Nie miałem zielonego pojęcia o co chodzi Saltzmanowi, ale zacząłem się tego- albo samego gościa- obawiać. Co on wymyślił?! Marvin jest jakiś dziwny, Sander mnie nienawidzi, dyrektor jest w miarę normalny i miły... a Saltzmana uważałem za miłego gościa. Chociaż może nie miłego, a raczej normalnego... a nie takiego jakiegoś wyzwaniowego...
Westchnąłem, a Rodney spojrzał na mnie zaniepokojony. Artur ignorował.
- Coś się dzieje?
- Nie wiem o co gościowi chodzi. Po prostu nie wiem.- odparłem, usiadłem na łóżku i, nie znając wyzwania, zmieniłem japonki na glany, a jeansy na jakieś luźniejsze spodnie, którego materiału nie umiałem zidentyfikować...
- Co ty robisz?
- Przebieram się.
- Po co?
- Bo "wyzwanie" w ustach Maxa brzmi podejrzanie. Wolę się zabezpieczyć. Jeśli nie będzie to nic fizycznego, to nie ucierpię, a jak będzie, to zmieniam na wygodniejsze ciuchy.
Rodney kiwnął głową i również zaczął grzebać w swoich ubraniach.
- Masz jakiś pomysł, o co chodzi Saltzmanowi?- spytałem. Przecież czytał w myślach... Max miał też zdolność broniącą przed telepatami czy tylko przed normalnymi zmysłami...?
<Rodney, Artur? Raczej Artur :) >
A ja się pytam, czy macie pomysł. Bo ja zielonego...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz