Szłam zamyślona wzdłuż pięknej ścieżki wokół której rosły krzewy róż.
Nie zwracałam jednak uwagi na takie szczegóły. Musiałam odczytać
instrukcje które otrzymałam dziś rano. Miałam udać się do swojego pokoju
w Bloku B. Przystanęłam z zagubioną miną. Wszystko tu wydawało mi się
takie wielkie. Co gorsza mój brat Rodney miał mi towarzyszyć, a jak
zawsze gdzieś poszedł.
- Dobra... skup się. Przecież to nie może być takie trudne. Tu jest
stadion... a gdzie mamy akademiki? - rozejrzałam się wokół szukając
jakiejkolwiek żywej duszy.
Moja ofiara jednak nie nadeszła i z miną skazańca ruszyłam dalej.
Ciężka walizka którą wlekłam za sobą potęgowała mój podły humor. Przez
głowę zaczęły mi przelatywać różne myśli i wątpliwości. A może jednak
źle zrobiłam? Może lepiej bym na tym wyszła, gdybym została w domu? W
końcu, czego mnie tu mogą nauczyć? Samemu coraz lepiej opanowuję swój
żywioł.
- Gdzieś tu przecież musi być mapka! - wrzasnęłam, wściekła upuszczając walizkę.
Dopiero po chwili spostrzegłam, że faktycznie nieopodal mnie wisi coś
mogącego za nią uchodzić. Podbiegłam z szybko bijącym sercem i
zapatrzyłam się w niezbyt dokładną miniaturkę terenu.
- Tu są ogrody i... Stadion! Czyli ja... hm... teraz w lewo, do
głównego wejścia i tam powinny być te okropne bloki mieszkalne. -
westchnęłam usatysfakcjonowana.
Zakręciłam się na pięcie i pognałam z nową werwą w kierunku końca
ogrodu. Wszędzie wokół pełno było ustronnych miejsc. Jedno szczególnie
mi się spodobało. Ładna, drewniana ławeczka w otoczeniu krzewów i drzew.
Musiałam przyznać, że była to całkiem fajna okolica. W końcu dotarłam
do głównego wejścia. Blok B powinien być po lewej stronie. Taszcząc
grzechoczącą po bruku walizkę na kółkach, skierowałam się do wejścia. W
korytarzach panował nieco większy ruch niż na zewnątrz. Ponownie
zerknęłam na kartkę i z uśmiechem poszukałam pokoju numer 4. Moim oczom
ukazało się spore pomieszczenie z dużym oknem. W środku poustawiano trzy
łóżka, szafki i wielki stół. Szybko się rozpakowałam, wrzucając
niedbale rzeczy do szafki i wyszłam zwiedzać tereny. Miałam zamiar
jeszcze dziś znaleźć mojego marnotrawnego brata. Kiedy wychodziłam z
pokoju podeszłam do pierwszej osoby którą spotkałam. Z szerokim
uśmiechem wyciągnęłam w jej kierunku rękę na przywitanie.
- Cześć, jestem Isabel. Właśnie przyjechałam. Czy możesz mi powiedzieć gdzie tu serwują obiady?
<Popisze ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz