poniedziałek, 29 lutego 2016

Od Gabriela - C.D. Haneko/Say

Haneko okazała się fajną dziewczyną, a zabawa była przednia. Śpiewałyśmy piosenki, wygłupiając się przy tym i puszczając muzykę na full. Coś czuje, że słyszała nas połowa kampusu i jeszcze dziwiłyśmy się, że nikt nie przyszedł do nas na skargi. Tak czy siak... Polubiłam tą camini i świetnie się z nią bawię. Może nawet pomyśle o założeniu zespołu, skoro ma ona dryg do instrumentów? To jednakże plany na przyszłość. Teraz zajmowałyśmy się naszym prywatnym "Koncertowaniem" i nie szczędziłam swojego gardła razem z czarnowłosą. Niestety usłyszeliśmy jak ktoś w tle klaszczał i pogwizdywał.- Brawo dziewczyny! *Gwizd* Brawo! - usłyszałam jakże znajomy głos, a my odwróciłyśmy się za siebie. Za nami stał dobrze znajomy mi wampir o złotych oczach, który jak widać... miał czelność wparować do naszego pokoju i do kobiecego akademika.
- Co tu robisz Say! - krzyknęła dziewczyna o kocich uszach, gdy ja gromiłam go wzrokiem.

<Hanego/Say?>

Nadrabiam zaległości... Neko. Wpadłam na pomysł z założeniem kapeli. Piszesz się na to? xD - Ivy

Od Gabriela - C.D. Ticho

Kiedy Say poszedł, od razu sięgnęłam po lusterko leżące na stoliku obok łóżka. Przedmiot miał prosty wygląd i kolisty kształt. Od razu przyglądałam się bandażom na szyi i musiałam przyznać rację złotookiemu. Musiałam odpoczywać i zadbać o siebie, jeśli miałabym zabić Mehmeda. Drań pożałuje, że odrodził się ponownie i w ogóle. Dlatego postanowiłam, iż nie będę marnowała czasu na "pierdoły" tylko przygotuje swój plan zemsty. Za moją matkę, za mojego brata i za to co mi zrobił. Pożałuje tego, że zadarł ze mną i moją rodziną. Już myślałam nad układaniem planu mojego rewanżu, gdy z zamyśleń coś mnie wyrwało, a raczej ktoś.
- *Ekhem* czy można się dosiąść? - usłyszałam czyiś męski głos, a ja wyjrzałam zza lustra.
Przede mną stał mężczyzna wyglądający na około 25 lat. Był blondynem o jasnych zielonych oczach i jasnej cerze. Na twarzy gościł lekki i trochę niechlujny zarost, ale przyznam że męskości dodawał. Miał na sobie brązową bluzę z kapturem, ciemne jeansy i adidasy.
Z początku no... trochę się w nim zauroczyłam, nie powiem. Był bardzo przystojny i miał coś co do mnie przemawiało. Jednak ta otoczka powoli znikała, gdyż w podświadomości, zaświeciła mi się czerwona lampka. Zielonooki blondyn wydawał mi się... dziwnie znajomy. Choć pierwszy raz go widzę, to miałam odczucie, że skądś go znam. Widząc jak oczekuje ode mnie odpowiedzi, sięgnęłam po papier i długopis, a później oddałam zapisaną kartkę, czekając na jego reakcję.

"Oczywiście że możesz... Tylko wybacz za milczenie. Do puki nie zregeneruje mi się gardło, nie mogę mówić"

<Ticho?>

Wybaczcie mi... chciałam wcześniej, ale miałam sporo spraw na głowie. Dodatku nie miałam weny na tego bloga. Głupia ja... - Ivy

piątek, 26 lutego 2016

Od Rose-C.D. Haneko/ Say

Zostałam ciągnięta do miasta, przez tą głupią smarkule. Jak ona może mnie dotykać!
- Zostaw mnie!- wrzasnęłam.
Dziewczyna puściła moją rękę i spojrzała się na mnie dziwnie.
- Bądź tak raz miła i podziękuj za uratowanie Cię przed karą- odparła- Kiepsko zaczęłaś jak na pierwszy dzień w szkole.
- Z podziękowaniami będziesz musiała sporo się naczekać- powiedziałam wściekła- Nie rozumiem dlaczego mnie uratowałaś i dlaczego związałaś się z pijawką!?
- Sama nie wiem- powiedziała- A co do Say'a yo ja go kocham.
Zaśmiałam się wrednie. Jak w pijawkach można się zakochać? To są jakieś żarty.
- Czy Ty kiedykolwiek byłaś zakochana?- zapytała nagle czarnowłosa.
Nagle wszystko wróciło. Pocałunki, pieszczoty i wzajemne okazywanie sobie miłości...Henry. Mój ukochany... Straciłam go na zawsze.
- Mówiłam Ci, żebyś nie wtrącała się w moje życie- krzyknęłam wściekłam- Zostaw mnie w spokoju.- oddaliłam się kawałek-Jeśli za mną pójdziesz to Cię zabije!
 Ruszyłam w stronę miasta. Zaszyłam się w bezludnym miejscu i zaczęłam cicho płakać.
< Say? i Haneko?>

czwartek, 25 lutego 2016

Od Argony cd. Saya

- Zaatakuj mnie - rozkazałam, cofając się o krok.
- Jak...? - spytał, patrząc na mnie niepewnie. - Chyba nie z pełną siłą.
- To jest samoobrona. - Skrzywiłam się. - Musisz wiedzieć, jak poradzić sobie z wampirzą siłą, zwracając ją przeciwko niemu. Spróbuj.
Say spojrzał dyskretnie na ćwiczących opodal. Byłam pewna, że sprawdza w jaki sposób porusza się napastnik. Rozluźnił ramiona i spojrzał na mnie z uśmiechem.
 - Jesteś pewna, że mogę użyć pełnej siły? – spytał zaczepnie. Wzruszyłam ramionami.
- Jak uważasz. Zaczynaj.
Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Cios, wymierzony przez wampira w moją głowę. Unik. Szybki ruch w lewo. Zamaszyste przesunięcie nogi. Chwilę później Say leżał na posadzce, całkiem przypadkowo z głową poza materacem, z nieco nieprzytomnym spojrzeniem.
- Coś mówiłeś o instynktownej obronie? - Podałam mu rękę by pomóc wstać. Bezwiednie z niej skorzystał i stanął chwiejnie. - Znałam łowców, którzy bez problemów kładli znacznie potężniejszych od ciebie. Być może tobie też co nieco się przyda.
- Jeejku, kobieto... - Say powoli odzyskiwał równowagę. - Nie musiałaś tak mocno! Przecież nie chciałem zrobić ci krzywdy!
- Może powinieneś? - uniosłam brwi.
- A może powinniście oboje przestać gadać i wrócić do ćwiczeń? - Zimny głos władcy sali rozległ się tuż nade mną. Zacisnęłam wargi nie chcąc dać po sobie poznać, jak bardzo mnie zaskoczyła jego tam obecność.
- Oczywiście proszę pana - powiedziałam cicho, spuszczając wzrok. Czułam jego spojrzenie na plecach. Czułam je jeszcze po tym, jak Say oznajmił, że sobie poszedł.
- Coś wybitnie nas nie lubi - mruknął wampir, krzywiąc się.
- Zaatakuj jeszcze raz - rozkazałam z zacięciem. - Tylko wolniej. To ci pokażę na czym to polegało. Będziesz się śmiał, jak debilnie dałeś się wrobić.
- Na pewno - roześmiał się Say.
  Nie stracił swego zwykłego poczucia humoru nawet po tym, jak rzuciłam nim o posadzkę. Przeciętna osoba by się wściekła, zwyzywała, starała odpłacić tym samym... a on przeszedł do dalszego ćwiczenia, jak gdyby nigdy nic. Po plecach przebiegł mnie dreszcz. Jest tępy czy udaje...? Chłopak zaatakował powoli, a ja pokazałam mu krok po kroku ruch, którym go obezwładniłam, raz po raz zerkając na nauczyciela. Wybitnie nie przypadł mi do gustu. Warto był ćwiczyć z tym krwiopijcą tylko po to, by nie rzucać mu się w oczy.
(Say? Wybacz zwłokę... takie tam przedferie i ferie :/)

poniedziałek, 22 lutego 2016

Hm?

Chciałabym tylko zauważyć, że od równego tygodnia nic tu się nie dzieje xD Bo zamknę bloga, nie żartuję...
~Say

poniedziałek, 15 lutego 2016

Od Haneko- C.D. Akaiego

Kręciłam się po akademickim parku, wypatrując jakichś ptaków. Od kilku dni moja kocia część nękała mnie za brak gonitw za małymi bezbronnymi zwierzętami, a to coraz bardziej dawało mi się we znaki. Na ostatniej lekcji historii zagapiłam się w okno, za którym na gałęzi drzewa siedział mały, niebieski, bezbronny ptaszek. Ocknęłam się dopiero, kiedy pan Tepes podniósł głos. Uśmiechnęłam się pod nosem, wyobrażając sobie, jaką musiałam mieć wtedy minę. Zaśmiałam się i zatrzymałam nagle, nadstawiając uszu. Albo ptaki chciały uczyć się w akademii, albo przyjechał ktoś nowy. Zastrzygłam uszami, przysłuchując się uważniej. Nawet ktoś nowy w liczbie mnogiej. Ruszyłam zaciekawiona za głosami, wypatrując kogoś nowego. Po chwili dostrzegłam dwóch chłopaków, siedzących na ławce. Obok ich nóg stały pokaźnej wielkości bagaże. Wyglądali bardzo podobnie, chociaż jednego można było wrzucić do puszki z białą farbą, a drugiego z czerwoną i zapewne nic by się w nich nie zmieniło. Zastrzygłam ponownie uszami i zaśmiałam się cicho, zakrywając usta. Najwyraźniej przeszli z tymi bagażami wszystkie tereny akademii, skoro tak sapią. Podeszłam do nich, przechylając głowę w prawo.
- Heja. Czy mogę wam w czymś pomóc? - spytałam i uśmiechnęłam się do chłopaków. Przez dłuższą chwilę przyglądali mi się w milczeniu, aż w końcu popatrzyli na siebie i ten o czerwonych, chociaż może bardziej szkarłatnych, włosach odezwał się.
- Jeśli pokażesz mi drogę ucieczki, to będę wdzięczny - uśmiechnął się lekko, jednak nie wyglądał na bardzo zadowolonego. Przekrzywiłam głowę jeszcze bardziej, aż lewe ucho mi oklapło. Czy wszystkich przywożą tutaj siłą czy tylko tych o włosach w kolorze czerwieni i rudym? (xDDD - Aru - Ale tu nie ma tyle rudych XD Tylko biedna Rose) Uśmiechnęłam się szeroko i zamachałam ogonem.
- Nie ładnie jest uciekać z takiego miejsca - zaśmiałam się, a po chwili dodałam już nieco poważniej - Za to mogę was zabrać do Dyrektora, bo sądząc po walizkach jeszcze u niego nie byliście… - zmrużyłam oczy i przyglądałam się im z delikatnym uśmiechem. Westchnęli równocześnie, jeden z irytacją, a drugi jakby z rezygnacją. Zaśmiałam się i skłoniłam w pół.
- Haneko, camini. Do usług - podniosłam na nich spojrzenie, przez co grzywka zsunęła się na bok, odsłaniając białe oko. Chłopaki popatrzyli na nie nieco zaskoczeni, a ja szybko się wyprostowałam i spuściłam głowę speszona. Włosy ponownie nasunęły się na moje prawe oko.
- Ja jestem Usagi, a to mój brat, Akai - wskazał na szkarłatnowłosego.
- Zmiennokształtni - dodał Akai. Skinęłam głową, uśmiechając się.
- W takim razie zapraszam do Dyrektora - powiedziałam radośnie, tak jakby przed chwilą, chłopcy wcale nie zobaczyli mojego prawego oka, którego bądź co bądź nadal się trochę wstydziłam. Zaprowadziłam ich prosto do gabinetu dyrektora. Kiedy stanęliśmy przed jego drzwiami, usłyszałam jak Akai mruczy coś niezadowolony do brata. Mimowolnie się uśmiechnęłam i zapukałam w drewno, po czym otworzyłam drzwi i weszłam pierwsza. Dyrektor podniósł na mnie wzrok, potem przeniósł go na nowych uczniów, znowu na mnie i zaśmiał się.
- Haneko, może powinnaś zostać kimś, kto będzie witał nowych uczniów? - zapytał ze śmiechem - Skoro już to zrobiłaś przy tylu osobach...
Uśmiechnęłam się i pokiwałam potakująco głową, chociaż wiedziałam, że mag żartuje.
- Skoro już spełniłam swoje zadanie, to znikam - powiedziałam, uśmiechając się do Akaiego i Usagiego.
- Poczekaj, moja droga uszata koleżanko. Zapewne chłopcy chcieliby zwiedzić akademię, oczywiście po odniesieniu swoich bagaży - uśmiechnął się przyjaźnie. Skinęłam głową i posłusznie stanęłam pod ścianą obok drzwi, splatając ręce z przodu. Przez chwilę dyrektor załatwiał z nimi formalności, aż w końcu pozwolił nam wyjść. Po opuszczeniu pomieszczenia popatrzyłam na nich z lekkim uśmiechem.
- Macie ochotę pozwiedzać czy wolelibyście najpierw odpocząć?

<Akai? Usagi?>

Odpisałam w końcu, jestem z siebie dumna XD A tak szczerze to przepraszam, że to tyle trwało :c - Neko
"Pan Tepes" -> "pan Tepes". Chyba, że o czymś nie wiem i imię Vlada zmieniło się na "Pan". Neko... "pokarzesz"? Rozumiem, że ferie się zaczęły, no ale XD Dla odmiany "Dyrektor" z dużej, bo na chwilę obecną to jego imię. Dwa albo trzy przecinki dodałam.

Od Saya- C.D Gabrieli/Ticho

Zachmurzyłem się, Zabił bliskich Gabi?
- Nie martw się- uśmiechnąłem się upiornie- Już jest martwy. I pytałem, bo sądzę, że niebezpiecznie byłoby Vladowi o tym nie powiedzieć...- wyszczerzyłem się, tym razem faktycznie z humorem- I nie dam cię więcej skrzywdzić - wstałem - Nie odważy się wejść na teren szkoły, gdzie jest tyle potężnych osób, wiec jesteś bezpieczna. Nie wymuszę na tobie obietnicy, że masz się nie ruszać z skrzydła szpitalnego, bo sama wiesz, co będzie najlepsze, ale mam prośbę. Zadbaj o siebie, zanim będziesz chciała się zemścić- nachyliłem się i uścisnąłem ją delikatnie - Pójdę porozmawiać z Vladem na temat Mehmeda. O ile będzie chciał ze mną o tym rozmawiać...
Pomachałem z uśmiechem i wyszedłem z sali. Na zewnątrz spotkałem Husha, który najwyraźniej czekał... na kogo? Na mnie czy na moje wyjście?
- Znasz ją, prawda? - wyszeptałem cicho, by dziewczyna nie usłyszała. Przyjaciel kiwnął głową.
- Zdarzyło mi się ją spotkać. Jest mała szansa, że mnie pamięta, bo była wtedy dzieckiem.
- Chcesz się z nią spotkać?- spytałem z uśmieszkiem- Tylko żeby cię nie zauroczyła, bo wtedy już w ogóle cię nie poznam.
Uśmiechnął się lekko i bez słowa wślizgnął się do sali, a ja wróciłem do akademika.
<Gabrielo?>
Masz okazję pogadać z Ticho :v Wyrzucamy Saya  fabuły xD

Od Saya - C.D Haneko/Ticho

Zerknąłem na Neko zaniepokojony. Wydawała się być wykończona tą wyprawą do wspomnień... Powinna odpocząć...
- Chodź, gatti - uśmiechnąłem się, biorąc ją na ramiona - Dziękuję. W razie problemów dam znać - podziękowałem Dyrektorowi i magowi w zielonej szacie.
- Skoro mam iść, to mnie puść- zaprotestowała Neko ze śmiechem, ale nie spełniłem polecenia.
- Po co? Zabiorę cię na rękach - wyszczerzyłem się- Wiele kobiet zawsze chciało być niesione na rękach (xD). Ty nie chcesz?
<Haneko?>
Nada się? :D - Aru - Dalej jestem zmęczona, ale wróciłam xD
Przypominam o fabule od Akaiego, bo pewnie nie zauważyłaś ;D

niedziela, 14 lutego 2016

Od Gabriela - C.D. Say

Po tym jak skończył pytać, ponownie wzięłam kartkę do ręki i jak poprzednio zaczęłam pisać to, co chciałam powiedzieć... i uwierzyć, że będzie tak przez cztery miesiące. Jednak byłam sobie sama winna. Gdybym „nie dała” się mu dorwać i poderżnąć sobie gardła, to pewnie by całej sprawy nie było. I doszłam jeszcze do jednego wniosku. Ewidentnie zrywam z alkoholem i muszę zapisać się do jakiegoś psychologa, jeśli tak będą wyglądać moje załamania nerwowe.
A co do Saya... nawet cieszyłam się z tego, że wciąż traktował mnie jak przyjaciółkę. Zwłaszcza po tych wszystkich jazdach, które mu fundowałam. Obawiam się, iż pewnie w szkole nie będę mieć lekko.
Treść listu:
„ Sprostowanie... Nie złapać, tylko zabić. Mehmed to niebezpieczny osobnik (nawet nie wiem, czy nadal jest człowiekiem). On zabił mi moją matkę i porwał mojego braciszka, tylko po to aby jeszcze bardziej zranić tatę. Obawiam się, iż teraz też chce spróbować to zrobić. Chcę się zemścić na ojcu. I tak on wie, że nie wiadomo jakim cudem żyje. Nawet narysowałam jego portret pamięciowy... jak tylko ujrzał ten rysunek, mocno się zszokował. Wszyscy myśleliśmy, że jest martwy. A czemu pytasz?”

Kiedy skończyłam pisać, znów oddałam karteczkę, aby złotooki mógł ją przeczytać.


<Say?>

Ps. W najbliższych notka, planuje czteromiesięczny uskok czasowy. Chciałam aby trochę czasu spędziła trochę z Ticho. Niech spróbuje szczęścia w miłości... albo jak nie uda jej się za drugim razem, przejdzie na hazard xD. Jak to się mawia w życiu: Jeśli nie masz szczęścia w kartach, to znajdziesz w miłości..." - Ivy
A nie na odwrót z tym mawianiem w życiu? ;D Żadnych czteromiesięcznych skoków XD Bo nam rok szkolny minie ^^ Jako że jest wampirem, to nawet taki uraz może się wyleczyć szybciej niż przewidział lekarz. Może siła woli pomogła (różnie to bywa) Zresztą z Ticho też może pisać, zamiast gadać. Albo Ticho dostanie telepatię, jeśli wszyscy się zgodzą. I powodzenia z nim w miłosci XD W życiu się nie zakochał, o ile dobrze wiem (może sobie o czymś przypomnę w międzyczasie)

Od Haneko- C.D. Rose/Say

Popatrzyłam na Saya, który zbladł. Nawet nie wiedziałam, że może zblednąć jeszcze bardziej… W końcu był wampirem i bladą cerę miał z natury, a tu taka niespodzianka. Przeniosłam spojrzenie na pana Latresa, którego chyba trochę wmurowało, ponieważ nie poruszał nawet gałkami ocznymi. Kątem oka widziałam płonącą dłoń dziewczyny, jednak nie poruszyłam się. Rozumiałam, że była zła. Że nie chciała tu być. Że z jakiegoś powodu nienawidzi wampirów. Ale to nie jest powód, by próbować kogoś spalić! Zmrużyłam oczy, dosłownie czując, jak źrenice mi się zwężają. Niespodziewanie wbiłam łokieć w brzuch dziewczyny, która natychmiast się zgięła. Kucnęłam, prostując jedną nogę i zrobiłam obrót, tym samym podcinając nogi magini. Dziewczyna runęła na plecy. Złapałam ją szybko za ramiona, przyciskając do ziemi. Zawarczałam głośno, odsłaniając kiełki i wpatrując się w nią z wściekłością cieniutkimi kreseczkami. Przez ułamek sekundy, widziałam w zielonych oczach zdziwienie, że w ciągu zaledwie dwóch sekund powaliłam ją na ziemię, jednak zaraz potem również przybrały wyraz złości, a Rose dosłownie stanęła w płomieniach. Odskoczyłam w tył i spod przymrużonych powiek obserwowałam dziewczynę. Ni stąd, ni z owąd ręce Saya oplotły się wokół mnie, a pan Latres uniósł rudowłosą ponad ziemię.
- Puść mnie! - zawołała wściekła.
- Za takie zachowanie poniesiesz karę - powiedział spokojnie, ale stanowczo. Zamachałam ogonem i zamrugałam kilka razy, odzyskując normalne oczy i całą resztę, o ile można tak to nazwać. Przekrzywiłam głowę w prawo i popatrzyłam na nauczyciela. Mimo jego spokojnego tonu, napięte mięśnie zdradzały, że jest naprawdę zły. To nie skończy się dobrze. To nie miało prawa skończyć się dobrze. Przyjrzałam się Latresowi. Jeśli tylko udałoby mi się….
- Spotkamy się w mieście - szepnęłam do złotookiego i wysunęłam się z jego uścisku. Skoczyłam w stronę nauczyciela, odbiłam się od mężczyzny, który stracił równowagę i „puścił” magini. Uśmiechnęłam się pod nosem i śmignęłam koło dziewczyny, łapiąc ją za rękę, która była naprawdę gorąca. Mimo to ścisnęłam ją mocno i pociągnęłam za sobą w stronę miasta. Wiedziałam, że takim zachowaniem zrzuciłam na siebie złość nauczyciela i rudowłosej, jednak… Sama nie wiem, czemu to zrobiłam.


Rose? Say?
Brak pomysłu co dalej, nie wiem czemu to zrobiła, improwizacja się kłania XD - Neko
Jaka impro. Da faq o.O grabisz sobie, Neko xD i gratki: 1 int, 1 powt. I jeszcze jeden gdzieś, ale zapomniałam. A, no i zmieniłam na dwie sekundy, bo trzy to już zdążyłaby zareagować. Tak sądzę xD - Aru
Marcia, odpisz coś, a ja potem napiszę, jak spławiam Latresa, że sobie z wami poradzę xD Dlatego bym się spóźniła na wasze kłótnie.Nie zabijcie się ^^

sobota, 13 lutego 2016

Od Haneko- C.D. Ticho/Say

Natychmiast odwróciłam się w stronę, w którą patrzył chłopak. Faktycznie. Wysoki, czarnowłosy mężczyzna kroczył w naszą stronę. Rany… Chyba nigdy wcześniej nie chciałam zwiać tak bardzo, jak w tamtej chwili. Nie wiem, jaka siła powstrzymała mnie przed natychmiastowym zniknięciem z tamtego miejsca. Nauczyciel samoobrony stanął przed nami i popatrzył na mnie z góry.
- Panno Fumi, dyrektor wzywa do siebie - powiedziała jak zwykle chłodnym głosem. Przełknęłam ślinę i popatrzyłam na złotookiego. 
- Ale Say idzie ze mną - powiedziałam twardo. Jakimś cudem udało mi się opanować głos, by nie drżał. Latres posłał mi tylko niezadowolone spojrzenie. Zerknęłam na wampiry i wstałam powoli, ruszając za posłańcem dyrektora. Szatyn szepnął coś drugiemu chłopakowi i podążył za nami. Wbiłam wzrok w ziemię i nie podnosiłam go dobmomentu, jak znaleźliśmy się w gabinecie dyrektora akademii. Dopiero wtedy popatrzyłam na dwóch mężczyzn. Jeden był mi bardzo dobrze znany, natomiast drugi ubrany w zieloną szatę i zawadiacki kapelusz z gałęzi, był mi zupełnie obcy. Skłonił się naszej trójce, uchylając przy tym kapelusza. 
- To jest mój przyjaciel, który postara ci się pomóc - powiedział mag w czerwonej szacie, wskazując ruchem ręki mężczyznę obok siebie - A to jest Haneko Fumi, to ona potrzebuje twojej pomocy - wskazał na mnie, więc skłoniłam się na powitanie. Zielony czarodziej skinął na mnie głową, bym podeszła bliżej. Powoli zrobiłam trzy kroki, które dzieliły mnie od moich wspomnień. Wahanie znowu dopadło mnie tuż przed ostatnimi centymetrami. A co jeśli robię źle? Jeśli coś pójdzie nie tak? Co się wtedy stanie? Czy wszystko to… co jest teraz, się zmieni…? Czy może po prostu zniknie…? 
- Dyrektor mówił ci, jakie zagrożenia się z tym wiążą, prawda? - przyjaciel spojrzał na brodatego mężczyznę. Skinęłam głową, spuszczając wzrok na ziemię i stanęłam przed czarodziejami. Nie było już odwrotu. Nie miałam możliwości ucieczki. Nie mogłam uciec. Nie powinnam. Choć chciałam. Ale sprawiłam już tym tyle kłopotu wszystkim… Przecież nie mogłam nagle powiedzieć, że się rozmyśliłam. 
- I mimo to, nadal chcesz zaryzykować? - zapytał. Uniosłam spojrzenie na jego uśmiechniętą twarz. Wyrażała ciepło, tak jakby próbował mnie pocieszyć i zapewnić, że wszystko pójdzie tak, jak sobie to wymarzymy. Zerknęłam w bok na Saya, stał w kącie, obok pana Latresa. Skinęłam głową, nie odzywając się. Żadne słowa nie potrafiły przecisnąć się przez zaciśnięte do granic możliwości, gardło. 
- W takim razie zamknij oczy…
- A czy… - zapiszczałam cicho. Skarciłam się za tchórzostwo, które okazałam tak wysokim tonem. Odchrząknęłam szybko i zapytałam, już w miarę normalnym głosem. - Czy Say mógłby pójść ze mną?
- Obawiam się, że nie posiadam takich zdolności - odparł smutno. Skinęłam tylko głową, dając do zrozumienia, że rozumiem. Chociaż w rzeczywistości miałam ochotę stamtąd zwiać, schować się w najciemniejszym kącie w szkole i po prostu płakać. Płakać ze strachu, z bezsilności… Płakać, aż skończą mi się łzy. Mimo to posłusznie zamknęłam oczy i zacisnęłam dłonie w pięści. Martwiłam się, czy wszystko pójdzie dobrze. Bałam się, tego co zobaczę. Denerwowałam się, bo nie wiedziałam czego mam się spodziewać.
Nagle poczułam mocny powiew wiatru. Natychmiast otworzyłam oczy i… Cofnęłam się o krok, zdając sobie sprawę, że jestem w szarym pokoju. Tak. W TYM szarym pokoju. Rozejrzałam się przestraszona. Jedyne co widziałam to szara ściana przede mną. Nie… Chwila, ona nie była szara. Powoli szarość zmieniała się w radosny błękit nieba, jakby do pokoju wkraczało światło. Kiedy zrobiło się zupełnie jasno i szarość odeszła w zapomnienie, dostrzegłam więcej przedmiotów w owym pokoju. Było w nim mnóstwo zabawek dla dzieci takich jak misie, klocki i… Drewniane, pogryzione deseczki? Wszystko, oczywiście oprócz deseczek, było w niebieskich odcieniach. Odetchnęłam z ulgą, to miejsce sprawiło, że strach, niepokój i zdenerwowanie uciekły. Usłyszałam za sobą radosny śmiech, który z pewnością należał do małego dziecka. Odwróciłam się powoli i… po prostu zamarłam. Na kocyku, na łóżku ustawionym pod oknem, siedziała mała dziewczynka. Miała czarne włosy spośród, których wystawały czarne kocie uszka. W małych rączkach trzymała koci ogon i go gryzła, co chwila się zaśmiewając. Czy to byłam ja…? 
- Oj, Neko nie gryź się po ogonie, będzie cię potem bolał! - zawołała nieco starcza dziewczyna. Zauważyłam ja dopiero, kiedy się odezwała. Wcześniej jej osoba jakoś umknęła mojej uwadze. Być może przez to, że bardzo skupiłam się na małej sobie… Przyjrzałam się uważnie starszej dziewczynie. Też miała uszy i ogon, jednak jej kocie atrybuty były pokryte śnieżnobiałą sierścią. Sięgnęła gdzieś wysoko na półkę, wyżej niż ja mogłabym dostać nawet teraz, i ściągnęła z niej złoty dzwoneczek na niebieskiej wstążeczce. Odruchowo dotknęłam swojej szyi, na której wisiał dokładnie taki sam. Mała ja zaczęła radośnie krzyczeć, na widok dzwoniącej rzeczy i zostawiła ogon w spokoju. W osłupieniu przyglądałam się temu wszystkiemu. Kim była ta dziewczyna…? Czyżby była…
- Neko, Neko, Haneko… - westchnęła i zaśmiała się, spoglądając na małą mnie - Kiedyś będzie z ciebie świetna dziewczyna, siostra - pocałowała małą w policzek. Dotknęłam swojego, ponieważ miałam wrażenie, że czuje jak dziewczyna mnie całuje. - Tylko nie zgub siebie, bo to najważniejsze, co masz - pstryknęła mnie w sterczące ucho. Obydwie zastrzygłyśmy uchem w tym samym momencie, to było dość dziwne. Po chwili posmutniałam lekko, zdając sobie sprawę z tego, co działo się potem. Znaczy kiedy już chodziłam do szkoły. 
- A…ya..sha! - czarny ogonek zamachał wesoło, kiedy udało mi się wypowiedzieć, najwyraźniej imię siostry. Jasnowłosa popatrzyła na małą z szerokim uśmiechem i przytuliła ją natychmiast. Przekrzywiłam głowę w prawo. Ile ja mogłam mieć wtedy lat…? W jednej chwili radosny klimat przerwał jakiś krzyk dochodzący z innego pokoju. Ayasha natychmiast się wyprostowała i czujnie zastrzygła uszami, patrząc w stronę drzwi. Powoli podeszła do nich wyglądając do innego pomieszczenia. Nagle cofnęła się kilka kroków, wystraszona i skoczyła w moją stronę. Jednak zanim palce jej wyciągniętej ręki zetknęły się z łóżkiem, na którym siedziałam, rozległ się głośny huk. Drgnęłam i znieruchomiałam. Szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w wysokiego mężczyznę, który włócząc nogami, wchodził powoli do pokoju. W jednej ręce trzymał pistolet, który po chwili odrzucił w bok. Palce drugiej ręki całej we krwi zaciskał na rękojeści długiego noża, którego ostrze połyskiwało w promieniach, wdzierających się do pomieszczenia przez okno. Czułam, jak moje serce przyśpiesza. Chciałam się ruszyć, jednak nie potrafiłam. Byłam jak rzeźba z kamienia, niemogąca się poruszyć. Mężczyzna o kruczoczarnych włosach nieubłaganie zbliżał się do niczego nieświadomej mnie. Kiedy był już o krok wyciągnął w tył rękę, w której trzymał nóż, by wziąć zamach. Przed moimi oczami znowu pojawiło się srebrne ostrze, które z wielką szybkością zbliżało się do mnie. 
- Tata! - zawołałam radośnie, a nóż zatrzymał się tuż przed moim prawym okiem. Ojciec oddychał ciężko, jakby toczył wewnętrzną walkę z czymś, co tylko on widział. W jednej chwili pokój przeszył przerażający krzyk mężczyzny, pełen bólu i wściekłości. Kiedy ucichł, upadł na kolana i zaszlochał głośno. W tamtej chwili do złudzenia przypominał mi Saya (co, czemu, mam mindfucka .-. - Aru) , być może dlatego miałam wrażenie, że dwa obrazy nakładają się na siebie… Szeroko otwartymi oczyma wpatrywałam się w scenę. Dlaczego był cały we krwi? Dlaczego płakał? I dlaczego, do cholery, chciał mnie zabić!? Chwilę później do pokoju weszło trzech facetów ubranych na ciemno. Dwóch z nich trzymało broń palną wycelowaną w mojego ojca, natomiast trzeci z nich, najwyraźniej dowodzący, przyglądał się całemu zajściu, pocierając brodę. 
- Dlaczego jej nie zabił? Przecież go kontrolowałeś - zasyczał jeden z mężczyzn z bronią w dłoni. Chciał zrobić krok w stronę taty, jednak dowódca mu nie pozwolił. 
- Zostaw ich. Najwyraźniej ta mała ma w sobie coś, co wyzwoliło go spod mojego wpływu - mruknął zamyślony. Przyjrzałam mu się uważniej. Jasnobrązowe włosy miał przylepione żelem do głowy tak bardzo, że ani jeden włosek nie odstawał od reszty. Zimne szare oczy zlustrowały moją małą osobę, a mnie przeszły ciarki. Miałam nieprzyjemne przeczucia co do tego, co miało się zaraz stać. Ojciec podniósł się na rękach i popatrzył na mnie oczami pełnymi łez. 
- Przepraszam cię, Haneko… Tak strasznie cię przepraszam… - szlochał, a mnie ściskało się serce, kiedy słyszałam głos pełen żalu, smutku i goryczy - Nie chciałem nikogo zabijać… Kochałem… Kocham was wszystkich, nie chciałem was krzywdzić.. - jego usta na moment spoczęły na moim ciele, a po chwili czarnowłosy podniósł się i popatrzył wściekle na intruzów. - Zostawcie ją! Ona nie ma z tym nic wspólnego! Nie możecie jej skrzywdzić! - wrzasnął i ruszył wściekle na trójkę. W jednej chwili dowodzący wydobył długi sztylet, który natychmiast przebił klatkę piersiową mojego ojca. Czułam, jak wszystko we mnie krzyczy i płacze jednocześnie, jest wściekłe i pełne żalu, cała się trzęsłam bardziej niż kiedykolwiek wcześniej i nic nie mogłam na to poradzić. Szeroko otwartymi oczyma patrzyłam, jak z ust mężczyzny wylewa się ciemnoczerwona krew, jak oczy szklą się od łez, a całe jego ciało bezwładnie leci w tył. Nie mogłam nawet zamknąć oczu, tak jakby coś zmuszało mnie do patrzenia na to. Ostrze wysunęło się z ciała taty, a on upadł na ziemię. Myślałam, że już nie żyje, jednak jego oczy śledziły dowodzącego, kiedy podchodził do małej mnie. Widziałam, jak białe oko uważnie rejestruje każdy ruch nieznanego mężczyzny, a kiedy ten był o krok ode mnie, czmychnęłam przez otwarte okno. Spodziewałam się jakiegoś warknięcia, ataku złości czy czegoś podobnego, jednak jedyne, co usłyszałam to jego śmiech. 
- Idealnie. Wręcz cudownie - powiedział rozmarzonym głosem - Idźcie za nią. Macie ją znaleźć i dać jakiejś kobiecie pod opiekę. Nie chcemy przecież, żeby nasza mała dziewczynka coś sobie zrobiła, prawda? - popatrzył z szaleńczym uśmiechem na tatę. 
- Nie.. uda ci… się to… - wychrypiał plując krwią. 
- Wręcz przeciwnie, mój stary przyjacielu. Już mi się udało. I przypnijcie jej karteczkę z imieniem, nie chcę by je zmieniała. Haneko to słodkie imię. I jeśli zapomnicie o wyczyszczeniu jej pamięci to ja wyczyszczę wasze istnienie z historii świata - syknął - A teraz już idźcie. 
Pozostała dwójka natychmiast wyszła na poszukiwania. Nie mogłam się ruszyć, chociaż chciałam iść za nimi. Najwyraźniej moce maga pozwalały tylko na przebywanie w jednym miejscu. Jegomość w czarnym stroju usiadł na łóżku i przyglądał się konającemu camini, z wymalowaną na twarzy przyjemnością. 
- Widzisz do czego mnie zmusiłeś? - zaśmiał się.
- Dlaczego.. - zachrypiał ojciec. Z jego ust wylewało się coraz więcej krwi, jednak nadal był w stanie mówić. Ale jak…
- Dlaczego nie zabiłem jej teraz? Bo lubię się bawić. A zabicie jej teraz to żadna zabawa. Poczekam aż dorośnie i wtedy po nią wrócę. Zabiję wszystkich, których kocha, zniszczę ją psychicznie, zmiażdżę ją. Nie zostanie z niej nic, rozumiesz? Zrobię jej to co ty zrobiłeś mi! Ona będzie cierpieć za twoje błędy! - podniósł się, wyciągnął szpadę i przebił jej końcem gardło czarnowłosego. Czułam jak coś łamie się we mnie, jakbym traciła niewinną część mnie, która egzystowała do tej pory bez żadnych problemów. 
- Odzyskam swoją córkę - zasyczał w stronę martwego ciała. CO?! Silny podmuch powietrza pchnął mnie w mocno w tył. 
Straciłam równowagę i wylądowałam na ziemi. Znowu byłam w gabinecie dyrektora… 
- Neko! - usłyszałam głos Saya, który przypadł do mnie w jednej chwili i przytulił mocno. Nawet się nie poruszyłam. Nie wydałam z gardła żadnego odgłosu. Nawet się nie uśmiechnęłam. Po prostu patrzyłam przed siebie pustym wzrokiem szeroko otwartych oczu. W głowie także miałam pustkę. 
- Wygląda normalnie… - mruknął zielony czarodziej - Wydaje się, że wszystko poszło tak, jak powinno. Mimo to nie podoba mi się to, że straciła równowagę… Myślę, że powinniście jej przypilnować, zwłaszcza w nocy. Może się okazać, że jednak coś jest nie tak. Jeśli chodzi o oszołomienie, to jest to normalne po czymś takim. Nie ma się czym przejmować. Cóż… Moja misja chyba dobiegła końca - uśmiechnął się do dyrektora i pana Latresa. Następnie podszedł do nas i położył mi dłoń na głowie - Będzie dobrze, nie martw się - posłał pocieszający uśmiech Sayowi, ponieważ ja nie raczyłam nawet na niego spojrzeć. Po chwili usłyszałam, jak drzwi zamykają się za nim. W pomieszczeniu zapanowała kompletna cisza. Silne ramiona wampira cały czas mnie ściskały, jakby bały się, że w jednej chwili zniknę. 
- Również uważam, że powinieneś jej przypilnować, Sayu - odezwał się mag w czerwonej szacie. Złotooki popatrzył na niego, a potem na mnie. 
- Powinna u ciebie spać. Pod warunkiem, że nie będzie to problem dla twojego współlokatora - uśmiechnął się delikatnie. 


<Say?>
Koło 10 dodatkowych intów i trzy usuniete xD nie wiem, czy uda mi sie odpisać, bo miałam pidżama party i śpiąca jestem - Aru

piątek, 12 lutego 2016

Hej tam!

No no, co to za cisza, wyjaśnicie mi to? To,że miałam nawał pracy i przestałam szybko odpisywać, nie znaczy,że wy tez macie umilknąć... ;-; Aż się boję o czas 22-27 lutego, kiedy będę na obozie...Nie załamujcie mnie...
No, w każdym razie własnie zaczęły mi się ferie i przez tydzień jestem w domu. Spodziewam się aktywności, gdyż wiem,że przynajmniej jedna osoba także właśnie zaczęła ferie ^^
~Aru

Od Akaiego

No to co zrobił brat, to już była gruba przesada. W prawdzie od początku wiedziałem, że Usagi chciał być opiekuńczy, lecz jak mówiłem... grubo przesadził. Nie dość, że włączał mu się tzw. tryb niańki, to jeszcze zapisał mnie do tej samej szkoły, co siebie. W prawdzie miałem problemy, odkąd nasi rodzice zginęli w wypadku, ale to nie znaczy, że ma mnie traktować jak małe dziecko.
W obecnej chwili staliśmy przed wejściem do tej słynnej akademii Tenebris, gdzie uczyli się „wyjątkowi” ludzie i nie tylko. Z tego co słyszałem, nauki tutaj mogli dostąpić też wampiry, zmiennokształtni, magowie i przedstawiciele najrzadszej na ziemi rasy, camini. Tak rzadkiej, że mało kto widział camini na oczy. Ale wracając. Nasze torby leżały na ziemi, a mój braciszek stał przede mną cały zadowolony i podziwiał widoki, kiedy ja stałem bardziej na uboczu cały nabzdyczony. Nie ukrywam, że zostałem zmuszony do przyjazdu tutaj.
- Jest lepiej, niż się tego spodziewałem... - oznajmił białowłosy i odwracając się, uśmiechnął się do mnie jak głupi do sera. Czasem miałem mu ochotę najzwyczajniej w świecie przywalić i to mocno.
- Mów za siebie, Nii-san. Ja tu nie chciałem przyjeżdżać. Miałem inne plany! - odpowiedziałen z pretensją i to była prawda. Zamierzałem robić kompletnie co innego. Chciałem iść do szkoły artystycznej i uczyć się aktorstwa filmowego. Niestety Usagi musiał sprawić że moje plany poszły się...
- Oj, już nie bądź taki obrażony – odpowiedział trochę mniej wesołym tonem i schylił się sięgając po swój bagaż. Ja uczyniłem tak samo, lecz niechętnie.
- A będę się obrażać. To był twój pomysł, aby mnie zaciągnąć tutaj – skontrowałem trochę zdenerwowany. Nagle poczułem jak coś wyrastało z mojej kości ogonowej.
- Zrozum, Nii-chan, że zrobiłem to dla twojego dobra... a z twojego tyłka wyrósł argument, mówiący za tym, że dobrze zrobiłem – powiedział trochę znużony moim zachowaniem i szedł w kierunku placówki. Jak tylko wspomniał o moim tyłku, szybko się odwróciłem. Jak się okazało, faktycznie wyrósł długi czarny ogon, który wręcz nie mieścił się w moich spodniach.
- Usagi... wiem że jesteś moim bratem, ale czasem mam ochotę cię zabić – mruknąłem pod nosem.
- Nie przesadzaj. Chodź, będzie fajnie.
- A przynajmniej wiesz, dokąd trzeba iść?
- To logiczne Nii-chan. Trzeba iść do Dyrektora i dowiedzieć się, co i jak – oznajmił już bardziej zadowolony i kroczył dumnie wzdłuż szkolnych korytarzy. Kiedy przyglądałem się wnętrzom akademii, zadałem sobie pytanie, czy to nie w tym miejscu kręcili film o Harrym Poterze.
I tak szliśmy i szliśmy, szukając gabinetu dyrka. Niestety po dłuższym czasie, zorientowaliśmy się, że nie wiemy gdzie on jest. Akurat wtedy, usiedliśmy na jednej z parkowych ławeczek (Tak... szkoła posiadała własny park) i zastanawialiśmy się co zrobić. Do diaska, co za pech.
- To był bardzo dobry pomysł, aby szukać Dyrektora na pałę głupku – powiedziałem to z sarkazmem. Choć ogólnie byłem zdyszany. Bratek również.
- Okej... mogliśmy poprosić kogoś o drogę, albo przynajmniej plan budynku szkoły – oznajmił zdyszany. A co my baby jesteśmy, że mamy pytać o drogę!?
- Eh... ja z tobą nie wytrzymam Usagi – oznajmiłem znurzony.
- Heja. Czy mogę wam w czymś pomóc? - nagle usłyszeliśmy czyiś dziewczęcy głos. Od raz spojrzeliśmy się przed siebie.
Otóż w pobliżu nas stała dziewczyna na około dzięwiętnastu lat. Miała czarne włosy, z których wystawała para kocich uszu zielone oczy, z czego jedno było zakryte włosami, i ubrana na niebiesko. Nie no musiałem przyznać, że była ładna. Nie powiem. Jednak nie była zmiennokształtna... jej aura ją zdradziła. Pewnie musiała być camini, bo mam kilku przyjaciół, którzy są zmiennokształtni, wampirami, magami i ludźmi. Ona musiała być to z tej rzadkiej rasy. Jednakże wydawała się całkiem miła. Może powinniśmy skorzystaj z pomocy od czarnowłosej. Tak... to był dobry pomysł.

<Haneko?>

Można by powiedzieć, że napisałam o tym jak bliźniaki Hamada znalazły się w Akademi. No Nekoś... chciałaś pisać z jednym z braci, więc masz pole do popisu - Ivy
Neko chyba przebiłaś mnie w liczbie prowadzonych fabuł ^^- Aru

środa, 10 lutego 2016

Od Rose-C.D. Say/Haneko

Jak to możliwe, że ten palant jest ochronny przed moją magię ognia!!! To niemożliwe!
- Dotknąłeś mnie- syknęłam przez zęby.
Chłopak podszedł do mnie bliżej.
- No i co z tego. Nic ci nie zrobiłem- odparł.
- Właśnie na odwrót- powiedziałam wściekła- Oddychasz!
- Dosyć tych wygłupów- usłyszałam profesora, który stał zbyt blisko mnie.
Niespodziewanie zniknęłam w ogniu i znalazłam się tuż przy Haneko. Przybliżyłam swoją płonącą dłoń to głowy dziewczyny.
- I co teraz?- zapytałam retorycznie.
< Haneko i Say?>
Daje większe pole do popisu :) - Marcia
Nie wykrzyknikuj, pisałam ci! ;-; A teleport w ogniu to na naprawdę krótkie odległości, ok?- Aru- Haneko, jak nie wiesz, co zrobić, to zrób z Saya bohatera xD

wtorek, 9 lutego 2016

Od Ticho- C.D Haneko/Saya

Nie wiedziałem, o co chodzi, że oboje są tacy przygnębieni, i pierwszy raz nie chciałem czegoś wiedzieć. Ale miałem ochotę ich trochę rozluźnić, więc poszedłem do pokoju i zabrałem dwie gitary. Rozsiedliśmy się na trawie i zacząłem przeszukiwać myśli w poszukiwaniu odpowiedniej piosenki, ale Say mnie uprzedził.
- Decision of fate?- spytał- Coś z Metra?
- Decision of fate nie znam- odparłem, sprawdzając struny- "Wieża  Babel" czy " A ja nie?" Ty śpiewasz pierwszy.
- "A ja nie" nie ma dwóch osób, chyba, że chcesz się popisać umiejętnościami operowymi- zaprotestował, a ja uśmiechnąłem się lekko.
- Tym razem tylko ty śpiewasz. Nie chce mi się.
- A w "Wieży..." posłużysz za chórek albo dodatkowy głos?
- Skoro muszę.
Say wyszczerzył się i uderzył w struny.
<tekst piosenki, ale nie pamiętam go dokładnie, a nie mogę w tej chwili sprawdzić>
Haneko zaśmiała się słabo.
- Współczesna piosenka.
- A jakże- zgodziłem się, a potem spojrzałem w dal, na idącego w naszą stronę czarnowłosego mężczyznę.
- Latres idzie- oznajmiłem.
<Haneko?>
Bieraj swoją rolę i wybacz, że tak długo. Ale od piątku będzie lepiej, bo ferie- Aru

poniedziałek, 8 lutego 2016

Od Haneko- cd Saya

Odruchowo cofnęłam się, zdziwiona pytaniem chłopaka. Nie byłam pewna, czy chcę, żeby „szedł” razem ze mną do moich wspomnień… Wolałabym najpierw zobaczyć je sama, a dopiero potem pokazać komuś innemu. Jednak widząc zmartwienie na jego twarzy, nie potrafiłam mu odmówić. Położyłam po sobie uszy i przytuliłam chłopaka bez słowa. Wtuliłam twarz w jego szyję i przymknęłam oczy, mając nadzieję, że pan Latres nie przyjdzie tak szybko.
- Gatti? - spytał cicho. Ścisnęło mnie w środku, kiedy do moich uszu dotarł jego smutny głos. Pokiwałam głową, nie odsuwając się nawet na milimetr.
- Jeśli będzie taka możliwość, to tak. Będziesz mógł ze mną pójść - odparła cicho. Ręce Saya zacisnęły się mocniej, przyciskając mnie do niego.
- Może śpiewanie poprawi wam humory? - usłyszeliśmy za sobą. Oboje odwróciliśmy się zdziwieni i zobaczyliśmy Ticho z dwiema gitarami w ręku. Zamrugałam kilka razy, lekko zdezorientowana, jednak po chwili posłałam chłopakowi lekki uśmiech wdzięczności. Chyba faktycznie potrzebne nam było coś, co oderwie nas od rzeczywistości chociaż na chwilę. Złotooki wziął swoja gitarę z rąk przyjaciela.
- Może pójdziemy gdzie indziej? - zaproponowałam, podnosząc się. Dwie pary oczu skierowały się prosto na mnie.
- W sumie dobry pomysł. To gdzie? Do parku? - odparł Say z lekkim uśmiechem i ruszył przed siebie. Przez moment stałam w miejscu, patrząc za nim z delikatnym uśmiechem. Ulżyło mi, kiedy na jego ustach znowu zagościł uśmiech, mimo, że nie był to ten szeroki, promienny, który tak dobrze znałam. Dopiero po chwili ruszyłam za wampirem, doganiając go w biegu.


<Say? Ticho?>

Promieniejący? Coś mi nie pasi….- Neko
Poprawiam na "promienny" :D I imię "Say" się odienia, w temacie, tak na przyszłość xD "cd Saya"- Aru

Od Saya- C.D Haneko

Westchnąłym, gdy Haneko ruszyła do gabinetu, a potem pozwoliłem jej samej odejść. Nie było sensu iść z nią, skoro tylko oznajmi Dyrektorowi swoją decyzję... bo tylko oznajmi, prawda? Tego przyjaciela nie ma w szkole, więc nie może od razu jej posłać do wspomnień...
Usiadłem w cieniu, koło wejścia do żeńskiego akademika i zagapiłem się w jakiś punkt przed sobą. Bałem się o Neko, to oczywiste. I zdecydowanie nie chciałem jej puszczać samej. Muszę spytać, czy pozwoli...
- Co to za zmartwiona mina?
Spojrzałem w górę i zobaczyłem Ticho. Nawet nie zauważyłem, kiedy podszedł... powinienem się ogarnąć, Dyrektor na pewno przesadzał z tym zagrożeniem i zniszczeniem psychiki Neko. Na pewno...
- Say- przyjaciel przywrócił mnie do rzeczywistości- Zacznij kontaktować. Chcesz o czymś pogadać?
Zaśmiałem się, próbując ukryć niepokój, ale wiedząc, że Hush i tak zauważy.
- Zabrzmiałeś jak matka, która widzi zapłakane dziecko. Po pierwsze, nie jesteś moją matką. Po drugie nie płaczę. A po trzecie nie jestem dzieckiem. I błagam cię, nie wypytuj, bo nie sądzę, bym mógł to zdradzić, a wiesz, jak ciężko mi ukrywać sekrety, gdy ktoś wypytuje.
Wampir pokiwał głową, a zaraz potem spojrzał w stronę bloku A.
- Twoja dziewczyna cię szuka, sądząc po nerwowym kroku- powiedział, po czym po prostu zmył się. Haneko chwilę później wypadła z budynku i od razu mnie zauważyła. Podbiegła, klękając obok mnie.
- Mam prosbę, gatti- westchnąłem- Jest możliwość , żebym poszedł do tych twoich wspomnień z tobą? Pytam, czy mogłabyś się zgodzić, bo umiejętności przyjaciela Dyrektora to inna sprawa.
<Haneko?>
Daję ci wybór. Jesli chcesz, nie wiesz, jak odmówić Sayowi, to zrób tak, że ten przyjaciel nie umie posłać kilku osób- Aru

niedziela, 7 lutego 2016

Od Saya- C.D Rose/Haneko

- Hm?- mruknąłem, wyglądając zza progu akademika męskiego. Chciałem się właśnie wybrać na poszukiwanie Neko, a tu widzę, jak opuszcza blok żeński z jakąś nieznajomą... może nowa uczennica? Podążyłem za nimi z uśmiechem. Wystraszę tą nową. Będzie zabawnie. Podkradałem się do nich, gdy nagle w polu widzenia pojawił się Latres. Podszedł do dziewczyn i coś powiedział, usłyszałem, że o treningu. Dlaczego ma z nim ćwiczyć? Nie powinna z tym jasnowłosym camini? Trudno, może sobie nie na grabię... pojawiłem się za nieznajomą objąłem ją z cichym szeptem:
- Mogę cię ugryźć, moja...
Nie dokończyłem. Nagle poczułem, że znajduje się w stanie nieważkości, a zaraz potem ta sama siła rzuciła mnie kilkanaście metrów w bok. Przeturlałem się, a potem, wykorzystując jeszcze siłę odrzutu, zrobiłem przewrót, wstając. Haneko podbiegła przestraszona. Dałem jej krótkiego buziaka, a potem spojrzałem z żalem na Latresa.
- Przecież nie próbowałbym jej ugryźć.
- Nie próbowałeś, a mimo to ugryzłeś pannę Haneko- odparł chłodno- Nie wiem, co ci może strzelić do głowy.
- Ale Neko to camini, a nieznajoma to mag...- urwałem i zaalarmowany odwróciłem się do nowej uczennicy. W moją stronę leciała kula ognia. Zaskoczony podniosłem rękę i pozwoliłem, by ogień ją otoczył. Potem powoli go rozproszyłem.
- Czemu chciałaś mnie spalić?- spytałem urażony.
<Rose, Haneko?>
Chyba bardziej Rose, skoro do niej padło pytanie... i tak przy okazji, nie spalisz kogoś, kto sam jej pirokinetykiem ;3

Od Saya- C.D Gabrieli

Przez chwilę gapiłem się na kartkę zapisaną charyzmatycznym pismem, a po chwili odezwałem się powoli.
- Zacznijmy od początku. Tak, Vlad poprosił, bym na ciebie uważał, jednak to nie znaczy, że sam bym tego nie zrobił. Gabrielo, widziałem, jak powoli popadasz w depresję. Nie zostawiłbym w takiej sytuacji nikogo, a szczególnie przyjaciółki- w tym momencie wampirzyca odwróciła wzrok, jakby załamana. Nachyliłem się i starłem z jej policzka łzę- Owszem, Gabi, jesteś moją przyjaciółką.
Zerknąłem na kartkę.
- Po drugie: nie będę naciskał, jeśli nie chcesz opowiedzieć więcej, jeśli chodzi o tego Mehmeda... w ogóle kojarzę to imię z historii...ale o to nie musisz się martwić. Nie wiem, co z resztą moich przyjaciół, jak to ujęłaś, jest gotowe się zemścić, ale na mnie możesz liczyć- wyszczerzyłem się, a potem zmarszczyłem brwi- Pominąłem jedno... skoro jest odpowiedzialny za Budapeszt... to tym bardziej trzeba go złapać. Czy za przyjaciela mogę uznać twojego ojca? Jest skłonny pomóc? Wie w ogóle, kto cię zaatakował, jeśli mogę spytać?
<Gabrielo?>
To twoja godzina sławy, tłumacz się XD- Aru

Od Haneko- C.D Saya

Opuściłam uszy i popatrzyłam na wodę we flakonie z kwiatami. No to mi pomógł… Siedzieliśmy w ciszy, obserwując różnych klientów. Spod przymrużonych oczu czujnie śledziłam ludzi, którzy beztrosko rozmawiali i śmiali się między sobą. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś nas obserwuje, jednak nikogo podejrzanego nie widziałam. Za każdym razem, kiedy drzwi wejściowe się otwierały, nerwowo strzygłam uszami. Gdy kelnerka postawiła przede mną miskę z zupą, drgnęłam wystraszona.
- Smacznego - powiedziała neutralnym głosem, patrząc na mnie z góry. Zerknęłam na nią i mruknęłam:
- Dziękuję - wzięłam łyżkę do ręki i zaczęłam nią mieszać w naczyniu. Popatrzyłam nieco zdziwiona na Saya - A ty nic nie jesz?
- Jadłem - uśmiechnął się słabo i odwrócił wzrok. Spuściłam głowę i delikatnie dotknęłam swojej szyi. Nie było już najmniejszego śladu po ugryzieniu.
- Szczęścia szukasz? - usłyszałam śmiech chłopaka. Podniosłam na niego wzrok zielonego oka, ponieważ białe skrywało się pod opadającą grzywką. Wzruszyłam ramionami, powracając do mieszania zupy, która szybko stygła.
- Gatti, uśmiechnij się - powiedział łagodnie - Nie widziałem cię jeszcze takiej smutnej.
Popatrzyłam na niego z lekkim uśmiechem, rozbawiona jego uwagą.
- W niewielu sytuacjach mnie widziałeś - zaśmiałam się, od razu było widać, że humor nieco mi się poprawił. Złotooki odwzajemnił mój uśmiech.
- A teraz zjadaj, bo karmić cię nie będę - odparł, opierając się o oparcie krzesła. Skinęłam głową i zaczęłam w końcu jeść danie, które było prawie zimne.
***
Stanęliśmy przed wejściem do budynku A, oczywiście w cieniu. Spojrzałam w górę na błękitne, bezchmurne niebo.
- Co chciałabyś teraz porobić? - zapytał.
- Muszę iść do dyrektora - powiedziałam i popatrzyłam na niego przepraszająco. W miodowych oczach pojawił się strach.
- Nie mów mi, że… - urwał nagle, przyglądając mi się uważnie. Uśmiechnęłam się delikatnie i wyminęłam go, mrucząc pod nosem coś na wzór przeprosin. W gabinecie znalazłam się po niecałej minucie. Mag siedział w swoim czerwonym stroju i czapce za biurkiem, zresztą jak zawsze. Patrzył na mnie uważnie, czekając, aż się odezwę. Jeszcze przez chwilę wahałam się, czy aby dobrze robię. Jednak tamta wizja i niewiedza na temat mojego pochodzenia dręczyła mnie coraz bardziej z każdą godziną.
- Dyrektorze, bo ja się zdecydowałam - powiedziałam szybko. Odetchnęłam w głębi, teraz już nie ma odwrotu.
- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? Pamiętaj, że…
- Tak - przerwałam mu. Im dłużej będzie mnie wypytywał o pewność, tym większe prawdopodobieństwo, że jednak stchórzę.
- No dobrze. W takim razie zadzwonię do mojego przyjaciela, a kiedy już zjawi się tutaj poślę po ciebie pana Latresa - uśmiechnął się przyjaźnie. Skinęłam głową i opuściłam gabinet szybciej, niż się w nim pojawiłam. Oparłam się o ścianę i przetarłam dłońmi twarz. Miałam tylko nadzieję, że Say nie będzie na mnie zły za moją decyzję. Rozglądnęłam się dookoła i ruszyłam w poszukiwaniu wampira.

<Say?>

Od Rose- C.D. Haneko


Gdy dziewczyna wymieniła, co jeszcze możemy zwiedzać, zdziwiłam się, że pozwalają nam chodzić do miasta.
- Słyszałam, że nie możemy wychodzić poza teren szkoły- powiedziałam od niechcenia.
- Możemy, jeśli Dyrektor nam pozwoli- uśmiechnęła się do mnie.
Niedługo zedrę ci ten uśmiech z twojej twarzy- pomyślałam wściekła.
- Gdzie jest park?- zapytałam.
Ta tylko znów się uśmiechnęła i powiedziała:
- Chodź.
Ruszyłam za nią. Szłyśmy przez chwilę w ciszy. Nagle zobaczyłam sad z jabłoniami. Muszę przyznać, że to był piękny widok. Podeszłam do drzewa, zerwałam dwa jabłka i rzuciłam jeden Haneko. Ta złapała i popatrzyła się na mnie pół zdziwiona i pół uradowana.
- Dzięki- uśmiechnęła się- Czyli nie jesteś taka zła, na jaką wyglądasz.
Wkurzyłam się.
- Nigdy tak o mnie nie mów!- syknęłam wściekła.
-Przepraszam- pisnęła zaskoczona.
Czułam, że cała płonę. Zapewne moje jabłko już było sfajczone na wiór.
Nagle poleciałam na pobliskie drzewo. Nie mogłam zaczerpnąć powietrza.
Co jest!?-pomyślałam wściekła.
Ta mała nie mogła mnie zaatakować. Więc kto?
Gdy wszystko wróciło do normy, uniosłam wzrok. Jakieś trzy metry ode mnie, stał mężczyzna o ciemno granatowych, krótko falowanych włosach i jasnej koszuli i marynarce. Własnym ciałem osłaniał Haneko. Lecz coś w nim było nie tak. Oczy jak u wampira, ale reszta jak u człowieka. Kim on jest do diabła!?
- Panie profesorze, ona nie chciała mnie skrzywdzić- powiedziała czarnowłosa.
- Właśnie widziałem- powiedział i spojrzał się na mnie- Widzę, że jesteś tutaj nowa. Zasady Akademii mówią jasno, że nie używamy mocy czy zdolności na innych uczniach, żeby się na nich wyżyć. Poza tym Haneko- tutaj zwrócił się do niskiej dziewczyny- Szukałem cię, ponieważ za chwilę rozpoczynasz trening.
Zielonooka nic nie powiedziała, tylko podeszła do mnie i uniosła rękę chcąc mi pomóc wstać. Odtrąciłam jej dłoń i sama wstałam, ciągle patrząc się na wampira wściekłym wzrokiem.
- Pan Latres la Marie jest nauczycielem samoobrony- powiedziała Haneko- Chcesz popatrzeć się na mój trening?
Byłam mocno ciekawa czy ten la Marie umie się obsługiwać białą bronią. Z mojej rodziny tylko ja jestem mistrzynią w szermierce.
- Oczywiście. 
<Haneko?>
 ktoś jeszcze może się dołączyć- Marcia
Dołączam! Niech się wkurza na radosnego wampirka! Mogę odpisać przed Haneko, Neko?- Aru

Od Gabrieli-C.D Saya

Mocno mnie zdziwiło to, co usłyszałam od złotookiego. Przecież przez półtora miesiąca była dla niego okropna i unikałam go jak ognia. Choć fakt... oszukał mnie i to bardzo. Niestety nie mogłam  być na niego dłużej zła. Gdyby nie on, mogłabym skończyć jeszcze gorzej niż tylko na szpitalnym łóżku i z owiniętym bandażem na szyi. A poza tym tatulek miał rację co do jednego. Nie powinnam była dłużej się na niego wściekać i złościć. To tylko pokazywało mi, że zachowywałam się jak zwykły dzieciak. Dojrzały człowiek powinien sobie odpuścić i wybaczyć. Ja w szczególności powinnam była mu wybaczyć. W końcu uratował mi życie, więc byłam mu winna przeprosiny. Od razu wzięłam kartkę i długopis i zaczęłam pisać. Pisałam i pisałam, aż w końcu napisałam. Przez ten cały czas Say po prostu mnie obserwował. Po czym dałam pełną kartkę i skuliłam się. W trakcie pisania do moich oczu cisnęły się łzy, aż w końcu nie wytrzymałam i zaczęłam płakać. Wampir bez słowa wziął kartkę i zaczął czytać.
„ Drogi Sayu,
Jeśli ktoś powinien był przepraszać, to tylko ja. W prawdzie wiem, że mnie oszukałeś... ale to pikuś w porównaniu z tym co ja czyniłam tobie. Byłam okropna i podła wobec ciebie. Traktowałam cię nieładnie, więc przepraszam za to. Przepraszam, bo mimo tego, ile razy cię odpychałam, ty mnie wspierałeś i znosiłeś moje fochy. Choć mogę się domyślić, że to ojciec coś ci kazał zrobić. Mimo wszystko dziękuję ci za wszystko.
Dlatego spytam się o jedną rzecz, lecz na początku ci wyjaśnię, o co chodzi. Mój ojciec powiedział mi, że spotkałeś tego, co mnie zaatakował. Od razu ci mówię, że to był Mehmed. A kim on jest? Powiedzmy, że to jest ta część mojej rodzinnej historii, o której wolałabym zapomnieć. Niestety jakimś cudem powrócił. Co gorsza, ta masakra w Budapeszcie to było jego dzieło. Nie wiem po co, ale w jakiś sposób chce dokopać mojemu ojcu.
Teraz się spytam... czy razem z swoimi przyjaciółmi, pomożesz mi się zemścić i oczyścić moje imię? Zrozumiem, jeśli mi odmówisz, ale gdybys się zgodził, to będę szczęśliwa. Wiedz tylko, że niczego nie będę oczekiwać w zamian”
<Say?>

sobota, 6 lutego 2016

Od Saya- C.D Haneko

Spojrzałem na nią, nie ukrywając zmartwienia.
- Gatti, szczerze powiedziawszy, nie chcę, byś wróciła do wspomnień, skoro to może cię skrzywdzić. Z drugiej strony to nie moja głowa i nie moje wspomnienia, więc nie mam, co decydować. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że gdyby to był mój problem i moje nieobecne wspomnienia, nie zawahałbym się i wykorzystał szansę do ich odzyskania. Więc nie mogę ci powiedzieć, co bym zrobił na twoim miejscu- uśmiechnąłem się- Tylko nie ulegnij presji i nie zdecyduj się na to, co ja bym zrobił.

 <Haneko?>
Krótkie...

Od Haneko- C.D Saya

Szłam za chłopakiem, trzymając się parę kroków za nim. Naprawdę nie miałam ochoty nigdzie iść ani niczego jeść. Jedyne czego chciałam to rzucić się do łóżka i pójść spać mimo, że było niedługo po południu. Ziewnęłam, kiedy Say zatrzymał się i poczekał aż do niego dołączę.
- Nie chcę dalej iść… - mruknęłam i stanęłam w miejscu. Chłopak popatrzył na mnie i zaśmiał się tylko.
- W takim razie chodź - odwrócił się do mnie plecami i kucnął. Popatrzyłam na niego zdziwiona, a kiedy mnie ponaglił, z westchnieniem wlazłam mu na plecy, otaczając jego szyję rękoma. Złotooki złapał mnie za uda i po prostu wstał, jak gdybym nic nie ważyła. Chyba czasami zapominałam, że Say jest wampirem o nadludzkiej sile... Przytuliłam policzek do jego szyi i przymknęłam oczy. Czułam na sobie wzrok osób, które nas mijały, jednak ignorowałam to. Po mojej głowie krążyły słowa dyrektora. Czyli że mimo wszystko mogłabym odzyskać wspomnienia? Zobaczyć moich rodziców? To… wydawało się takie… To było zawsze w strefie moich marzeń. A teraz miałam okazję spełnić to marzenie. Urealnić je. Pytanie, czy faktycznie tego chciałam? Mruknęłam pod nosem. Nie lubiłam wracać myślami cały czas do tych samych wątków. Nie widziałam w tym sensu, a przynajmniej w większość takich przypadków. Bo, faktycznie, niektóre sprawy wymagały dłuższego i kilkukrotnego przemyślenia, jednak ta do nich nie należała.
- Gatti - usłyszałam ciepły głos chłopaka. Otworzyłam oczy i pierwsze, co zobaczyłam to szklane drzwi z nadrukowanym białym napisem. Zgadywałam, że była to nazwa, jednak najprawdopodobniej w języku włoskim, a ja go nie znałam. Zsunęłam się z pleców Saya i stanęłam obok niego.
- Ładnie pachnie… - powiedziałam, a na moje usta mimowolnie wpłynął delikatny uśmiech. W powietrzu unosił się bardzo przyjemny zapach. Nie potrafiłam określić czego, jednak był on bardzo miły dla nosa. Wampir wpuścił mnie do lokalu przodem, gdzie zajęliśmy miejsce koło okna. Wnętrze urządzone było w jasnych kolorach, pod sufitem wisiały kryształowe żyrandole, między stolikami ustawionymi pod ścianami i oknami, chodziły kelnerki ubrane w schludne stroje. Popatrzyłam z uśmiechem na Saya i zapytałam.
- A ty co sądzisz o tym całym pomyśle dyrektora?
 

<Say?>

Od Saya-C.D Gabrieli

Po dłuższej chwili Vlad wyszedł z sali i mruknął do mojego ucha:
- Chciałaby się z tobą spotkać, ale boi się, że ją znienawidziłeś.
Spojrzałem zaskoczony.
- Za co miałbym ją nienawidzić?
- Za pomoc w przyciągnięciu ją do mojego gabinetu, jak sądzę. I późniejsze unikanie cię.
- Hm. To może mieć sens- kiwnąłem głową i spojrzałem na wszystkich z uśmiechem- Dziękuję za dołączenie do mnie w odwiedzinach Gabrieli!- wyszczerzyłem się- Gabi prosi, żebym do niej poszedł... sam- dodałem, widząc spojrzenie Husha- Więc jeśli chcecie czekać, to poczekajcie, jak nie, to do zobaczenia na lekcjach...
- A ciebie zabieram ze sobą- Vlad wskazał mojego przyjaciela. Jasnowłosy posłusznie ruszył za nim, a ja rzuciłem ostatnie spojrzenie na grupkę uczniów obok i wszedłem do sali. Gabriela leżała wyprostowana, gapiąc się na sufit. Spojrzałem na jej obandażowaną szyję i skrzywiłem się. W mojej głowie od razu pojawił się widok, gdy ją znalazłem.
- Gabrielo...?- podszedłem niepewnie. Co robić, gdy ktoś myśli, że go znienawidziłeś? Wampirzyca podniosła się do siadu i spojrzała na mnie... ze strachem?
- Vlad mi powiedział...- zacząłem z wahaniem- ... że sądzisz, że cię nienawidzę.
Przez chwilę po prostu patrzyła, a potem wzięła notesik i powoli narysowała trzy kropki. Zaśmiałem się słabo.
- Rozumiem. Ale powinnaś wiedzieć, że w żadnej chwili życia cię nienawidziłem- stwierdziłem ciepło- Nawet jeśli ty mnie znienawidziłaś, to dlaczegóż ja miałem to zrobić? W końcu faktycznie cię oszukałem- uśmiech zbladł.
<Gabrielo?>
Wybacz mi,że tak długo... następny tydzień też mam okropny, więc nie wiem, jak to będzie... za to od tego piątku po tym tygodniu mam ferie :D Więc za tydzień przez cały tydzień będę mgła pisać, a potem na obóz jadę i pewnie poproszę, żebyście wysyłali notki do kogoś innego :) Na przykład Neko, ale Neko nie umie korektować, więc po prostu by publikowała... ok, Neko?- Aru

piątek, 5 lutego 2016

Skąd wiesz, że żyjesz... skoro wszystkiego nie próbowałeś?

 




Imię: Akai (Szkarłatny piękniś)
Nazwisko: Hamada
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Zmiennokształtny
Wiek: 36 lat
Urodziny: 4 lipca
Wygląd: Średniego wzrostu chłopak o szkarłatnych włosach i oczach, które często kryje za okularami przeciw słonecznymi. Umięśniony o bardzo fotogenicznej twarzy. Ubiera się w stylu punk, w kolorach czerni i czerwieni. Na nadgarstkach nosi pieszczochy z kolcami, a na szyj ma srebrny naszyjnik przedstawiający krzyż ze skrzydłem. Na butach często goszczą tenisówki firmy Puma.
Zdolność: Przemiana w czarno-czerwonego wilka
Głos*:-
Charakter: To lubiący zabawę młody chłopak o trochę niepoważnym, jak na jego wiek, podejściu do życia. Lubi wygłupy i dobrą zabawę. Jednakże to dobry chłopak i nie chce swymi „żarcikami” kogoś urazić, lub skrzywdzić. Niestety słowo „umiar” nie istnieje w słowniku, przez co jego starszy brat musi go temperować. Na szczęście wie, kiedy się opanować. Zawsze kochał (bratnią miłością) swego braciszka i brał z niego przykład, jeśli sytuacja była poważna. Jeśli zajdzie taka potrzeba, nawet stanie w czyjeś obronie. Niestety po śmierci rodziców, oziębł i nie jest już takim wesołkiem jak kiedyś. Chodź usilnie stara się to ukryć, by nie przysporzyć nikomu zmartwień. Szczególnie swemu bratu, który jest jego jedyną rodziną.
Historia: Urodzony w japońskiej rodzinie zmiennokształtnych chłopak, który lubił się dobrze bawić, choć przez to miał masę problemów. Na szczęście jak mawia stare dobre przysłowie: Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Np. pewnego dnia w szkole nieumyślnie rozwalił klamkę od jednej z pracowni i przypadkiem zatrzasnął się w sali. Dzięki „odkryciu” tej wady, szkoła zaczęła zbierać pieniądze na wymianę wszystkich drzwi, gdyż w tej sprawie napłynęły skargi. Można powiedzieć, że zawsze było wesoło... do czasu, kiedy dowiedział się o śmiertelnym wypadku rodziców. To go zmieniło. Stał się bardziej posmutniały i nie czerpał takiej radości z życia jak kiedy. Niestety jego rozchwianie emocjonalne sprawiło, że nie kontrolował przemiany w wilka. Jego starszy brat zaniepokojony tym faktem, postanowił zabrać ze sobą brata do akademii, gdzie miał kontynuować naukę.
Rodzina:
Rodzice: zmarli w wypadku
Usagi – starszy Brat
Ranga: -
Klasa: 1
Pokój: 2
Partner: Brak
Zauroczony: -

Właściciel: Ivy Stone

Jeśli uważasz się za dorosłego, to udowodnij że tak jest


Imię: Usagi
Nazwisko: Hamada
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Zmiennokszałtny
Wiek: 36 lat
Urodziny: 4 lipca
Wygląd: Wysoki chłopak o bladej skórze, białych długich włosach, które upina w kitkę i równie białych oczach. Tak jak brat, ubiera się na punkowo, ale na biało. Po za jeansowymi kamizelkami. Lubi wystające od spodni szelki i pieszczochy kolczatki na nadgarstkach. Niestety przez swoją urodę, często jest mylony z kobietą (co może doprowadzić do szału).
Zdolności: Zmiana w białego wilka
Głos*: -
Charakter: To zupełne przeciwieństwo Akaiego. Jest poważny, twardo stąpa po ziemi i rzadko ma ochotę na wygłupy. Natomiast jest pomocny, szczery i wrażliwy. Lubi naukę i dobrze się uczył. Dzięki czemu nie tak bardzo przeżył śmierć rodziców, jak jego brat. Mimo usilnych starań ze strony szkarłatnowłosego, zauważa,ten sobie nie radzi emocjonalnie, przez co traci kontrolę nad swoją przemianą. Ta sytuacja pokazuje jaki jest empatyczny i wyrozumiały dla młodszego brata. Niestety od czasu do czasu (czyt. często) musi zgrywać rolę niani i pilnować, żeby nie przesadzał w swoich wygłupach. Jest też pracowity, o czym świadczy fakt, że zanim zapisał się do Akademii ciężko pracował, aby zastąpić młodszemu rodzinę. Dać namiastkę domu.
Historia: Jest starszym bratem Akaiego. Tym bardziej odpowiedzialnym, tym poważnym, tym który serio podchodził do życia. Dobrze się uczył i chciał iść na studia, lecz tragiczna śmierć rodziców przekreśliła jego plany. Od tamtej pory harował nawet po nocach, żeby mieć pieniądze na utrzymanie siebie i brata. Mimo, że Akai to ukrywał, ten zauważał, jak brat nie może sobie radzić ze stratą bliskich. Niestety im dłużej młodszy ukrywał swoje problemy, tym bardziej się nasilały. Koniec, końców stracił kontrolę nad przemianą w wilka. Usagi przez długi czas zastanawiał się jak mu pomóc, do czasu, gdy oboje dostali zaproszenie do tajemniczej akademii.
Rodzina:
Rodzice nie żyją.
Akai – młodszy Brat
Ranga -
Klasa: 1
Pokój: 2

Właścicielka: Ivy Stone