Byłam w ciemnej
jaskini. Nic nie widziałam. Błądziłam po omacku próbując znaleźć wyjście. Nic z
tego. Tunel był coraz węższy. Spróbowałam zawrócić, lecz za mną znajdowała się
lita skała. Pozostało mi kroczyć naprzód. Ściany jaskini były mokre, śliskie i
ostre. Poczułam ból w dłoni, na podłogę skapnęło kilka kropel krwi. Mimo to
niestrudzenie posuwałam się do przodu. Po chwili zobaczyłam delikatne, białe
światło. Biegiem ruszyłam w jego stronę. Znalazłam się w ośnieżonym lesie.
Zaczął padać gęsty śnieg. Nie czułam zimna. Nagle coś poczułam. Instynktownie
się odwróciłam. I wtedy spostrzegłam parę dużych, brązowych oczu. Cofnęłam się
przestraszona. To były moje oczy.
Obudziłam się gwałtownie wciągając powietrze. Był środek
nocy. W oddali rozległo się wycie wilka. Albo wilkołaka. Usiadłam na brzegu
łóżka. W moim umyśle nadal widziałam to spojrzenie. Jednocześnie obce i dobrze
mi znane. Moje współlokatorki nadal spały. Albo dobrze udawały. Uspokoiłam się
nieco. To tylko sen. Zwykły wytwór mojej wyobraźni. Wstałam, bez słowa ubrałam
ramoneskę, po czym bezszelestnie wyszłam z pokoju. Musiałam ochłonąć. Nie
wiedziałam, iż ktoś już od dawna nie śpi. I rusza za mną.
***
Noc była
chłodna, wręcz zimna. Niebo było pełne gwiazd. Uśmiechnęłam się delikatnie.
Uwielbiam taką atmosferę - nie wiedzieć czemu daje mi ona wielką energię. Nie
cierpię upałów.
Szybkim krokiem
przeszłam przez ciemny park. Po drodze nikogo nie spotkałam. Dziwne. Powinno
kręcić się tu wiele wampirów. Wzruszyłam ramionami. Być może wybrały się nad
jezioro? Z tą myślą wkroczyłam do lasu. Od razu go polubiłam. Drzewa były
naturalne, potężne i rozłożyste. Każde
wyglądało inaczej, nie to co w parku. Owinęła mnie tajemnica tego miejsca.
Pozwoliłam, by wiatr bawił się moimi włosami. Poczułam wielką moc. Nigdy nie
doznałam czegoś takiego. Miałam wrażenie, iż las chce mi coś powiedzieć.
Powierzyć sekrety. Matka uwielbiała przebywać w puszczy. Zawsze powtarzała, że
zmiennokształtni posiadają z nią szczególną więź. Wtedy nie rozumiałam o co jej
chodziło. To było kiedyś. Wzięłam głęboki oddech, na sekundę wszystko ucichło.
A potem
ruszyłam. Szybciej, lepiej niż kiedykolwiek. Mijałam głazy, drzewa, powalone
pnie. Nie czułam zmęczenia. Biegłam nie wydając żadnego dźwięku. Zatrzymałam
się dopiero na niewielkiej polanie. Usiadłam. Trawa była niezwykle miękka.
Powoli rozejrzałam się dookoła. Właśnie wtedy zauważyłam postać patrzącą wprost
na mnie.
<Lin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz