środa, 25 czerwca 2014

Od Rodneya

Czytałem w spokoju jakąś nudną gazetę zagłębiając się w niej coraz bardziej, gdy nagle tuż obok mnie, z głośnym krzykiem usiadła Izi.
- Wyobrażasz sobie?! Genialnie nie? W końcu tam jedziemy! - piszczała jak jakaś nakręcona zabawka.
- Mhm. - mruknąłem nie odrywając oczu od gazety.
- Jak myślisz jak tam będzie? - zapytała, zapewne wpatrując się we mnie wielkimi jak spodki oczami.
- Nie wiem... i nie obchodzi mnie to. - odburknąłem, mając szczerą nadzieję, że w końcu sobie pójdzie jak będę ją usilnie ignorować.
Reszta jej bezsensownego potoku słów utonęła gdzieś na granicy mojego umysłu. Na szczęście potrafiłem się wyłączyć. Inaczej doszłoby do rękoczynów, jak słowo daję. Już widziałem nagłówki gazet. "Biedna dziewczyna, rozszarpana przez tygrysa! Tylko u nas makabryczne zdjęcia!". Uśmiechnąłem się wrednie do własnych myśli. Nagle pociągiem szarpnęło i wjechaliśmy na stację.
- Nareszcie. - warknąłem zamykając gazetę.
Izi pierwsza wybiegła chcąc dopaść bagaż. Zostałem celowo z tyłu udając, że czegoś zapomniałem. Nie miałem zamiaru przekroczyć progów Akademii z nią. Co to, to nie. Nigdy w życiu. Wymknąłem się z drugiej strony wagonu i niosąc tylko niewielką torbę, zamówiłem taksówkę. Reszta bagażu na pewno zostanie przesłana bezpośrednio do Akademii. Jak nie, to odbiorę go potem. Z wyrazem błogości obserwowałem niknący za zakrętem tłum przyjezdnych. Gdzieś wśród nich była Izi. Na pewno strasznie się teraz denerwowała. Była taka nieporadna mimo swojego wieku.
- To gdzie mam pana zawieźć? - zapytał mnie nagle kierowca.
Całkiem spory jegomość w wygniecionej koszuli w kratę. Dziwiło mnie, że w ogóle zmieścił się do pojazdu.
- Słucham? E... Akademia Crossa. Gdzieś w Idris. - powiedziałem tonem znawcy.
Kierowca nagle przystanął z dziwną miną.
- Nigdy o tym miejscu nie słyszałem.
- O Bogowie. - mruknąłem, masując nasadę nosa.
Wydobyłem niewielką mapkę którą dołączono do zaproszenia i podałem ją kierowcy.
- Proszę, ale za to powinienem płacić połowę ceny. - powiedziałem z krzywym uśmiechem.
- Aha... jasne. Co jeszcze? - odparł tamten.
Niestety miałem zasady i nie zabijałem ludzi... zazwyczaj. Ale w sumie zasady są po to aby je łamać. Po kilku próbach w końcu dojechaliśmy na miejsce. Dzień miał się już ku końcowi. Zapłaciłem za przejazd i nie dałem tej pijawce napiwku. Bolały mnie wszystkie mięśnie po długiej podróży. Ciekawiło mnie czy Izi już dotarła. Lepiej by było gdyby jednak zgubiła drogę. Skierowałem się w do Bloku C, który podobno był skrzydłem męskim. Było tu dużo wolnych pokoi, ale mi przydzielono numer 2. Od razu rzuciło mi się w oczy, że mam współlokatora. Nie zostałem długo w czterech ścianach. Rozpocząłem szybkie zwiedzanie okolicy. Miałem ochotę przebiec się pod postacią tygrysa. Nie wiedziałem jednak czy mi wolno. Poza tym obawiałem się utknięcia w niedokładnej postaci, a to było najgorsze co mogłoby mnie spotkać. Usiadłem na ławeczce w ogrodzie i zamknąłem oczy napawając się odgłosami przyrody.

<Ktoś mi przeszkodzi? ^^ >

1 komentarz: