Zanurkowałem w wielką walizkę i zakląłem paskudnie gdy zobaczyłem, że mama spakowała mi świece zapachowe.
- Bogowie! Jeszcze tego draństwa było mi trzeba. - powąchałem jedną i aż się skrzywiłem. - Zapach róż i... - wydobyłem drugą. - ...fiołków. Brawo mamo.
Westchnąłem i ukryłem je w najgłębszych czeluściach szafki. Może jeśli o nich zapomnę, to znikną?
- Wszystkie ubrania będą mi teraz tym zalatywać. - poskarżyłem się, na tyle jednak cicho aby nikt postronny nie mógł mnie usłyszeć.
Nagle do pokoju wszedł nieznany mi uczeń. Miał ciemne włosy i bladą cerę. Skrzywiłem się nieco.
- Cudownie, jesteś kolejnym wampirem? - zapytałem, wstając.
Nieznajomy spojrzał na mnie obojętnie, co nieco działało mi na nerwy.
- A wyglądam? - zapytał krótko.
Wydawało się, że w ogóle nie ma ochoty ze mną rozmawiać. Nie powiem, odpowiadało mi to. Niestety, musiałem się zachować grzecznie. W końcu, prawdopodobnie stał przede mną drugi współlokator. A ja nie chciałem mieć niepotrzebnych wrogów. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
- Cóż, nieco... z tą bladą cerą. Ale nie jestem znawcą. - odparłem pospiesznie.
Zdałem sobie bowiem sprawę, że on chyba nie był jednym z istot nocy, jakby to powiedziała moja siostra. Westchnąłem i spojrzałem na niego ciężkim wzrokiem.
- Jestem Rodney i chyba będziemy współlokatorami. - podszedłem do niego, nie za blisko, ale tak aby móc uścisnąć mu rękę.
Chłopak skrzywił się nieco.
- Ja jestem Artur. - rozejrzał się wokół jakby czegoś szukał. - A gdzie Damien?
Wzruszyłem tylko ramionami.
- W moim dawnym pokoju.
Na szczęście w tej chwili z łazienki wyszedł Lestat. Poczułem się nieco pewniej.
<Lestat? Artur? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz