środa, 30 lipca 2014

Od Argony - C.D Picasa & Isabel


Chłopak chyba nie zdawał sobie sprawy, kim jestem. W duchu odetchnęłam z ulgą, a nóż nalazł się z powrotem w ukrytej kieszonce.
- Może placka? - zapytał przybysz.
Pokręciłam głową, a Izabel stwierdziła, że już się najadła. Znów zapadła krępująca cisza.
- Jakoś bardzo tu spokojnie - zaczęłam jakby od niechcenia - Chyba Lestat wziął sobie tydzień wagarów...
- Albo czai się w swoim pokoju i coś knuje - z uśmiechem wtrąciła Izabel - Z nim to nigdy nic nie wiadomo.
- Taa... A swoją drogą, nie widziałam jak wchodziłeś na stołówkę... - zaczęłam spokojnie, ale w głębi duszy czułam napięcie - Zobaczyłam cię dopiero jak usiadłeś na miejscu. Jak ty to zrobiłeś? -
- Co? Uhm... Bycie niezauważalnym to po prostu moja umiejętność i także specjalność... Tak myślę...- odpowiedział cicho niepewien, czy takiej odpowiedzi oczekuję.
- Rozumiem - skinęłam głową - Ciekawa zdolność. Cóż,  osobiście nie jestem ekspertem, ale potrafię dobrze wykorzystywać moją pelerynę. -

<Picas?/Isabel?- Bardziej Isabel>

Od Picasa - C.D Argony & Isabel

- Skończone! - uśmiechnąłem się i podałem jej urządzenie.
Obróciła je w palcach jakby czegoś szukała.
"Nie rozumiem, przecież jej to naprawiłem, a ona to przyjęła jakbym jej podarował prezent, który podejrzanie syczy. Dziwne." - pomyślałem.
Włożyła aparat do ucha.
- Raz, dwa, trzy. Dzięki, działa.- odparła.
- Uhm... Nie ma sprawy.- odpowiedziałem lekko się uśmiechając. Po tych słowach stałem tam nie wiedząc co zrobić i oczekując reakcji z ich strony.
Właścicielka urządzenia przyglądała mi się czujnym wzrokiem nic nie mówiąc, zaś jej towarzyszka otrząsnęła się z zamyślenia i zapytała mnie
- Ej, skoro już się wtrąciłeś, to może usiądziesz z nami? W grupie zawsze weselej, nie? - uśmiechnęła się.
- Okay... - odparłem nieśmiało i wróciłem do mojego stolika po zostawione tam rzeczy. Książkę schowalem w zakamarkach mojego granatowego płaszcza, a talerz z jedzeniem przyniosłem do ich stolika. Wziąłem i przysunąłem sobie najbliższe krzesło, talerz zaś polożyłem na stole i nie widząc żadnej reakcji z ich strony zacząłem jeść mój jeszcze ciepły posiłek.
Nikt nic nie mówił. Natrętna cisza unosiła się w powietrzu. Postanowiłem ją przerwać i spytałem
- Może placka? -
<Argona?/Isabel?>
Tak, te zdania w tej czcionce są myślami mojej postaci. Tylko nie za bardzo wiem czy ujmować to w czcionkę czy dopisywać "pomyślałem" idp.

wtorek, 29 lipca 2014

Od Argony - C.D Picasa & Isabel

Zmarszczyłam brwi. Chłopak, który usiadł niedaleko nas miał w sobie coś dziwnego. Jego kształty były dość płynne, co wskazywało na to, że używał niewidzialności, a ruchy delikatne i dyskretne. Wyglądał dość niepozornie, ale czuć było w nim coś... to coś co znałam tak dobrze.
- Well - zaczęła Izabel - Can I help you with something? I don't know... maybe we can repair your translator?
- I think yes, but only mr. Marvin can do it... - przerwałam, kątem oka zobaczyłam jak głowa chłopaka siedzącego przy sąsiednim stoliku obraca się nieznacznie w naszą stronę - And he don't like me...
- Oł, It's a problem - pokiwała głową dziewczyna.
Niespodziewanie tamten chłopak wstał i ruszył w naszym kierunku. Poruszyłam delikatnie skrytym pod stołem nadgarstkiem i w dłoni pojawił się krótki nóż.
- Hi, My name is Picas- powiedział bezbłędną angielszczyzną chłopak - I heard yours conwersation by accident and I can help you.
Obrzuciłam chłopaka podejrzliwym spojrzeniem, ale wyciągnęłam z ucha małe urządzenie. Przez chwilę majstrował przy nim zwinnymi długimi palcami. Ku mojej uldze po wewnętrznej części dłoni nie ujrzałam charakterystycznej dla Kikuta linii. To jednak nie wykluczało pokrewieństwa z innymi rodzinami, ale dawało nadzieję, że nie jestem jego bezpośrednim celem.
- Finish! - Picas uśmiechnął się i podał mi urządzenie
Obróciłam je w palcach, ale nie było na nim żadnej bomby czy podsłuchu. Za to zdawało się działać. Włożyłam tłumacz do ucha.
- Raz, dwa, trzy - powiedziałam na próbę i uśmiechnęłam się kącikami warg - Dzięki, działa. -
<Picas? Izabel?>

niedziela, 27 lipca 2014

Od Lestata- C.D Artura & Rodneya

Nie miałem zielonego pojęcia o co chodzi Saltzmanowi, ale zacząłem się tego- albo samego gościa- obawiać. Co on wymyślił?! Marvin jest jakiś dziwny, Sander mnie nienawidzi, dyrektor jest w miarę normalny i miły... a Saltzmana uważałem za miłego gościa. Chociaż może nie miłego, a raczej normalnego... a nie takiego jakiegoś wyzwaniowego...
Westchnąłem, a Rodney spojrzał na mnie zaniepokojony. Artur ignorował.
- Coś się dzieje?
- Nie wiem o co gościowi chodzi. Po prostu nie wiem.- odparłem, usiadłem na łóżku i, nie znając wyzwania, zmieniłem japonki na glany, a jeansy na jakieś luźniejsze spodnie, którego materiału nie umiałem zidentyfikować...
- Co ty robisz?
- Przebieram się.
- Po co?
- Bo "wyzwanie" w ustach Maxa brzmi podejrzanie. Wolę się zabezpieczyć. Jeśli nie będzie to nic fizycznego, to nie ucierpię, a jak będzie, to zmieniam na wygodniejsze ciuchy.
Rodney kiwnął głową i również zaczął grzebać w swoich ubraniach.
- Masz jakiś pomysł, o co chodzi Saltzmanowi?- spytałem. Przecież czytał w myślach... Max miał też zdolność broniącą przed telepatami czy tylko przed normalnymi zmysłami...?
<Rodney, Artur? Raczej Artur :) >
A ja się  pytam, czy macie pomysł. Bo ja zielonego...

Od Lestata- C.D Ignis

Jednak zgłodniałem.
Przycisnąłem dziewczynę do drzewa za nią, trzymając rękę na szyi. Nie dusiłem jej, po prostu nie miałem jak chwycić.
- Nieeee.- wymruczałem do jej ucha.- Zmieniłem zdanie. Kusi i będzie kusić. Może nawet po skosztowaniu, kto wie?
<Ignis?>
 Też mam krótki :p Umówmy się, że nie może się wyrwać, będzie ciekawiej ^^ Nie bój się, nie ugryzę, a przynajmniej nie szarpiącą się. On się po prostu nudzi... chociaż "jednak zgłodniałem" chyba było faktem prawdziwym xD Kurcze, znowu opis tak długi jak tekst ._.

Od Ignis- C.D Lestata

- Mówiłeś że nie masz zamiaru jej próbować... - uśmiechnęłam się, odsuwając na większą odległość. - Więc wytrwaj w tym... dobrze? Przynajmniej trochę... potem pewnie się już nie zobaczymy i nie będziesz miał pokusy... Prawda?
  Nie zadowoliła go ta myśl i spojrzał na mnie spode łba, a ja się dalej uśmiechałam.
- Prawda? - powiedziałam, bardziej naciskając.
<Lestat?> 
Krócizna :C

piątek, 11 lipca 2014

Od Rodneya - Cd. Lestata & Artura

Spojrzałem z lekkim zdziwieniem. Jakby nie patrzeć, raczej nie spodziewałem się wizyty profesora. Chociaż sprawiał wrażenie całkiem miłego, wolałem nie oceniać bez poznania. Zwykle bowiem robiłem same błędy.
- Dzień dobry. - wyprostowałem się jak w wojsku.
Nauczyciel uśmiechnął się kącikami ust. Na szczęście nie dał znać, że bawi go moja reakcja.
- Więc jak? Konfrontacja czy wyzwanie? - zapytał zacierając ręce.
- Słucham? - zapytałem, nie bardzo wiedząc o co chodzi.
Profesorek popatrzył na moich towarzyszy.
- Jest nowy. Tak?
Lestat pokiwał głową.
- No dobrze. W takim razie... - zamyślił się na chwilę. - Zrobimy małe wyzwanie. Jest zdecydowanie mniej niszczycielskie i niebezpieczne. Tak myślę... - uśmiechnął się do własnych myśli i kontynuował. - Spotkamy się w lesie za... - spojrzał na zegarek. - No góra 15 minut. Tam powiem wam zasady. - wyszedł szybciej niż ktokolwiek zdołał cokolwiek powiedzieć.
- Wyzwanie? - zapytałem Lestata.
Ten jednak wzruszył tylko ramionami i wyszliśmy w ślad za nim. Musiałem przyznać, że zainteresowała mnie opcja spaceru i robienia czegoś ciekawego.

<Lestat, Artur?>
To jak, zrobimy jakieś wyzwanie w sensie, pójście do głębokich, ciemnych jaskiń i przyniesienie czegoś? xD Może będzie jakaś walkaaaa?

poniedziałek, 7 lipca 2014

Od Picasa - C.D Isabel

Niech czeka w tych drzwiach, niedługo sobie pójdzie. - postanowiłem się nią nie przejmować i spróbowałem zasnąć. 
Słyszałem jak na darmo usiłowała zwrócić moją uwagę, ale nic z tego! Nie dam się tak łatwo!
- O! jaka ładna lampka! Twoja?- powiedziała.
Uniosłem powieki aby zobaczyć czy ona na serio próbuje to zrobić. Niestety, próbowała i było widać, że jest zdolna ciągnąć to godzinami. Że też musiałem trafić na taki typ osobowości. W sumie… może być ciekawie. Nagle poczułem jak odsuwa moje nogi i siada na łóżku.
- Jej! Też muszę sobie taką kupić... tylko bardziej... ładną. – powiedziała.
Nastąpiła chwila ciszy. Patrzyłem jak wstaje z łóżka i podbiega do półki z książkami. Podejrzewałem co się za chwilę stanie, ale się nie ruszyłem. Zobaczymy czy naprawdę to zrobi.- pomyślałem.

Widziałem jak wyciąga rękę by dotknąć tej nieszczęsnej książki. Widziałem w zwolnionym filmie jak jej palec powoli parł naprzód w kierunku okładki. Widziałem jak centymetry powoli zamieniały się na milimetry.
Nagle mnie olśniło i wreszcie zrozumiałem. Zrozumiałem kogo mam przed sobą.
Nie, nie może być ciekawie. MUSI BYĆ ciekawie.- poprawiłem się.
Uświadomiłem sobie, że przez ten cały czas tego właśnie mi brakowało.
Brakowało mi takiej nieprzewidywalnej osoby jak ona.

I wtedy nastąpił wybuch.

- Aj! Wybacz! – krzyknęła i podniosła książkę w celu odstawienia jej do biblioteczki, jak gdyby nigdy nic.
Wstałem z łóżka udając zdenerwowanego, chciałem ją zmylić. Chciałem żeby myślała iż taki mam charakter. Tak naprawdę to rozśmieszyła mnie cała ta sytuacja i jej postawa. Podszedłem do stosu książek na ziemi i pomogłem je poukładać. Kiedy skończyliśmy usłyszałem tylko:
- Skoro już nie śpisz, jestem pewna, że chętnie wyjdziesz z tego leża smoka i pójdziesz ze mną do miasta.

Po tych słowach, zanim się obejrzałem, ciągnęła mnie za rękę w kierunku świata. Świata wolnego od czterech ścian. Świata, w którym czasem nie chciało mi się istnieć.
Ciągnęła mnie, tak jak powiedziała- w kierunku miasteczka. Nie widziałem w tym żadnego sensu, nie wiedziałem po co akurat tam, ale podejrzewałem, że ma jakiś plan.
Po krótkim czasie wymuszonej na mnie przechadzki, zatrzymaliśmy się przed sklepami. Nie było ich zbyt wiele, więc nie był to ogrom możliwości do wyboru. Morderczyni moich książek, wbiegła od razu do pierwszego lepszego sklepu, ja zaś poczłapałem za nią. Na chwilę przystanąłem przed drzwiami, gdyż kątem oka między drzewami coś zauważyłem.

Przypominało krowę Milkę.

Gdy się szybko obróciłem w stronę drzew, niczego tam nie było.
- Uhm... Okay?...- powiedziałem do siebie i wzruszyłem rękami. Obróciłem się szybko na pięcie  i wszedłem do sklepu.
Ku mojemu szczęściu był to sklep ze słodyczami. Był tak duży jak przeciętna Biedronka, więc nic dziwnego, że nigdzie nie widziałem mojej dręczycielki. Uśmiechnąłem się do siebie i zacząłem szukać jakiś interesujących słodkości. Bo zebraniu kilku rzeczy, które sprawiają, że dentyści mają pracę, mój wzrok nagle padł na podłużną fioletową czekoladę. Nie było na niej krowy. Szybko odwróciłem wzrok z myślą, że to nie może być prawdziwe, że to tylko moja wyobraźnia, ale coś mnie namawiało, żeby sprawdzić jeszcze raz. Gdy odwróciłem z powrotem głowę, krowa była na swoim miejscu, a czekolada udawała niewinną. Z nieufnym wzrokiem zakradającego się Azjaty poszedłem do kasy. Jak na zawołanie ONA tam na mnie czekała, z torbą lizaków i czekoladek. Świetnie.
W czasie kasowania i płacenia nic do mnie nie mówiła. Podejrzewałem, że zaleje mnie potokiem słów jak tylko wyjdziemy ze sklepu. 

Miałem rację.

-Znam cię od krótkiego czasu, a dalej nie wiem jak masz na imię. Moje to Isabel. A twoje?- zapytała, zmuszając mnie do mówienia.
- Uhm… Picas?- starałem się jak najmniej mówić, ale przy niej to nie było możliwe.
- Wow. Ciekawe. Przypomina mi to pewnego malarza.- kiedy to mówiła szybko odwróciłem głowę w jej kierunku, próbując uciszyć ją wzrokiem. Coś w mojej głowie krzyknęło- Nie! Nie on! Tylko nie on…
Na szczęście chyba to zauważyła, bo ominęła ten temat i zmieniła go na bardziej ogólny.
- Kocham sztukę a najbardziej uwielbiam rysować i rzeźbić!  Robię to od lat i nie mam zamiaru przestawać! Mogę ci pokazać parę szkiców, jeśli chcesz. A tak w ogóle to co TY umiesz robić? Może coś ze sztuką?- Rzuciła tym, jakże oczywistym dla tego tematu pytaniem.
Nie odpowiadałem. Nie miałem co powiedzieć. Bo co mam jej niby powiedzieć? Że umiem robić pierogi? Nie…- dyskutowałem sam ze sobą w myślach.
Najwyraźniej pomyślała, że nie chcę jej tego mówić, bo zaczęła rozmawiać na inny temat. 

Mówiła kilka ciekawych rzeczy, ale więcej było tych nieistotnych. Przytakując i słuchając ją dalej, zauważyłem, że zmieniliśmy otoczenie. W jakiś dziwny i prawdopodobnie przypadkowy sposób znaleźliśmy się koło jeziora. Zauważyłem też, że Isabel jakby bardziej starała się skupić moją uwagę na sobie. 
Dowodem na to było pytanie jakie zadała.
- Ej, a co ty masz za słodycze w tej siatce? Coś ciekawego?- powiedziała energicznie i szybko zabrała mi moją siatkę z smakołykami. Pozwoliłem jej wziąć moją torbę, patrząc na nią i próbując zrozumieć o co jej chodzi.
- O, same pyszności! Chwila… Co… co tu robią czekoladowe żabki? Sprzedawali tam coś takiego? I do tego jeszcze...- Urwała.
Zauważyłem w spowolnionym tempie, jak rzuca obie siatki na ziemię i wykonuje jakiś dziwny ruch w moją stronę. Nie rozumiałem co ona robi, dopóki mnie nie mocno i nieoczekiwanie popchnęła. Czułem się jakby ktoś mnie kopnął z okrzykiem „This is Sparta!” do dziury. Na szczęście nie było tam dziury.

Wpadłem do jeziora.

Po szybkim i dość bolesnym spotkaniu z wodą, wynurzyłem głowę i ręce.
Serio? Jak mogłem dać się tak wrobić?! Przyznam, że tego się nie spodziewałem. Nie domyśliłem się też, że przechadzka koło jeziora była zaplanowana! Wszystko to było zaplanowane! Oszustka! – mój mózg nie mógł uwierzyć, że dał się tak nabrać i oskarżał ją co chwila o coś nowego.
A ona tylko tam stała i się śmiała ze mnie. Popatrzyłem na nią chwilę. Potem zanurzyłem twarz w wodzie udając, że to mnie poruszyło i też się zacząłem śmiać. 

Wiedziałem wtedy, co miałem na myśli mówiąc, że będzie ciekawie.

<Isabel?>

Tak, przepraszam, to mój ostatni post, w którym kopiuję część z poprzedniego ;-; (jeśli to nie przeszkadza to dajcie znać, ja to traktuję jako "początek" i mi o wiele łatwiej pisać, bo jak wiecie nie potrafię wymyślić początku ;p)
I jeśli nie odpisuję na posta już 3 godz, to wiedzcie, że coś się dzieje...
(albo po prostu jestem poza kompem ;) )

niedziela, 6 lipca 2014

Od Isabel - Cd. Picasa

Stałam przez chwilę jak wryta. Zrobiłam minę urażonej istoty, tak do mnie niepodobną. Po chwili poprawiłam niesforne włosy i zmrużyłam niebezpiecznie oczy widząc że o dziwo! ten koleś kładł się dalej spać! No to dopiero bezczelność. Prychnęłam i chrząknęłam głośno, aby zwrócić na siebie uwagę. A on co? Nic, absolutnie NIC! Pokręciłam głową i nagle dostrzegłam coś interesującego.
- O! jaka ładna lampka! Twoja? - z zadowoleniem zauważyłam, że chłopak uniósł chyba od niechcenia powieki.
Wydawał się straszliwie zmęczony, ale bez przesady! Aby o tej porze wylegiwać się jeszcze w łóżku? Przypominał mi nieco Rodneya, ten leń też lubił sobie pospać. Podbiegłam szybko do lampki która ani trochę nie była godna mojej uwagi. Wiedziałam jednak jak faceci reagują na ruszanie ich rzeczy. Przynajmniej mój brat i jego koledzy mieli takie same reakcje. Usiadłam na łóżku odsuwając szybko jego nogi. Dotknęłam lampkę a ta, ku memu wymuszonemu zachwytowi zapaliła się.
- Jej! Też muszę sobie taką kupić... tylko bardziej... ładną. - ponownie dotknęłam brzegu lampki która zgasła i już moje rozbiegane oczy szukały nowej ofiary.
Przyznać muszę, że ten chłopak miał sporo ciekawych rzeczy. Podbiegłam do niewielkiej półki zastawionej książkami. Zrobiłam zamyśloną minę jednocześnie zastanawiając się, ile jeszcze wytrzyma. Trzeba było przyznać, że póki co wykazał się iście Herkulesową wytrzymałością. No ale nie z takimi miałam już do czynienia. Dotknęłam okładki książki która z hukiem zleciała zabierając z sobą koleżanki.
- Aj! Wybacz! - wrzasnęłam nachylając się nad bałaganem.
Jednocześnie kątem oka spostrzegłam,  że w końcu śpioch wstał z łóżka. Wydawał się zagniewany, ale nie spodziewałam się niczego innego. Odstawiliśmy książki na miejsce a ja z rozbrajającym uśmiechem stwierdziłam.
- Skoro już nie śpisz jestem pewna, że chętnie wyjdziesz z tego leża smoka i pójdziesz ze mną do miasta. - wzięłam go pod rękę i zaczęłam ciągnąć w kierunku drzwi.

<Picas? xD>
Ona zawsze jest taka bezpośrednia.

Od Picasa – C.D Izi

Leżałem sobie spokojnie w łóżku rozmyślając nad tym co by dziś tu robić.
-Nie mam nic do roboty, a książek jakoś mi się nie chce czytać. Na dwór nie wyjdę bo tam grasują inni, a mnie dzisiaj trochę nudziło podjęcie próby planowania „walnij tortem kogoś i zniknij”. Może potem wpadnę na jakiś ciekawy żart, narazie najlepsze co mogę zrobić to pójść się zdrzemnąć i spróbować coś porobić kiedy się już obudzę.- pomyślałem. Tak też zrobiłem.
Leżałem sobie w łóżku dość długi czas, próbując zasnąć. 
Kiedy już prawie przysypiałem, drzwi do „mojego” pokoju nagle się otworzyły bez żadnej zapowiedzi i stanęła w nich dziewczyna o brązowych włosach.
- Cześć, wiesz może dlaczego nie ma tu mojego drogiego brata? Ma na imię Rodney i jestem pewna, że znowu mnie wystawił. -  wypowiedziała wszystko jednym tchem.
Trochę mnie zbiła z tropu ta śmiałość i do tego prawie zasnąłem. Na szczęście mój umysł szybko wykluczył zdezorientowanie i stan „prawie snu”, dzięki temu nie musiała czekać aż odpowiem jej.
- Co? Nie, nie wiem. Nie znam żadnego Rodneya. Spróbuj w pokoju nr.1 Hmm?...- powiedziałem cicho, ale wystarczająco by mnie usłyszała i zrozumiała. 
Miałem nadzieję, że poprzestanie na tym pytaniu, da mi spokój i pójdzie sobie. Niestety, stała w tych drzwiach i na coś najwyraźniej czekała.

<Izi?>

Od Lestata- C.D Rodneya & Artura

- Pfff, tak na marginesie, jesteś zmiennokształtnym, więc masz szczęście.- odezwałem się, patrząc na Rodneya- Chociaż szczęście to źle powiedziane... Artur mógłby to tak ująć.
- Jeśli Rodney jest zmiennokształtnym, a ty wampirem... to czemu się ubiegałeś o zamianę pokoi?- spytał Artur, patrząc podejrzliwie. Fakt, nie wspomniałem o tym. Nawet nie pomyślałem.
- Polubiłem go. Spotkałem na ławce i tak sobie gadaliśmy.- poklepałem Rodneya po ramieniu.
Rozległo się pukanie do drzwi. Wszyscy spojrzeliśmy w tamtą stronę. Drzwi się otwarły i zobaczyłem głowę Saltzmana, gdy wejrzał do nas. Szybko ocenił sytuację, wyprostował się i odezwał:
- Cześć wam. Jakaś konfrontacja?
<Rodney, Artur?>
Pfff, nie wiedziałam co napisać. Pewnie zepsułam czyjś pomysł. Tak. Zepsułam wam jakiś plan? Generalnie na początku nie wiedziałam po co nauczyciel miałby o nich przychodzić, ale skoro Marvin przyszedł jako nauczyciel, to Saltzman może jako wychowawca. Hmm.
Jeśli zniszczyłam plany, dajcie znać ;-;

Od Picasa- C.D Argony & Isabel

Było już południe, a ja po przeczytaniu mojej książki, wziąłem następną do ręki i nagle poczułem się głodny.
-No bracie, teraz zapolujemy- Powiedziałem do siebie, czy też może wampira który spał obok? Postanowiłem iść do jadalni, zrealizować mój plan i tam kontynuować moją książkę.
Po wejściu do jadalni kucharka nawet mnie nie zauważyła, pewnie mnie nawet w ogóle nie widziała. A to już drugi dzień w Akademi. Na tym właśnie polega moja umiejętność, nikt mnie zauważał dopóki ja tego nie chciałem. Możliwe że nikt nie wiedział o mojej obecności nawet bez moich starań, ale wtedy było łatwo mnie dostrzec, wystarczyło wiedzieć gdzie patrzeć.
Dopiero kiedy podszedłem pod okienko i się grzecznie przywitałem, kucharka zauważyła mnie. Zaskoczona moją nagłą obecnością szybko nakładała na talerz wybrane przeze mnie jedzenie z (nerwowym?) uśmiechem na twarzy. Czyżby moje nagłe pojawienie się było dziwne? Pewnie tak. No ale trudno, musi się do tego przyzwyczaić, pewnie tak samo jak wszyscy w tej Akademii.
Po tym małym incydencie wziąłem talerz z jedzeniem oraz sztućce i z książką pod pachą ruszyłem ku środkowi sali. Nagle moją uwagę przykuły dwie dziewczyny mówiące chyba… po angielsku? Rozumiem że jesteśmy między Francją a Niemcami, ale głównym językiem tej Akademii jest polski. Nie spodziewałem się tego i trochę mnie to zdziwiło. No ale cóż, Akademia mieszcząca w sobie wampiry, (pół)anioły, kotołaki, zmiennokształtnych, ludzi i czarodziejów razem? Sam ten fakt powinien mi mówić, że takie rzeczy to normalka. Na szczęście języki obce to dla mnie nie problem.
Z ciekawości zmieniłem kierunek i podążałem do celu, którym był stolik obok tych dziewczyn. Spokojnym krokiem podchodząc do stolika usłyszałem taką oto rozmowę:
- Czemu… zmieniłaś język?
- Ponieważ nie umiem mówić po polsku. A na dodatek mój translator się zepsuł. – Mimowolnie się uśmiechnąłem. Wiem co czujesz. Zawsze w najmniej odpowiednim momencie, nie?
- Śmieszne, umiem mówić po niemiecku, angielsku, japońsku, rosyjsku i w kilku innych, ale nie umiałam się nauczyć polskiego. – urwała. 
Pewnie zauważyła moją obecność. Nieźle. Musi być kimś z rodziny skrytobójców, tylko oni umieją tak szybko zauważyć moją obecność, jeśli się nie skupię na byciu niezauważalnym. Nie, to nie możliwe. Przecież tylko ja zostałem wybrany przez Akademię. Chyba że o czymś nie wiem. A jeśli to Ona? Gdyby to była Ona to rodzice by mi powiedzieli, więc to nie może być prawdą. Potrząsnąłem głową i szybko odrzuciłem od siebie tą myśl. Chyba za bardzo się wciągnąłem w tą rozmowę i pozwoliłem jej na zauważenie mnie. Tylko tyle. Każdy bystry by mnie zauważył. Nie przejmując się tym kontynuowałem moje rozsiadanie się przy stoliku. Kiedy skończyłem jedną ręką trzymałem książkę a drugą jadłem swój ciepły posiłek jakim były placki, udając że czytam i jednocześnie czekając na kontynuację rozmowy.
<Argona?/Isabel?>

Od Artura- C.D Lestata & Rodneya

Miałem wrażenie, że nastawienie Lestata co do mnie nieco się zmieniło. Trudno. Zaśmiałem się cicho na pytanie Rodneya. 
-On mówi serio. Niestety jak na pierwsze spotkanie z wampirem nie mogłeś gorzej trafić.- uśmiechnąłem się, przypominając sobie moje pierwsze dni w Akademii. 
Chłopak nieco się speszył, a blondyn skrzywił.
-Przecież nie było tak źle. Dostosowałem się do twoich warunków względem gryzienia- zamyślił się- I nie wypiłem tak dużo. 
Usiadłem na łóżku, wzdychając. 
-Po ostatnim gryzieniu odpadam...- spojrzałem kątem oka na nowego- Nie zgadzaj się na nóż. Boli bardziej niż samo ugryzienie- złapałem się za nadgarstek wracając myślami do tamtego zdarzenia.

<Lestat? Rodney?>

sobota, 5 lipca 2014

Od Izi - Cd. Picasa

Ziewnęłam i przeciągnęłam się leniwie na łóżku. Wszędzie wokół walały się jeszcze moje nie do końca ułożone rzeczy. Podreptałam wolno w stronę wspólnej łazienki umiejscowionej w pokoju. Wiem, że o poranku, tuż po przebudzeniu wyglądam jak potwór, ale cóż poradzić? Nikt nie jest idealny. Gdy jednak spojrzałam w lustro skrzywiłam się, tylko potęgując efekt.
- Taaak, już chyba gorzej być nie mogło, prawda Izi? - zapytałam samą siebie, starając się ugłaskać to coś na mojej głowie, omyłkowo nazywane włosami.
Gdy w końcu doprowadziłam się do porządku, a zajęło mi to wyjątkowo wiele czasu, wyszłam z nową werwą z pokoju. Moich współlokatorek nie było. Miałam tylko nadzieję, że nie będą miały mi zbytnio za złe zajęcia rano łazienki. Miałam dziś pomóc Rodneyowi uporządkować jego rzeczy. Nie żeby koniecznie tego potrzebował, ale ja, słysząc o możliwości dobrania się do nich uczynnie zaproponowałam pomoc. W końcu nie można zostawić potrzebującego, biednego chłopaka na lodzie, prawda? Uśmiechnęłam się do własnych myśli i skręciłam szybko w kierunku Bloku C. Minęłam pewnie wejście i ruszyłam, podśpiewując jakąś chwytną piosenkę. Nie mam pojęcia dlaczego ci wszyscy chłopacy tak dziwnie na mnie spoglądali? Aż tak źle wyglądałam?! Przystanęłam przy gablotce aby upewnić się co do stanu stroju i fryzury. Nie... wydawało się w porządku.
- Pewnie są przewrażliwieni i  tyle. - wzruszyłam ramionami i szybko poszłam do pokoju mojego braciszka.
Zawahałam się na chwilę.
- Zaraz... jaki to był numer? Mówił coś o... numerze 2... - zmarszczyłam brwi, ale po chwili byłam pewna.
Szybko otworzyłam drzwi tegoż pokoju i stanęłam jak wryta. Jakie wielkie było moje zdziwienie gdy zamiast Rodneya zobaczyłam nieznajomego chłopaka. Ale, szybko się opanowałam. Uśmiechnęłam najsłodziej jak potrafiłam.
- Cześć, wiesz może dlaczego nie ma tu mojego drogiego brata? Ma na imię Rodney i jestem pewna, że znowu mnie wystawił. - powiedziałam, chcąc ukryć zdenerwowanie.

<Picas? xD >

Od Rodneya - Cd. Artura & Lestata

Przełknąłem głośno ślinę. Spoglądałem z lekkim zakłopotaniem raz na jednego, raz na drugiego. Nie ma co, ale nie tak chciałem zakończyć ten dzień. Mój wzrok powędrował za okno, gdzie promienie słońca powoli chyliły się ku zachodowi. Do końca dnia mogło się jeszcze tyle wydarzyć. Westchnąłem i po chwili dopiero doszło do mnie, co przed chwilą powiedziano. Zaraz... czy on umie czytać w MYŚLACH?!
- Echym... na prawdę? Potrafisz to zrobić? - zapytałem szybko, z miną męczennika.
Artur uśmiechnął się samymi kącikami ust. Po chwili jednak wzruszył ramionami.
- Mam taką umiejętność.
Pokiwałem głową, jakby oswajając się z tą myślą. Nieco to było straszne, ale cóż, miałem wrażenie że nie było to najgorsze co mogło mnie jeszcze spotkać. W końcu, nie znajdowałem się w zwykłej szkole... prawda? Z typowym dla mnie refleksem ospałej muchy, doszło do mnie również, co powiedział Lestat. Wspomniany, podszedł do swojej części pokoju i usiadł na wygodnym łóżku. Wyraźnie odprężony.
- Chwila... chyba nie ugryziesz nas, na serio? Wiesz... echym... jestem dość niesmaczny. - powiedziałem szybko nie wiedząc, czy mówił na prawdę czy tylko się z nami droczył.
W końcu był pierwszym wampirem którego poznałem i nie miałem powodów aby sądzić inaczej.

<Lestat, Artur? ^^>
No to mamy trio xD

Od Lestata- C.D Ignis

- Bo mogę.- uśmiechnąłem się kpiąco. Arogancka camini... trudno będzie skosztować jej krwi, chyba, że bezpośrednio w walce, z ran... ale nie chciało mi się walczyć.- Poza tym nie myśl, że to była cała moja siła. To nie był nawet jeden procent mojej prawdziwej siły.- prychnąłem. Nagle zbliżyłem się do niej na dziwnie bliską odległość i zamruczałem do jej ucha- Daj się ugryźć, twoja krew mnie kusi.
<Ignis?>
Nie wydrap mu oczu, proszę cię. Nawet nie wiem czy gada serio czy sobie z niej kpi (ach ta znajomość własnej postaci xD )

Od Lestata- C.D Rodneya & Artura

- Myślałem, że się przyzwyczaiłeś.- jego wyrzuty zaczęły mi działać na nerwy, choć miał do nich prawo, i uśmiechnąłem się arogancko- Poza tym, po co pytasz, skoro od dłuższego czasu o tym myślę?- dodałem, patrząc na niego pytająco. Miałem wrażenie, że ledwie powstrzymał się od jakiejś riposty- Wydawało mi się też, że nie będzie ci przeszkadzać, jeśli Damien zniknie z tego pokoju i nie będzie drugiego wampira. Bądź co bądź, teraz tylko jeden może cię gryźć. Tylko jeden będzie cię gnębić.
Zerknąłem na Rodneya, ciekawy jego reakcji "na złą stronę Lestata", że tak to nazwę.
<Artur/Rodney?>
Krótkie to.

Od Artura- C.D Rodneya & Lestata

Byłem zdziwiony nową osobą. Z łazienki wyszedł Lestat więc podejrzewałem, że ma z tym coś wspólnego.
-Dlaczego się z nim zamieniłeś?- zapytałem podejrzliwie.
Już usłyszałem myśli blondyna, ale ciekawi mnie czy odważą mi się to powiedzieć.
-Myśleliśmy z...- zaczął lecz Lestat mu przerwał.
-Z dyrektorem!- dokończył- Damien niebyt mi odpowiadał, to poprosiłem o nową osobę. Padło na Rodneya.
Zastanawiałem się czy warto to ciągnąć. Wampir chyba się łudził, że skończyłem mu czytać w myślach, a nowemu raczej nie powiedział. Warto a co. Później i tak zażądam wyjaśnień.
-Tylko dlaczego nie ustaliliście tego ze mną?- zapytałem patrząc krzywo na moich współlokatorów- O ile dobrze mi wiadomo, ja też tu jeszcze mieszkam.
-Tak jakoś nie było czasu- wampir podrapał się zakłopotany- Mieszkasz, mieszkasz.
-Zapomniałeś o czymś- westchnąłem i spojrzałem na Rodneya- Lestat ma bardzo głośne myśli, więc słyszę je nawet wtedy gdy nie chcę. Twoje są podobne, ale nie aż tak wyraźne- wyjaśniłem spokojnie.
Wampir zrobił minę jakby dopiero teraz się o tym dowiedział, a Rodney dopiero po chwili to ogarnął.
-Dlaczego sprowadziłeś go tutaj nie rozmawiając o tym ze mną?- mój ton stał się bardziej ostry i oskarżycielski- Wiesz, że bym się zgodził.
Niezbyt by mnie to obchodziło, gdyby zapytał mnie o zdanie wcześniej, ale takim zachowaniem mnie zdenerwował i tym razem powiem mu o tym od razu.

<Lestat? Rodney? Wybaczcie jeśli miałyście coś w planie i to zmieniłam >-<> 


Nudziłysmy się, nie martw się :)

Od Picasa

Po wyjściu z pociągu i wzięciu walizek stanąłem sam na peronie pośród szarej masy ludzi. Każdy z nich się gdzieś śpieszył, a ja tylko stałem i patrzyłem za odjeżdżającym pociągiem. I tyle z Hogwartu- pomyślałem. Uśmiechnąłem się wspominając jak to bardzo czekałem na ten upragniony list z tą upragnioną pieczątką. W sumie prawdę mówiąc, to czekam nadal. Rozglądnąłem się dookoła szukając peronu 9 i ¾ z złudną nadzieją, że ta Akademia to przystanek między moim domem a Hogwartem pod przykrywką. Z zamyślenia wytrącił mnie głos pani mówiącej po francusku.
-Proszę opuścić peron. Zaraz przyjedzie następny pociąg. Proszę opuścić peron i udać się w swoim kierunku. Polecamy kawiarenkę i sklepik przy wyjściu z budynku.- powiedział monotonny, znudzony swoją pracą głos.
-Dobra, już dobra.- odezwałem się do niej i pobiegłem wraz z nurtem, z walizką na plecach w kierunku rzędu taksówek w celu wynajęcia jednej. Wiem że bieganie to zdrowie i w ogóle, ale komu chce się biegać jak ma możliwość spokojnej podróży w aucie?
Po nagłym zaskoczeniu taksówkarza moją nagłą obecnością w jego taksówce i wskazaniu mu celu mojej podróży, pojechaliśmy. Ze spokojem spoglądałem przez okno podziwiając widoki w tle przedpołudniowego słońca. Po pewnym czasie auto zatrzymało się przerywając moje zamyślenie.
Taksówkarz wysadził mnie w pobliżu Akademii bo sam nie mógł wejść bez zaproszenia. Po zapłaceniu, podziękowaniu i wzięciu walizki na plecy ruszyłem w kierunku bramy. Była duża. Czemu nie powiem, że ogromna? Może dlatego, że za nią stał ogromny budynek Akademii, który sprawiał, że brama była tylko duża w porównaniu z jego rozmiarami. Przekroczyłem próg i pierwsze co zwróciło moją uwagę to stadion i las. Dostrzegłem też w oddali jeziorko i kilka sklepów. Pewnie to było to „miasteczko” o którym czytałem w biuletynie załączonym do zaproszenia. Ale moja uwaga była skupiona głównie na budynku Akademii i „Bloku C”, czyli tymi budynkami po prawej stronie. W trakcie dążenia do mojego celu dostrzegłem kilka osób na „podwórku”.
-Eh…- Westchnąłem cicho. Jak ja czasem nie lubię rozmawiać z ludźmi. Postanowiłem cichaczem przemknąć do tego akademika, by mnie nie zauważyli.
Po szybkiej akcji, znalezieniu i wejściu do pokoju który mi przydzielono, zobaczyłem, że dwa pozostałe łóżka są już zajęte. Mam nadzieję, że nie będą zwracać na mnie uwagi- pomyślałem w duchu. Na szczęście jeden z nich, chyba wampir spał sobie spokojnie a drugiego nie było. Dzięki ci. Kiedy powkładałem moje rzeczy do szafy i innych miejsc, upadłem na łóżko i wyciągnąłem moje PSP. Nie chciało mi się wychodzić na dwór, zwłaszcza kiedy przesiadywali tam inni uczniowie. Po kilku godzinach grania, zorientowałem się, że większa połowa baterii się wyczerpała, a w tym pokoju nie było gniazdka z prądem. Postanowiłem zostawić resztę na jutro i poprzechadzać się oraz pooglądać tereny Akademii. Tak więc wyszedłem z pokoju, a potem z akademika by pozwiedzać.
Na razie zwiedziłem jezioro i jego tereny, stadion oraz miasteczko. Podczas chodzenia po lesie słyszałem wiele głosów, a między innymi:
-Ty, patrz. Jakiś nowy. Ciekawe co tym razem.- szybko powiedział jeden głos.
- Mam nadzieję, że jakiś spokojny. Bo tamte wampiry, co ostatnio, zakłócają tylko spokój lasu tymi swoimi zabawami.- odpowiedział mu równie szybko drugi.
- Nigdzie nie zaznam spokoju. Przenosiłem się w różne części lasu, ale te potwory są wszędzie.- żalił się trzeci.
- Dam jedną skarpetę za 16 orzechów-
- Ty, panie przestań mi stukać w mój dom!-
Było jeszcze wiele innych głosów mówiących i mających coś do powiedzenia, ale udało mi się je zignorować.
-Eh… - westchnąłem. No tak. Zawsze zapominam.
-Dzięki za informacje, do następnego- Mruknąłem w ich kierunku i poszedłem zwiedzić resztę Akademii, a przynajmniej tą część, która zawierała w sobie posiłek. Nic nie poradzę, że uwielbiam jedzenie.
Kiedy wszedłem do dużej sali zwącej się jadalnią, szybkim krokiem ruszyłem ku jadłospisowi.
Po dotarciu, zasmuciłem się, dziś nic ciekawego. Ale jutro? Jutro to będzie dobry obiad. Na tą myśl mój żołądek się uśmiechnął, a ja razem z nim. Musimy wytrzymać do jutra. Zerknąłem w stronę okien i zauważyłem, że ciemno się robi. Może lepiej już pójdę spać.
Po dotarciu do pokoju zobaczyłem, że te wampir gdzieś zniknął, zamiast niego na drugim łóżku leżał jakiś gość o brązowych włosach. Nie znam ich imion, więc będę ich chwilowo nazywać tak jak nazywam. Przeanalizowałem sytuację i oceniłem. Spoko. Nie ma problemu dopóki mnie nie zauważają. Dobra, chyba mogę spać normalnie i nie muszę być w jakimś stanie czuwania, nikomu nie podpadłem, nikogo nie zdradziłem, więc nic mnie nie goni. Z tą myślą klapnąłem na łóżko i zasnąłem szybciej niż zdążyłem mrugnąć.
Obudziłem się o 5 w nocy. Znowu. Nie, nie znowu. Jak zwykle. Jak zwykle samoistna pobudka o 5 rano i niemożliwość spania.
-Buuuu…- płakałem cicho w poduszkę. Czemu ja. Czemu zawsze ja.
No trudno, taki już mój los. Wziąłem PSP i jak jakiś nocny nerd, który nie umie przestać, wyczerpałem całą baterię do końca. Kiedy konsola wyłączyła się jak na złość w najlepszym momencie gry, podniosłem wzrok i zorientowałem się, że jest już dzionek. Nie chcę śniadania, mam niecne plany aby zjeść cały dostępny obiad. Niestety, muszę poczekać jeszcze kilka godzin. I tak leżąc sobie na łóżku w sztywnej pozycji jak jakiś faraon, przypomniało mi się, że wziąłem ze sobą książki. Doskonale, akurat jestem w trakcie ciekawej powieści fantasy. I tak minął mi cały czas, jakim był ranek i przedpołudnie.

<Tak. Wiem, za dużo westchnień. To mój słaby punkt ;-;
I przepraszam Rodney’a/Hafazę za kopiowanie, ale moim drugim słabym punktem jest to, że nie umiem wymyślić początku opowieści

Od Ignis- C.D Lestata

- W przeciwieństwie do ciebie - uśmiechnęłam się ironicznie, ukazując kocie kły. Na moment spoważniał, ale zaniechał wyrażania gróźb i raczej zrozumiał wredny żart. Uśmiechnął się. Szczerze mówiąc... udało mu się mnie zaskoczyć i nie był zły w walce, jednak zachowałam te informacje dla siebie chowając najgłębiej jak tylko sie da. Nastała krótka chwila ciszy, bo najwyraźniej wampir chwilowo nie miał nic do powiedzenia. Więc przystąpiłam do przepytywania.
- Co tu robiłeś? – zapytałam.
- Chodziłem, jakbyś nie zauważyła – odparł. – A ty robiłaś coś oprócz śledzenia mnie?
- Też chodziłam – odpowiedziałam mu. – Ale mi chodziło o dokładniejsze informacje, bo, wyobraź sobie, o ile potrafisz, to zauważyłam ze szedłeś… Więc?
<Lestat?>
Nie miałam innego pomysłu na temat… ale możesz go zmienić (oczywiście dopiero PO tym jak powiesz co tu robiłeś lub chciałeś robić. Mam nadzieje że udało mi się pokazać właściwy obraz Lestata.

piątek, 4 lipca 2014

Picas Hiyru-Chaw w końcu dołączył~

Zdjęcie: Nie umiem znaleźć, dajcie mi spokój. pls… ;-;
Imię: Picas (nie kojarzyć z Pablo Picasso- nie lubię go i z Piccolo- dziś nie 31 grudnia)
Nazwisko: Hiyru-Chaw
Płeć: mężczyzna
Rasa: Człowiek
Wiek: 18
Urodziny: 3 luty
Wygląd: Ma średniej długości brązowe włosy i zielono-brązowe oczy. Jego wzrost to około 170 cm. Zawsze nosi ciemne dżinsy i (mocno) ciemnoniebieski płaszcz jedi (zbliżony bardziej do bluzki z kapturem niż płaszcza jedi). Ma też płaszcz w jasnozielonym i białym kolorze. W spodniach i w płaszczu ukrywa takie itemki jak shurikeny, katana czy też kunai’ye,
Zdolność (tu: parapsychiczna):
Ma w zanadrzu takie umiejętności jak rozmawianie ze zwierzętami (like a Doctor Dolittle) i z innymi ludźmi (w różnych językach), bycie niezauważalnym/ niewykrywalnym (słuch, obecność, zapach, umysł) (jeśli ktoś bardzo się wytęża i szuka to da się GO zobaczyć, ale tylko wtedy jeśli ON się nie skupia na byciu niezauważalnym) czy też zdolność kopiowania mocy osoby będącej w pobliżu, na tak długo dopóki ta osoba jest obok niego i trochę dłużej.
Głos*:głos
Charakter: Z początku jest nieśmiały i spokojny. Wtedy trudno z nim nawiązać kontakt bo nie chce być zauważalny i „znika”. Z początku wygląda na osobę poważną i nie mającą humoru. Uwielbia przebywać w grupie i nienawidzi samotności, ale się do tego nie przyzna. Bardzo rzadko mówi, ale wszystkich słucha. Trzeba być upartym i wytrwałym, aby poznać go od drugiej strony. Jego druga strona to rozbawiony, humorystyczny żartowniś lubiący imprezki. W skrócie humorystyczny pesymista.
Historia: Został wychowywany w surowych warunkach. Jego matka była z Kuroda, a ojciec z Muto zaś on brał nauki u rodziny ojca. Odkryto u niego jastrzębi wzrok oraz umiejętność szybkiej adaptacji do sytuacji. Z niewiadomych powodów w wieku 11 lat oczekując listu od Hogwartu dostał list od Akademii, który można mu było otworzyć za 6 lat.
Rodzina:
Matka- Kim
Ojciec- Aeternus
Ranga: Prefekt akademika męskiego
Klasa: 1 klasa
Pokój: 2 (z samymi NPC ) ;)
Partner: Nie szuka.
Patron:
Inne zdjęcie*:
Właściciel: Placki
Kontakt: Placki (howrse)





Błagam cię, poprawiaj mi te tła, bo nie wiem jak to robić,Almette! D: - przyp.Lestat

Od Lestata- C.D Ignis

- Będziesz mnie śledzić,bo się nudzisz?- powtórzyłem,patrząc na nią.
Była dziwna.Ja tu sobie wędruje po lesie,a ona mnie śledzi...Będę musiał raz zrobić na odwrót. Pomijając już to,że słyszałem ją i czułem jak tylko weszła do lasu.
Zaatakowałem ją.
Po prostu na nią skoczyłem,ciekawy, jak szybko zareaguje i co właściwie zrobi. Gdy zamierzyła się do ciosu- palcami?- uchyliłem się i stanąłem za nią. Zaskoczyła mnie tym,że nie próbowała zrobić uniku. Błyskawiczne się obróciła,a ja złapałem ją za nadgarstek,gdy jej dłoń wystrzeliła w moją stronę. Wyglądało to tak,jakby pazurami próbowała wydrapać mi oczy.
Uchyliłem si, gdy druga ręka śmignęła w moją stronę, a potem się zaśmiałem, co powstrzymało dziewczynę od następnego ataku. Puściłem jej nadgarstek i spojrzałem na nią rozbawiony.
- Dobra jesteś.
<Ignis?>
Pfff.
Mam nadzieję,żenie zrobiłam Lestata zbyt silnego dla niej, umówmy się,że ją mocno zaskoczył :) Gdyby go pokonała, to albo nie miałby oczu albo nie zgadzało by mi się to z postem xD

Od Ignis- C.D Lestata

- Nie jesteś taki naiwny -stwierdziłam lekko przekrzywiając głowę. - Nie taki głupi...
Nie czekając na jego odpowiedź odwróciłam się. I odeszłam. Nie dogonił mnie. To dobrze. BARDZO dobrze. Przynajmniej nie będę musiała mu wydłubywać oczu. Może być z niego bardzo ciekawy towarzysz. 

Kiedy od spotkania minęła doba, a ja znów wybrałam sie na zwiedzanie terenów, gdyż miałam zamiar poznania każdego zakątka. Wypatrzyłam go (tak, znów Lestat) w zupełnie innej części lasu. Ruszyłam za nim, bez powodu, ale i tak zaczęłam go śledzić. Gdy przystanął zmniejszyłam dystans. Gdy już mnie usłyszał i odwracał głowę byłam przy jego uszach stanęłam na palcach (cóż... nikt nie mówił że jestem wyższa) .
- Że też nie pozwalasz mi nikogo nowego poznać - syknęłam. - Tak mi sie nudzi, a tylko ciebie można śledzić, to nie będę czekać aż pojawi się kto inny... 
<Lestat?>
Nie ma problemu ze jesteś jedyna osoba na tej drodze… chodzi o to żeby cie obwinić za cokolwiek c:


jak ty to piszesz,że tylko na twoich postach jest kolorowe tło? O_o- przyp.Lestat

czwartek, 3 lipca 2014

Od Rodneya - Cd. Lestata

Zanurkowałem w wielką walizkę i zakląłem paskudnie gdy zobaczyłem, że mama spakowała mi świece zapachowe.
- Bogowie! Jeszcze tego draństwa było mi trzeba. - powąchałem jedną i aż się skrzywiłem. - Zapach róż i... - wydobyłem drugą. - ...fiołków. Brawo mamo.
Westchnąłem i ukryłem je w najgłębszych czeluściach szafki. Może jeśli o nich zapomnę, to znikną?
- Wszystkie ubrania będą mi teraz tym zalatywać. - poskarżyłem się, na tyle jednak cicho aby nikt postronny nie mógł mnie usłyszeć.
Nagle do pokoju wszedł nieznany mi uczeń. Miał ciemne włosy i bladą cerę. Skrzywiłem się nieco.
- Cudownie, jesteś kolejnym wampirem? - zapytałem, wstając.
Nieznajomy spojrzał na mnie obojętnie, co nieco działało mi na nerwy.
- A wyglądam? - zapytał krótko.
Wydawało się, że w ogóle nie ma ochoty ze mną rozmawiać. Nie powiem, odpowiadało mi to. Niestety, musiałem się zachować grzecznie. W końcu, prawdopodobnie stał przede mną drugi współlokator. A ja nie chciałem mieć niepotrzebnych wrogów. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
- Cóż, nieco... z tą bladą cerą. Ale nie jestem znawcą. - odparłem pospiesznie.
Zdałem sobie bowiem sprawę, że on chyba nie był jednym z istot nocy, jakby to powiedziała moja siostra. Westchnąłem i spojrzałem na niego ciężkim wzrokiem.
- Jestem Rodney i chyba będziemy współlokatorami. - podszedłem do niego, nie za blisko, ale tak aby móc uścisnąć mu rękę.
Chłopak skrzywił się nieco.
- Ja jestem Artur. - rozejrzał się wokół jakby czegoś szukał. - A gdzie Damien?
Wzruszyłem tylko ramionami.
- W moim dawnym pokoju.
Na szczęście w tej chwili z łazienki wyszedł Lestat. Poczułem się nieco pewniej.

<Lestat? Artur? ^^ >

środa, 2 lipca 2014

Od Lestata- C.D Ignis

Zmrużyłem lekko oczy, będąc podejrzliwy wobec niej. Przed chwilą usiłowała mnie zabić, a przynajmniej zaatakować z nożem, jej ton też nie wskazywał na dobre intencje... więc czemu teraz nagle zaczęła mówić milej i pozwalała się ugryźć...?
- Jestem głodny.- oderwałem wzrok od jej ręki, spojrzałem w jej oczy.- Ale to nie znaczy, że cię chcę ugryźć. Krew camini może być tak ohydna jak zmiennokształtnych. Może nawet gorsza.- skrzywiłem sie lekko, ukradkiem obserwując jej reakcje. Miałem wrażenie, że moja arogancja jej się podoba.
<Ignis?>
 Dobrze, będę aroganckim dzieciakiem w ciele mężczyzny xD

Od Ignis- C.D Lestata

Oderwałam od jego gardła nóż i schowałam go. Wapir wydawał się interesującym osobnikiem. Przyjrzałam sie mu krytycznym wzrokiem. 
- Mi też - powiedizałam aroganckim tonem. Nie wkurzał mnie swoim zachowaniem. Jednak już od dłuższego czasu ciągnęło mnie do jakiejś rozrywki. - Więc jak mówisz tylko szłeś tutaj? W jakim celu?
Wzruszył ramionami 
- Przechadzałem się - odparł. - A co, nie wolno?
- Jak ktoś tak jak TY chodzi głośniej niż słoń, to można to zaliczyć do przeszkadzania w odpoczynku - powiedziałam. - Ignis, a ty?
- Lestat - odpowiedział po chwili namysłu. 
- Głodny? - podsunęłam mu rękę bliżej twarzy.
<Lestat?>
Oj Ignis nie da ci krwi. Co najwyżej sprubuje cie położyc na glebe. Ale zainteresowałeś ją, więc nie będzie ci oczu z nudy wydułbywać.

wtorek, 1 lipca 2014

Od Lestata- C.D Ignis

- Ożesz ty.- odezwałem się mimowolnie, gdy poczułem na gardle ostrze. Nie cofnąłem się, nie wyjąłem rąk z kieszeni ai nie wykonałem żadnego innego ruchu- obronnego czy też nie-, moją, jedyną reakcją były te słowa.- Tylko szłem. Jesteś osobnikiem tej rasy, której nie znam, nie? Camini? witaj, osobniczko rasy camini, miło mi spotkać kogoś nowego.- uśmiechnąłem się, bynajmniej nie radośnie, raczej złośliwie czy arogancko, ignorując nóż na gardle. Teoretycznie nie może mi nic zrobić...
Ciekawe jak smakuje krew camini?
Przecież nie są zmiennokształtnymi, to jakaś inna rasa, nawet jeśli podobna... może ma lepszą niż ludzie?
Dalej się uśmiechałem, a dziewczyna chyba była coraz bardziej rozjuszona moim zachowaniem. A może nie rozjuszona...?
<Ignis?>
Może chcesz mieć w znajomych aroganckiego wampira, który będzie chciał się napić krwi camini? :D

Od Ignis

Po zwiedzeniu pokoju, oraz wszystkich jego zakamarków, od razu gdy tylko mogłam wyrwałam się do lasu. Ani razu nie porozmawiałam z moimi współlokatorkami, ale nie uznałam że to ma jakiś sens. Nie myślałam jeszcze nad tym by rozpruć im brzuch od razu, ale nie wydawało mi się by obyło się bez tego. Chociaż w sumie gdybym rozpruła i brzuchy wyrzucili by mnie i wróciłam bym do siostry, gdzie nudziłabym się całymi dniami jej towarzystwem. Plusem było to ze znów byłabym obok niej i każdy kto by się do niej zbliżył ze złym zamiarem, oczu by nie miał po chwili. Ale siostra mogłaby też sobie jakoś poradzić. Oto więc postanowiłam tu zostać – nikt nie zarzucałby mi że nic nie robię całymi dniami, bądź zachowuje się agresywnie (a przynajmniej mniej narzekał). Westchnęłam, gdyż liczyłam się z tym że nigdzie nie zaakceptują tego że według mnie wydrapywanie komuś oczu jest przyjemne i że to bardzo pożyteczne – ludzie są wtedy potulni jak baranki, oprócz faktu ze trochę wrzeszczą na początku. Ale to nie miało znaczenia. Do moich kocich uszu dobiegł szelest. Udałam że nie zauważyłam i czekałam aż osobnik, bądź istota się zbliży. Odwróciłam się w ostatniej chwili z nożem w ręce przytykając go do gardła.
- Dlaczego przeszkadzasz mi w rozmyślaniach - warknęłam. Spojrzałam na niego uważnie. Dopiero jak się odezwie to MOŻE odstawie nóż. Nie wcześniej.

< Osobiście mam ochotę na pogawędkę z Lestatem>
Mówcie Ignis najprostsze i… tak lubi

Istalri przybyła!


Imię: Istalri (znana również Ignis, podpisuje się jako Wan-Shotto)
Nazwisko: Slythaseithr
Płeć: kobieta
Rasa: Camini
Wiek: 25 lat
Urodziny: 1 lipca
Wygląd: Ignis posiada długie, czarne włosy, które na końcu upina i złote oczy. Posiada łącznie 9 ogonów, ale zazwyczaj ogranicza się do jednego. Na co dzień ubiera się w wygodne czarne lub białe bluzki i czarno-białe bluzy z kapturami i odciętymi prawymi rękawami oraz jakieś spodnie do tego. Ze zbroi pozostawia także płaszcze (Ne ręce i na biodrach) – ot taki kaprys. Nosi rękawice i jeszcze medalion z głową kota (na zdjęciu) skonstruowany tak, by można go przypiąć do zbroi lub złożyć obie końcówki i założyć na szyję. Buty nosi jak najwygodniejsze, jedyna zasada to żeby nie były kolorowe.
Głos: głos
Charakter: Jest dosyć… agresywna. Ma bardzo ponury humorek, dla uczniów jest przeważnie wredna, arogancka, bezczelna… i myślę że nauczyciele mają u niej taką samą pozycje, czyli żadną. Szanuje jedynie wredoty, które jej zaimponowały, no i docenia parę tego typu rzeczy. Jest sarkastyczna i nie przeszkadza jej samotność. Bardziej uparta niż uparty osioł, albo i jeszcze bardziej. Zawsze dotrzymuje danego słowa, bądź wcale go nie daje. Za niedotrzymanie słowa u niej grozi od mocnych podrapani po ślepotę poprzez stratę oczu.. albo jeszcze gorzej, a że litości nie zna zazwyczaj zależy to od obrony ofiary. Nie jest naiwna, ani tchórzliwa, raczej brawurowa. Potrafi też pięknie kłamać, jest bardzo sprytna. Z lodowatą krwią rozrywa wrogów (i nie tylko) na strzępy. Nie rozstaje się ze nożami do rzucania, sztyletami i nikt nie czym jeszcze, co oczywiście trzyma nikt nie wie gdzie (w historii zawarte jest że uczyła się dziwnych umiejętności, chodzi o posługiwanie się takim sprzętem). Jedyne co widać to katana i łuk, ale go przeważnie nie używa.
Historia: W rodzinie była wyjątkiem, ale nie miało to takiego znaczenia. Pewnego dnia rodzina bez słowa zniknęła. Kiedy się obudziła dom był pusty. Jakiś człowiek znalazł ją, jak płakała za rodziną i bez jakichkolwiek wyjaśnień odstawił ją do domu dziecka. Dziewczynka próbowała uciekać z domu, jednakże ani razu nie udało jej się. Po dwóch miesiącach i niezliczonych próbach ucieczki, niezmordowana dziewczynka, która była zmuszona ukrywać swoja prawdziwą osobowość została przygarnięta przez jakąś rodzinę. Od czasu kiedy straciła rodzinę zapisała sobie na ręce, co jakiś czas poprawiając imię i nazwisko. Miała w nowej rodzinie starszą siostrę i oboje rodziców. Ojciec wiedział o tym że nie jest człowiekiem. Dopiero po dłuższym czasie, gdy rodzina zaszyła się z Ignis ojciec powiedział reszcie najbliższej rodziny o osobowości dziewczynki. Przeżyli parę dobrych lat, jednak potem ktoś zamordował jej zastępczych rodziców. Wtedy Istalri zaczęła ćwiczyć różne dziwne umiejętności, z pozoru nieprzydatne, również wtedy stała się bardziej agresywna, ale nie dla siostry. Wraz z siostrą radziły sobie jakoś, aż do Istlari przyszło powiadomienie o akademii. Ta nie miała powodu by się sprzeciwiać.
Rodzina: Cassiana (przybrana siostra)
Ranga: Przewodniczący pierwszoklasistów- camini
Klasa: 1 klasa
Pokój: Pokój nr 4
Partner: nie można miejsca zaprzeczyć że go nie będzie – jednak proszę o ostrożność jeśli ci życie miłe...
Inne zdjęcia:
Wszystko widać
Inna zbroja
Właściciel: Pietrucha albo Pietruszkowy Nindża
Kontakt: blAck2049 (hw)


Jeśli chcesz zmienić rangę, to daj znać :)- przyp. Arleni- Bo dałaś mi do wyboru, stwierdziłam, że przewodniczący i tak nie mają obowiązków (to prawda, nikt nie zauważa kto ma jaką rangę)