Wzruszyłam ramionami z lekkim uśmiechem.
- Jak dla mnie możesz się tylko odwrócić - zaczęłam rozpinać zapięcia, które przytrzymywały napierśnik. Po chwili całą salę wypełnił brzęk metalu, który uderzył w podłogę. Szybkim ruchem ściągnęłam z siebie płaszcz i rzuciłam obok napierśnika. Spojrzałam na zakrwawioną bluzkę, chociaż na czarnym materiale ciężko było się dopatrzeć krwi. Zerknęłam kątem oka w tył, by upewnić się, że Say jest odwrócony. Westchnęłam cicho i ściągnęłam bluzkę, po czym wsunęłam ją między kolana. Sięgnęłam na materac po buteleczkę z wodą utlenioną, gdy nagle potężna siła pchnęła mnie na ścianę. Początkowo zostałam do niej przyciśnięta twarzą, więc niewiele widziałam. Kiedy jednak mój napastnik odwrócił mnie do siebie przodem, z przerażeniem zobaczyłam przed sobą Saya. Jednak nie był to ten sam miły chłopak o przyjemnych dla oka złotych oczach. Jego wygląd, mimika zmieniły się zupełnie. Wydawał się nie być sobą. Słyszałam kiedyś, że wampiry zmieniają się, kiedy są głodne, ale nie podejrzewałam, że w takim stopniu. Szarpnęłam się najmocniej jak umiałam, ale na nic. Głupotą byłoby myśleć, że mam jakiekolwiek szanse z siłą wampira.
- Say! - wrzasnęłam na całe gardło, nadal się szarpiąc. Na uwolnienie się nie mam co liczyć, jednak może chłopak oprzytomnieje w czas? Ręce wampira zacisnęły się mocniej na moich ramionach. Cholera, teraz to już w ogóle nie mogę się ruszać. Mimo wszystko spróbowałam się szarpnąć. Na nic. Chociaż... przez przypadek dotknęłam palcami czegoś metalowego. Przecież mam jeszcze broń palną! Zupełnie o niej zapomniałam w tym wszystkim. To był naprawdę mały kaliber, a pociski były... no cóż. Nie można było wiele oczekiwać od czegoś co nosiłam praktycznie miedzy nogami. (Jak to brzmi XD) Palcami jednej ręki udało mi się wydobyć pistolet i obrócić lufą w stronę chłopaka. Popatrzyłam w żółte oczy i pociągnęłam za spust. Po sali rozszedł się huk i zapanowała cisza. Korzystając z okazji, że uścisk Saya zmalał, odepchnęłam to najpierw rękami, a następnie kopnęłam mocno w brzuch. Chłopak poleciał w tył, a ja przyglądałam mu się uważnie, próbując uspokoić oddech. Nigdy więcej czegoś takiego. Cholera, nigdy więcej.
Say?
Żeby nie było nudno XD postaraj się naskrobać coś dłuższego ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz