Czytałem w spokoju jakąś nudną gazetę zagłębiając się w niej coraz
bardziej, gdy nagle tuż obok mnie, z głośnym krzykiem usiadła Izi.
- Wyobrażasz sobie?! Genialnie nie? W końcu tam jedziemy! - piszczała jak jakaś nakręcona zabawka.
- Mhm. - mruknąłem nie odrywając oczu od gazety.
- Jak myślisz jak tam będzie? - zapytała, zapewne wpatrując się we mnie wielkimi jak spodki oczami.
- Nie wiem... i nie obchodzi mnie to. - odburknąłem, mając szczerą
nadzieję, że w końcu sobie pójdzie jak będę ją usilnie ignorować.
Reszta jej bezsensownego potoku słów utonęła gdzieś na granicy mojego
umysłu. Na szczęście potrafiłem się wyłączyć. Inaczej doszłoby do
rękoczynów, jak słowo daję. Już widziałem nagłówki gazet. "Biedna
dziewczyna, rozszarpana przez tygrysa! Tylko u nas makabryczne
zdjęcia!". Uśmiechnąłem się wrednie do własnych myśli. Nagle pociągiem
szarpnęło i wjechaliśmy na stację.
- Nareszcie. - warknąłem zamykając gazetę.
Izi pierwsza wybiegła chcąc dopaść bagaż. Zostałem celowo z tyłu udając,
że czegoś zapomniałem. Nie miałem zamiaru przekroczyć progów Akademii z
nią. Co to, to nie. Nigdy w życiu. Wymknąłem się z drugiej strony
wagonu i niosąc tylko niewielką torbę, zamówiłem taksówkę. Reszta bagażu
na pewno zostanie przesłana bezpośrednio do Akademii. Jak nie, to
odbiorę go potem. Z wyrazem błogości obserwowałem niknący za zakrętem
tłum przyjezdnych. Gdzieś wśród nich była Izi. Na pewno strasznie się
teraz denerwowała. Była taka nieporadna mimo swojego wieku.
- To gdzie mam pana zawieźć? - zapytał mnie nagle kierowca.
Całkiem spory jegomość w wygniecionej koszuli w kratę. Dziwiło mnie, że w ogóle zmieścił się do pojazdu.
- Słucham? E... Akademia Crossa. Gdzieś w Idris. - powiedziałem tonem znawcy.
Kierowca nagle przystanął z dziwną miną.
- Nigdy o tym miejscu nie słyszałem.
- O Bogowie. - mruknąłem, masując nasadę nosa.
Wydobyłem niewielką mapkę którą dołączono do zaproszenia i podałem ją kierowcy.
- Proszę, ale za to powinienem płacić połowę ceny. - powiedziałem z krzywym uśmiechem.
- Aha... jasne. Co jeszcze? - odparł tamten.
Niestety miałem zasady i nie zabijałem ludzi... zazwyczaj. Ale w sumie
zasady są po to aby je łamać. Po kilku próbach w końcu dojechaliśmy na
miejsce. Dzień miał się już ku końcowi. Zapłaciłem za przejazd i nie
dałem tej pijawce napiwku. Bolały mnie wszystkie mięśnie po długiej
podróży. Ciekawiło mnie czy Izi już dotarła. Lepiej by było gdyby jednak
zgubiła drogę. Skierowałem się w do Bloku C, który podobno był
skrzydłem męskim. Było tu dużo wolnych pokoi, ale mi przydzielono numer
2. Od razu rzuciło mi się w oczy, że mam współlokatora. Nie zostałem
długo w czterech ścianach. Rozpocząłem szybkie zwiedzanie okolicy.
Miałem ochotę przebiec się pod postacią tygrysa. Nie wiedziałem jednak
czy mi wolno. Poza tym obawiałem się utknięcia w niedokładnej postaci, a
to było najgorsze co mogłoby mnie spotkać. Usiadłem na ławeczce w
ogrodzie i zamknąłem oczy napawając się odgłosami przyrody.
<Ktoś mi przeszkodzi? ^^ >
Zamawiam :)
OdpowiedzUsuń