niedziela, 7 lutego 2016

Od Haneko- C.D Saya

Opuściłam uszy i popatrzyłam na wodę we flakonie z kwiatami. No to mi pomógł… Siedzieliśmy w ciszy, obserwując różnych klientów. Spod przymrużonych oczu czujnie śledziłam ludzi, którzy beztrosko rozmawiali i śmiali się między sobą. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś nas obserwuje, jednak nikogo podejrzanego nie widziałam. Za każdym razem, kiedy drzwi wejściowe się otwierały, nerwowo strzygłam uszami. Gdy kelnerka postawiła przede mną miskę z zupą, drgnęłam wystraszona.
- Smacznego - powiedziała neutralnym głosem, patrząc na mnie z góry. Zerknęłam na nią i mruknęłam:
- Dziękuję - wzięłam łyżkę do ręki i zaczęłam nią mieszać w naczyniu. Popatrzyłam nieco zdziwiona na Saya - A ty nic nie jesz?
- Jadłem - uśmiechnął się słabo i odwrócił wzrok. Spuściłam głowę i delikatnie dotknęłam swojej szyi. Nie było już najmniejszego śladu po ugryzieniu.
- Szczęścia szukasz? - usłyszałam śmiech chłopaka. Podniosłam na niego wzrok zielonego oka, ponieważ białe skrywało się pod opadającą grzywką. Wzruszyłam ramionami, powracając do mieszania zupy, która szybko stygła.
- Gatti, uśmiechnij się - powiedział łagodnie - Nie widziałem cię jeszcze takiej smutnej.
Popatrzyłam na niego z lekkim uśmiechem, rozbawiona jego uwagą.
- W niewielu sytuacjach mnie widziałeś - zaśmiałam się, od razu było widać, że humor nieco mi się poprawił. Złotooki odwzajemnił mój uśmiech.
- A teraz zjadaj, bo karmić cię nie będę - odparł, opierając się o oparcie krzesła. Skinęłam głową i zaczęłam w końcu jeść danie, które było prawie zimne.
***
Stanęliśmy przed wejściem do budynku A, oczywiście w cieniu. Spojrzałam w górę na błękitne, bezchmurne niebo.
- Co chciałabyś teraz porobić? - zapytał.
- Muszę iść do dyrektora - powiedziałam i popatrzyłam na niego przepraszająco. W miodowych oczach pojawił się strach.
- Nie mów mi, że… - urwał nagle, przyglądając mi się uważnie. Uśmiechnęłam się delikatnie i wyminęłam go, mrucząc pod nosem coś na wzór przeprosin. W gabinecie znalazłam się po niecałej minucie. Mag siedział w swoim czerwonym stroju i czapce za biurkiem, zresztą jak zawsze. Patrzył na mnie uważnie, czekając, aż się odezwę. Jeszcze przez chwilę wahałam się, czy aby dobrze robię. Jednak tamta wizja i niewiedza na temat mojego pochodzenia dręczyła mnie coraz bardziej z każdą godziną.
- Dyrektorze, bo ja się zdecydowałam - powiedziałam szybko. Odetchnęłam w głębi, teraz już nie ma odwrotu.
- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? Pamiętaj, że…
- Tak - przerwałam mu. Im dłużej będzie mnie wypytywał o pewność, tym większe prawdopodobieństwo, że jednak stchórzę.
- No dobrze. W takim razie zadzwonię do mojego przyjaciela, a kiedy już zjawi się tutaj poślę po ciebie pana Latresa - uśmiechnął się przyjaźnie. Skinęłam głową i opuściłam gabinet szybciej, niż się w nim pojawiłam. Oparłam się o ścianę i przetarłam dłońmi twarz. Miałam tylko nadzieję, że Say nie będzie na mnie zły za moją decyzję. Rozglądnęłam się dookoła i ruszyłam w poszukiwaniu wampira.

<Say?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz