Krew... zdecydowanie lepsza od zmiennokształtnych, lepsza od ludzkiej, a co z magami? Lepsza od magicznej? Ściągnąłem dziewczynę z powrotem, czując, że moje oczy robią się jaśniejsze, jak to zazwyczaj, gdy czuję pragnienie. Ale piłem przecież, ten trening mnie tak zmęczył?! Cholera... Spojrzałem na brzuch dziewczyny, po czym zamknąłem oczy i zacisnąłem zęby, by powstrzymać wydłużające się kły. Nie może zobaczyć oczu. Ani kłów. Ale oczy są nawet straszniejsze od kłów. Widziałem kiedyś się w lustrze, jak wyglądałem spragniony. Oczy wręcz się świecą na żółto. Nie jest to te złoto, które widzą wszyscy na co dzień. To okropna, przerażająca żółć.
- Say? - odezwała się niepewnie camini - Coś się stało?
- Nie, nic, nic... Znaczy tak! - otworzyłem oczy, wiedząc, że kolor już się poprawił i są normalniejsze - Stało się zranienie! - uśmiechnąłem się szeroko, ale zaraz potem przestałem się uśmiechać - To nie powód do śmiechu. Trzeba to oczyścić i zabandażować albo zakleić. Gdzie jest apteczka?
Zlustrowałem ściany pomieszczenia, aż zauważyłem na ścianę skrzynkę z czerwonym krzyżem. Błyskawicznie ja wziąłem i wyciągnąłem potrzebne rzeczy.
- Sama się umiem... - zaczęła Minori, ale jej przerwałem.
- Ja cię zraniłem, więc to moje zadanie - powiedziałem, odkorkowując butelkę z wodą utlenioną, a oczami szukając gazy, którą mógłbym zmoczyć... a potem znieruchomiałem - Z drugiej strony to całkiem wysoko ciąłem, musiałabyś zdjąć koszulkę, więc może jednak sobie wyjdę i sama się opatrzysz... - odwróciłem wzrok speszony.
<Minori? xD>
Ty zły człowieku,znasz Saya a tyle dobrze, ze wiedziałaś, o co mi chodzi XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz