Spojrzałam na dziewczynę jak na wariatkę. Nic z tego nie
rozumiałam.
- Jesteś magiem, tak? - Szatynka powoli pokiwała głową. Jej
włosy były o wiele jaśniejsze niż moje. - To wszystko jasne… - Mruknęłam na
tyle cicho, że sama ledwo się usłyszałam.
Mój tata zawsze twierdził, iż magowie są wyjątkowo
dociekliwi i ciekawscy. Mimo to postanowiłam nie osądzać dziewczyny zbyt pochopnie.
Wyglądała przyjaźnie… Chociaż mogła być dobrą aktorką. Zamknęłam na chwilę
oczy. Otoczyły mnie ciche, ledwo dosłyszalne szepty…
-Jestem Lin. - Powiedziała nagle dziewczyna wyciągając w moją stronę wolną dłoń. Wzdrygnęłam się
nieznacznie, głosy ustały. Po krótkim wahaniu uścisnęłam ją.
- Diana. Po co ci moja ślina? Jestem zwykłą
zmiennokształtną, nie przeszłam nawet pierwszej przemiany… Lepiej poszukaj
kogoś inne…
Lin przerwała mi w połowie zdania. W jej oczach pojawił się
dziwny błysk… Chociaż pewnie mi się przewidziało.
- Nie przeszłaś przemiany? Ale… - Zamyśliła się. - To
interesujące… Posłuchaj: Twoja ślina
jest mi potrzebna do zwykłych, prostych badań. Nic wielkiego. Po prostu się tym
interesuję, a nigdy nie badałam kogoś takiego… Jak ty. Obiecuję, że cię nie
sklonuje. - Uśmiechnęła się. - To jak? Pomożesz mi?
Zupełnie nie wiedziałam co począć. Z jednej strony prawie
nie znałam magini, z drugiej: co mogła mi zrobić? Najwyżej odkryje, że jestem
zupełnie normalna i nudna. Gestem nakazałam jej, aby podała mi fiolkę. Gdy to
uczyniła, napełniłam ją śliną, po czym oddałam jej niemal pełne naczynie. Lin
skinęła lekko głową dziękując mi. Usłyszałam cichy szept, ale się tym nie
przejęłam. Jestem zmęczona… Zdecydowanie powinnam się przespać. W końcu jutro
mam pierwsze zajęcia, mnóstwo wrażeń i tak dalej.
- Wiesz, powinnam już wrócić do pokoju… - Zaczęłam.
Lecz dziewczyny już tam nie było.
<Lin? Miłych badań :)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz