środa, 13 lipca 2016

Od Say - C.D Minori

- Ałaaaaa - jęknąłem, zwijając się na ziemi i przyciskając ręce do brzucha - To boliii!
- Ma boleć! - rzuciła zdyszana. Cholera, powinienem był jednak wyjść, camini ma zbyt kuszącą krew, do cholery! Dobrze,że strzeliła, nie winił jej za to. Gdyby ją ugryzł,źle by się to dla niego skończyło. Zaraz po przyjeździe Sandra dosadnie wyjaśniła konsekwencje zaatakowania innego ucznia w celach żywieniowych i nie spodobały mi się. Na szczęście... ból przywrócił mi świadomość.
- Ale nabój mógł chociaż przejść na wylot! - wyjęczałem, czując, jak zrastająca się rana cofa srebrny pocisk - To mniej bolesne!
Po kilku sekundach wypadł mi na dłoń. Dalej leżąc na boku, wytarłem go w i tak zakrwawioną koszulkę i schowałem do kieszeni spodni. Potem usiadłem i spojrzałem na skuloną pod ścianą camini. Czarną koszulką zakrywała stanik, więc błyskawicznie odwróciłem wzrok zarumieniony.
- Zaraz wrócę - wydusiłem i wampirzym tempem uciekłem z sali. W ciągu kilkunastu sekund znalazłem się w łazience swojego pokoju, gdzie za lustrem ukryte były torebki krwi. Wypiłem dwie z nich, dla poprawienia kontroli i z faktu postrzelenia srebrnym pociskiem. Wyjąłem nabój z kieszeni, opłukałem go i postawiłem na szafce nocnej obok łóżka. Niech ze mną zostanie. Będzie mi przypominać, jak łatwo tracę kontrolę i że jednak nie bez powodu tu trafiłem. Wyjąłem z szafy t-shirt, w który się przebrałem, i drugi, czarny, który zamierzałem dać Minori. Poszedłbym do jej akademika i wziął jej własny, ale pewnie pokój ma zamknięty, poza tym współlokatorki i nie wiem, które ubrania są jej... Westchnąłem. Naprawdę muszę się ogarnąć.
Już wolniejszym tempem wróciłem na salę, by dziewczyna zdążyła dokończyć opatrywanie, ale zatrzymałem się w progu dla pewności i spytałem:
- Mogę wejść?
Nie musiałem krzyczeń, mój głos poniósł się echem po wielkiej sali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz