Patrzyłam na niego w zamyśleniu. Czy on naprawdę myślał, że
gdyby coś poszło nie tak, jak powinno to, go dźgnę? Nożyczkami? Mimo wszystko
pomysł nie wydawał się najgorszy, a nie miałam ochoty nosić plastra...
- Zgoda - powiedziałam, kiwając głową. Wampir popatrzył na mnie zdziwiony. Najwyraźniej myślał, że się nie zgodzę. Uśmiechnęłam się lekko i zakręciłam nadal lejącą się wodę. Chłopak niepewnie podszedł bliżej i z wahaniem popatrzył na moją nogę, po której płynęła cieniutka stróżka krwi.
- Jesteś pewien? - spytałam, patrząc mu w oczy. Nie bałam się o siebie, ale o niego, zwłaszcza, jeśli nie opanowałby się i jednak mnie ugryzł. Mnie praktycznie nic nie mogło się stać. Znaczy... No fakt, Say mógł mnie zabić, jednak byłam pewna, że złotooki tego nie zrobi. To mogło odbić się na nim, a tego nie chciałam. Nie chciałam, żeby zaczął mnie unikać jeszcze bardziej.
- Tak - odparł po dłuższej chwili ciszy, spoglądając na moją nogę - Gdyby coś... - urwał, patrząc mi w oczy z lekkim strachem - Łap za nożyczki - dokończył spokojniej i uklęknął przede mną. Sama nie wiem czemu, ale oblałam się mocnym rumieńcem, kiedy jego palce dotknęły mojego uda. Wzięłam głęboki wdech i popatrzyłam na pokój za otwartymi drzwiami łazienki. Niekontrolowanie otworzyłam usta, gdy język chłopaka prześlizgnął się powoli po ranie. Poczułam lekkie szczypanie, więc przymknęłam oczy na moment. Jednak szybko je otworzyłam, czując, jak Say podnosi się nagle. Popatrzyłam na niego ze strachem i cofnęłam się o krok, wpadając na kabinę przysznicową. Znowu miał na twarzy ten przerażający uśmiech... W głowie usłyszałam echo słów szatyna o nożyczkach. Zerknęłam na umywalkę. Nawet gdybym chciała ich użyć były za daleko, a przecież nie chciałam po nie sięgać. Czemu się boisz, głupia? Przecież to cały czas ten sam Say. Ten słodki, zabawny, opiekuńczy... Ten, z którym się całujesz i przy którym czujesz się bezpieczna. Ten, którego...? Zamrugałam kilka razy i powoli zrobiłam krok w stronę wampira.
Ten pochwycił mnie za ramiona prawie natychmiast i obrócił tyłem do siebie. Czułam jak mocno wali mi serce, jednak nie umiałam tego nijak powstrzymać. Poczułam, że złotooki pochyla się w stronę mojej szyi, więc odchyliłam głowę w przeciwną stronę. Musiałam być niespełna rozumu, skoro pozwalam mu na takie coś... Ale prawda była taka, że chciałam tego. I z niecierpliwością czekałam, aż wampir wbije we mnie swoje kły. Kiedy to zrobił, pisnęłam cicho, a ręce Saya oplotły mnie mocno w talii i pod biustem, przytrzymując przy nim. Dosłownie czułam jak chłopak wysysa ze mnie krew, moją energię życiową. Powoli zaczynało mi się robić ciemno przed oczami. Szybko zerknęłam w stronę pokoju, błagając w myślach, żeby żadna ze współlokatorek nagle nie przyszła. Jęknęłam przeciągle, gdy Say ścisnął mnie mocniej, jednocześnie jakby wbijając kły głębiej. Czułam jak nogi i cała reszta mojego ciała zaczyna odmawiać mi posłuszeństwa. Nogi uginały mi się coraz bardziej, widziałam coraz mniej.
- Say - powiedziałam bezgłośnie, zanim zupełnie pogrążyłam się w ciemnościach.
<Say?>
- Zgoda - powiedziałam, kiwając głową. Wampir popatrzył na mnie zdziwiony. Najwyraźniej myślał, że się nie zgodzę. Uśmiechnęłam się lekko i zakręciłam nadal lejącą się wodę. Chłopak niepewnie podszedł bliżej i z wahaniem popatrzył na moją nogę, po której płynęła cieniutka stróżka krwi.
- Jesteś pewien? - spytałam, patrząc mu w oczy. Nie bałam się o siebie, ale o niego, zwłaszcza, jeśli nie opanowałby się i jednak mnie ugryzł. Mnie praktycznie nic nie mogło się stać. Znaczy... No fakt, Say mógł mnie zabić, jednak byłam pewna, że złotooki tego nie zrobi. To mogło odbić się na nim, a tego nie chciałam. Nie chciałam, żeby zaczął mnie unikać jeszcze bardziej.
- Tak - odparł po dłuższej chwili ciszy, spoglądając na moją nogę - Gdyby coś... - urwał, patrząc mi w oczy z lekkim strachem - Łap za nożyczki - dokończył spokojniej i uklęknął przede mną. Sama nie wiem czemu, ale oblałam się mocnym rumieńcem, kiedy jego palce dotknęły mojego uda. Wzięłam głęboki wdech i popatrzyłam na pokój za otwartymi drzwiami łazienki. Niekontrolowanie otworzyłam usta, gdy język chłopaka prześlizgnął się powoli po ranie. Poczułam lekkie szczypanie, więc przymknęłam oczy na moment. Jednak szybko je otworzyłam, czując, jak Say podnosi się nagle. Popatrzyłam na niego ze strachem i cofnęłam się o krok, wpadając na kabinę przysznicową. Znowu miał na twarzy ten przerażający uśmiech... W głowie usłyszałam echo słów szatyna o nożyczkach. Zerknęłam na umywalkę. Nawet gdybym chciała ich użyć były za daleko, a przecież nie chciałam po nie sięgać. Czemu się boisz, głupia? Przecież to cały czas ten sam Say. Ten słodki, zabawny, opiekuńczy... Ten, z którym się całujesz i przy którym czujesz się bezpieczna. Ten, którego...? Zamrugałam kilka razy i powoli zrobiłam krok w stronę wampira.
Ten pochwycił mnie za ramiona prawie natychmiast i obrócił tyłem do siebie. Czułam jak mocno wali mi serce, jednak nie umiałam tego nijak powstrzymać. Poczułam, że złotooki pochyla się w stronę mojej szyi, więc odchyliłam głowę w przeciwną stronę. Musiałam być niespełna rozumu, skoro pozwalam mu na takie coś... Ale prawda była taka, że chciałam tego. I z niecierpliwością czekałam, aż wampir wbije we mnie swoje kły. Kiedy to zrobił, pisnęłam cicho, a ręce Saya oplotły mnie mocno w talii i pod biustem, przytrzymując przy nim. Dosłownie czułam jak chłopak wysysa ze mnie krew, moją energię życiową. Powoli zaczynało mi się robić ciemno przed oczami. Szybko zerknęłam w stronę pokoju, błagając w myślach, żeby żadna ze współlokatorek nagle nie przyszła. Jęknęłam przeciągle, gdy Say ścisnął mnie mocniej, jednocześnie jakby wbijając kły głębiej. Czułam jak nogi i cała reszta mojego ciała zaczyna odmawiać mi posłuszeństwa. Nogi uginały mi się coraz bardziej, widziałam coraz mniej.
- Say - powiedziałam bezgłośnie, zanim zupełnie pogrążyłam się w ciemnościach.
<Say?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz