- Zaatakuj mnie - rozkazałam, cofając się o krok.
- Jak...? - spytał, patrząc na mnie niepewnie. - Chyba nie z pełną siłą.
- To jest samoobrona. - Skrzywiłam się. - Musisz wiedzieć, jak poradzić sobie z wampirzą siłą, zwracając ją przeciwko niemu. Spróbuj.
Say spojrzał dyskretnie na ćwiczących opodal. Byłam pewna, że sprawdza w jaki sposób porusza się napastnik. Rozluźnił ramiona i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Jesteś pewna, że mogę użyć pełnej siły? – spytał zaczepnie. Wzruszyłam ramionami.
- Jak uważasz. Zaczynaj.
Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Cios, wymierzony przez wampira w moją głowę. Unik. Szybki ruch w lewo. Zamaszyste przesunięcie nogi. Chwilę później Say leżał na posadzce, całkiem przypadkowo z głową poza materacem, z nieco nieprzytomnym spojrzeniem.
- Coś mówiłeś o instynktownej obronie? - Podałam mu rękę by pomóc wstać. Bezwiednie z niej skorzystał i stanął chwiejnie. - Znałam łowców, którzy bez problemów kładli znacznie potężniejszych od ciebie. Być może tobie też co nieco się przyda.
- Jeejku, kobieto... - Say powoli odzyskiwał równowagę. - Nie musiałaś tak mocno! Przecież nie chciałem zrobić ci krzywdy!
- Może powinieneś? - uniosłam brwi.
- A może powinniście oboje przestać gadać i wrócić do ćwiczeń? - Zimny głos władcy sali rozległ się tuż nade mną. Zacisnęłam wargi nie chcąc dać po sobie poznać, jak bardzo mnie zaskoczyła jego tam obecność.
- Oczywiście proszę pana - powiedziałam cicho, spuszczając wzrok. Czułam jego spojrzenie na plecach. Czułam je jeszcze po tym, jak Say oznajmił, że sobie poszedł.
- Coś wybitnie nas nie lubi - mruknął wampir, krzywiąc się.
- Zaatakuj jeszcze raz - rozkazałam z zacięciem. - Tylko wolniej. To ci pokażę na czym to polegało. Będziesz się śmiał, jak debilnie dałeś się wrobić.
- Na pewno - roześmiał się Say.
Nie stracił swego zwykłego poczucia humoru nawet po tym, jak rzuciłam nim o posadzkę. Przeciętna osoba by się wściekła, zwyzywała, starała odpłacić tym samym... a on przeszedł do dalszego ćwiczenia, jak gdyby nigdy nic. Po plecach przebiegł mnie dreszcz. Jest tępy czy udaje...? Chłopak zaatakował powoli, a ja pokazałam mu krok po kroku ruch, którym go obezwładniłam, raz po raz zerkając na nauczyciela. Wybitnie nie przypadł mi do gustu. Warto był ćwiczyć z tym krwiopijcą tylko po to, by nie rzucać mu się w oczy.
(Say? Wybacz zwłokę... takie tam przedferie i ferie :/)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz