pokoju weszła Coraline. Spojrzała na Artura, potem na mnie. Zapytała chłopaka po polsku:
- Coś się stało? - miała zaniepokojoną minę, więc wywnioskowałam z tego, że o coś się martwi.
Nastawiłam czujnie uszy. Usiadłam na łóżku.
- Nie - zaprzeczył Ar, dziewczyna się uspokoiła
Ja też. Jednak nic się nie stało.
- Jak idzie nauka? - spytała
- Kiepsko...
Rozmowa stała się dość neutralna... mogli gadać zarówno o pogodzie jak i rodzajach kwiatów. Chociaż... Artur wydawał się być zmartwiony...
- Ko wy rozawiac? - zapytałam łamaną polszczyzną
Oboje spojrzeli na mnie.
- Co?? - zapytała Cor
- Ko wy rozanawiac... Co wy rozmawiac... rozmawiać?
- Aaa... We talking about your progress in learning.
Skinęłam głową.
- You are talking about this, and I Still I have to talk to director! - wstałam na chwiejnych nogach
Z tymi uczniami nic nie załatwię... Trzeba porozmawiać z tutejszą władzą.
- I'll take you to him. Wait a while until you gain strenght - zaproponowała dziewczyna i usiadłam na łóżku
- What were you doing before coming here? - zapytałam
Artur nadal patrzył w okno. Widocznie nie mógł przestać się denerwować. A może po prostu chciał tak patrzeć?
- I... - zamilkałam - What do you care?
Przed oczami przeleciały mi krajobrazy śmierci i zniszczeń... Krew... Ciała... Spalenizna... Gruz.... Kości... Zamknęłam oczy. Oparłam się plecami o ścianę.
- What happen? - Coraline przeraziła się
- Nothing... - odpowiedziałam wstajac - I go to the director.
Zrobiłam krok w stronę drzwi i nim ktokolwiek zdązył cokolwiek powiedzieć do pokoju wszedł jakiś mężczyzna. Zamarłam w miejscu. Skłoniłam się nisko przed mężczyzną, jak nakazywała etykieta. Artur i Coraline zrobili wielkie oczy. On równierz wyglądał na zdziwionego.
- Dzień dobry - powiedział - Nazywam się Cross i jestem dyrektorem Akademii
Mężczyzna mówił po polsku, ale mimo to go rozumiałam.
- Nazywam się Argona - odpowiedziałam bez zająknięcia - Zostałam zaproszona do Akademii przez profesora Ermirda... Poprosił, żeby pan mnie przyjął.
Na chwilę zapadła cisza. Zimne, niebieskie oczy dyrektora zdawały się prześwietlać moje ciało. Jednak nie opuszczalam wzroku. Ciszę przerwała Cor:
- Kim jest profesor Ermird?
- Pracował u nas jakieś 20 lat temu - pan Cross nie odrywał ode mnie spojrzenia - pięć lat po odejściu dostaliśmy informacją o jego śmierci.
Opuściłam wzrok. Ból powrócił. Usłyszałam szelest płaszcza.
- Jesteś przyjęta. Lekcje się jeszcze nie zaczęły, więc na razie masz wolne. Będziesz w pokoju z Coraline i Cassi - dyrektor przystaną przy drzwiach i obrócił w moim kierunku głowę - Jakbyś czegoś potrzebowała będę w swoim gabinecie.
Wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi...

<Artur? Coraline? Napiszcie w komentarzach kto odpisuje>

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Od Fallon C.D. Artura

Sama nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Nie domyśliłabym się, że w tym tkwi jego problem. Ale teraz już to wiem.
- Twój charakter nie stanowi przeszkody. Twój problem to brak wiary w siebie. Z innymi dobrze się dogadujesz, nie wiem czy wiesz, ale jesteś jednym z najpopularniejszych uczniów w Akademiku, wszyscy się z tobą dogadują i cię lubią - zrobiłam krótką pauzę - Lestat wiadomo, to co innego. Fakt, że posiadasz przyjaciela zapewnia ci dobrą przyszłość. A ty masz całą furę przyjaciół. Więc to nie w tobie tkwi problem, lecz w twoim braku wiary. Jeśli zaczniesz wierzyć, że będzie lepiej, a jestem pewna, że będzie, to od razu podniesie cię na duchu. To, że czasem wolisz przebywać sam jest normalne, ma takie wiele osób. Ja też czasem wolę pobyć sama, zwłaszcza, jeśli coś mnie gryzie. I aby się od tego uwolnić staram się myśleć pozytywnie, stawić czoło problemowi. Nawet jeśli nie interesuje cię, co się z tobą stanie, to wiedz, że mnie, Coraline i dam sobie rękę uciąć, że każdemu innemu w tym akademiku, nawet Lestatowi nie jest to obojętne. Nas to obchodzi. Na tym między innymi polega przyjaźń - dokończyłam.

<Artur? Mam nadzieję, że ta dziwna przemowa o przyjaźni wyszła w miarę inteligentnie xD >

Od Artura C.D. Fallon

-Po prostu...- nie wiedziałem jak to zacząć- mówiłem ci, że wiem o moim specyficznym charakterze... to, że wolę przebywać sam i nie umiem się zbytnio dogadać z innymi... przez to nie widzę dla siebie przyszłości. Nie przeszkadza mi brak przyszłości i to mnie martwi... nie obchodzi mnie, co się ze mną stanie... to mnie uświadamia, że naprawdę mam ze sobą jakieś problemy...- wyjaśniłem jej
Zrobiło mi się gorąco. Oddech mi przyśpieszył.
-Ty...- zaczęła Fallon
-Miało mi być lżej a bardziej czuje się zażenowany...- powiedziałem

<Fallon?>

Od Fallon C.D. Emili

- Czego? - zapytała Emili nieco zirytowana. Moja reakcja była natychmiastowa.
- OK, chcesz być sama, sorry - uniosłam ręce w geście poddania i szybko wyszłam. Chciałam tylko ją zapytać, czy chce iść ze mną do stołówki. Z jednej strony nie byłam na nią zła, a z drugiej... no, trochę mnie wytrącił z równowagi jej brak szacunku. Ale cóż, znałam to uczucie. Jeszcze gdy byłam dzieckiem, zanim zostałam czarodziejką, miewałam podobne sytuacje. Tylko, że ja byłam rozpuszczonym bachorem z bogatej rodziny, i nie kończyło się na braku szacunku. Pamiętam ten dzień, kiedy matka darła się na mnie, że opuściłam zajęcia z kaligrafii. Weszła wtedy do mojego pokoju i zniszczyła mi moje "ludki" (ludziki z kasztanów i żołędzi, wtedy się tym strasznie jarałam). Pamiętam te słowa jak dziś: "Układasz jakieś figurki, zamiast iść na lekcje!? Fallon van der Woodsen, masz być moją następczynią, snadź masz do tego dążyć, a nie się wygłupiać!" Wtedy zniszczyła moją "budowlę" i uderzyła mnie. Pamiętam furię, jaka mnie wtedy ogarnęła. "Wynoś się! Won!" krzyczałam do niej jak do zwykłej służącej. Wyszła wtedy bez słowa. To było kilka tygodni zanim zostałam czarodziejką. Dopiero gdy dorosłam, a ona umarła zrozumiałam, że miała rację. Chciała mi zapewnić dogodną przyszłość, wszystko robiła dla mojego dobra i z miłości, choć może na to nie wyglądało. W tamtych czasach tylko mając wykształcenie i wysoką pozycję społeczną, aby cokolwiek osiągnąć, a ja doceniłam ją dopiero, gdy ją na zawsze utraciłam. Kochała mnie, a ja ją tak traktowałam. Wiedziałam już, jak się czuła. Choć w moim przypadku to pikuś. Oburzyłam się, bo Emili powiedziała "Czego?". Dla matki takie odzywki były codziennością. Ale cieszę się, że tak się to skończyło. Nie byłabym dobrą panią dworu. Nigdy jej nie dorównywałam. Z zamyślenia wyrwało mnie stukanie do drzwi.

<Emili? Rozpisałam się nie na temat :P >

Od Fallon C.D. Artura

Chwilę zastanawiałam się, co na to odpowiedzieć.
- A ja chcę wyeliminować tryb "Dziwnego Artura" i chcę, abyś zawsze był w trybie "Radosnego Artura" - wyjaśniłam. Od tego ciągłego mówienia tryb, trybie itp. powoli język mi się plątał - Taki jest mój cel już od dłuższego czasu. - dokończyłam. On dalej milczał. Siedzieliśmy już tak od dłuższego czasu. Oboje milczeliśmy. Ciągle tylko cisza. Do czasu, aż ją przerwałam.
- Nie chcę naciskać, ale myślę, że będzie ci lżej, jeśli o tym komuś powiesz - powiedziałam, a on dalej nic nie mówi. Super, chciałam pomóc, a doszedł kolejny tryb "Cichego Artura". Ale skoro już to zaczęłam, dokończę to - W końcu jesteśmy przyjaciółmi i powinniśmy sobie pomagać.

<Artur? Mamy już trzeci tryb xD >

Od Artura C.D. Fallon

Już jej powiedziałem, że wiem o moim dziwnym charakterze, ale nie mogę jej powiedzieć, że nie widzę dla siebie przyszłości przez niego. A co jest najgorsze? Nie widzę w tym nic złego.
-Wolę tego nie mówić...- mruknąłem
-Wiesz, że możesz mi powiedzieć- nalegała Fallon
-Już dzielisz mnie na tryb "radosnego Artura" i tryb "dziwnego Artura". Nie chcę by tryb dziwnego się pogorszył- wyjaśniłem cicho

<Fallon? Te tryby są epickie xd>

Od Emili C.D. Fallon

No właśnie nie wiedziałam o wiele więcej niż ona. Nie przejęłam się już tym zbytnio.
- Załóżmy, że tak. - włożyłam skarpetkę do szafy. - To ten tego... Dzięki za pomoc.
- Proszę. - Fallon uśmiechnęła się i wyszła.
Położyłam się na łóżko. Nie wiedziałam już co gorsze. Fakt, prawie umarłam z nudów w wędrówce między przedpiekłem a niebem. Ale, jeśli jeszcze ktoś będzie ze mną rozmawiał, o czymś czym nie wiem, do tego uśmiech temu ktosiowi z twarzy nie zejdzie... to zwariuje. Co prawda, byłam jej wdzięczna za informacje. Westchnęłam.
Usiadłam na łóżku, gdy znowu weszła ta dziewczyna. Jak na zawołanie.
- Czego? - zapomniałam o grzecznościach.
Zaraz będę ją przepraszać itp., ale na razie mam dosyć tej przesadnie miłej dziewczyny. ( ten komentarz był o mnie, tyle, że w 3-osobie).

< Fallon?c:>


Od Artura C.D. Argony

Otworzyłem usta ze zdumienia. Zaraz potem posłałem jej spojrzenie mówiące "Żartujesz sobie ze mnie?".
-Jesztem Argona...- spróbowała ponownie
Znów nic... kilka następnych prób również... wychodziły słowa typu "jetem"i co jakiś czas to "jistemu"...
-Jestem Argona- udało jej się powiedzieć chyba po 6 razie
Następnie nauczyłem ją kilku podstawowych zwrotów takich jak: "Jak się nazywasz" czy "Jak się czujesz?". Z minuty na minutę szło jej coraz lepiej. Nagle do pokoju weszła dziewczyna... o ile się nie mylę Cassie... Spojrzała na mnie potem na dziewczynę...
-Ty jesteś Artur tak...?- zapytała- A to kto?- zapytała, nie czekając na odpowiedz o moje imię
-Nowa... nie zna polskiego...- powiedziałem cicho
-Nie zna? Hmm... powiedz Arturek- uśmiechnęła się
-Ahtururek- wymamrotała Argona
Cassie wybuchnęła śmiechem. Zgarnęła jakiś woreczek z szuflady i wyszła. Zanim doszło do mnie co powiedziały minęła chwila. Wstałem i podszedłem do okna otwierając je. Ahtururek...? Co ważniejsze.... Arturek...? Nawet normalnie to brzmi okropnie...

<Argona?>


Od Fallon C.D. Emili

- Jest pięć ras. Ludzie, czarodzieje, zmiennokształtni, wampiry i półanioły, czyli ty - podsumowałam. Emili nakazała gestem, abym mówiła dalej.
- My żyjemy w świecie oddzielonym od pozostałych cywilizacji. Tylko wybrani mogą się tu znaleźć. Ludzie są zwyczajnymi istotami, nie posiadającymi żadnych mocy. Tylko nieliczni ludzie tu trafiają, posiadają oni jakieś niezwykłe moce, które ich wyróżniają. Kolejna rasa to czarodzieje i czarodziejki. Postacie te mają moce, opierające się na danym żywiole, w moim przypadku ogniem.
- Władasz ogniem? - powtórzyła.
- Tak. Potrafię robić wszystko co ma cokolwiek wspólnego z ogniem - uśmiechnęłam się - Potem są zmiennokształtni, którzy potrafią zmieniać swoją postać. Wampiry to kolejna rasa. Pożądają one krwi, zwłaszcza ludzkiej. Posiadają także nadprzyrodzone zdolności. A ostatnia rasa to półaniły, o których zapewne wiesz więcej, niż ja - uśmiechnęłam się.

<Emili? Brak weny :/ >

Od Fallon C.D. Artura

- Czemu się śmiejesz? Zrobiłem w opisie jakiś błąd? - zapytał. Nie no, ten facet mnie rozwala.
- Spokojnie, nie panikuj. Sama w sumie nie wiem, czemu się śmieję, ale opis jest zrobiony bardzo dobrze - uśmiechnęłam się - Powinieneś myśleć bardziej optymistycznie - poklepałam go po ramieniu. Znowu włączył się tryb dziwnego Artura. 
- Dla mnie to nie takie proste - wydukał. 
- Dlaczego? - zapytałam. Widać było, że Artur się nad czymś waha. Może bycie optymistą nie jest dla niego proste, bo za problem uważa swój charakter? A może chodzi mu o coś zupełnie innego? Jednak chłopak wciąż siedział w milczeniu.

<Artur?>

Od Argony C.D. Artura

Spojrzałam na chłopaka. Nie wyglądał jakby żartował.
- Thank you - powiedziałam - When do we start?
- Maybe now. You cen't go out from bed. We hawe a lot of time.
- OK, lets start
Coraline podeszła do nas. Powiedziała coś do Artura w tym szeleszczącym języku i wyszła.
- Wahat did she say?
- Coraline say: "I come back later" and she went - przerwałna chwilę - It does not matter. Lets start a leson. Repet after me: Jestem Argona
- Jistemu Argona... - wydukałam

<Art? To będzie naprawdę dłuuuga nauka *szatański śmiech*>

Jistemu Argona hahah, nie mogę się doczekać dalszej nauki xD Powodzenia, Argona ;)
Polski to jeden z najtrudniejszych języków ;P
~Almette

Od Coraline C.D. Artura/Argony

Zerknęłam na dziewczynę.
- But recently you woke up!
-I have to go to the director! - powiedziała
-- I understand but you're probably tired and weak.
- Still I have to talk to director!- upierała się przy swoim.
- I'll take you to him. Wait a while until you gain strenght.- poszłam na kompromis. Usiadłam na łóżku.
- What were you doing before coming here? - zapytałam


<Argona?>

Od Emili C.D. Fallon

Byłam z jakąś nieznajomą, którą nie znam. Nie wiem kim jest, ani w ogóle kim jest.
- Anabeth? - zdziwiłam się. - Są w ogóle tacy, jak ja?
- A myślisz, że dlaczego tu jesteś? - uśmiechnęła się. - Oczywiście, że tak.
Starałam się nie okazywać niepewności i mojej niewiedzy, jednak ciekawość w moim przypadku zawsze bierze górę.
Tym razem jednak znowu zapadła niepewna cisza.
- Czym ty jesteś? - zapytałam, patrząc na Fallon.
- Czym? Tak mówią ludzie. Jestem czarodziejką. - uśmiechnęła się.
A raczej cały czas się uśmiechała.
,, Ile jeszcze istnieje ras?'' - pomyślałam.
Niestety, to co pomyślałam też i powiedziałam.

< Fallon? >

Od Fallon C.D. Emili

Szłam przez korytarz, uśmiechając się do każdego znajomego, jakiego zauważyłam. Nagle zauważyłam jakąś dziewczynę. Nie widziałam jej tu wcześniej. Pora działać.
- Hej, mam na imię Fallon. Jesteś nowa? Potrzebujesz czegoś? - zapytałam z uśmiechem.
- Emm, jestem Emili - powiedziała nieznajoma.
- Rozmawiałaś już z dyrektorem? - zapytałam dziewczynę.
- Z kim?? - powtórzyła Emili. No cóż, zachowywała się ciut dziwnie, ale na pewno ma to jakąś przyczynę. I Pan Cross ją zna.
- Chodź - pociągnęłam ją za sobą. Dziewczyna niepewnym krokiem poszła za mną. Gdy weszliśmy do gabinetu, dyrektor od razu podniósł się z miejsca.
- Emili, czekaliśmy na ciebie. Dziękuję Fallon, że ją przyprowadziłaś - stanęłam przy drzwiach i czekałam. Dyrektor Cross  mówił coś do Emili. Potem, gdy przestał, spojrzał na mnie.
- Fallon, zaprowadzisz koleżankę do trójki? Tam teraz będzie mieszkać.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się - Choćmy - i poszłyśmy do bloku B. Otworzyłam drzwi z numerkiem "3".
- To twój pokój. Na razie mieszkasz sama, ale jak się ktoś pojawi to ci kogoś przydzielą - uśmiechnęłam się promiennie - Tam jest łazienka - wskazałam na drzwi po lewej. Dziewczyna położyła torbę na łóżku.
- Pomóc ci się rozpakowywać? - zapytałam.
- OK - powiedziała cicho. Ponieważ po jakimś czasie cisza ciągnęła się w nieskończoność, postanowiłam zacząć rozmowę.
- Jesteś pół-anielicą, prawda? - zapytałam. Emili skinęła głową - Oprócz ciebie jest jeszcze jedna. Ma na imię Anabeth.

<Emili? :)>

Od Emili

Nareszcie, skończyłam wędrówkę między dołem a górą. Było śmiertelnie nudnie. Dosłownie. Chłopak, który ze mną chodził, umarł. Ale mniejsza. Ważnie, że dostałam się do jakiejś akademii. Gdy weszłam, zobaczyłam... Nawet nie wiem co. Podobne do mnie.
- Kim ty jesteś? - zdziwiłam się.
- Człowiekiem, wiesz? - prychnął.
Zdziwiłam się. Nawet nie wiedziałam, co to jest ''człowiek''.
- Aham. Spoko. - odwróciłam na pięcie i poszłam dalej.
Zobaczyłam jakiegoś... tego, jak to było? Aha, człowieka z nieproporcjonalnie wielkimi zębami. Zmieniłam zdanie. To nie człowiek. Odwróciłam się od niego zanim mnie zauważył, i poszłam dalej. Teraz zobaczyłam kobietę o kruczoczarnych włosach.

< Fallon?>

Nowa Anielica!

Oto Emili, kolejna pół-anielica. Do jej postaci odczuwam szczególną sympatię zwłaszcza, że własnoręcznie napisałam do niej, czy chce dołączyć ;3 Formularz napisany bardzo ładnie, aczkolwiek na przyszłość wszystko w formularzu pisz w narracji 3-osobowej ;)


















Imię : Emili
Nazwisko : Moon

Od Argony C.D. Artura/Coraline

Dziewczyna i chłopak wyglądali, jakby nic nie zrozumieli. Spróbowałam po francusku.
- Qui êtes-vous?
Ale ci ludzie nadal patrzyli na mnie jak na kosmitę. Jakby nie było oczywiste, że na granicy Niemczech i Francji mówi się po niemiecku lub francusku!!!
- Vous parlez english? - dziewczyna wykazała się inicjatywą
- Hai! - stwierdziłam bez zastanowienia i poprawiłam się - Yes.
Odetchnęła z wyraźną ulgą. Chłopak dalej miał wszystko w du**. Dziewczyna przywołała go do siebie gestem i zaczęła coś tłumaczyć. Chłopak wzruszył ramionami i powiedział:
- I am Arthur, and this is Coraline. What's your name?
- I'm Argona - odpowiedziałam - Can I go to director?

<Ar? Cor? Ja i tłumacz google>

niedziela, 26 stycznia 2014

Od Artura C.D. Fallon

Pomyślałem chwilę. Co ja mogę napisać. Teraz ja wcisnąłem spację. Już wiem co Fallon w tym widziała.
-Miałeś pisać, a nie bawić się spacją- powiedziała dziewczyna stając za mną
-A ty miałaś się odwrócić- spojrzałem na nią
Odwróciła się, a ja nadal zastanawiałem się co napisać. Pomyślałem o wczorajszym dniu. Chyba na podstawie tego właśni dnia ją opiszę.
Okej. Zacząłem stukać w klawiaturę. Pomyślałem o jej planie, by wykurzyć chłopaków z pokoju. Ostatecznie wyszło mi coś takiego.

Fallon jest na pozór zamkniętą w sobie osobą, lecz gdy poznasz ją bliżej dowiesz się, że jest zupełnie inaczej. Towarzyska czarodziejka, potrafiąca swoim specyficznym poczuciem humory rozśmieszyć nawet emo. 

-Okej. Napisałem. Tylko się nie śmiej- powiedziałem, wstając i pochodząc do okna
Dziewczyna migiem pognała do laptopa. Zaczęła chichotać. Wiem, że nie umiem piać, ale to nie powód by się śmiać...

<Fallon? Błagam, nie każ mi pisać takich rzeczy ._.>

Od Artura C.D. Coraline/Argony

Usiedliśmy na łóżku. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i wszedł Dyrektor z "tą" dziewczyną. Więc jej pomógł. Niósł ja na rękach, a ona sama była nieprzytomna. Położył ją na wolnym łóżku. Ja i Coraline siedzieliśmy cicho.
-Potrzebuje spokoju- zwróci się do nas- niedługo powinna się obudzić- dodał i wyszedł
Spojrzeliśmy na siebie zdezorientowani. Dziewczyna wstała i podeszła bliżej nowej.
-Skąd ona się tu wzięła?- zapytała cicho
-Przybyła wczoraj. Była poważnie zraniona, ale wygląda na to, że już lepiej- powiedziałem
Czarodziejka spojrzała na mnie pytająco. Opowiedziałem jej wczorajszą sytuację. Nagle dziewczyna się obudziła. Coraline zatroskana podeszła do niej i zapytała jak się czuje. Super. Ona zna japoński i... niemiecki? Tak, niemiecki. No ale przybyć tu nie znając tutejszego języka nie wierze w jej głupotę Zmierzyłem dziewczynę moim pustym wzrokiem.

<Argona? Coraline?> 

Od Fallon C.D. Artura

Westchnęłam, po czym zaczęłam pisać.

Nasz Akademik bardzo szybko się rozwija. Zawdzięczamy to oddaniu nauczycieli, czyli Pani Lisie, Panu Marvinovi, Panu Gamall'owi, Panu Saltzman'owi, Pani Sander [...]

Przestałam na chwilę pisać i zerknęłam na Artura.
- Pani Sander też? - zapytałam.
- No też - powiedział.

[...] Panu Jackowi, a przede wszystkim Panu Dyrektorowi, bo to Pan Cross utworzył to miejsce, jakim jest Akademia.
Akademik liczy sobie trzech chłopców i sześcioro dziewcząt. Klasa jest dość zróżnicowana pod względem ras. Do Akademika uczęszcza jeden człowiek, dwie czarodziejki, trzy zmiennokształtne, dwa wampiry i jedna pół-anielica. Wszyscy uczniowie bardzo się polubili i często spędzają wspólnie czas. [...]

- Przecież tak nie jest  - skomentował Artur.
- No wiadomo, że nie. Ale przecież nie napiszę prawdy. "Nie wszyscy uczniowie się polubili. Wyrzucają sobie nawzajem skarpety przez okna, łamią zakazy i okłamują nauczycieli..." - zaczęłam.
- OK, już wiem o co chodzi - uśmiechnął się Artur.

[...] Jako pierwsza dołączyła najstarsza uczennica  - nasza koleżanka Anabeth, która jest miłą i koleżeńską pół-anielicą. Wszyscy bardzo ją polubili.
Jako kolejny uczeń do Akademii przybył Lestat, który także jest bardzo miły, zwłaszcza dla kolegów z pokoju 

Artur wykasował wątek o Lestacie.
- Bez przesady. Nie musisz pisać prawdy, ale nie pisz czegoś, co jest jednym wielkim kłamstwem - powiedział Artur uśmiechając się, mimo poważnego tonu.

Jako kolejny uczeń do Akademii przybył Lestat, który choć zdarza mu się być nie miłym i ma na koncie już parę wybryków, to dogaduje się z większością.
Trzecią uczennicą która dołączyła była Fallon.

Nie miałam pojęcia co napisać. Zaczęłam klikać spację...
- Mam pomysł - powiedział Artur łapiąc moją rękę, przytrzymując ją i odsuwając ją na bezpieczną odległość od spacji.
- Jaki? - zapytałam.
- Fragment o tobie napiszę ja. Pewnie nie wiesz jak opisać samą siebie. Chętnie sam się tym zajmę - powiedział Artur. Skinęłam głową. Zanim jednak zaczął pisać musiałam go o coś spytać.
- Znasz podstawowe zasady ortografii i interpunkcji no nie? - zapytałam.
- Tak. Może lepiej będzie, jeśli odwrócisz się w innym kierunku - powiedział, a ja tak właśnie zrobiłam. Patrzyłam przez okno wsłuchując się w stukanie klawiatury, a on mnie opisywał.

<Artur? ;3 Tu będzie ci łatwo dokończyć ;) >



Od Artura C.D. Fallon

-Przecież masz tyle tematów, o których możesz napisać. Rozejrzyj się, a od razu coś ci się nasunie- powiedziałem siadając obok niej
Fallon rozejrzała się wkoło. Z tego co słyszę, nic jej nie wpadło do głowy.
-Opisz to, co czujesz. Swoje emocje od kiedy przybyłaś do Akademii - co czujesz pisząc swój pierwszy artykuł- zaproponowałem
-Powiedział ktoś, kto nie okazuje emocji- zaśmiała się dziewczyna
Nie odpowiedziałem jej. To, że nie widzi moich emocji nie znaczy, że ich nie okazuję. Żeby napisać ten artykuł trzeba najpierw usunąć spację. Fallon w tym samym momencie to zrobiła. I to ja czytam innym w myślach...
-A może... napiszesz krótką notkę na temat każdego ucznia?- zapytałem

<Falon?>

Od Argony C.D. Artura

Obudziłam się w miękkim łóżku. Uniosłam się delikatnie na ramieniu, ale ostry ból kazał mi znów się położyć. Dopiero teraz przypomniałam sobie co wydarzyło się ostatniej nocy. Jestem w Akademii. Niespodziewanie kogoś zauważyłam. Kobietę i mężczyznę. Rozmawiali przyciszonymi głosami, jednak nic nie mogłam zrozumieć. Nagle kobieta chyba zauważyła, że się obudziłam bo podeszła do mnie z zatroskaną miną. Coś powiedziała. Nie rozumiałam jej języka. Był dziwny, szumiący i szeleszczący...
- Anata dare? - szepnęłam
Umilkła na chwilę. Chłopak też podszedł bliżej. Był to ten sam, co zeszłej nocy.
- Kyōshi wa nanidesu ka? - spytałam, ale oni mnie nie rozumieli spróbowałam więc po niemiecku - Sind die Lehrer?

<Ar? Cor?>

Od Fallon

Byłam zmęczona i chciałam jak najszybciej się położyć. Zanim weszłam do pokoju, zatrzymał mnie Pan Dyrektor. Przecież teraz byłam grzeczna! Po co więc mnie zatrzymuje?
- Fallon, ty jesteś szkolną redaktorką, nie mylę się? - zapytał.
- Zgadza się. Ja nią jestem - odparłam jak najuprzejmiej. 
- W takim razie powinnaś już zacząć pisać artykuł do gazetki szkolnej - powiedział z uśmiechem.
- Oczywiście, jutro się tym zajmę - powiedziałam bez entuzjazmu. Pan Cross wyszedł, a ja od razu poszłam do pokoju i zapadłam w głęboki sen.

****

Obudziłam się koło dziesiątej, bo o tej porze zadzwonił mój budzik. Po co go nastawiałam, skoro zajęcia się jeszcze nie zaczęły? A no tak, muszę napisać artykuł do gazetki. Wzięłam więc laptopa i poszłam na stołówkę. Usiadłam przy stoliku, który stał się już moim stałym miejscem. Leżał on najbliżej okna, więc miałam przyjemny widok. Otworzyłam edytor tekstu, lecz nie miałam pojęcia, co napisać. Zamyślona cały czas klikałam "spacje". Robiłam to bardzo długo. Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu, byłam zamyślona, więc się wzdrygnęłam. Odetchnęłam, gdy okazało się, że to Artur.
- Co robisz? - zapytał niestety bezbarwnie. Znowu przełączył tryb z "radosnego Artura" na "Dziwnego Artura". Chyba nigdy nie pojmę o co z tych chodzi.
- Po co pytasz, skoro i tak już pewnie wiesz? - zapytałam.
- Gdybym wiedział, to bym nie pytał. Jedyne co znalazłem w twoim umyśle to "spacja", "spacja", "spacja", "spacja", "spacja", "spacja",  i tak dalej - powiedział z lekkim uśmiechem. Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Zauważyłam, że dalej klikam tą głupią spację. Natychmiast przestałam. Okazało się, że "przespacjowałam" na wordzie 11 stron. Nieźle.
- Piszę artykuł do gazetki szkolnej. Ale nie wiem, co napisać.

<Artur? No nie powiem, pewnie nie będziesz mieć pomysłu jak to dokończyć xD>

Od Coraline C.D. Artura

- Zostałam podrzucona do rodziny ludzi. Wychowali mnie i pozwolili uczyć się magii. Potem rodzice zginęli w wypadku. Rodzeństwo zestarzało się i odeszło. Ja trafiłam do akademii. - streściłam. Usłyszeliśmy kroki na schodach. Artur zamarł.
- Wyjrzę kto to a ty się schowaj.- powiedziałam. Chłopak wskoczył do szafy akurat w chwili gdy nauczycielka do panowania weszła do pokoju.
- Przyszłam tylko powiedzieć że kolacja będzie trochę wcześniej.- powiedziała. Rozejrzała się po pokoju.
- Z kim rozmawiałaś?
- Ja? Z nikim. Próbowałam nastroić gitarę. - Powiedziałam.
- Rozumiem. Gdzie futerał? Jest w szafie? - podeszła do kryjówki Artura i złapała za klamkę. Sprawiłam że przez pokój przebiegł chłodny wiatr.
- Co to?- zapytała nauczycielka i odeszła od szafy.
- Chyba okno się nam rozszczelnia...- powiedziałam. Nagle do pokoju wszedł Jack.
- Witam.
- O co znowu chodzi?- zapytała. Po chwili obydwoje nauczyciele wyszli z pokoju. Otworzyłam szafę. Artur wyszedł ze środka lekko oszołomiony.
- Cichy mnie zaatakowały- mruknął. Zajrzałam do środka. Trzy wieszaki zleciały razem z ubraniami. Spojrzałam na zmierzwione włosy Artura.
-Zwykle nie są agresywne- zażartowałam. Nastała chwila ciszy. Nagle Artur roześmiał się serdecznie. Przyłączyłam się do niego.

<Artur?>

Od Artura C.D. Argony

Przy dwóch wampirach raczej nie da się spać w nocy. Wyszedłem z pokoju na świeże powietrze. Księżyc schował się za chmurami, a wiatr powiewał lekko. W blok A było zapalone światło. Dziwne... nikogo tam nie powinno być. No ewentualnie Dyrektor Cross załatwia formalności, ale wtedy światło paliło by się tylko w gabinecie. Sprawdzę to. Ruszyłem wolnym krokiem w stronę bloku A. Otworzyłem drzwi i rozejrzałem się dookoła. Pusto... Poszedłem dalej korytarzem. Nagle usłyszałem, że drzwi się otwierają. Zawróciłem by zobaczyć, kto wszedł. Przede mną stała czarnowłosa dziewczyna. Miała sporą ranę. Patrzyła się na mnie, a ja na nią. Trochę mnie to zdziwiło. Dziewczyna upadla na kolana. Podszedłem do niej i przykucnąłem obok. To rzeczywiście nie wyglądało dobrze. Wstałem i wziąłem ją na ręce. Zaniosłem ją do gabinetu Dyrektora. Ten zdezorientowany spojrzał na nią i kazał położyć na biurku. Tak też zrobiłem. Mężczyzna kazał mi iść do siebie i nie martwic się tym. A czym się tu martwić? Wróciłem do pokoju. Już na progu moi współlokatorzy zrobili wielkie oczy, gdy mnie ujrzeli. Nie wiedziałem, o co chodzi, aż nie zobaczyłem plamy krwi na mojej bluzie. Super. "Emo" jest we krwi... to normalne... zanim zdążyli powiedzieć cokolwiek zamknąłem się szybko w łazience.

<Argona? Wybacz, ze na biurku ale nic innego nie wpadlo mi do glowy >.< >

Od Argony

Srebrna tarcza księżyca schowała się za chmurami. Zagrzmiał odległy grzmot. Biegnę szybko, nie zważając na szybujące pociski. Przede mną nie ma nic. Puste pole. Ale to musi tu być!!! Czuję przeraźliwy ból w ramieniu, ale nie zwalniam. Ciepła ciecz spływa po prawej ręce. Wiem, że zaraz skończą mi się siły. Umrę tu, nic nie zmienię. Jego śmierć pójdzie na marne.
"Idź tam. Na pewno cię przyjmą"
Gó*** prawda!! Nic tu nie ma! Puste pole! Przeklęci Niemcy!
Przemieniam się w wilka. W tej postaci rana przeszkadza bardziej, ale za to biegnę szybciej. Niespodziewanie wpadam na coś twardego. Jakąś ścianę.
Za mną żołnierze rozglądają się ze zdziwieniem. Przez chwilę nie rozumiem, ale wreszcie...
"Dotarłam do murów Akademii!!" to odkrycie mną wstrząsnęło "To tu. To naprawdę tu!! Ten mężczyzna nie kłamał!!" Zaczęłam się śmiać jak szaleniec. Całe napięcie ostatnich lat, krew, śmierć, ból, strach, obłęd... wszystko to teraz pozostało poza polem chroniącym budynek. Wiedziałam, że nigdy tego nie zapomnę. Wiedziałam, że będzie powracać w snach, wizjach. Nie! Koniec! Oparłam się ręką o ścianę. Nie pozwolę by to powróciło!!
Przesuwam się wzdłuż muru. Powoli, dysząc ciężko. Z rany na ramieniu leci krew. Prawie tego nie dostrzegam. Widzę już drzwi! Ciężkie mosiężne wrota. Dopadam do nich. Resztkami sił popycham skrzydło i wpadam do środka, na długi, pusty korytarz. Światło lamp oślepiło mnie na chwilę. Potem zobaczyłam kogoś...

<Dokończy ktoś?>

Nowa zmiennokształtna!

Jestem kiepska w powitaniach, no ale cóż... Oto Argona, nasza trzecia zmiennokształtna!! (to póki co najliczniejsza rasa c: )






















Wilk
Imię: Argona (Ponury Żniwiarz)
Nazwisko: Ryuketsu

Od Fallon C.D. Coraline

Szybkimi ruchami ołówka utworzyłam zarys drzewka. Najpierw pień, a potem koronę. Koronę bez liści, rzecz jasna. Potem skupiłam się na białym pniu brzozy, a na końcu na ośnieżonych gałęziach.
- A koło brzozy była ławka! - przypomniałam sobie. Szybko naszkicowałam ten element.
- A koło ławki stał śmietnik - uśmiechnęła się Coraline. Odwzajemniłam uśmiech i szybko dorysowałam śmietnik przy ławce. - Reszty nie pamiętam najlepiej - wydukałam zasmucona czarodziejka.
- O, hej dziewczyny! Rysujecie? - nagle pojawiła się Anabeth.
- Nie pamiętamy niektórych elementów Akademika - wyjaśniłam.
- Hmm, nad tymi dwoma oknami był taki ozdobny łuk - powiedziała. Natychmiast dorysowałam łuk o którym była mowa. Potem podeszła Cassie.
- Moim zdaniem szkic jest za jasny. Może przerobisz szkic na noc? - zapytała. Tak też zrobiłam. Na rysunku była akademia nocą. Potem podszedł Artur. Wziął mój ołówek i narysował przy ziemi niezidentyfikowane "plamy".
- A to co? - zapytałam
- Skarpety - odparł z uśmiechem. Wtedy pojawiła się Siletta.
- A może jeszcze to pomalujesz farbami? Tak będzie ciekawiej! - wzięłam białe i czarne farby i zamalowałam wszystko tworząc podobny obraz, lecz namalowany farbami. Potem pojawił się Lestat. Wyraźnie się oburzył rozpoznając skarpety przy akademiku. Zmazał je palcem, a przy okazji zamazał trochę Blok C. Potem przyszedł Damien, który niechcący przejechał palcem po niewyschniętej farbie, przez co czarne niebo wjechało na budynek, przyciemniając jego część, a przy okazji zamazują brzozę, ławkę i kosz na śmieci. Ostatecznie rysunek wyglądał tak:


Może i nie był idealny, ale każdy uczeń dodał w nim coś od siebie, więc to "dzieło" jest wyjątkowe. Tylko nie wiedziałam, co z tym zrobić.
- Macie jakieś pomysły, co z tym zrobić? Powiesić gdzieś czy co?

<Dokończy któreś z was? Ten kto chce niech zarezerwuje w komie ;) >



Od Artura C.D. Coraline

-Nic. Dosłownie nic- odpowiedziałem jej siadając na jednym z łóżek
-Przecież musiałeś coś robić. Na przykład jakieś hobby- dalej drążyła temat
-Hobby...? Nie w moim przypadku. Tak jak ty zawsze jestem sam i nie lubię towarzystwa- powiedziałem spoglądając na nią
Coraline usiadła na łóżku naprzeciw mnie. Żadne z nas się nie odzywało. Eh... Znowu muszę coś powiedzieć... Wstałem i podszedłem do futerały. Wyciągnąłem gitarę i z powrotem usiadłem na łóżku. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy.
-Nie martw się. Zaraz powinienem to rozgryźć- powiedziałem i zacząłem majstrować przy gitarze
-Chyba nie jes...- nie dałem jej dokończyć
-Mówię ostatni raz. Bez obaw. Lepiej powiedz, co ty wcześniej robiłaś- spojrzałem na nią pustym wzrokiem

<Coraline? Wybacz za gitarę ale.... to Artur xd>

Od Cassie C.D. Siletty

Słyszałam, że w Akademii jest jeszcze jedna zmiennokształtna. Super trzeba ją poznać. Tylko gdzie może być? Z tego co wiem mieszka z anielicą i czarodziejką. No tak, w końcu ja też mam współlokatorkę i jest nią jedna z dwóch czarodziejek. Ubrałam się ciepło i wyszłam na dwór. Pomyślałam, że będzie siedziała na dworze. Nikogo tam nie było.
-Znowu szukasz dziwnej sytuacji?- usłyszałam znajomy głos
-Wystarczysz mi ty, gryzący innego wampira- obok mnie stanął Lestat
-Więc czemu tu stoisz?- zapytał podejrzliwie
-Szukam nowej zmiennokształtnej. Wiesz gzie jest?-zapytałam
-Jest u siebie- powiedział po chwili ciszy
No tak ten wampirzy słuch. Pogadaliśmy jeszcze chwilę i wróciłam do siebie. Ściągnęłam wszystko co założyłam przed wyjściem i poszłam do drugiego zajętego pokoju. Stanęłam przed drzwiami i zapukałam w nie.

<Siletta? Lestat jest wszędzie O_o>

Od Coraline C.D. Artura

- Dobra. Chodźmy.- powiedziałam. Skierowaliśmy się w stronę akademiku dziewczyn. Korytarze były puste. Nauczyciele siedzieli pewnie w pokoju nauczycielskim. Ruszyliśmy w stronę mojego pokoju. Pchnęłam drzwi i zaprosiłam go do środka. Wszedł i rozejrzał się.
- Prawie identycznie umeblowane jak u mnie. - powiedział. Zerknął na futerał w kącie pokoju.
- Gitara?
- Tak. Jest moja.
- Zagrasz coś?
- Mogę ale innym razem. Jest rozstrojona. - powiedziałam. Chłopak kiwnął głową. Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie.
- Co robiłeś przed przyjazdem do akademii?


<Artur?>

Od Artura C.D. Fallon

Trochę mnie zdziwiło, że Lestat wziął wszystko na siebie. Co nie zmienia faktu, że za dużo gada. Szliśmy powoli, sam nie wiem czemu. Powietrze było zimne. Nienawidzę zimy. W takie dni wolę siedzieć w ciepłym pomieszczeniu, a nie chodzić po dworze. Co prawda wyszedłem z własnej woli, ale lepsze zimno niż myśli Lestata.
-Teraz trzeba będzie wchodzić przez okna- zaśmiała się Fallon
-Lepsze okna niż nic- powiedziałem beznamiętnie
-Znów tak mówisz. Zdecydowanie wolę jak się śmiejesz- uśmiechnęła się
-Ale jak mówię?- zapytałem nie wiedząc o co jej chodzi
-Zupełnie pustym głosem. Bez uczuć, bez barwy, zupełnie jak na początku- wyjaśniła
-Nie widzę różnicy. Widzisz... za rzadko mówię innym głosem- zaśmiałem się
Doszliśmy pod Akademik Żeński. Staliśmy chwilę w ciszy patrząc na przed siebie.
-No pora się żegnać- powiedziała dziewczyna
-Ta...- powiedziałem i po chwili ją przytuliłem - Tylko nikomu nie mów.
Ta tylko się uśmiechnęła i weszła do środka. Sam z uśmiechem skierowałem się do mojego Akademika. Szedłem szybkim krokiem, więc po chwili byłem na miejscu. Przed drzwiami wróciłem do swojego typowego wyrazu twarz i wszedłem do środka.
-Proszę, oto wrócił nasz emo- zaśmiał się blondyn siedzący na łóżku
Zignorowałem go i położyłem do łóżka w bluzie. Czułem na sobie wzrok wampira. Był głodny... tym razem musi poczekać, aż wstanę. Po kilku minutach zasnąłem.

Od Fallon C.D. Artura

- Idziemy do dyrektora - wycedziła wściekła przez zęby. Szliśmy za nią w milczeniu, aż doszliśmy do gabinetu dyrektora. Dyrektor Cross jak tylko weszliśmy zmierzył nas spojrzeniem, po czym uśmiechnął się.
- Och, Fallon i Artur, co was do mnie sprowadza? O, i pani Sander! - zawołał ucieszony z wizyty.
- Panie Cross, ta dwójka złamała ważną regułę ustanowioną przez Akademik - powiedziała Sander.
- Ależ jaką? - zapytał wyraźnie zmieszany dyrektor.
- Ta dziewczyna, czarodziejka, weszła do Akademika Męskiego, mimo zakazu. A chłopak, gdy weszłam do pokoju twierdził, że nikogo prócz niego tam nie ma - powiedziała. Dyrektor, znowu spojrzał na nas.
- Ten jeden raz wam odpuszczę. Jesteście jeszcze młodzi, potrzebujecie kontaktów towarzyskich.
- Ale... - zaczęła Sander
- Ale teraz Akademiki będą surowiej strzeżone, więc do był ostatni taki wasz wybryk. Następnym razem zostaniecie ukarani - powiedział dyrektor. Nagle drzwi od gabinetu otworzyły się, a do środka wszedł Jack z... Lestatem. Spojrzał na nas z tym swoim uśmieszkiem jakby domyślał się, dlaczego się tu znajdujemy.
- Lestat, może wyjaśnisz nam przy panu dyrektorze, dlaczego twoje skarpety były porozrzucane po dziedzińcu? - zapytał Jack. Spojrzałam na wampira błagalnym wzrokiem.
- Bo je tam wyrzuciłem - powiedział Lestat. Uff, znowu ulga. Rzuciłam mu spojrzenie mówiące "Dzięki". Dyrektor zaczął prawić te swoje kazania, że tym razem go oszczędzi, ale następnym razem zostanie ukarany. Po wyjściu na korytarz zatrzymał mnie Lestat.
- Masz u mnie dług - powiedział z uśmieszkiem.
- Już spłacony - rzuciłam krótko. Lestat zdziwił się.
- Jak to? - zapytał.
- Posprzątałam ci pokój - powiedziałam z uśmiechem, po czym poszłam z Arturem, którego rozbawiła moja odpowiedź.

<Artur?? :D >

Od Artura C.D. Fallon

-To szafa Lestata, ciesz się, że żyjesz. Następnym razem chyba cię zaknebluję, a potem wrzucę do szafy- zdecydowałem z poważną miną
-Następnym razem? Planujesz coś?- zapytała z uśmiechem
-Nigdy nie wiesz, kiedy ktoś przyjdzie. Jack, potem Sander. Brakuje jeszcze Marvina- powiedziałem- no byleby nie zapeszyć
-Ta. Wiesz... ja się chyba pójdę umyć. Tak nieswojo się teraz czuje- dziewczyna zrobiła skrzywioną minę
-Wiesz, że łazienkę masz obok? Możesz wziąć prysznic tutaj. Nie żeby coś ale... no decyduj- zaproponowałem
Całe szczęście, że Jacka już nie ma. Musiałbym wysłuchiwać kolejnych bzdur. Fallon się zaśmiała.
-Mogę wziąć tutaj- odpowiedziała z uśmiechem
-W łazience leżą czyste ręczniki. Płyn i szampon też gdzieś leżą- wyjaśniłem jej
Dziewczyna poszła do łazienki. Mam spokój który chciałem. Położyłem się na łóżku i zamknąłem oczy. Zastanawiałem się jak to się stało, że się dogadałem z czarodziejką. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Nawet we śnie... nic, ciemność, pustka. Zupełnie jak moje życie. To tak... prowadzę je tak jakby miało być kompletną pustką. A co najlepsze? Nie przeszkadza mi to. Z sennych rozmyślać wyrwało mnie szarpanie za rękę. Otworzyłem oczy. Nade mną stała rozbawiona Fallon. Usiadłem powoli na łóżku, a ona koło mnie. Bez słowa i z zapewne zmartwionym wyrazem twarzy pomyślałem o tej "pustce".
-Coś nie tak?- zapytała Fallon
-Nie, czemu?- zapytałem udając głupiego
-Wiedzę, że coś jest nie tak- powiedziała stanowczo
-Naprawdę, wszystko w porządku. Wybacz, ale jestem zmęczony i chciałbym zostać sam- powiedziałem z wymuszonym uśmiechem
-Dobra, ale jakby coś cię martwiło to mi powiedz dobra?- spojrzała na mnie surowym wzrokiem
Pokiwałem potakująco głową i wstałem. Chciałem ją odprowadzić. Mam jej powiedzieć co mnie martwi? Nikomu, nigdy tego nie mówię...
-Okłamałeś mnie Arturze- usłyszeliśmy znajomy głos
Z cienia wyszła Sander. Super. Nowe zmartwienie.

<Fallon? xd>

Od Fallon C.D. Artura

Byłam mile zaskoczona, kiedy Artur zaczął się śmiać. Zdążyłam zauważyć, że w jego przypadku to bardzo rzadka czynność. Sama jednak się roześmiałam. Po "uspokojeniu się" zaczęliśmy rozmawiać, a ja w między czasie starałam się ogarnąć ten cały syf jaki znajdował się w tym pokoju. Pościeliłam łóżka, poukładałam na półkach itp. No cóż, tak już miałam. Nie umiałam wytrzymać w bałaganie. Co do rozmowy, to wyglądała ona zupełnie inaczej, niż dotychczas. Artur mówił dużo pewniej, uśmiechał się, śmiał, a nawet żartował. Takie rozmowy to ja lubię! Gdy kończyłam sprzątać, nagle usłyszałam głos pani Sander.
- Szybko, chowaj się! - powiedział Artur.
- Ale gdzie ja mam... - zaczęłam, ale chłopak był szybszy. Podszedł do mnie, złapał mnie za ramiona i szybkim ruchem wcisnął do szafy. Szafy Lestata, którą właśnie miałam sprzątać. Fuuuu!
Starałam się jednak być jak najciszej. Usłyszałam skrzyp otwieranych drzwi. To pewnie ta nauczycielka.
- Co robisz? - zapytała podejrzliwie.
- Nic - powiedział beznamiętnie.
- Miałam wrażenie, że z kimś rozmawiasz - usłyszałam - Wiesz może coś o tych skarpetach na dziedzińcu Akademika? - zapytała ponownie.
- Co? Nie, ale o jakich skarpetach? - zapytał. No nie powiem, niezły z niego aktor. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Usłyszałam jednak, jak Artur podchodzi do okna.
- Hmm, nie mam pojęcia, co one tam robią, ale chyba należą do Lestata - powiedział. W tym samym momencie kichnęłam.
- Co to? - znowu usłyszałam podejrzliwy, damski głos. Serce mi stanęło, kiedy usłyszałam, jak nauczycielka zbliża się do szafy. Położyła rękę na uchwycie...
- Myszy. W tym pokoju jest pełno myszy. W całym Akademiku. Widziałem już kilka. Akademik powinien coś zrobić aby zwalczyć te gryzonie - powiedział Artur. Usłyszałam, że puszcza uchwyt i oddala się od szafy. Uff, co za ulga!
- Och tak, na pewno przekażę to panu dyrektorowi. Do widzenia, Arturze - powiedziała, po czym wyszła. Usłyszałam, jak Artur podchodzi do szafy i otwiera ją. Zapewne wyglądałam zabawnie, bo zaczął się cicho śmiać. Podał mi jednak rękę i pomógł wyjść z szafy. Zapewne teraz strasznie śmierdzę! Artur oczywiście czytał mi w myślach, więc powąchał mnie.
- Hmm, nie jest tak źle. Ale rewelacji też nie ma - powiedział z uśmiechem. Rzuciłam mu "srogie" spojrzenie.

<Artur? To zaszczyt sprawić, by Ar się uśmiechnął ;3 >

Od Artura C.D. Fallon

-Nie ekscytuj się tak. Został jeszcze jeden- powiedziałem cicho, by Jack nie usłyszał
Dobrze, że Lestat wyszedł. Chwila... gdzie oni poszli skoro wszędzie są okna? Cały Akademik jest w oknach, przez które wpadają promienie słoneczne... Trudno jakoś sobie poradzą.
-Rozumiem, rozumiem. Chcecie zostać sami- stwierdził mężczyzna
-Na pewno bez ciebie- powiedziałem zirytowany
-Życzę wam powodzenia- powiedział Jack, wychodząc
-Powodzenia z czym?- zapytała Fallon
Za późno, wyszedł. Byle by nie wrócił... Dziewczyna usiadła na łóżku Damiena z uśmiechem. Nie powiem, sprytny plan.
-Idioci... otaczają mnie idioci...- stwierdziłem
Czarodziejka tylko wzruszyła ramionami. Było za zimno. Wstałem by zamknąć okna i z powrotem usiadłem na łóżku. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, aż nie wybuchnąłem śmiechem.
-To było dobre jak oberwał tą skarpetą. A ich miny kiedy odsłoniłaś zasłony- mówiłem nadal się śmiejąc

<Fallon? Brawo. Udało Ci się rozśmieszyć Ara :3>

Od Fallon C.D. Artura

- Chyba mam pomysł - wyszeptałam. Najpierw trzeba negocjować. Spojrzałam na dwa wampiry.
- A co chcesz zrobić? - zapytał Artur. Wiedziałam, że będzie czytał mi w myślach, więc zaczęłam myśleć o całym planie. Chłopak pokiwał głową.
- Chłopcy, może wyjdziecie? - zapytałam w miarę uprzejmie.
- Spokojnie, możecie robić wszystko przy nas. Nie krępujcie się. Nam to nie przeszkadza - zapewniał Lestat z chamskim uśmieszkiem. Westchnęłam, choć jego docinka wcale mnie nie ruszyła. Zastanawiałam się jednak co chciał powiedzieć mówiąc "wszystko", lecz szczerze, to niewiele mnie to obchodziło.
- Dobrze, jeśli sobie tego życzycie... - zaczęłam. Zarówno Damien, jak i Lestat zrobili zaskoczoną minę. Odpowiedziałam im sztucznym uśmiechem. - Tylko że... trochę tu ciemno - powiedziałam. Podeszłam do każdego z okien i rozsunęłam w każdym z nich zasłony. Wampirom wyraźnie przeszkadzało słońce, lecz nadal "dzielnie" siedzieli na łóżkach. Usiadłam koło Artura. Chwilę milczałam po czym znowu zaczęłam mówić - Duszno tu. I śmierdzi - wstałam i popodnosiłam wszystkie brudne skarpety walające się po podłodze. Były to cztery pary. Mimo, iż strasznie śmierdziały, starałam się nie okazywać, że się brzydzę. Otworzyłam okno i wyrzuciłam 3 pary skarpet. Idealnie "ozdabiały" okolice Akademika Męskiego. Przy ostatniej parze skarpet jedną rzuciłam w stronę Damiena, ale nie w niego, a drugą Lestata, trafiając go w twarz (chciałam go ukarać za chamskie docinki). - Powinniście częściej sprzątać - powiedziałam. Otworzyłam każde okno w pokoju, wpuszczając do pomieszczenia więcej promieni słonecznych. Damien wstał i wyszedł. OK, czyli jeden z głowy. Został Lestat. Wyjęłam moje małe, podręczne lusterko i ustawiłam je tak, aby promienie słoneczne odbijały się i leciały w kierunku oczu Lestata. Wampir gwałtownie poderwał się z miejsca i zaczął pocierać oczy. Spojrzał na nas nienawistnym spojrzeniem.
- Ten jeden raz wam odpuszczę - wysyczał i wyszedł. Zadowolona z siebie klasnęłam w dłonie.

<Artur? xD>

Od Artura C.D. Fallon

-Nie zwracaj na nich uwagi. Jeszcze się nie przystosowali do grafiku. A i nie myśl ciągle o tym co powiedziałaś... ja to wiem, ty to wiesz i wystarczy...- powiedziałem z wyrzutem i usiadłem na łóżku
-No ale ja...- nie dałem jej dokończyć
-Nie jestem zły i koniec tematu- powiedziałem stanowczo- siadaj gdzieś zanim i ja zasnę- spojrzałem na śpiącego Lestata
Fallon usiadła koło mnie bez słowa. Czemu inni nie rozumieją tego co mówię? Mówię,że nie jestem zły to nie jestem. Rozległo się pukanie do drzwi.
-Jeszcze tego brakuje- wymamrotałem i poszedłem otworzyć
Przed drzwiami stał Jack- nauczyciel sportu. Pięknie. Czego on tutaj szuka.
-Hej. Wpadłem zobaczyć jak się maja nasi chłopcy- powiedział wchodząc do pokoju
Zasłonił zasłony więc w pokoju zrobiło się ciemno. Pobudził chłopaków. Ci wstali zamuleni nie wiedząc o co chodzi. Po chwili doszli do siebie i spojrzeli na niego pytająco.
-Widzę, że mamy tu też pannę- uśmiechnął się mężczyzna- Fallon, tak?
Dziewczyna pokiwała potakująco głową. Usiadłem koło niej.
-Do którego z naszych chłopców przyszłaś? Do Artura?- zapytał- chyba mamy nową parę- powiedział nie czekając na odpowiedz
Damien siedział cicho na swoim łóżku, za to Lestat zaśmiał się cicho.
-O proszę, taki niewinny, a sprowadza dziewczynę do pokoju- powiedział wampir
Po kilku kolejnych żartach miałem dość. Fallon siedziała nieco zarumieniona. Jak dla mnie jest tu stanowczo za dużo osób.
-Oni wyjdą albo ja to zrobię...- wyszeptałem

<Fallon? Nocny maraton uważam za otwarty ^^>

sobota, 25 stycznia 2014

Od Fallon C.D. Artura

Zrobiłam wielkie oczy. Więc już wtedy zaczął czytać mi w myślach! I to na pewno nie był właściwy moment.
- To... nie zrozumiesz tego - wydukałam. Sama nie wiem, dlaczego wtedy o tym myślałam. Zerknęłam na niego. No cóż, nie wiem czemu, ale Artur kojarzył mi się z barankiem. On oczywiście czytał mi w myślach i spojrzał na mnie krzywo.
- Ja barankiem? Nie sądzę. Raczej owcą. Czarną owcą - powiedział jak zawsze bezbarwnym głosem. Nadal głupio się czułam po tym, jak powiedziałam mu, że jest dziwny. I wciąż, mimo jego zapewnień, miałam wrażenie, że jest przez to na mnie zły. Musiałam to jakoś naprawić.
- Nie jesteś czarną owcą, po prostu jesteś inny niż inni. Niż ja i inni uczniowie. Ale to nie jest nic złego. Pewnie nie będziesz jedynym człowiekiem w tym Akademiku. Jestem prawie pewna - powiedziałam z uśmiechem. On też się uśmiechnął, ale na bardzo krótko i bardziej przypominało to grymas niż uśmiech.
- Trochę tu chłodno - powiedział - Może przyjdziesz do mnie? - zapytał. Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale on raczej nie zamierzał czekać na odpowiedź, bo pociągnął mnie za sobą. Gdy byliśmy już nieopodal celu, nagle zatrzymałam się.
- Przecież dziewczyny nie mogą tu wchodzić - powiedziałam. On spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym "Myślisz, że ktokolwiek to przestrzega?". Wzruszyłam ramionami i dalej szłam za Arturem. Weszliśmy do pokoju z numerem 1. W środku na swoich łóżkach leżały dwa wampiry, bo w końcu był dzień. W jednym z nich rozpoznałam Damiena, a drugiego kojarzyłam tylko z widzenia. Nie trzeba mówić, że czułam się niezręcznie będąc w pokoju z trzema mężczyznami.

<Artur ;3>

Od Artura C.D. Fallon

Spojrzałem na nią. Milczeliśmy chwilę.
-Często to słyszę. Nic na to nie poradzę... nie lubię towarzystwa... ciężko mi się z kimś dogadać... tak wiem jestem dziwny i nie musisz mi o tym mówić- spojrzałem przed siebie
-Nie chciałam cię urazić- powiedziała trochę speszona
-Nie zrobiłaś tego. Nie urazi mnie nic, co jest prawdą. Po za tym.... czemu ja to wszystko mówię?- zapytałem sam siebie
Trafiłem do miejsca, gdzie wszyscy są życzliwi i rozgadani. Nie pasuję tu. W dodatku jestem jedynym człowiekiem. Wątpię, że się przyzwyczaję, a wrócić nie mogę.
-Słyszysz myśli innych. Nie kusi cie czasem, by im coś powiedzieć jeśli usłyszysz coś ciekawego?- przerwała mi rozmyślania Fallon patrząca na mnie
Przez ten cały czas parzyłem na nią. Odwróciłem szybko głowę.
-Mam pytać o skaczące baranki?

<Fallon?>

Od Artura C.D. Coraline

- Czasem warto powiedzieć, żeby ktoś się odczepił, inaczej nie uwolnisz się od niego- powiedziałem zamykając oczy
Coraline pomyślała, że to aluzja. Eh... czasem nie warto wiedzieć co myślą inni.
- Nie myślałem o tobie... eh...- rzuciłem wstając- jest zimno. Idziesz?- zapytałem podając jej rękę
Pokiwał potakująco głową i chwyciła mnie za rękę. Pomogłem jej wstać i skierowaliśmy się w stronę Akademii. Szliśmy w ciszy. Wypadałoby coś powiedzieć. W końcu bez słowa doszliśmy do Akademii.
- Idziesz ze mną?- zapytałem
- Gdzie?- zapytała zdziwiona
- Do mojego pokoju. A gdzie indziej? - opowiedziałem
- Ale to wbrew regułom...
Westchnąłem załamany.
- To ja idę do ciebie- postanowiłem
Zaraz, zaraz... chciałem być sam, a zamiast tego idę do niej... to się wpakowałem...

<Coraline?>

Od Coraline C.D. Fallon

Spojrzałam na szkic. Był doskonały ale jeszcze nie dokończony,
- Masz talent-stwierdziłam. Fallon uśmiechnęła się.
- Dzięki. A ty czym się zajmujesz?
- Gram na gitarze.-powiedziałam. Fallon kiwnęła głową.
- Masz ją w akademiku?
- Tak. Zawsze ją biorę na wyjazdy.
- Zagrasz mi coś kiedyś?- zapytała z nadzieją.
- Pewnie.-uśmiechnęłam się. Zerknęłam na szkic. Potem spróbowałam przywołać obraz akademii.
- Tu rośnie drzewo.-powiedziałam wskazując miejsce na kartce.
- O! A jaki gatunek?-ożywiła się łapiąc za ołówek.
- Brzoza

<Fallon?>

Od Fallon C.D. Artura

- Rozmawiałeś już z nim? - zapytałam.
- Nie, od razu gdzieś wyszedł - powiedział beznamiętnie - A ty?
- Chwilkę. Wydaje mi się, że jest OK - powiedziałam - Mam nadzieję, że cie nie wkurzy to pytanie czy coś, ale... Co ty tu tak właściwie robisz? - zapytałam mając nadzieję, że go nie urażę.
- Stoję - powiedział.
- No ale w Akademiku - powiedziałam zastanawiając się, czy mówił na serio, czy źle zrozumiał pytanie.
- Uczę się - powiedział. Zaśmiałam się.
- No ale jesteś człowiekiem, więc to nie powinno być miejsce dla ciebie. - powiedziałam mając nadzieję, że tym razem udzieli mi takiej odpowiedzi, jakiej oczekiwałam.
- Mam zdolności telepatyczne - wyjaśnił.
- Aha, wszystko jasne! - uśmiechnęłam się.
- A ty jesteś... czarodziejką? - zapytał.
- Zgadza się -  zauważyłam, że wcale się nie uśmiecha, cicho mówi i nie utrzymuje kontaktu wzrokowego. To trochę dziwne.
- Jesteś za cichy. To trochę dziwne - powiedziałam nie zdając sobie sprawy z tego, że powiedziałam to na głos.

<Artur?>

Od Artura C.D. Fallon

Super. Nawet na głupiej ławce ktoś jest. Nie będę szedł gdzie indziej. Jest zimno, ja mam tylko bluzę, a do środka na pewno nie wrócę. Usiadłem koło dziewczyny. Spojrzała na mnie wyraźnie zaciekawiona.
-Kolejna osoba zdziwiona, że w Akademii jest człowiek?- zapytałem nieco zdenerwowany
Dziewczyna spuściła głowę i wzruszyła ramionami. Spojrzałem w niebo, a zaraz potem znów na dziewczynę. Nadal miała spuszczoną głowę. Nie chciałem być niemiły, ale to denerwujące, że większość się tym podnieca.
-Przepraszam... nie chciałem być niemiły... jestem Artur- przedstawiłem się
-Fallon- powiedziała
-Czemu tu siedzisz? To znaczy czemu sama?- zapytałem
-Moja współlokatorka poszła oprowadzić nowego. Damiena. I już nie sama- uśmiechnęła się
-Damien...- powiedziałem ściszonym głosem
-Coś nie tak?- zapytała
-Współlokator. Mieszkam z dwoma wampirami- odwróciłem wzrok

<Fallon?>

Od Fallon

Siedziałam w stołówce jedząc frytki i szkicując. Rysowałam ośnieżony Akademik i szło mi całkiem nieźle. Nagle podeszła do mnie jakaś dziewczyna.
- Mogę się dosiąść? - zapytała.
- Jasne - powiedziałam z uśmiechem - Coraline, zgadłam? - zapytałam.
- Tak, skąd wiedziałaś? - zapytała dziewczyna również się uśmiechając.
- Domyśliłam się. Anabeth mi o tobie mówiła. Więc też jesteś czarodziejką?
- Zgadza się. Mi Anabeth też o tobie mówiła.
- Anabeth wszystkich zna i z każdym rozmawiała - powiedziałam śmiejąc się
- Więc ile się nie mylę to władasz żywiołem ognia? - zapytała.
- Dokładnie, a ty powietrzem - powiedziałam. Coraline przytaknęła. Spojrzała na mój rysunek.
- Czy to nie Akademik? - zapytała.
- Tak, cały ośnieżony. Nie wiem, jak dalej rysować, bo nie pamiętam niektórych elementów - westchnęłam.

<Coraline?>

Od Coraline C.D. Artura

- Dokładnie.-powiedziałam. Nastała chwila ciszy.
- Czemu nie siedzisz teraz z innymi? No wiesz zmiennokształtni, wampiry i czarodzieje? To raczej z nimi byś się prędzej dogadała.-powiedział po chwili. Zamyśliłam się.
- Ja raczej zwykle jestem sama.
- No proszę. Myślałem, że jako jedyny nie lubię towarzystwa.-parsknął.
- Część jest miła. Tylko że ja z natury wolę być sama.-powiedziałam cicho.
- To czemu podeszłaś?
- Nie wiem. Oni ciągle gadają. A ja nie chcę urazić żadnego z nich. - odparłam. Artur uśmiechnął się lekko.

<Artur?>

Od Lestata- C.D Artura

A, oto jego parapsychiczna zdolność. Telepatia. Po prostu idealnie. Nie chcę, by czytał moje myśli. nie zgadzam się.
- Ja to słyszę.- mruknął chłopak. Pojawiłem się za nim tak, że musiał czuć mój oddech na karku. Zanim zdążyłem zrobić cos jeszcze, podniósł lewą rękę, podwijając rękaw. Czyta w myślach, musze to zapamiętać. Ale teraz rozpraszały mnie pulsujące żyły na jego nadgarsku.
- Możesz gryźć, ale nie szyję.- odezwał się, obracając lekko i podsuwając mi rękę.
Znów mnie zdziwił. Z takim spokojem to powiedzieć? I jeszcze jaki odważny, podkładając mi ją tuż pod nos.
Zanim zdążyłem się powstrzymać chwyciłem go i popchnąłem na ścianę obok otwartych drzwi. Jęknął cicho, gdy zatopiłem kły w jego ciele, ale nawet się nie szarpnął. Nie powiem, podziwiałem go za jego wytrzymałość. I wysoki próg bólu.
- Nie chcę wiedzieć dlaczego gryziesz go przy otwartych drzwiach.- usłyszałem nowy głos i tym razem faktycznie się przestraszyłem, nie jak przy Cassie, gdy obok nas mignęła jakaś postać, chodząc do pokoju. Oderwałem się od nadgarstka Artura i spojrzałem na nowoprzybyłego.

<Artur? Damien?>
Dogadajcie się kto odpowiada

Od Artura- C.D Coraline

Wyszedłem z pokoju, żeby nie słuchać już myśli Lestata. Cisza... cisza i spokój. Tego mi właśnie trzeba. Poszedłem nad jezioro z nadzieją, że nikogo tam nie ma. Przeliczyłem się. Dziewczyn gapiąca się w wodę. Okej może nie zwróci na mnie uwagi. Usiadłem pod drzewem a dziewczyna na mnie spojrzała. Byle by tu nie podchodziła... Oczywiście że podeszła... Na co ja głupi liczyłem? Usiadła niedaleko mnie i zaczęła rozmowę. Czy ja nie zasługuję na chwilę spokoju? Widocznie nie... Jedyny człowiek w Akademii... Wielka mi sensacja... Niech idą męczyć anielice też jest jedna.
- Ja jestem czarodziejką. Moim żywiołem jest powietrze- powiedziała
No tak, wcześniej coś robiła na brzegu. Nie miałem ochoty na rozmowę, no ale nic nie poradzę. Tylko o czym mam gadać z tutejszymi uczniami? Trudno mi dogadać się z ludźmi, co dopiero z czarodziejami, wampirami i tym podobnymi... Domyślam się, że mam "dziwny" charakter. Sorry nic na to nie poradzę.
-Czarodziejka chcąca udoskonalić swoje umiejętności, po to tu przybyła. Zgadłem?- zapytałem, spoglądając na nią

<Coraline?>

Przepraszamy!

Doskonale zdajemy sobie sprawę (ja i Anay), że nie przemyślałyśmy w momencie założenia Akademii faktu, ze jutro wyjeżdżamy na ferie. Idealnie, nie?
No więc wygląda to tak: do soboty jedziemy na ferie, internetu prawdopodobnie nie będzie, ale jak sie uda to wpadniemy na chwilę.
Mianowałyśmy Almette moderatorką i to do niej prośmy wysyłać opowiadania, bo jak wyślecie na nasze konta to odpowiedź dopiero za tydzień publikujemy.
Mam nadzieję, że blog nie upadnie bo sobie poszłyśmy. Zróbcie nam niespodziankę i dużo postów piszcie ^.^
Kto wykaże się największą aktywnością 15 punktów statystyk dostanie :) Więc postarajcie się :*
                                                                                                                          ~Arleni i Anabeth

Od Artura- C.D Lestata

-Ledwo się zmuszam by gadać z tobą, co dopiero z nim. Rzucił walizkę w kąt i wyszedł bez słowa. Może przynajmniej on będzie siedział cicho- powiedziałem z lekką nadzieją
Lestat usiadł na łóżku, zastanawiając się co z moją krwią. Najlepiej będzie jeśli się pozabijają, no ale raczej nie mogę na to liczyć. Wizja pustego pokoju jest kusząca. Mogę nawet być z kim byleby siedział cicho. No ale w sumie lepszy taki wampir, niż jakiś gadatliwy czarodziej. Lepiej o tym nie myśleć, bo jeszcze zrobię sobie nadzieję.
-Nie wyglądał na takiego, który by chciał pić moją krew ale nigdy nic nie wiadomo. Najlepiej będzie jeśli sam z nim pogadasz. Szczerze wątpię, że się dogadacie, ale nie zaszkodzi spróbować, a nuż się uda- denerwowały mnie już jego myśli więc powiedziałem mu moje zdanie na ten temat
Chłopak spojrzał na mnie zamyślonym wzrokiem. Nie wiedział jak to możliwe, że znam jego myśli. No błagam, przecież nie tak trudno się domyślić, że jestem telepatą. Sam się domyśli, czy mu powiedzieć? Niech  się pomęczy jeszcze trochę. Kiedyś mu powiem... chyba...
-"Co z niego za człowiek?"- usłyszałem jego myśli. Myślał o kilku rzeczach naraz... jakie to wkurzające
Wstałem z łóżka, kładąc słuchawki na poduszce. Podszedłem do szafy i wyjąłem z niej szarą bluzę. Przełożyłem ją przez głowę i poprawiłem. Podszedłem do drzwi.
-A ty dokąd?- zapytał wampir
-Wkurzają mnie twoje myśli- odpowiedziałem, stojąc do niego tyłem
W tym momencie chłopak domyślił się o mojej telepatii.
-Artur- powiedziałem chwytając za klamkę
-Co?- Lestat nie wiedział o co mi chodzi
-Tak się nazywam- powiedziałem i otworzyłem drzwi

<Lestat?>

Od Anabeth - C.D Coraline

- Ja też - powiedziałam. - I jeszcze kilku innych przedmiotów. Eliksirów i sportu na którym tak bardzo nie przepadam, ale chcę zobaczyć Jacka  w akcji - zaśmiałam się - Rasologia też może być. Może nauczę się jakiś ciekawostek o mnie. - powiedziałam.
- Pan Jack? Który to? - zapytała
- Nie widziałaś go jeszcze? Trudno. Ale jestem pewna, że będziesz miała okazję. Powiem tylko, że jest człowiekiem, i kocha swoje ciało - zaśmiałyśmy się, tym razem obie
- A poznałaś dyrektora?
- No jasne. Jako pierwszego. Potem Panią Sander, która od razu nie przypadła mi do gustu. A nie wiem czy będziemy mieli lekcję zmiennokształtności. Z panem W. Marvinem
- W? - zapytała
- Nikt nie wie co się tam kryje - powiedziałam zniżając głos.
- Ech.. trudno
- A poznałaś już naszego wychowawcę? |Człowiek, a taki miły. Jakby w ogóle nie zwracał uwagi, że pracuje w tak magicznym miejscu. - powiedziałam

< Coraline? Jednak odpisałam teraz ;)>

Od Coraline- C.D Anabeth


Spojrzałam na dziewczynę.
-Wszystko dobrze. A u ciebie?-zapytałam. Anabeth przysiadła się do mnie.
- Może być. Już mam podopiecznego.
-A. To miło.-powiedziałam cicho.
-Jaki masz żywioł?-zapytała.
-powietrze.-odparłam. Uniosłam rękę. Wokół niej pojawiła się mgła a potem lekki podmuch rozwiał ją aż znikła.
-Nawet fajnie. Jest tu jeszcze jedna czarodziejka. Ona ma żywioł ognia.-powiedziała.
-Wiesz nie mogę się doczekać lekcji. Szczególnie magii.

<Anabeth? >

Od Lestata- C.D Artura

Najpierw moim największym zdziwieniem był fakt, że wie jak mam na imię. Albo mu ktoś powiedział, albo to jego zdolność coś zrobiła.
Ale gdy podszedł tak, że jego szyja znalazła się blisko mnie, a do tego jego słowa...
Nie tego się spodziewałem po takim chłopaku. Wygląd bruneta kojarzył się bardziej z oporem...
- Niespodziewana propozycja, ale na razie nie chcę.- szybko podszedłem do łóżka, omijając pas światła, który zdążył się pojawić na ziemi.- Napiłem się już.- odrzuciłem kołdrę i siadłem, zdejmując buty.
- Tą krwią, która jest schowana w dziurze za lustrem?- usłyszałem pytanie. Spojrzałem na chłopaka. Znów mnie zaskoczył. Taka skrytka znajdowała sie w każdym pokoju, miała słuzyć za "lodówkę" na krew. Podobno tylko wampiry o niej wiedziały. Nie byłem głodny- po krwi sklepikarza- więc tam ją schowałem.
- Nie.- odparłem, kładąc się i cały zakrywając cienką kołdrą- o taką poprosiłem. Chociaż tyle mogłem sobie zdecydować- wybrać sobie materiał na łóżku. Zaśmiałem się lekko.- Nie będę pytać skąd wiesz o schowku, ale nie martw się, jutro powinien już być pusty.- odezwałem się stłumionym głosem
. Od razu, gdy położyłem się na łóżku zrobiłem się śpiący.
- Wybacz, ale jeszcze nie przyzwyczaiłem się do harmonogramu akademickiego.
"Będę musiał to w końcu zmienić." pomyślałem, słysząc spokojny oddech chłopaka i zastanawiając się nad jego reakcją na widok torebek krwi za lustrem. Pewnie zupełnie się nie przejął, tak samo zresztą jak moją osobą...
Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem. Byłem spokojny, niezbyt się przejmowałem tym człowiekiem. Przynajmniej jako zagrożenia. Bo sam fakt, że pozwoliłby mi pić swoja krew był przejmujący.


Obudziłem się gdy słońce zachodziło. Naprawdę muszę zacząć zmieniać swój zegar. Taaa....
Chłopak leżał na łóżku, patrząc w sufit, w słuchawkach na uszach. Nie zwrócił na mnie uwagi.
Moją uwagę od niego odwróciło trzecie łóżko, również schowane przed słońcem.
- Zgadłeś. Mamy towarzysza-wampira.- odezwał się chłopak, dalej gapiąc sie na sufit i poruszając lekko głową w rytm muzyki... rocka?
Nad jego gustami pomyśle później. Teraz ważniejszy był trzeci lokator.
- Jest wampirem.- powtórzyłem.
- Przed chwila to powiedziałem.
- Rozmawiałeś z nim?- spytałem. Jeśli tak, to pewnie wie mniej więcej jaki jest... i czy będzie trzeba dzielić sie z nim krwią.
Taa, ja zawsze przestawię wszystko na zyski i straty.

<Artur?>

Od Anabeth

Chodziłam sobie smętnie po korytarzach. Znałam wszystkich uczniów. Jeden człowiek, dwie czarodziejki, dwie zmiennokształtne, dwa wampiry, i ja. Jedyna anielica.  Czuje się dość samotna, ale wytrzymam. W końcu ktoś dołączy. A teraz mam swoje przyjaciółki - Fallon i Sielittę. Mam nawet podopiecznego. Okazał się nim Artur. I fajnie. Tylko, że mogę chodzić do chłopaków do bloku C. Normalnie bym nie mogła. Ech.. jeszcze dużo lat przede mną. A ja wciąż samotna tknę w tych czterech ścianach. Jak tylko skończę szkołę, dostanę prawdziwe skrzydła. Nie mogę się doczekać! A teraz poszłam spotkać się z kimś w stołówce. Czekam na ten moment, kiedy wejdę do niej, usłyszę krzyki i hałasy 1000 osób.
W stołówce siedziała jedna z najnowszych dziewczyn. Coraline. Podeszłam do niej i uśmiechnęłam się.
- Hej. Co tam?

< Coraline? Odpiszę po feriach. Moich feriach, bo nie wiem gdzie ty mieszkasz xD>

Od Anabeth- C.D Siletty

- Moim celem życiowym jest zdobyć prawdziwe skrzydła, a nie te tutaj powidoki.- machnęłam ręką, a ta przepłynęła przez "projekcję" nic jej nie czyniąc.
Spacerowałyśmy po ogrodach Akademii.
- Kiedy je dostaniesz?- spytała po jakimś czasie.
- Kiedy skończę szkołę nie nabroiwszy czegoś wcześniej. Muszę się odpowiednio opiekować moim człowiekiem.- Tak z ciekawości spytam, wpadł ci w oko których z chłopaków? O ile sie nie mylę, teraz mamy trzech uczniów.- chciałam zmienić temat i mam nadzieję, ze jeśli Siletta się złapie, a jak nie to chociaż zorientuje się jaki mam cel.

Od Fallon C.D. Anabeth

- Moja historia nie jest aż tak ciekawa. Urodziłam się w rodzie van der Woodsenów. Moja matka chciała ze mnie zrobić idealną damę dworu, choć ja tak nie chciałam. Pewnego dnia spotkałam przy ulicy starego żebraka. Dałam mu pieniądze, a on w ramach wdzięczności zamienił mnie w czarodziejkę. Po tym, jak zauważono, że się wolno starzeję, żyłam blisko domu, ale w ukryciu. Gdy dowiedziałam się, że matka umarła udałam się na tułaczkę po świecie, a potem trafiłam tu - powiedziałam krótko, nie zwracając uwagi, na stojącego nieopodal nas chłopaka, prawdopodobnie wampira. Dopiero po zakończeniu mojej krótkiej opowieści zwróciłam się do niego.
- Kim jesteś? - zapytałam, rzucając mu przenikliwe spojrzenie.
- Damien Venga - powiedział beznamiętnie.
- Jesteś nowy? - wypytywałam.
- Tak - powiedział
- Anabeth, pokażesz mu Akademik? - zapytałam, uśmiechając się do niej.
- Pewnie - odwzajemniła uśmiech i poszła gdzieś z Damienem. Dziwnie się zachowałam, ale to dlatego, że nagle rozbolała mnie głowa. Szłam do pokoju po tabletki. Po długim czasie grzebania w szafce nocnej znalazłam biało-niebieskie pudełeczko, z małymi, białymi tabletkami. Szybko połknęłam dwie tabletki i od razu poczułam ulgę. Głowa przestawała boleć. Wyszłam na dwór i usiadłam na ławce, z przyjemnością wciągając nosem chłodne, zimowe powietrze. Myślałam naprawdę o wszystkim. Nawet o kicających barankach. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk skrzypienia śniegu pod czyimiś nogami. Szybko spojrzałam w tamtym kierunku.

<Artur? Czy to zbieg okoliczności że myślała o kicających barankach xD ? >


Od Coraline

Kiedy skończyłam rozpakowywać swoje rzeczy wyszłam na dwór. Miałam pokój z inną uczennicą. Z tego co się orientuję to z Cassie. Usiadłam przy brzegu jeziora. Wlepiłam wzrok w taflę wody. Ciągle myślałam o bliskich. O tym jak się zestarzeli i umarli. Doskonale pamiętałam ich pogrzeby. Z mojej perspektywy czasu było to zaledwie tydzień temu. Machnęłam ręką a wokół niej zebrała się mgła. Bawiłam się tak chwilę do czasu gdy usłyszałam kroki. Mgła natychmiastowo się rozpłynęła. Ktoś usiadł pod drzewem nie daleko mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam czarnowłosego chłopaka. Był człowiekiem. Odwróciłam głowę i dalej bawiłam mgłą. Nie mogłam doczekać się początku nauki. Każdy z nas nie był wstanie do końca się opanować. Podniosłam się. Letni wietrzyk poruszył moimi włosami. Podeszłam do chłopaka i usiadłam nie daleko.
- Kim jesteś?- zapytałam ostrożnie. Chwila ciszy.
-Mam na imię Artur.
- Ja jestem Coraline.- powiedziałam.
-Mhm.
- Co człowieka sprowadza do akademii?- zapytałam zaciekawiona. Artur wbił wzrok w kwiat a on zaczął się sam z siebie poruszać.
- Telepatia. Na lekcjach magii nauczą mnie robić inne rzeczy. A ty?-zapytał . Oparłam się o drzewo.
- Ja jestem czarodziejką. Moim żywiołem jest powietrze.

<Artur?>

Od Artura- C.D. Lestata

Że trafił mi się taki denerwujący wampir. Czy on nie rozumie że swoim gadaniem tylko mnie męczy? Nie... on nie rozumie mojego toku myślenia. Tak trudno zrozumieć, że nie obchodzi mnie to, że jest wampirem? Nie obchodzi mnie żaden z uczniów Akademii.
-Mi też się nie śpieszy. Mogę poczekać na słońce, a ty będziesz musiał się schować czy tego chcesz czy nie- powiedziałem ignorując wcześniejsze pytanie chłopaka
Zacisnął pięści. Widać że ma słabe nerwy. To, że nie rozumie się jednej osoby nie oznacza, że trzeba się denerwować. On nie rozumie mnie, ja jego. Zapewne mamy coś wspólnego. Żaden z nas nie chce zrozumieć drugiego, no ale może wyjść coś ciekawego z połączenie człowieka i wampira w jednym pokoju.
-Dopiero będziemy uczyć się panować nad sobą, więc w każdej chwili mogę stracić nad sobą kontrolę- powiedział przez zaciśnięte zęby. To chyba były jego granice
-Nie musisz tak się denerwować Lestat. To sprawia że patrzenie na ciebie staje się żałosne- powiedziałem i położyłem się na łóżku
-Żałosne!? Żałosne jest być bezbronnym człowiekiem, któremu w każdej chwili mogę wypić krew!- wrzasnął
Napawałem się chwilą ciszy po jego krzyku. Westchnąłem i podszedłem do wampira.
-To prawda że jestem tylko żałosnym człowiekiem. Nie przeczę temu. A co do krwi... wystarczy o nią poprosić- powiedziałem stając koło niego

<Lestat?>

piątek, 24 stycznia 2014

Od Anabeth - C.D. Fallon

- Wiesz... - zaczęłam opowiadać - Urodziłam się u ludzi. Wiem, dziwne. Ale tak właściwie to zostałam podrzucona. Przez mamę, która nie miała czasu się mną opiekować, ale jednak znajdowała raz dziennie pół godziny, aby mnie rozpieszczać. Żyłam tak sobie jako niemowlę, przez jakieś (anielskie) 100 lat ( wyglądałam na około 10) spotkałam moją mamę, a ona powiedziała mi że rzuciła na mnie czar anioła. Teraz normalnie bym nie żyła, ale to dzięki niej tutaj jestem. A dalsza część mojej przygody jest dość bolesna. Powiem tylko że przeprowadziłam się do Paryża, skąd magiczna tęcza zabrała mnie tutaj. Przed budynek Akademii. I jestem teraz tutaj.
- Smutne. Może pójdziemy na dwór, co?- zapytała
- Spoko. 
- A jeżeli mogę się zapytać,... Kim była twoja matka?
- Iris, bogini tęczy. Pół anioł, pół bóg. - powiedziałam uśmiechając się, i otwierając wielkie drzwi wejściowe akademii.
- Jak tutaj ładnie. - powiedziała.
- Tak. A jaka jest twoja historia? - zapytałam
Nagle zauważyłam jakiegoś chłopaka. 
- Hej, krzyknęłam

<Fallon? Damien?>

Od Lestata- C.D Artura

Nieźle. Nie wystraszony.
Nie wiedziałem, co mam o nim myśleć.
- Czemu miałbyś?- powtórzyłem cichym, złowrogim tonem. Nie umiałem uwierzyć, że ten chłopak odnosi się z taką obojętnością. Nie, to nie było zadufanie w sobie, tylko najnormalniej w świecie nie dowierzałem jego odwadze- lub głupocie.- Choćby z tego powodu, że jestem wampirem, mieszkam z tobą... i nie jesteś w stanie się obronić. mogę ci zrobić co tylko zechcę.
Wciąż patrzył na mnie obojętnie. Nie rozumiałem go!
- Niezbyt mnie to obchodzi. Zdaję sobie sprawę, ze ta Akademia istnieje dla takich demonów jak ty, dla aniołów oraz dla parapsychików. Nikt by nie zaryzykował umieszczenia wszystkich w jednym miejscu, i to jeszcze mieszając rasy w pokojach.- dalej mówil bezbarwnym tonem. Wyczuwałem, ze jego siła tkwi w myśleniu, w logice.
- Nikt nie jest tu bezpieczny.- odparłem, przestając mówić cicho- Myślisz, ze po co stworzono tą Akademię? Żeby takie demony jak ja, i tacy ludzie jak ty, nauczyli się panować nad sobą. A anioły to tylko dodatek, oni jedyni uczą się tu rzeczy, które od samego początku były dobre- stróżowania ludziom. O ile się nie mylę, ty równiez masz już swojego patrona.
Cisza.
- Co mi na to odpowiesz? Nie mów, że nie wiedziałeś ani o stróżu ani o prawdziwym celu tek placówki.- prychnąłem, widząc, że chłopak tylko patrzy na mnie, nie odezwawszy się ani słowem. Jestem wampirem, dla mnie czas nie jest ważny. Poczekam, aż zareaguje. Nawet cały dzień.
Dzień.
Był ranek. Słońce.
Nie jestem aż tak odporny, wszystko przez te sto przespanych lat. Ale nie ucieknę pod kołdrę, do cienia. Poczekam. W końcu nasze okno wychodzi na południe, jeszcze mam czas, aż złapie mnie promień słońca.
<Artur?>
Zauważ sobie zaniepokojonie Lestata, wyczytaj sobie jego imie swoją telepatią, rób co chesz, ale odpisz, bo się nudzę ;_;

Nowa czarodziejka!

Druga czarodziejka  w Akademii, ogólnie ósma postać! :D Blog się szybko rozwija, przynajmniej ja tak sądze. Jeszcze dwie osoby i zaczniemy naukę! (czyt. prawdziwą fabułę)


Imię: Coraline
Nazwisko: Ellaques

Od Artura- C.D Lestata

Szedłem korytarzem Akademii, w stronę przydzielonego mi pokoju. Wręcz pięknie. Przydzielili mnie do jakiegoś chłopaka. Tylko zapomnieli powiedzieć czy jest człowiekiem, zmiennokształtnym czy jeszcze czymś innym. Eh... chyba zacznę żałować że tu przyjechałem. Otworzyłem drzwi do pokoju. Nikogo tam nie było, więc wszystko dokładnie obejrzałem. Położyłem torbę na wolnym łóżku i zacząłem wyciągać rzeczy.
-Człowiek- usłyszałem za sobą i odwróciłem się nagle
W drzwiach stał wysoki chłopak. Z minuty na minutę jest tu coraz lepiej. Mam w pokoju wampira. Odwróciłem się, i wyciągnąłem kilka ubrań. Położyłem je w szafie i po kilku minutach byłem rozpakowany. Usiadłem na łóżku a wampir nadal stał w drzwiach, widocznie zszokowany. Po chwili otrząsnął się i wszedł do pokoju, zamykając drzwi.
-Nie przeraża cię to że mieszkasz z wampirem?- zapytał z szerokim usmiechem.
 Zmierzyłem go pustym wzrokiem.
-Głuchy jesteś?- zapytał podniesionym głosem
-Czemu miałbym?- odpowiedziałem po chwili milczenia bezbarwnym głosem

<Lestat?>

Od Siletty- C.D Anabeth


- Nie. W kuchni chyba bym się zabiła. Z moim talentem to i wodę przypalę-zaśmiałam się. Anabeth uśmiechnęła się. Po drodze spotkaliśmy kilku nauczycieli. Potem wyszłyśmy na dwór.
- W akademii nie ma ludzi?
- Na razie nie.-powiedziała. - jest nas mało. Jak to jest się zamieniać?
-Dziwnie. Tak jakbyś nagle zmieniała swój tok myślenia. Przez chwilę przed oczyma masz mrok. A gdy je otworzysz myślisz jak zwierzę.- odparłam. Usiadłyśmy na chwilę pod jakimś drzewem.
- Co byś chciała najbardziej osiągnąć?
- Hmmm. Najbardziej pragnę móc zamieniać się w jak najwięcej zwierząt. Aktualnie skupiam się na sokole. A twoje cele i plany na przyszłość ?


<Anabeth?>

Nowy człowiek!


Ten to ma pecha. Mieszkać z dwoma niemającymi skrupułów wampirami ^.^


Imię: Artur
Nazwisko: Renz