Spojrzałem zaciekawiony na ogon za jej plecami, po czym uśmiechnąłem się szeroko.
- Oczywiście. Tylko pójdę po jabłka... Poczekaj tutaj - w wampirzym tempie wróciłem do sadu, zdjąłem koszulę i zrobiłem z niej prowizoryczny worek na owoce, po czym napełniłem go. Czułem, ze jest na tle ciężki, że Minori mógłby ciążyć... chyba tyle wystarczy na trening... Wróciłem szybko i pokazałem - Powinno starczyć. Prowadź - stwierdziłem, a ta pokiwała z zapałem głową i ucieszona w podskokach ruszyła przed siebie. Poszedłem za nią, mając przed sobą zielono-niebieską postać. Pachniała całkiem kusząco, ale byłem najedzony tak bardzo, że nawet nie miałem ochoty jej ugryźć. Po chwili dziewczyna zatrzymała się, a ja zobaczyłem, że wylądowaliśmy na sporej polanie, dość mocno nasłonecznionej, ale przemilczałem ten drobny problem. Na razie wytrzymam, czego się nie robi dla znajomości... Stanąłem na razie w cieniu, gdy Minori zatrzymała się trochę dalej, i oparłem się o drzewo i odsupłałem koszulę, wysypując jabłka na trawę. Niebezpiecznie byłoby przebywać na słońcu bez ubrania...
- Właściwie to wytłumacz, co mam robić? Bochyba nie zrozumiałem. I mam nadzieję,ze te Twoje strzały nie są srebrne...
<Minori?>Eh, znowu krótko.Muszę się wciągnąć z powrotem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz