poniedziałek, 30 czerwca 2014

Od Lestata

Podobno przyjechały dwie nowe uczennice... Romany i Isabel? Tak się nazywały?
Łaziłem po lesie, unikając odsłoniętych miejsc, jako, że było wczesne popołudnie. Byłem trochę głodny i miałem ochotę na krew najlepiej nieludzką, ale nie chciało mi się nikogo szukać. Albo wracać do pokoju po torebki z ludzką.
Moje życzenie nie szukania ofiary spełniło się, gdy kilkadziesiąt metrów ode mnie wyczułem czarodziejkę. Nie rozpoznawałem jej zapachu, więc to musiała być ta Isabel...
Uśmiechnąłem się lekko i ruszyłem w jej stronie, planując ją podejść tak blisko, jak tylko by się dało.
Dwadzieścia metrów od dziewczyny zmieniłem zdanie. Chciałem się pobawić. Wiedziałem, że prawdopodobnie dostanę szlaban czy coś tam innego, jeśli zrobię to co chcę, ale nie obchodziło mnie to...
Wampirzą prędkością wpadłem na czarodziejkę, zwalając ją z nóg i przyciskając ją do ziemi. Pisnęła zaskoczona i lekko przestraszona. Postarałem się zrobić jak najbardziej wampirzą minę jaką umiałem. Chyba wyszło coś w stylu sadystycznej złośliwości z pokazaniem kłów. Jak fajnie.
<Isabel?>
Ona czasem nie lubiła wampirów? Może chcesz zbić Lestata z tropu radością i prośbą o ugryzienie? xD  To go zbije z tropu, gwarantuje.

Od Lestata- C.D Rodneya

- Pewnie.- zgodziłem się- Tylko musimy najpierw powiedzieć Damienowi, żeby najpierw się wyniósł. No wiesz, w wolnym pokoju jest więcej miejsca na rzeczy, a jak ty do nas jeszcze wsadzisz swoje bagaże, to może być problem z ruszaniem się.- wyszczerzyłem zęby. Oczywiście przeginałem z tą "niemożnością ruchu", ale widać Rodney zrozumiał, co mam na myśli, bo kiwnął głową i poszedł do swojego pokoju, zostawiając powiadomienie -byłego- współlokatora- o przenosinach.
Obawiałem się jego reakcji, ale chyba ktoś mnie ubeigł, bo jak wszedłem do pokoju, prawie się z nim zderzyłem. Z nim i jego walizkami. Spojrzał na mnie tak, ze nie umiałem rozpoznać co czuje, ale uspokoiłem się trochę, gdy się odezwał.
- Trudno mi to powiedzieć, ale jestem ci wdzięczny. mam pokój dla siebie.
- To dobrze.- pokiwałem głową i go wypuściłem. Ruszyłem za nim, do Rodneya i zobaczyłem lekko zaskoczoną mine chłopaka, gdy zobaczył Damiena.
Nie wspomniałem, że jest wampirem?- pomyślałem dość zaskoczony. Jasnowłosy położył walizkę koło zacienionego łóżka, po czym bez słowa zaczął się wypakowywać. Zmiennokształtny spojrzał na mnie, zakłopotany, nie wiedząc co robić, a ja do niego podszedłem i wziąłem jego torbę z większością ciuchów. Gdy otworzył usta, by zaprotestować przeciw wzięciu przeze mnie najcięższej walizki, uprzedziłem go:
- Jestem silniejszy.
Przeniosłem bagaże i położyłem je koło wolnego łóżka w naszym pokoju, po czym szybko zamknąłem się w łazience. Po prostu byłem głodny.
Wymamrotałem coś, gdy nie zobaczyłem swojej ulubionej krwi, ale wziąłem torebkę pierwsza z góry i wypiłem zawartość.
Potem wyszedłem i zobaczyłem wpatrujących się w siebie Artura i Rodneya. Znieruchomiałem, nie odzywając się i dając im czas do poznania się. Tylko, żeby Rodney nie powiedział, że to przeze mnie tu mieszka... nie wiem jak zareagowałby Artur.
<Rodney?>
Cassie ostatnio nie piszę, więc nie dam do dokończenia również Arturowi :3

Od Rodneya - Cd. Lestata

Zrobiłem minę męczennika. Podrapałem kark który upierdliwie mnie drażnił.
- Oj no... zdarza się każdemu. - stwierdziłem w końcu, wzruszając ramionami.
Lestat przybrał dziwny wyraz twarzy, co przy jego nienaturalnej bladości było jeszcze bardziej widoczne.
- No co?! - warknąłem nagle, gdy nie mogłem już wytrzymać tej dręczącej ciszy.
- Ja nic nie mówię. Znacznie łatwiej jednak byłoby gdybyś, nauczył się załatwiać te sprawy. - powiedział, z miną niewiniątka.
Ponownie warknąłem i ruszyłem powoli wzdłuż korytarza. Mijałem lśniące gabloty zapchane złotymi i srebrnymi pucharami. Zatrzymałem się przy jednej z nich, podziwiając kunszt wykonania.
- Ładnie, widzę, że w tej szkle są bardzo aktywni uczniowie. - powiedziałem, dotykając szkła.
Ja sam nigdy nie zdobyłem żadnego pucharu, ani nawet małego medalu. Mimo, że brałem niekiedy udział w różnych sportowych dyscyplinach. Cóż, tak to już bywa.
- Owszem, regularnie organizujemy zawody i bierzemy udział w tych odbywających się poza miastem. - powiedział, jakby mówił o czymś najzupełniej oczywistym.
Znowu zrobiło mi się głupio, ale zwalczyłem potrzebę ucieczki do swojego pokoju. A właśnie... Będę musiał znowu przenieść swoje rzeczy. Na szczęście, nowy pokój nie był zbyt daleko. Ot, kawałeczek od starego.
- Muszę iść do pokoju. Nie rozpakowałem się jeszcze i przeniesienie gratów będzie znacznie łatwiejsze. - powiedziałem z lekkim uśmiechem. - Jeśli nie masz nic innego do roboty, możesz iść ze mną. Pomoc zawsze się przyda, a jestem przekonany, że ten kolega z którym mam się zamieniać też będzie jej potrzebował.
<Lestat? Przenosiny? A potem nocna eskapada ^o^ >

Od Lestata- C.D Argony

Hahaha xD Ach to ostrzeżenie ;D

- Nie rób tego!- krzyknąłem lekko przestraszony sytuacją, gdy Argona skoczyła na Valentine'a. Ten obrócił się, lekko zaskoczony, a refleks pozwolił mu uchylić sie przed atakiem. Zmiennokształtna spojrzała na mnie, zdezorientowana, ale nie zaatakowała ponownie. Anioł spojrzał na nią ostro, a potem na mnie.
- Wytłumacz, dlaczego próbuje cie mnie zabić.
- Nie zabić- odparłem, myśląc gorączkowo, jak wyjść z tej sytuacji- Bella jest młoda i nie kontroluje pragnienia. Jesteś pół aniołem, masz, wybacz mi to śmiałe stwierdzenie, najlepszą krew, jeśli porównywać do jakiejkolwiek rasy. Bądź co bądź, pochodzisz od Boga.- uśmiechnąłem się lekko. Valnetine przez chwilę patrzył na mnie podejrzliwie, potem rzucił groźne spojrzenie Argonie, po czym odezwał ponownie:
- Czujcie się jak u siebie. Uważajcie z posiłkami, najlepiej polujcie daleko stąd albo nie zabijajcie, a jedynie pozbawiajcie przytomności. Nie zapomnij wykasować wspomnień- ukryłem zaskoczenie, że wie o mojej zdolności- i uleczać ran ofiar. Pożegnam się z wami, muszę iść do reszty.
- Okej. Do zobaczenia.- kiwnąłem lekko głową, Argona również się pożegnała, a anioł wyszedł. Spojrzałem na nią i położyłem palec na ustach, by milczała jeszcze chwilę.
Mógł nas podsłuchiwać, anioł też ma wyczulone zmysły. Stałem tak dobre kilka minut, aż w końcu podszedłem do zmiennokształtnej i wyszeptałem jej do ucha.
- Za wcześnie. Musimy się dowiedzieć czegoś więcej. trzeba go zabić gdy będzie sam, wampiry mogły by chcieć się zemścić. Pomyślałaś, że może być więcej takich grup? Powtarzam: trzeba się więcej dowiedzieć.
<Argona?>
hehe xD Jeśli chcesz skończyć fabułę, tylko powiedz :) Jak na mnie nie ma co pisać, więc nie zależy mi na szybkim zabiciu go i skończeniu fabuły. zresztą trzeba jeszcze potem zgłosić się do dyrektora czy Nathaniela xD

Od Argony- C.D Lestata

Prowadził nas w ciszy splątanymi korytarzami. W tym momencie pomyślałam, że gdybym była sama mogłabym z nim skończyć w tej chwili, że wtedy byłby to najodpowiedniejszy moment. Ale Lestat stanowił problem, a zarazem mógł być pomocny w innym momencie. Gdybym teraz zaatakowała istniało prawdopodobieństwo, że wampir przypadkowo stanie na drodze mojego ciosu. Trzeba poczekać jeszcze chwilę.
Wreszcie doszliśmy do położonego na ujemnym piętrze pokoiku z 2 trumnami, stolikiem, szafą i 4 krzesłami. Był dość zaniedbany i surowy, jednak wystarczał do spania.
- Proszę, rozgośćcie się - powiedział półanioł
- Dziękujemy - Lestat uśmiechnął się do Valentine'a.
W tym momencie Lestat stał dokładnie na linii ciosu. Podeszłam do niego i przytuliłam się. Szepnęłam mu do ucha.
- Uważaj, teraz go zabiję...
<Lestat?>
Uznałam, że ty powinieneś wybrać czy półanioł ma zginąć teraz, czy potem :P

Od Argony- C.D Isabel

- I think you can't help me - mruknęłam - Now we have to go to the canteen and take something to eat.
- Ok... - dziewczyna wydawała się zdezorientowana i niepewna co ma mówić.
Być może nie mówiła zbyt dobrze po angielsku, ale tą kwestię postanowiłam zostawić na później. Przynajmniej chwilowo jest cicho. Pewnie myśli, jak zapytać mnie o kolejne elementy akademii. Na całe szczęście nim zdążyła coś powiedzieć weszłyśmy do stołówki i podeszłyśmy do okienka. Kucharce wystarczył jeden rzut oka na mnie, by położyć na talerzu kotleta ziemniaki i porcję surówki. Dla pozostałych ras dieta była nieco inaczej zbilansowana. Ruszyłam do mojego ukochanego stolika na końcu sali. Zajęłam miejsce, a po chwili obok mnie usiadła Isabel.
- Well... - zaczęła niepewnie - Why you... changed the language?
- Becouse I can't speake in Polish - skrzywiłam się - And my translator was break. Funny, I can speak in Germany, English, Japanse, Russian and in several other, but I can't learn Polish.
Usłyszałam cichy szelest i ktoś usiadł przy sąsiednim stoliku. Nie widziałam kto, ale wyczułam lekką zmianę atmosfery wokół niego.
<Isabel?>
A czemu nie rosyjski? :P

Czy ten ktoś, kto usiadł obok, to ma być NPC, Romy czy inny uczeń a to propozycja dołączenia go do fabuły? :)

niedziela, 29 czerwca 2014

Informacje, Romy i banner

Na wstępie pragnę przeprosić za to, że pod koniec czerwca zaczęłam olewać bloga, lecz miałam sporo roboty, walczyłam o wyższe oceny itp. Chyba każdy wie, co mam na myśli. 
Tak jak mówiłam Lestatowi, przygotowałam banner:

Kod HTML:
<a href="http://academy-cross.blogspot.com/"><img alt="X.X banner" src="http://oi61.tinypic.com/rthwf6.jpg" border="0"></a>

Mała podpowiedź dla Lestata: To czerwone to adres URL grafiki ;) Teraz chyba nie będzie problemu z wyświetlaniem banneru w poście xd.
Hmm, co by tu jeszcze napisać...
Oglądacie mundial? Bo ja tak i stawiam na Niemcy:


A to mój idol c; (wszelkie uwagi na temat jego wytrzeszczonych oczu zostaną drastycznie stłumione).
A przechodząc do tych ważniejszych spraw: 
- moje postacie Fallon i Ever zostaną dodane do NPC
- w czwartek wyjeżdżam do Włoch na cały lipiec
- 2 sierpnia jadę na ślub mojej cioci
- nie mam pojęcia kiedy będę znów dostępna, chyba pod koniec wakacji
- jak tylko wrócę to dodam nową postać, prawdopodobnie wampir o nazwisku Luis Suarez xd Nie no, to oczywiście żart.

Postanowiłam teraz ją stworzyć, lecz nie napiszę opowiadania. Chcę tylko, aby uczestniczyła np. w waszych opowiadaniach, aby po prostu już istniała ;) 

Imię: Romany (nienawidzi swojego imienia, wszystkim przedstawia się jako Romy)
Nazwisko: Mercury
Płeć: kobieta
Rasa: Camini
Wiek: 18
Urodziny: 25 września
Wygląd: Romy jest bardzo drobna, jej wzrost to zaledwie 160 cm. Ma szczupłą, smukłą sylwetkę, a jej skóra swoją barwą przypomina papier. Jej oczy są szare, lekko wpadają w błękit. Ma długie, rude włosy z prostą grzywką. prosty nos i drobne usta. Gdy zmieni swą postać na tą "kocią", jej wizerunek ulega zmianie. Jej jak dotąd proste włosy stają się jeszcze dłuższe oraz zwichrzone. Na głowie pojawia się para kocich uszu. Paznokcie wydłużają się i twardnieją, zamieniając się w pazury, natomiast oczy zmieniają barwę na żółtą. Najbardziej rzucającą się w oczy zmianą jest pojawienie się długiego, rudego ogona, porośniętego gęsto długą sierścią. 
Głos*:  David Guetta - She Wolf ft. Sia
Charakter:  Romany to typowy lekkoduch. Od zawsze towarzyszyły jej imprezy, alkohol, wpływowi ludzie. Stara się korzystać z życia, żyje chwilą. Często jej działania są nieprzemyślane, lecz zawsze potrafi z tego wybrnąć, cechuje ją spryt i przebiegłość. Bywa szczera w nieodpowiednich momentach, często przeklina. Bardzo mściwa i wybuchowa. Jest jednak pozytywnie nastawiona do świata, stara się być miła dla każdej napotkanej osoby. Kieruje się zasadą "Szacunek za szacunek, chamstwo za chamstwo". Ma słabość do zielonookich oraz płatków śniadaniowych. Gdy jej nastrój ulegnie gwałtownej zmianie (np. rozpłacze się, ucieszy cz też wkurzy) istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że ulegnie swojej kociej naturze.
Historia: Historia dziewczyny nie jest zbyt ciekawa. Romany urodziła się w Tulsie, w stanie Oklahoma. Cała jej rodzina składała się z Caminich, zatem ona nie była wyjątkiem. Od zawsze sprawiała kłopoty wychowawcze, była buntownicza. Miała dość nadopiekuńczych rodziców, więc podjęła desperacką ucieczkę do Bułgarii, lecz szybko została odnaleziona przez starszego brata Gabriela i odesłana z powrotem do USA. Ostatecznie w formie "kary" wysłano ją do Akademii Crossa.
Rodzina: matka - Marina, ojciec - Carol, starszy brat -  Gabriel i młodsza siostra - Anastasia
Ranga: Strażnik
Klasa: 1 klasa
Pokój: Blok B, pokój 4
Partner: Nikt nie spełnia wymagań.
Inne zdjęcie*: 1 2
Właściciel: Almette
Kontakt: Almette (howrse), almette133@gmail.com (e-mail)

Będzie mi bardzo miło, jeśli po powrocie z wakacji zobaczę, że Romany brała udział w życiu Akademii ;)
(pamięta ktoś jeszcze sytuację Lestata ze skarpetami?)
I w sumie to tyle ;)

Almette

P.S. Wpadłam na pomysł, aby w akademii także trwały wakacje, czyli w opowiadaniach nie ma lekcji, za to można wybrać się do egzotycznych krajów itp. Co wy na to?




Od Lestata- C.D Rodneya

Usiłowałem nie wybuchnąć śmiechem, obserwując, jak Rodney zmaga się z tremą. Bo to chyba była trema, nie?
- Czyli przenosiny i zostanie strażnikiem, tak?- Cross uśmiechnął się do chłopaka i odniosłem wrażenie, że sprawa jest już przesądzona. Zmiennokształtny nie odezwał się, jedynie kiwnął głową.
- Nie ma problemu.- stwierdził starszy mężczyzna.- Tylko trzeba pozmieniać dane w papierach i już. Z kim chciałbyś się zamienić?
- Z Damienem.- odparł Rodney.
- A Damien wie?
Chłopak spojrzał na mnie, szukając pomocy, więc przejąłem inicjatywę.
- Damien nie ma pojęcia, ponieważ od razu przyszliśmy do pana, ale nie wydaje mi się, by był to dla niego problem. Myślę, że będzie wdzięczny, jeśli na jakiś czas będzie miał pokój tylko dla siebie. Chyba, że jest jakiś nowy uczeń, o którym nie nikt nie wie?- spojrzałem pytająco, ale Dyrektor pokręcił głową.
- Rodney ładnie prosi.- uśmiechnąłem się, szturchając chłopaka, który najwyraźniej nie był w swoim żywiole.
- Strażnikiem możesz zostać, oczywiście. Przydadzą się jacyś.
- Mogę prosić... o możliwość patrolowania w nocy?- spytał Rodney.
- Jeśli będziesz w stanie kontaktować na lekcjach, to możesz. Zresztą i tak mamy mało strażników... właściwie... tylko was dwóch.
- Poważnie?- utkwiłem zaskoczone spojrzenie w dyrektorze.- Nie wiedziałem.
- Bo nie pilnujesz.- mężczyzna uśmiechnął się lekko- Nie pilnujesz i nie zauważyłeś, że nikogo innego nie ma.
- Pan wybaczy, już będę- będziemy- sumienni.- odparłem, kiwnąwszy lekko głową.- W końcu ktoś mógłby próbować uciec...- zobaczyłem rozbawione iskierki w oczach dyrektora. Wyczułem dezorientację Rodneya, jakby nie zajarzył o co chodzi. Powinienem mu opowiedzieć kiedyś brawurową ucieczkę moją i Artura...
- W takim razie dziękujemy i już sobie idziemy, bo chyba przerwaliśmy jakaś ważniejszą robotę.- wskazałem na papiery i wstałem.- Do widzenia.- ruszyłem w stronę wyjścia, Rodney za mną. Dyrektor zaprzeczył, że jest zajęty i również się pożegnał, a potem opuściliśmy gabinet.
- I co? Zadowolony?- spojrzałem na zmiennokształtnego, gdy szliśmy korytarzem, by powiadomić Damiena.- I co ty masz za tremę na spotkaniach z ważnymi osobistościami?
- Zauważyłeś?- chłopak westchnął.
- Każdy by zauważył.- uśmiechnąłem się- Wiec co?
<Rodney?>
:3 To nie miało wyjść takie długie. Ale fajnie, w końcu wyszedł mi długi post, jak za złotego wieku akademii <3

Od Rodneya - Cd. Lestata

Dyrektor westchnął, odłożył papiery które pokrywały niemal każdą wolną przestrzeń biurka i rozsiadł się wygodniej w wielkim fotelu. Złączył palce w piramidkę i czekał z nieodgadnionym wyrazem twarz. Ja zaś, poczułem się jakbym zaraz miał się zapaść pod ziemię.
- Ja... znaczy się echym... - poczułem gulę w gardle które momentalnie wyschło mi na wiór.
Profesor z lekkim uśmiechem wskazał nam krzesła.
- Usiądźcie.
Zdecydowanie tak było lepiej. Nie mógł przynajmniej widzieć jak wyłamuje sobie palce. Nigdy nie lubiłem odpowiedzi, załatwiania różnych spraw urzędowych, tym bardziej gdy nie wiedziałem czego mogę się spodziewać. Teoretycznie Dyrektor wydawał się całkiem miłym gościem. Oczywiście zawsze mogło to być mylne wyobrażenie.
- Więc? W jakiej sprawie do mnie przychodzisz? - zapytał po chwili ciszy.
W mojej głowie krzyczał irytujący głosik: "Na Bogów weź się w garść Rodney!" Westchnąłem i spojrzałem pewniej na starszego mężczyznę. Nie mogłem wyzbyć się wrażenia, że oto przede mną siedzi podróbka Gandalfa. Dziwna ta szkoła.
- Chciałbym prosić o przeniesienie. Między pokojami numer 1 a 2. - powiedziałem w końcu.
I jak? Głowa mi od tego nie odpadła. Nie było aż tak źle. Dyrektor siedział chwilę w ciszy. Jakby rozpatrywał w głowie decyzję. Potem kiwnął głową i powiedział.
- A ta druga sprawa?
Krzesło nagle wydało się strasznie niewygodne.
- Chciałbym prosić o możliwość bycia strażnikiem. - wypaliłem szybko, zanim zdołałem zacząć myśleć.

<Lestat? ^^>
Tobie zostawiam odpowiedź Dyrektora xD

Od Isabel - Cd. Argony

Spojrzałam na nią z zaskoczeniem. Czy ona sobie ze mnie żartowała? Najwyraźniej, bo to było... dziwne! Musiałam wyglądać co najmniej komicznie z tą śmieszną miną wpatrzona w nią, jakby była obiektem na wystawie dziwów.
- Zaraz... co? Co się dzieje? - zapytałam, nadal nie rozumiejąc.
Argona zrobiła zniecierpliwioną minę. Zaczęła coś gestykulować, ale ja tylko przekrzywiłam głowę.
- Oh my God! - warknęła w końcu. - I don't understand you!
Zrobiłam wielkie oczy jakbym właśnie dostała w twarz. Maaaatko, tylko nie angielski! Ale w sumie, mogło być gorzej. Jakby zaczęła nawijać do mnie po rosyjsku, zaczęłabym chyba uciekać. Rozejrzałam się wokół, aby sprawdzić czy nie mamy zbyt wielkiej widowni. Westchnęłam gdy okazało się, że jednak jesteśmy same. Cóż, moje szczęście. Wszyscy chyba byli już na obiedzie.
- Ok. How can I help you? - zapytałam najlepiej jak umiałam.
Nie mogłam oczywiście wiedzieć, że myliłam się i to bardzo. Ktoś jednak pozostał z nami na korytarzu. Stał tam ze spokojną miną, obserwując. Notując w swej bezbrzeżnej pamięci wszystko, niczym maszyna. Co zamierzał? Miałam się o tym dowiedzieć niebawem.

<Argona?>
To mnie zaskoczyłaś xD Tylko serio, błagam byle nie rosyjski xD

sobota, 28 czerwca 2014

Od Lestata- C.D Rodneya

- Trzeba by się spytać Damiena przy okazji, czy możemy się zamienić...- zamyśliłem się- Ale myślę, że będzie mu na rękę, jeśli na zyska pokój tylko dla siebie. tak, zdecydowanie będzie mu na rękę. Nie lubi towarzystwa.- zastanawiałem się.
- To chodźmy do Dyrektora.- oznajmił Rodney, wstał z ławki i ruszył przez "park", zmierzając w stronę dziedzińca głównego i bloku A.
- Czekaj!- zerwałem się, a chwilę potem znieruchomiałem na chwilę. Cholera, nienawidzę słońca... Wymamrotałem coś, a potem na głos dodałem.
- Pozwól, że cię wyprzedzę!- krzyknąłem i wampirzym sprintem pobiegłem do cienia pod portalem przy wejściu do bloku A. Obserwowałem, jak Rodney niespiesznym krokiem- oczywiście nie złośliwie- zmierza w moim kierunku, nie bez przyjemności wystawiwszy twarz na słońce.
Potem ruszyliśmy wspólnie na najwyższe piętro, czyli tam, gdzie Cross ma gabinet, a ja zapukałem.
Poczekałem, aż usłyszę "proszę".
- Dyrektorze.- wszedłem, a za mną Rodney. Mężczyzna spojrzał na mnie, zerknął na Rodneya, a potem znowu na mnie.
- A maniery?- zobaczyłem karcące spojrzenie.
- Pan wybaczy.- uśmiechnąłem się promienne, a moje zachowanie jakimś cudem nie zbiło siwowłosego z tropu.- Dzień dobry, panie Dyrektorze.
- Co chciałeś?- to było zwykłe, uprzejme pytanie, choć dla innych mogłoby zabrzmieć, jakby chciał się nas jak najszybciej pozbyć.
- Mam dwie sprawy.- zacząłem, na ułamek sekundy przenosząc wzrok na Rodneya- A raczej dwie prośby. Ten tutaj nowy uczeń przybył dzisiaj do Akademii i ma pytanie.- oznajmiłem, patrząc z lekkim rozbawieniem na chłopaka, którego musiałem zdezorientować na chwilę, dając mu dojść do słowa.
<Rodney?>
Mogłabym się jeszcze chwile pobawić i nawet sama (sam) pytać Crossa, ale muszę zejść z kompa xD

Od Lestata- C.D Argony

Mężczyzna spojrzał na mnie podejrzanie, ale chwile później uśmiechnął się szeroko.
- Skoro już tu jesteście, to może skorzystacie z gościnności i zostaniecie tu na dłużej?- spytał, rozglądając się po pomieszczeniu. Właśnie o to mi chodziło. Żeby pozwolił nam zostać i nic nie podejrzewał...
- Bardzo chętnie, Valentine.- odparłem z uprzejmym uśmiechem.
- Jak Lestatek to ja też!- wtrąciła Bella, ale spojrzałem na nią i zrozumiała, że ma się nie odzywać, bo przez przypadek zepsuje nasze stosunki.
- Czy mogłbyś nas zaprowadzić do jakiegoś pomieszczenia pod ziemią, bo Bella bardzo wcześnie kładzie się spać. Jest nowozmienioną i to jest normalne... wybacz, jeśli obraziłem cię, tłumacząc to.- dodałem szybko- Zapomniałem, że przebywasz z wampirami od dłuższego- prawda?- czasu i musisz sporo o nich wiedzieć. O nas.- to nie miało zabrzmieć obraźliwie czy źle w inny sposób i chyba udało mi się, bo półanioł nakazał nam iść z nim i wszedł przez któreś drzwi na korytarz.
Cały czas czułem na sobie wrogie spojrzenia innych wampirów.
<Argona?>
Odpowiada ci taki post? :D
Argooonaaa, masz postać w NSW? :o

Hafaza, ty też? :O

Od Rodneya - Cd. Lestata

- Jak mniemam strażnicy mają jakieś przywileje? Czy tylko obowiązki. - mimo że wciąż się wahałem, teoretycznie całkiem nieźle to brzmiało.
Rodney - strażnik. Tak, zdecydowanie mi się podobało. Ale jak już zdążyło nauczyć życie, zawsze były jakieś haczyki. A ja nie miałem zamiaru pozwolić, aby jakiś wyjątkowo wrednie i drażniąco mnie zaczepił.
- Cóż, są zarówno obowiązki jak i przywileje. - odparł mój rozmówca. - Musisz pilnować porządku między zajęciami. Ja jako wampir, pilnuję go również w nocy. Poza tym jesteśmy normalnymi uczniami. - starał się mi wytłumaczyć.
Zmarszczyłem nos. No tak, wmawiają nam, że to świetne, a tak naprawdę robią z nas tanią siłę roboczą. Ale w sumie... skoro on mógł, dlaczego ja nie?
- Myślę, że może faktycznie nie jest tak źle. - uśmiechnąłem się do swoich myśli.
Dzięki temu zajęciu nie dość, że lepiej poznam innych, to jeszcze będę wiedział jak wyglądają nocne zmiany. A co za tym idzie, jeśli dobrze to wykombinuję, będę mógł opuszczać pokój na nocne wycieczki do lasu. Już to sobie wyobrażałem. Tylko ja i natura. Nieskażone ludźmi tereny, ogarnięte mrokiem i mgłą. Aż ciarki przechodził po plecach.
- To jak? Idziemy od razu do Dyrektora? Wolałbym załatwić to jak najszybciej. - powiedziałem nagle.

<Lestat? ^^ >

Od Argony- C.D Isabel

Spojrzałam na wyciągniętą rękę kobiety, na jej pogodną twarz i znów na rękę. Nie wydawało się, by planowała coś złego. Podałam jej dłoń i mruknęłam:
- Nazywam się Argona, a obiady serwują w stołówce - szybko puściłam rękę dziewczyny - To w tamtym kierunku.
Wskazałam rękę na korytarz za moimi pleceni.
- Prosto i w 2 korytarz w prawo. Duże, złocone drzwi.
- Hmm... dziękuję za instrukcje. A ty nie idziesz na obiad? - zapytała cały czas się uśmiechając
- Obiad? - zdziwiłam się i spojrzałam przez okno na słońce
14.20. Choler*, przez te zamieszanie z Sander kompletnie zapomniałam o obiedzie!
- Idę - odparłam obracając się na pięcie i idąc w kierunku stołówki
Dziewczyna ruszyła za mną i zaczęła wypytywać mnie o różne rzeczy... I wtedy właśnie stało się to... usłyszałam ciche brzęczenie w uchu i słowa Isabel stały się nagle szeleszczeniem liści na wietrze... Westchnęłam i przystanęłam podnosząc ręce w obronnym geście
- Stop! - powiedziałam - Ja nie rozumie...m co ty mówić...
Brunetkę zamurowało. Znów zaczęła szeleścić bardzo szybko. Zdecydowanie polski to najtrudniejszy język... Z translatorem dało się, żyć ale teraz...
- Stop! - znów jej przerwałam - Can we speak in English?
<Isabel?>

Od Argony- C.D Lestata

- Lestatku... - szepnęłam szeptem scenicznym - Co tu robi to coś?
Lestat uderzył mnie lekko w głowę.
- Nie bądź głupia... znaczy siedź cicho! - warknął, po czym zwrócił się do półanioła - Witaj Valentine. To niezwykłe spotkać półanioła w siedzibie wampirów.
- No cóż, czasem najmniej prawdopodobny scenariusz staje się prawdą - odpowiedział gospodarz, nie odrywając od nas swoich niezwykle pięknych, błękitnych oczu - Ale nie mówmy o mnie. Co sprowadza tutaj ciebie i twoją uroczą towarzyszkę? Co robi słynny Lestat de Lioncourt w takim miejscu?
Jego postawa, była nieco kpiąca i śmiała. Mówił cicho, ale każde jego słowo miało "moc" (on ma tę moc?). Widać było, że nie jest nowicjuszem. Był doświadczonym manipulatorem i takie nędzne istoty jak wampiry bez wahania podążały za nim.
- Cóż, razem z tą pijawką - tu wymownie przewrócił oczami w moim kierunku - Postanowiliśmy się nieco zabawić. Do Moskwy zawitaliśmy przez przypadek. W końcu świat ma tylko 4 strony i trafiło na tą...
<Lestat?>
Tak dużo "Bella" mówiła... I mam nadzieję, że znów nie psuję Lestata...


Nie martw się, nie psujesz :) odpiszę jak będę mogła, raczej jeszcze dzisiaj :3- przyp. Lestat

piątek, 27 czerwca 2014

Od Lestata- C.D Rodneya

- Ja pilnuję.- odparłem z poważną miną.Zanim Rodney się zorientował co powiedziałem,minęła sekunda, a w następnej na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie. Parsknąłem śmiechem, gdy się zorientował.
- Ty?
- Jako, że można załatwić różne rzeczy u dyrektora,można poprosić, żebyś również był strażnikiem.- uśmiechnąłem się. Ten chłopak mnie dobija. Ciągle sprawia, że się uśmiecham.
<Rodney?>
Argona, koło 12 w poniedziałek opublikuję swojego posta, chyba,że mi przyślesz :)

Od Rodneya - Cd. Lestata

Spokojnie szedłem obok mojego nowego znajomego. Zaczynałem chyba się starzeć. W końcu wcześniej nigdy bym z nim nie zagadał dłużej niż 5 minut. A tu proszę, Rodney nie jest już antyspołeczny. Mam nadzieję, że Izi się tego nie dowie. Westchnąłem mimowolnie i spojrzałem na idącego przed nami nauczyciela. Czy mi się wydawało, czy on specjalnie nie przyspieszał? Czy nas podsłuchiwał? Jeśli tak, to zdecydowanie miałem ochotę powiedzieć mu kilka słów. Na moje szczęście, Lestat skręcił nagle i poszliśmy inną drogą. Obeszliśmy spory budynek z małymi okienkami. Domyśliłem się, że prawdopodobnie było to coś w rodzaju sali gimnastycznej. W końcu gdzieś musieli robić zajęcia fizyczne.
- Dobrze wiedzieć, że można tu wiele załatwić. W mojej poprzedniej szkole nie było tak łatwo. Dominowała jedna zasada. "Dyrektor ma zawsze rację, a ty masz siedzieć cicho". - powiedziałem, rozglądając się wokół.
Musiałem przyznać, że całkiem sporo mieli tu miejsca. W oddali dostrzegłem ciemne lasy, które zaczynały mnie coraz bardziej wołać. Musiałem siłą woli stłumić to pragnienie. Jakby to wyglądało gdybym nagle, z wywieszonym jęzorem, zaczął biec w ich stronę?
- Muszę napisać jakieś... no nie wiem, pismo do Dyrektora? Czy wystarczy jak... - zawahałem się, niezbyt pewny co powiedzieć dalej.
- Coś ty. Biuro Crossa jest w głównym budynku. Nie można go przeoczyć. Wystarczy, że go poinformujesz, a wcześniej dogadasz się z Damienem. - powiedział nie patrząc na mnie.
Czyli tu wszystko wyglądało lepiej niż myślałem. A no właśnie, musiałem jeszcze zapytać. Inaczej nie dałoby mi to spokoju.
- Chym... a można wychodzić w nocy? Bo ja wiem... na przykład na spacer do lasu? Czy jednak nas pilnują? - zapytałem z cieniem nadziei w głosie.

<Lestat?>
Tak, mój Rodney i tak wylezie w nocy do lasu, nawet jak Lestat powie, że nie wolno xD

czwartek, 26 czerwca 2014

Od Lestata- C.D Rodneya

- Taaak, właśnie miałem mu to zaproponować.- odezwałem się, błyskawicznie rozumiejąc, co usiłuje zdziałać Rodney. Profesor spojrzał podejrzliwie, ale potem wyjął z kieszeni kartkę złożoną w cztery i ruszył w stronę budynków.
- Co ci dał?- spytałem, nie mogąc ukryć zaciekawienia. Chłopak rozłożył kartkę i z zawodem stwierdziłem, że to tylko plan lekcji.- a miałem nadzieję, że to coś fajniejszego... Dobra, w każdym razie choć.
Ruszyłem w stronę Akademii, nie patrząc na Rodneya, bo słyszałem że szedł za mną.
- Wiesz co, tak myślę, że może by poprosić o wymianę kwater z ty z Damienem?
- Kim on jest?
- Moim współlokatorem, jakiś taki małomówny jest, nie umiem z nim wytrzymać...- odparłem.
- W pokoju są trzy osoby, więc kto jest trzeci?- o, chłopak umie łączyć fakty!- uśmiechnąłem się na tą myśl.
- Artur, jest człowiekiem. I telepatą. Myślę, że nie będzie miał nic przeciwko wyprowadzeniu się Damiena... ale trzeba by go spytać. jego, a potem Crossa. Dyrektora Crossa, znaczy się.- poprawiłem się, gdy przypomniałem sobie, że Marvin idzie trochę przed nami. No i Rodney mógłby nie wiedzieć, jak się nazywa dyrektor... chociaż z drugiej strony, dostał zaproszenie, powinien wiedzieć!
<Rodney?>
Hyhy, przypis będzie krótszy! Argona napisała, że jak nie odpisze na Isabel do trzech dni, to mam ja odpisać :)

Od Rodneya - C.D Lestata

Gdy tylko usłyszałem moje koszmarne drugie imię, wzdrygnąłem się mimowolnie. Zapewne w oczach postronnych wyglądałem jakby ktoś przywalił mi obuchem w twarz. Tak też się czułem. Niestety dokumenty które wysłała moja matka zawierały to haniebne imię. Meredith.... już chyba gorzej nie mogła mnie nazwać. Zupełnie jakby od samego początku chciała mi dać do zrozumienia, że uważa mnie za coś... gorszego. Zawsze chciała mieć córkę, no ale to już była przesada! Za swoją linię obrony wzięła tylko fakt, że imię należało niegdyś do bardzo sławnego członka naszego rodu. Podobno forma tygrysa i to w dodatku białego, była dość rzadka. Pfi... jakby to miało jakiekolwiek dla mnie znaczenie.
- Tak... niestety... znaczy się, dobrze pan pamięta. Ale błagam, tylko Rodney. - powiedziałem, dla podkreślenia tego faktu gestykulując mocno.
Nieznajomy mężczyzna, profesor, miał dość surowy wygląd. Wzbudzał jednak respekt. Cechował się na pierwszy rzut oka pewną lodowatą pewnością siebie. Wyczuwałem również, że chyba mam do czynienia ze zmiennokształtnym. Mimo, że nie mogłem jeszcze się pochwalić zbytnim wyczuleniem w tej kwestii. Profesor Marvin zmrużył nagle oczy i spojrzał na siedzącego obok mnie Lestata. Nie poświęcił mu jednak więcej uwagi niż owadowi który przez pomyłkę usiadł na jego garniturze. Nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć.
- Widzę, że zaczynasz już poznawać naszych Uczniów. To... właściwie. - powiedział, jakby ważąc słowa.
Uśmiechnąłem się krzywo, zastanawiając czego właściwie ode mnie chce. Niby był miły, ale jednak, było w nim coś takiego, skłaniającego do ostrożności. Zastanawiałem się też w co potrafi się przeistoczyć, jeśli jest faktycznie zmiennokształtnym.
- Lestat zaproponował, że pokaże mi szkołę. Prawda? - powiedziałem z naciskiem w głosie, dając do zrozumienia, że to nasza jedyna szansa na wyjście z tej opresji.
Oczywiście pod warunkiem, że Profesor nie zechce nam towarzyszyć.

<Lestat? ^^>
Tym razem napisałam bez Worda xD

Od Lestata- C.D Rodneya

Znowu wybuchnąłem śmiechem i śmiałem się długo. Nie kpiąco, oczywiście, że nie. Śmiałem się, bo ktoś w końcu wpadł na to, że można próbować stąd uciec.
- Oczywiście, że próbowałem uciec. Prawie mi się to udało... ale musiałem po coś wrócić i zostałem złapany przez moją opiekunkę. Nie, więźniem nie jestem. A przynajmniej ja tak nie sądzę. A jeśli ja nie, to nikt nie powinien tak uważać. Nie zgodziłem się na mój "los", jak to ująłeś, ale, jak wspomniałem, spacyfikowali mnie. Zresztą tu nie jest tak źle, jest kilku dobrych...kar...- urwałem na chwilę- ... ludzi... nie ludzi. istot? Uczniów. O, pasuje.- znów się zaciąłem, ale chwile później uśmiechnąłem się szeroko, gdy zdałem sobie sprawę, że dobrze zrobiłem, mowiąc to i że mój instynkt mnie nie zawiódł.
- Na krańcu lasu stoi wychowawca twojej rasy, Marvin...- spojrzałem na Rodneya, a na jego twarzy również zobaczyłem lekki uśmiech, też musiał podejrzewać, że ktoś nas obserwuje. Przeniósł spojrzenie na nauczyciela, który wyszedł na widok i teraz zbliżał się do nas spokojnym krokiem.
- Jestem Marvin, miło mi cie poznać.- profesor wręcz mnie zignorował, zwracając sie do zmiennokształtnego- Rodney Meredith McKay, jak pamiętam, prawda?
Jakiś dziwnie miły się wydawał.- tak stwierdziłem, widząc jego zachowanie. może taki jest względem zmiennokształtnych...?
<Rodney?>
Wybacz, musiałam xD Tylko nie zajarzyłam jak to z jego imionami jest. To jest jego drugie imię czy co?

Od Rodneya - CD. Lestata

Wciąż byłem zaskoczony, że mój niezwykły rozmówca tak lekko i spokojnie wspomina morderstwa i zapewne jeszcze gorsze czyny, z przeszłości. To było co najmniej przerażające. Zupełnie jakby jakiś zapomniany senny koszmar, rozegrał się teraz na jawie. Mimowolnie pomyślałem, czy zaledwie dwa miesiące są wystarczające aby go zresocjalizować? W końcu ile on mógł mieć lat? Wiedziałem, że wampiry słynęły ze swej długowieczności, podobnie jak czarownicy. Izi, mimo całego swojego głupkowatego zachowania, mogła być przecież moją babcią. Skoro Lestat żył tak długo, podążając tylko za własnymi zasadami i instynktami... jaką mieli pewność, że Akademia cokolwiek zmieni? Pomasowałem obolały kark tylko po to aby dać zajęcie dłoniom.
- Mnie? Cóż... wysłali zaproszenie. W całym beznadziejnym splendorze. Zalakowane staroświecko z herbem, na wiekowym papierze. - wspomniałem, zastanawiając się dlaczego chce to wiedzieć. - Mój ojciec był zachwycony ,ale matka przeciwna. Uznała to za zniewagę dla jej rodu. W końcu, skoro nikt jeszcze nie musiał uczęszczać do tej szkoły, to niby dlaczego teraz miało się to zmienić? Pomyślała, że ma to coś wspólnego ze mną. Zaczęła mi wytykać brak kontroli i kiepskie połączenie z duchem zwierzęcia. Jakby to miało coś z tym wspólnego. - wzruszyłem ramionami zastanawiając się dlaczego mu to mówię.
Ponownie rozejrzałem się wokół gdy poczułem, że włoski jeżą mi się na karku. Chyba kogoś wyczuwałem. Nie zdziwiło mnie to jednak. W końcu Akademia była spora. Mieszkało w niej dużo "osób".
- Skoro przyprowadzili cię tu siłą, to dlaczego nie uciekłeś? Tak po prostu zgodziłeś się na swój los? W ogóle, czy jesteś tu więźniem? - rozejrzałem się podejrzliwie szukając jakiś ukrytych osób które mogłyby wyskoczyć nagle zza krzaków z okrzykiem bojowym.

<Lestat? ^^>
Wiem, czas na przemyślenia. Ale to cały Rodney xD Zawsze ma mnóstwo uwag.

Od Lestata- C.D Rodneya

- Od września. Za długo, zdecydowanie za długo.- stwierdziłem, najpierw starając się zachować pokerową minę, ale westchnąłem w końcu.
- To tylko dwa miesiące.- odparł, zaskoczony niechęcią w moim głosie.
- Nie przybyłem tu z własnej woli.- odparłem, nie patrząc na niego- Porwali mnie tu, gdy się obudziłem. Po prostu dosłownie porwali, wykorzystując, że byłem słaby. A dokładniej zabiłem kilka osób, co zauważyli...
Urwałem, widząc minę Rodneya.
- Wampiry zabijają.- odezwałem się po chwili- Zabijają, a Akademia mnie zabrała, by mnie "oswoić". I muszę przyznać, ze chyba im się to udało... Po części.
Nie dodałem, że i tak wrócę do swojego trybu życia, gdy tylko opuszczę to przeklęte miejsce, bo miałem wrażenie, że ktoś nas obserwuje i nie chciałem się zdradzić, jeśli to nauczyciel.
- przyjechałeś tu z własnej woli, wysłali cię tu rodzice czy porwano?- uśmiechnąłem się lekko, obserwując go. Pierwszy zmiennokształtny, który nie czuje odrazy do wampirów!
<Rodney?>
Ta obserwująca osoba nie jest propozycją, że ktoś ich śledzi czy obserwuje, po prostu tak mi się napisało...
Jakby nie miałaś pomysłu, co pisać, można wykorzystać ją i ktoś faktycznie ich śledził, na przykłsd Marvin, bo musiał przywitać swojego nowego ucznia... to tylko propozycje, bo jak zdażyłaś zauważyć, ja lubię spekulować i rozpisywać się bez powodu. powinnam pisac pamiętnik, by wszystko gdzieś spisywać...
Pozdrawiam <3

Od Rodneya - CD. Lestata


Również się roześmiałem aby ukryć swoje narastające zażenowanie. Jak miałem wyjść z tej trudnej sytuacji? Pierwszy dzień i taka wtopa.
- Znaczy... ehym... Wiesz, nie jestem znawcą w takich sprawach. - zacząłem kręcić, licząc na cud który by mnie z tego wybawił.
Niestety, los bywa okrutny. Akurat teraz, nie miałbym nic przeciwko, gdyby ta głupia Izi pokazała się w pobliżu. Ale nieee, po co?
- Acha, zdążyłem zauważyć. - powiedział wampir z dziwnym uśmiechem. - Ale pytam z czystej ciekawości.
Odwróciłem głowę aby choć na chwilę ukryć wyraz rozdrażnienia skryty pod głupią miną.
- Najpierw myślałem, że jesteś anemicznym człowiekiem który nie lubi słońca. Znałem raz takiego. Miał bladą cerę i na gdy wychodził, robiły mu się bąble na całym ciele. Ale nie był wampirem.
Musiałem kontynuować bowiem to co usłyszał chyba nie przypadło mu do gustu.
- Potem rozważałem opcję ze zmiennokształtnym. Wież lub nie, ale niektórzy z nas wyglądają nieco... niepokojąco.
- Naprawdę? - zapytał takim tonem, że nie byłem pewien czy sobie ze mnie nie żartuje.
Sarkazm, cudownie. Odetchnąłem głęboko.
- W końcu uznałem, że możesz być aniołem, albo czymś w tym stylu. Nigdy ich nie widziałem i w sumie, dlaczego nie? Jednak gdy dotknąłem twojej ręki, miałem już pewność. Jesteś pierwszym wampirem którego spotkałem. Wcześniej zostałem tylko napojony różnymi bzdurami o Draculi i ewentualnie... w takiej jednej książce... Nekroskop chyba... - zastanowiłem się czy dobrze powiedziałem tytuł.
Raz podebrałem ją Izi gdy nie patrzyła. Tam to dopiero były WAMPIRY. Kompletny kosmos. Miałem nadzieję, że mój rozmówca nie był z tego rodzaju bestii. Wielkich pijawek pasożytujących w ludziach i zmieniających ich ciała według własnej potrzeby i pomysłu.
- A tak przy okazji. Długo tu jesteś? Znaczy w tej szkole.
<Lestat?>
Nie mam nic przeciwko dokończenia przez Lestata tego od Izi. Niech dziewczyna się nieco podenerwuje xD Ale ostrzegam, jej humor nie łatwo jest zepsuć. A akurat wampiry, niestety lubi. Chyba tak jak każde inne stworzenie xD
A Rodney nie ma większych, niż każdy normalny człowiek, uprzedzeń do wampirów. Szczególnie jak już pozna kilku przedstawicieli ^^

środa, 25 czerwca 2014

Od Lestata- C.D Rodneya

 Argona, zgarnij fabułę od Izi, bo Almette zaginęła, a ja nie będę prowadzić trzech i zabierać komuś (ach te "komuś"). Teoretycznie trzech. Jeszcze z Arturem (chyba) i Camille, ale wszyscy poopuszczali nas...

Przez chwile patrzyłem na niego w milczeniu, a potem wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem. nie złośliwym, czy coś, po prostu nie spodziewałem się, że naprawdę nie wie. Młody jest?
Gdy się uspokoiłem, spróbowałem określić jego wiek, jednak u jakiejkolwiek istoty mroku (i nie tylko) wieku po prostu nie da się określić.
- Naprawdę, nie zauważyłeś?- spytałem z poważną miną. Rodney milczał, chyba się obraził, choć obserwował mnie, a nie strzelił focha.- Ej no weź, po prostu tu nie ma żadnych ciekawych zajęć i musiałem w końcu się roześmiać. Równie dobrze mogłem zacząć się śmiać, gdy stwierdziłbyś, że...- zaciąłem się- że jestem zły. Że mnie nienawidzisz. Na przykład. Bo to powinna być prawda, ale jeśli jestem pierwszym wampirem, jakiego spotkałeś, to może postaram się nie zepsuć twojej opinii o dzieciach nocy? Właściwie słyszałeś jakieś? O, i jeszcze jedno pytanie- dodałem, przypomniawszy sobie- Jeśli dopiero sie zorientowałeś, że jestem wampirem, to myślałeś, że kim?

<Rodney?>
Ja chcę usłyszeć, że myślał, że jest aniołem xD Poza tym Rodney ma jakieś uprzedzenia do wampirów? Czy jednak pierwszy raz ich widzi?
Z tą historią Lestata to tak jakby po tej stuletniej drzemce (na początku Królowej Potępionych się pobudził, pamiętasz? I marzy o zostaniu muzykiem <3 ) Znowu za długi przypis .-. Wybaczcie mi. Ja chcę z kimś pogadać o Kronikach. Hafaza, oczekuję w tym względzie twojego udziału xD Poważnie, ja piszę często przypisy dłuższe od posta.

Kolejny banner :)

A ja wam powiem, że Hafaza, do której należą niedawno przybyli uczniowie Isabel i Rodney McKayowie, zrobiła, cytuję z howrse, "na szybko banner bo tamten nie pasował do prezentacji". Okej.
Almetteeeeee, popraw mi tego posta, bo nie wiem jak to ma zadziałać, żeby był obrazek. Musisz mnie nauczyć czy coś. Banner jest w mojej prezentacji, jakby co, i u Hafaze.
Oto kod HTML:
<a href="http://academy-cross.blogspot.com/"><img alt="X.X banner" src="http://oi58.tinypic.com/5ahrtc.jpg" border="0"></a>



Dzięki, Hafaze :3 Nie mamy tu (już) statystyk, i nigdy nie mieliśmy żadnych pieniędzy. Bo po co w akademii pieniądze.
Dobra, powinny być. Ale to ma być BRPG na fabułę, a nie statystykopodobny ;) to jest role-play-game, a nie play-by forum (blog). To dla mnie jest różnica między tymi dwoma.
Zmienilam temat. Sorka. Już kończę ;)

Od Rodneya- C.D Lestata

Uniosłem z jękiem głowę która już zdążyła w miarę wygodnie opaść na twarde oparcie ławki. Usłyszałem hałas, a gdy otworzyłem oczy przede mną stał nieznajomy osobnik z chorobliwie bladą cerą. Zmrużyłem je, zastanawiając się co może ode mnie chcieć. Dopiero po chwili doszło do mnie gdzie jestem. Akademia, no tak... Zmierzyłem swojego niespodziewanego towarzysza okiem dość kiepskiego znawcy. Nie znałem się zbytnio na istotach innych niż zmiennokształtni i czarownicy. Zdecydowanie jednak nie był żadnym z nich. Zdobyłem się na wymuszony uśmiech.
- Ja? Tak, dziś jest mój pierwszy dzień. Mam czas na rozpakowanie, a od jutra zaczną mnie męczyć. - powiedziałem, zastanawiając się jednocześnie która może być godzina.
Niestety często miałem skłonności do zapominania o upływie czasu. Najczęściej, gdy coś ważnego mnie absorbowało. Zdałem sobie nagle sprawę, że powinienem się przedstawić. Po plecach przeszły mi ciarki. Jak ja nienawidziłem zawierać nowych znajomości. Po prostu koszmar. Rozejrzałem się na wszelki wypadek, w poszukiwaniu mojej wygadanej siostrzyczki. Tylko ona brakowała mi do dopełnienia obrazu rozpaczy.
- Em... jestem Rodney McKay. - wyciągnąłem rękę z nadzieją, że tamten jednak ją zignoruje.
Niestety nie zrobił tego. Z jego twarzy niewiele mogłem wyczytać. Usiadł koło mnie na ławce, w cieniu wielkiego drzewa, które właśnie zaczynało pokrywać się kwiatami.
- Lestat. - rzucił krótko i uścisnął moją dłoń.
Miał strasznie zimną skórę. Nagle zapragnąłem jednak wrócić do miłego pokoju w bloku C. W tym uczniu było bowiem coś niepokojącego. Oczywiście mogłem się mylić. Nigdy nie byłem dobry w określaniu charakteru innych. Nagle przez głowę przeszła mi broszurka informacyjna Akademii Crossa. Wprowadzała ona i przygotowywała na to co miało mnie czekać. Zaraz... czy tam nie było mowy o... aniołach? Uznałem to za kompletną bzdurę, ale w sumie w magię też przez pewien czas nie wierzyłem. Kogo jeszcze wymieniali? Zmiennokształtnych... jakieś podróbki wilkołaków w wersji kotów i... Nagle zalała mnie fala gorąca. Wampiry. Wskazałem na niego z głupkowatą miną.
- Ty... jesteś wampirem!? - dopiero potem doszło do mnie, że to co zrobiłem musiało wyglądać co najmniej głupio i śmiesznie dla tak przedwiecznej istoty.

<Lestat? ^^ >
Nie, absolutnie nie było długiego przypisu ^^ Biedny Lestat, czyli oni go złapali i siłą zgarnęli do Akademii? Ale pech ;D

Od Lestata- C.D Rodneya

Czy miałem dzisiaj dobry humor? Na pewno nie, chociaż mógł być gorszy. ale wkurzało mnie słońce, które albo chowało się za chmurkami, albo świeciło pełną mocą. Częściej to drugie.
Siedziałem w cieniu, pod drzewem, a po godzinie moją uwagę przykuł nieznajomy chłopak, nowy uczeń.
- Szkoda, że zmiennokształtny.- wymamrotałem, obserwując, jak zamyka oczy i wyleguje się w słońcu. Przystojniak, jak już wspomniałem, szkoda, że mój wróg... Chociaż równie dobrze móglbym zignorować to i zagadać, jakby nim nie był. Też można.
Zresztą nudziło mi się, nie miałem co robić. Kimkolwiek by nie był... podniosłem się ciężko, jak człowiek i ruszyłem w stronę bruneta. Zaalarmowany hałasem otworzył oczy i spojrzał na mnie, chyba z niechęcią. nie wiem czy przez to, ze jestem wampirem- zorientował się w ogóle?- czy raczej przez to, że mu przerwałem wypoczynek.
- Nie widziałem cię tu wcześniej.- odezwałem się,w  duchu ciesząc się, że koło ławeczki znalazło się drzewo, którego cień mnie pomieścił- Jesteś nowym uczniem?- mówiąc to, zdałem sobie sprawę, że mogło to zabrzmieć niegrzecznie. Normalnie się tym nie przejmuję, ale jak już wspomniałem... akademia mnie zmienia. Do tej pory nie wiem, czy to dobrze czy źle. Teoretycznie jak już mnie wypuszczą, bo dobrze się sprawuję, mogę wrócić do poprzedniego zachowania, a wtedy postaram się, by mnie nie złapali...
<Rodney?>
:) Tak. Akademia go zmienia, szczególnie, jeśli wzorowałam się na prawdziwym charakterze Lestata (a ty go znasz przecież...)
odpisujcie szybko, bo zaczynaja się wakacje i mogę nie mieć co robić. Chociaż za niedługo wyjezdzam.
Nie odpiszę Isabel, bo nie mam ochoty zabierać fabuły komuś, kto mógłby się z nią zaprzyjaźnić xD Bo Lestat to nieszczególnie garnie się do przyjaźni... (zignorować Ever i Argonę. Bo co to jest, jak nie przyjaźń?).
Za dużo przypisu ._.

Od Rodneya

Czytałem w spokoju jakąś nudną gazetę zagłębiając się w niej coraz bardziej, gdy nagle tuż obok mnie, z głośnym krzykiem usiadła Izi.
- Wyobrażasz sobie?! Genialnie nie? W końcu tam jedziemy! - piszczała jak jakaś nakręcona zabawka.
- Mhm. - mruknąłem nie odrywając oczu od gazety.
- Jak myślisz jak tam będzie? - zapytała, zapewne wpatrując się we mnie wielkimi jak spodki oczami.
- Nie wiem... i nie obchodzi mnie to. - odburknąłem, mając szczerą nadzieję, że w końcu sobie pójdzie jak będę ją usilnie ignorować.
Reszta jej bezsensownego potoku słów utonęła gdzieś na granicy mojego umysłu. Na szczęście potrafiłem się wyłączyć. Inaczej doszłoby do rękoczynów, jak słowo daję. Już widziałem nagłówki gazet. "Biedna dziewczyna, rozszarpana przez tygrysa! Tylko u nas makabryczne zdjęcia!". Uśmiechnąłem się wrednie do własnych myśli. Nagle pociągiem szarpnęło i wjechaliśmy na stację.
- Nareszcie. - warknąłem zamykając gazetę.
Izi pierwsza wybiegła chcąc dopaść bagaż. Zostałem celowo z tyłu udając, że czegoś zapomniałem. Nie miałem zamiaru przekroczyć progów Akademii z nią. Co to, to nie. Nigdy w życiu. Wymknąłem się z drugiej strony wagonu i niosąc tylko niewielką torbę, zamówiłem taksówkę. Reszta bagażu na pewno zostanie przesłana bezpośrednio do Akademii. Jak nie, to odbiorę go potem. Z wyrazem błogości obserwowałem niknący za zakrętem tłum przyjezdnych. Gdzieś wśród nich była Izi. Na pewno strasznie się teraz denerwowała. Była taka nieporadna mimo swojego wieku.
- To gdzie mam pana zawieźć? - zapytał mnie nagle kierowca.
Całkiem spory jegomość w wygniecionej koszuli w kratę. Dziwiło mnie, że w ogóle zmieścił się do pojazdu.
- Słucham? E... Akademia Crossa. Gdzieś w Idris. - powiedziałem tonem znawcy.
Kierowca nagle przystanął z dziwną miną.
- Nigdy o tym miejscu nie słyszałem.
- O Bogowie. - mruknąłem, masując nasadę nosa.
Wydobyłem niewielką mapkę którą dołączono do zaproszenia i podałem ją kierowcy.
- Proszę, ale za to powinienem płacić połowę ceny. - powiedziałem z krzywym uśmiechem.
- Aha... jasne. Co jeszcze? - odparł tamten.
Niestety miałem zasady i nie zabijałem ludzi... zazwyczaj. Ale w sumie zasady są po to aby je łamać. Po kilku próbach w końcu dojechaliśmy na miejsce. Dzień miał się już ku końcowi. Zapłaciłem za przejazd i nie dałem tej pijawce napiwku. Bolały mnie wszystkie mięśnie po długiej podróży. Ciekawiło mnie czy Izi już dotarła. Lepiej by było gdyby jednak zgubiła drogę. Skierowałem się w do Bloku C, który podobno był skrzydłem męskim. Było tu dużo wolnych pokoi, ale mi przydzielono numer 2. Od razu rzuciło mi się w oczy, że mam współlokatora. Nie zostałem długo w czterech ścianach. Rozpocząłem szybkie zwiedzanie okolicy. Miałem ochotę przebiec się pod postacią tygrysa. Nie wiedziałem jednak czy mi wolno. Poza tym obawiałem się utknięcia w niedokładnej postaci, a to było najgorsze co mogłoby mnie spotkać. Usiadłem na ławeczce w ogrodzie i zamknąłem oczy napawając się odgłosami przyrody.

<Ktoś mi przeszkodzi? ^^ >

Nowy Zmiennokształtny!

Witamy Rodneya ;)



Imię: Rodney, Meredith (Rod, drugiego imienia nienawidzi i trzyma je w tajemnicy), czasami nazywany Widmem
Nazwisko:
McKay
Płeć: mężczyzna
Rasa: Zmiennokształtny
Wiek: 35 lat
Urodziny: 13 luty
Wygląd: Rodney jest niskim chłopakiem, niezbyt dobrze zbudowanym. Ma ciemne, czarne włosy i takie same oczy które jednak zmieniają barwę wraz z jego humorem. Gdy jest zezłoszczony, robią się niemal czerwone. Zwykle ubiera się na czarno, w długie płaszcze i materiałowe koszule. Często też można go spotkać w stroju sportowym, gdyż uwielbia biegać. Ma na ramieniu wytatuowany chiński znak oznaczający tygrysa.
Zdolność (tu: przemiana): Potrafi przybrać postać białego tygrysa. Niekiedy jednak mu to nie wychodzi i kończy z długim ogonem, puszystymi uszami, błękitnymi oczami i owłosionymi plecami.
Głos*: link
Charakter: Rodney niejednokrotnie jest bezczelnie szczery i bezpośredni w przekazywaniu swojego, często podkreślające złe aspekty sytuacji, poglądu. Jest typowym czarnowidzem, urodzonym wprost pesymistą ze skłonnościami do przesady. Najczęściej też nie liczy się ze zdaniem innych, dlatego nikt nie jest w stanie z nim wytrzymać dłużej niż kilka dni. A jeśli nieszczęśnik zostanie jakimś trafem zamknięty z nim w jednym pomieszczeniu... cóż, gorszej kary nie można by wymyśleć. Typowy arogant i samolub, według niego zawsze należy robić to co on mówi, w końcu geniusze (czyli bezwzględnie on i ewentualnie Einstein) nigdy się nie mylą. To inni nie mogą po prostu nadążyć za nimi. Jest odludkiem, raczej woli książki i komputery od ludzi, przez to jest zamknięty w sobie i nie lubi się przed nikim otwierać. Bardzo rzadko udaje mu się zaufać innym. Ludzi traktuje najczęściej z góry, nieufny wobec obcych, lubi wykorzystywać innych i nimi manipulować dla własnych korzyści. Według niego czas jest cenny, a jego tym bardziej, dlatego nie pomoże jeśli nie uzna tego za korzystne dla siebie lub interesujące. Do granic sarkastyczny wraz z czarnym poczuciem humoru, nie jest osobą którą łatwo polubić. Jednak jeśli komuś uda się przebić przez mur którym się otoczył, jest całkiem miły, oddany przyjaciołom, których ma niewielu, pójdzie za nimi w ogień.
Historia: Od kiedy tylko pamięta żył w cieniu swego starszego brata. Odziedziczył on po rodzicach wszystko co najlepsze. Urodę, pewność siebie, siłę i... moc. Było dla niego wielkim zaskoczeniem gdy dowiedział się, że nie jest normalnym człowiekiem. Tym bardziej, gdy pewnej nocy ojciec powiedział mu, że musi udać się na wędrówkę, aby połączyć się ze swoim duchem przewodnim. To była bardzo niebezpieczna wyprawa którą przechodził każdy z ich klanu zmiennokształtnych. Dopiero po tym można było przyjąć formę zwierzęcia. To co stało się w czasie kilku samotnych dni, pozostaje do końca jego tajemnicą którą może wyjawić tylko najbliższym. Wiadomo jest jednak, że zwykle kandydaci są poddawani różnym testom w czasie których określa się ich charakter. Rodney przeszedł ten test tak jak każdy inny. Wrócił jednak zupełnie odmieniony. Kiedyś był znacznie pewniejszy siebie, uwielbiał świeże powietrze i aktywność ze znajomymi. Po próbie zaś stał się typem odludka, zimnym i nieco okrutnym. Gdy zaproponowano mu wstąpienie do akademii Crossa zastanawiał się długo. W końcu jednak uznał, że może to się okazać interesujące i wyruszył w kolejną podróż.
Rodzina: Matka Elizabeth, Ojciec Thomas, Siostra Isabel, Brat Steve
Ranga: Strażnik
Klasa: 1 klasa
Pokój: Blok C, Pokój 2
Partner: wątpi aby ktokolwiek z nim wytrzymał
Właściciel:
Hafaza
Kontakt: saladira13@gmail.com, howrse: Hafaza


Ale przystojniaaak~! <3 Uważaj, Lestat czyha!- przyp. Lestat

Od Isabel

Szłam zamyślona wzdłuż pięknej ścieżki wokół której rosły krzewy róż. Nie zwracałam jednak uwagi na takie szczegóły. Musiałam odczytać instrukcje które otrzymałam dziś rano. Miałam udać się do swojego pokoju w Bloku B. Przystanęłam z zagubioną miną. Wszystko tu wydawało mi się takie wielkie. Co gorsza mój brat Rodney miał mi towarzyszyć, a jak zawsze gdzieś poszedł.
- Dobra... skup się. Przecież to nie może być takie trudne. Tu jest stadion... a gdzie mamy akademiki? - rozejrzałam się wokół szukając jakiejkolwiek żywej duszy.
Moja ofiara jednak nie nadeszła i z miną skazańca ruszyłam dalej. Ciężka walizka którą wlekłam za sobą potęgowała mój podły humor. Przez głowę zaczęły mi przelatywać różne myśli i wątpliwości. A może jednak źle zrobiłam? Może lepiej bym na tym wyszła, gdybym została w domu? W końcu, czego mnie tu mogą nauczyć? Samemu coraz lepiej opanowuję swój żywioł.
- Gdzieś tu przecież musi być mapka! - wrzasnęłam, wściekła upuszczając walizkę.
Dopiero po chwili spostrzegłam, że faktycznie nieopodal mnie wisi coś mogącego za nią uchodzić. Podbiegłam z szybko bijącym sercem i zapatrzyłam się w niezbyt dokładną miniaturkę terenu.
- Tu są ogrody i... Stadion! Czyli ja... hm... teraz w lewo, do głównego wejścia i tam powinny być te okropne bloki mieszkalne. - westchnęłam usatysfakcjonowana.
Zakręciłam się na pięcie i pognałam z nową werwą w kierunku końca ogrodu. Wszędzie wokół pełno było ustronnych miejsc. Jedno szczególnie mi się spodobało. Ładna, drewniana ławeczka w otoczeniu krzewów i drzew. Musiałam przyznać, że była to całkiem fajna okolica. W końcu dotarłam do głównego wejścia. Blok B powinien być po lewej stronie. Taszcząc grzechoczącą po bruku walizkę na kółkach, skierowałam się do wejścia. W korytarzach panował nieco większy ruch niż na zewnątrz. Ponownie zerknęłam na kartkę i z uśmiechem poszukałam pokoju numer 4. Moim oczom ukazało się spore pomieszczenie z dużym oknem. W środku poustawiano trzy łóżka, szafki i wielki stół. Szybko się rozpakowałam, wrzucając niedbale rzeczy do szafki i wyszłam zwiedzać tereny. Miałam zamiar jeszcze dziś znaleźć mojego marnotrawnego brata. Kiedy wychodziłam z pokoju podeszłam do pierwszej osoby którą spotkałam. Z szerokim uśmiechem wyciągnęłam w jej kierunku rękę na przywitanie.
- Cześć, jestem Isabel. Właśnie przyjechałam. Czy możesz mi powiedzieć gdzie tu serwują obiady?

<Popisze ktoś? >

Nowa czarodzejka!



Imię: Isabel (Izi)
Nazwisko: McKay
Płeć: kobieta
Rasa: Czarodziejka
Wiek: 185 lat
Urodziny:
19 grudnia
Wygląd: Izi jest drobną dziewczyną o brązowych włosach i oczach. Zazwyczaj ubiera się w wygodne stroje, zwiewne sukienki w jasnych barwach, niekiedy lekkie bluzki i spodnie. Nigdy nie zdejmuje swojej "szczęśliwej bransoletki" którą dostała od matki. Na ramieniu ma niewielki tatuaż, przedstawiający chiński znak smoka.
Zdolność (tu: żywioł): powietrze
Głos*: link
Charakter: Isabel ma duszę artystki, zabiera się praktycznie za wszystko co można stworzyć. Najbardziej jednak lubi rysować i rzeźbić. Na co dzień miła niemal dla każdego. Mimo, że zdarza się jej być wyjątkowa wiedźmą. Czasami łatwo wpada w złość, innym razem zaś nic jej nie ruszy. Ma przez to dość skomplikowaną naturę. Potrafi, z sobie tylko znanych powodów, nawrzeszczeć na kogoś. Mimo wszystko jest otwarta i nie lubi pozostawać długo cicho. Żywiołowa i brawurowa, przede wszystkim bardzo odważna. Nie ma dla niej słów "nie możesz" i "nie wolno". Typowa buntowniczka. Nie lubi jednak narażać innych i często sama pakuje się w tarapaty. Jest pewna siebie, ale raczej nie arogancka. Stara się dopasowywać do reszty otoczenia, co nie zawsze jej wychodzi. Łatwo ją zranić jakimś słowem i potem długo to rozpamiętuje, cierpiąc podwójnie. Jest delikatna, ale stara się to zatuszować pod maską pewności siebie.
Historia: Wychowała się w pięknym domku na obrzeżach Londynu. W otoczeniu lasów i pól, miała spokój choć i samotność. Brak jakichkolwiek rówieśników w jej wieku bardzo przeszkadzał, ale rodzina nie mogła ryzykować. Jej ojciec był czarodziejem, zaś matka tylko człowiekiem. Zmarła zdecydowanie zbyt szybko. Izi ku swej wielkiej rozpaczy, zupełnie jej nie pamiętała. Powstałą lukę zajęli jednak szybko liczni wujkowie i ciocie. Od samego początku była wychowywana na czarodziejkę. Nie pamiętała dnia w którym miałaby wolne od magii i wszystkich niezwykłych rzeczy. Gdy ich spokój został zaburzony szybko zmienili miejsce zamieszkania. Sąsiedzi bowiem, nawet tak odlegli, szybko zorientowali się, że ta rodzina jest dziwna. Thomas uznał, że tym razem zwiedzą Europę. Tam poznał piękną Elizabeth która, jak się potem okazało, była zmiennokształtną. Urodziła mu w późniejszym czasie dwóch synów, z których jeden był czarodziejem, a drugi zmiennokształtnym. Mimo, że Izi kochała obu, ze Stevem zdecydowanie lepiej się dogadywała. Gdy otrzymała propozycję pojechania do niezwykłej szkoły, nie zastanawiała się długo. Jeszcze tego samego dnia była spakowana i gotowa do drogi.
Rodzina:
Matka Ellize, Ojciec Thomas, Dwóch przybranych braci Steve i Rodney
Ranga: Uczennica
Klasa: 1 klasa
Pokój: Blok B, Pokój 4
Partner: brak
Właściciel: Hafaza
Kontakt:
saladira13@gmail.com, howrse: Hafaza

Podziękować Argonie, bo Hafaza mówi, że to ona ją zaprosiła ;D

wtorek, 24 czerwca 2014

Od Lestata- C.D Argony

Ułożyłem ciało kobiety na fotelu mi spojrzałem na wampirzycę, która weszła do pokoju. Znaczy zmiennokształtną. Wyglądała prawie jak człowiek, a przynajmniej jej skóra przybrała bardziej naturalnego koloru. Moja natomiast jest i będzie biała przez długi czas, bo byłem za stary, by jedna ofiara pomogła zmienić jej kolor.
Zacisnąłem lekko szczęki. Zabiłem niewinną osobę i zrobiłem to dla akademii...
- Lestat.- wampir odłożył trzecie ciało mniej honorowo niż ja- rzucił je na łóżko. Udało mi się nie spojrzeć na niego z odrazą. Zabija niewinnych i tak traktuje ich śmiertelne ciała?!
- Hm?
- Zbieramy się.
- Heeej, a jaa?- Argona dalej udawała blondynkę, oboje ją zignorowaliśmy.
Powstrzymałem się od zrobienia na przekór i stwierdzenia, że nie będzie mi rozkazywać (cholera, jak dzieciak!) i, zerknąwszy na Argonę, podążyłem za nim.
Szybkimi skokami po dachach budynków, łącznie z tymi pochyłymi, dotarliśmy na kraniec miasta. Zaczęło mi się robić zimno, co zdarza się również wampirom.
Magnus zabrał nas do jakiejś opuszczonej posiadłości, chyba zapomnianej przez resztę społeczeństwa, i od razu wyczułem wiele wampirów. Nie wystraszyłem się ich. Większość z nich nie miała nawet pięćdziesięciu lat Bardziej się obawiałem o Argonę. Pomijając, że mogą wyczuć różnicę w jej zachowaniu czy nawet umyśle- co jeśli tu jest telepata?- to czy nie straci panowania nad instynktami przy tylu wrogach?
Nagle zatrzymałem się tak gwałtownie, że "Bella" na mnie wpadła.
- Eeeej...- urwałą, gdy zobaczyło to, co ja. A raczej go.
Na końcu sali pod ścianą siedział krótkowłosy brunet... i był półaniołem.
- Witaj, Lestacie, Bello.- odezwał się cicho, świdrując nas czarnym spojrzeniem- Nazywam się Valentine Morgenstern.
<Argona?>
Ostatnio (ostatnio...?) gadaliśmy o półaniele i zgodziłaś się na imię Valentine. Postać wzięłam z Miasta kości, Valentine Morgenstern.... i przed chwilą sie zorientowałam, że ten sam aktor grał Draculę-Alexandra Graysona w serialu Dracula (polecam~). Stąd go kojarzyłam. Ale pacz jaki ładnyyy~~~!! <3 (zignoruj tatuaże)

piątek, 6 czerwca 2014

Banner

Oto wszem i wobec oznajmiam, że osoba nickiem (howrse) nata:-)Xd, do której napisałam czy nie chciała dołączyć, zrobiła banner. Almette się spóźnia (to nie są oskarżenia!) i w mojej prezentacji aktualnie znajduje się ten, o:
Znaczy nie mam zielonego pojęcia, jak wkleić banner do posta, więc macie kod HTML... Almette, edytnij posta i popraw na normalny, ładnie proszę xD


<a href="http://academy-cross.blogspot.com/"><img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj1IGnNoKLqecCjRKwZ2LvrGDB5KhZUthB4NdAW0M1C8Ow1zMq9W_DBRwea_FyEROS6zfn1xh9ohZP6pylkhZdc8SwfjZMB1ui3D_iYI_ROHVRcmkDwucC5ZXrGQIMeTptXxmrWmFvub6H/h120/logo3.jpg" alt="AKADEMIA CROSSA" /></a>

Od Argony- C.D Lestata


Spojrzałam na wampiry w górze, błyskawicznie analizując sytuację. Nie mogłam wskoczyć w ślad za nimi zbyt perfekcyjnie. Teraz jestem przecież durną wampirzą dziwką i muszę się tego trzymać.
Skoczyłam na parapet na pierwszym piętrze, na okno po drugiej stronie zaułka i dopiero na dach. Wylądowałam z gracją.
- To gdzie teraz? - zapytałam patrząc maślanymi oczami na tutejszego wampira
- Pod nami mieszka para z dzieckiem. Nimi się dzisiaj zajmiemy - odpowiedział Magnus rzeczowo
Lestat skinął głową i kolejno dostaliśmy się przez okno do mieszkania. Domownicy już spali, więc nie powinno być wiele zachodu z polowaniem. Inną sprawą była moją niechęć do wampiryzmu. No cóż, cel wymaga poświęceń. Muszę pozwolić, by moja zwierzęca natura przejęła kontrolę nad ciałem.
- W tamtym pokoju mieszka małżeństwo - przewodnik wskazał najbliższe drzwi - A tam ich syn w wieku mniej więcej 20 lat.
Nie czekając, aż powie coś jeszcze spojrzałam na Lestata z uśmiechem.
- Spotkamy się tu jak skończymy, dobrze? - a gdy skinął głową radośnie skoczyłam w kierunku drzwi chłopaka.
Zamknęłam je za sobą i ujrzałam smacznie śpiącego nastolatka w wieku może 18 lat, ale na pewno nie 20. Podeszłam do niego cicho i z gracją. Nie chciałam, by go bolało to co zrobię. Chciałam tylko zapewnić mu lekką śmierć.
Usiadłam na łóżku i delikatnie obróciłam go na plecy. Jego szyja obnażyła się ukazując tętniącą delikatnie żyłę. Pogładziłam go po głowie i pochyliłam się. Białe kły, nienaturalnie długie, przez moment zalśniły w powietrzu po czym gładko weszły w ciało chłopca. Dzieciak jęknął z bólu i wyprężył się jak struna, ale się nie obudził. Zaczęłam ssać krew. Ciepła, oleista ciecz spływała w dół mojego suchego gardła dając ulgę i uczucie rozkoszy. Tego właśnie najbardziej nienawidzę w wampirach - tak łatwo się uzależnić od ich przywar...
Pociągnęłam mocniej tak, że nastolatek aż jęknął z rozkoszy. Jego powieki zadrgały lekko, ale nadal pozostały zamknięte. Zaczęłam ssać szybciej, a on powoli nieruchomiał na posłaniu. Wreszcie oderwałam usta od jego szyi. Moja ofiara była martwa, wysuszona do ostatniej kropli, a ja czułam się spełniona. Wstałam z łóżka i wyszłam do salonu...
<(Lestat?>

W sumie byłabym dobrzym wampirem :P

czwartek, 5 czerwca 2014

Od Lestata- C.D Argony

Ever! Zamorduję! tyle mnie nie było, a ty nic nie odpisałaś! -.- Argono, już ci odpisuję :3

- Spytaj jego.- wskazałem na Magnusa- To on jest z tych okolic. Nie wiem czy wiesz, ale nie wolno polować na czyimś terenie.
- Możesz.- moskiewski wampir kiwnął głową, obserwując mnie- Ale potem pójdziecie do reszty z sabatu.
- Zapoluj z nami.- zaproponowałem. Wiedziałem, że nie możemy pokazać, że pijemy krew z torebek. To nie jest normalne w wampirzym świecie, równowarte niewoli albo słabości. Biedna Argona... będzie musiała zabić, by się napić.
- Chętnie, Lestacie. Planowałem się pożywić, gdy spadliście z nieba przede mnie.
- Wybacz w takim razie. I prowadź. Chodź, Bello.
Wampir wskoczył na dach- nie uszło mi uwadze, że jest niezły, bo było to jakieś trzydzieści metrów wysokości- a ja za nim.
<Argona?>
Popisz się umiejętnością zabijania i pisania o zabijaniu :)