poniedziałek, 1 lutego 2016

Od Haneko- C.D. Saya

Położyłam uszy po sobie, czując jak na moje policzki wpływa rumieniec.
- Żałujesz? - spytałam uśmiechając się lekko.
- W żadnym razie, gatti - odwzajemnił uśmiech i znowu mnie pocałował. Zaśmiałam się, zakrywając twarz rękoma i przewaliłam się na plecy. Popatrzyłam w niebo, którego skrawki były widoczne między liśćmi drzewa. Say zaczął brzdąkać na gitarze, a ja przymknęłam oczy i mruczałam cicho niczym kot.
- Kiedy pójdziesz do dyrektora? - zapytał ni z tego, ni z owego. Otworzyłam oczy zdziwiona. Mimo tego pytania nie przestał grać.
- Nie wiem czy chcę do niego iść… - mruknęłam, podnosząc się do siadu. Miodowe oczy wpatrywały się we mnie z uporem, jakby się nad czymś zastanawiając.
- Obiecałaś mi - powiedział i spuścił wzrok na struny, udając, że je nastraja. Oparłam jedną rękę na trawie, a drugą sięgnęłam po dłoń wampira.
- Zostaw już te struny, przecież są nastrojone - pociągnęłam go w swoją stronę - Pamiętam, że ci to obiecałam i pójdę do niego. Ale jeszcze nie teraz… - opuściłam głowę, a po chwili popatrzyłam na Saya z uśmiechem – Zgoda?
- Zgoda - uśmiechnął się, a ja usiadłam z powrotem na nogach.
- Naprawdę myślisz, że moglibyśmy stworzyć zespół? - spytałam, przekrzywiając głowę w prawo.
- A dlaczego by nie? Tylko musielibyśmy jeszcze kogoś znaleźć - powiedział, patrząc na mnie z szerokim uśmiechem.
- I myślisz, że moglibyśmy też tańczyć?! - zawołałam, wpatrując się w niego błyszczącymi oczami. Wampir wyglądał początkowo na nieco zdziwionego, ale potem zaśmiał się rozbawiony.
- Ja nie. A ty tańczysz?
- Oczywiście! - zawołałam z dumą, podniosłam się do pionu i wykonałam najprostszy i najkrótszy układ, złożony z czterech kroków i zwieńczony piruetem - Widzisz? - nachyliłam się w stronę chłopaka.
- Jeśli już zamierzasz tańczyć, to załóż dłuższą spódniczkę - zaśmiał się, a ja natychmiast przycisnęłam materiał do ud, czując, jak cała się czerwienię - Albo przynajmniej spodenki pod spód - złotooki śmiał się coraz bardziej, natomiast ja wpatrywałam się w niego coraz bardziej wściekłym spojrzeniem.
- To wcale nie jest śmieszne! - zawołałam zażenowana. Jako, że to nie poskutkowało i Say śmiał się nadal, skoczyłam na niego. Złapałam chłopaka za ramiona i przekoziołkowałam razem z nim dobre trzy metry. Kiedy się zatrzymaliśmy stałam nad nim na czworakach i patrzyłam zła w miodowe, roześmiane oczy.
- Spódniczka - powiedział łagodnie, a ja w trybie natychmiastowym usiadłam mu na jego udach przyciskając ją do swojego ciała. Ponownie oblał mnie rumieniec, więc szybko spuściłam głowę.

<Say?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz